Ani socjalizm, ani kapitalizm nie potrafią uniknąć potężnych problemów wynikających z wewnętrznych sprzeczności wokół pojęcia własności. Nie mają doświadczenia ogrodu – tego, co się ma, a zarazem tego, co cię posiada. Ogrody uczą nas, że własność, tak samo zresztą, jak posiadanie, to złudzenie
W drugiej połowie tygodnia pączki róży na moim balkonie rozszczelniły zielone kokoniki, dzięki czemu już wiem, że zakwitną na jasnoczerwono. Choć od kilku lat mam na balustradzie skrzynki na zioła, to pierwszy rok, kiedy próbuję stworzyć kaskadę zieleni i kwiatów na większą skalę. Wyjątkowo uparta alergia na nawet najdrobniejsze pleśnie sprawia, że nie mogę hodować kwiatów w mieszkaniu: balkon musi mi zastąpić mini dżunglę na parapetach.
Przez lata, od kiedy zainstalowałam pierwsze doniczki, moje życie się mocno zmieniło: na początku spędzałam w domu tyle czasu, co na wyjazdach; moje zioła marniały albo były zjadane przez żyjątka przybyłe z wiatrem z lasu po drugiej stronie ulicy. Stopniowo stawałam się coraz bardziej odpowiedzialna, dobierałam rośliny wytrzymujące mój tryb życia, osadzałam się, terapeutyzowałam, kupowałam lepsze donice, nawozy, systemy nawadniające. Dbając o balkonowe skrzynki, dbałam też o siebie. Mój mikro ogródek pozwolił mi zapuścić korzenie…
Ogrody coś z nami robią.
W trzecim sezonie I tak po prostu… (to kontynuacja kultowego serialu Seks w wielkim mieście, ale tym razem przedstawia bohaterki w wieku perimenopauzalnym) główna bohaterka Carrie po katastrofie z udziałem szczurów zmuszona jest zlikwidować uroczy ogródek na tyłach swojego szeregowca, po czym zatrudnia znalezionego na Instagramie architekta ogrodów. Ów pyta ją, jaką ma ultimate vision – co by zrobiła, gdyby wszystko było możliwe na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych wyjątkowo drogiego gruntu. Carrie, która najchętniej poprosiłaby go o ogród podobny do tych, jakie już zaprojektował dla tej czy innej gwiazdy, staje przed tym pytaniem, jak sarna wpatrzona w światła pędzącego samochodu. I tak po prostu… wiemy już, o czym będzie cały sezon serialu: o wychodzeniu z zewnętrznych wzorców, znajdowaniu wewnętrznej prawdy w sobie. Wszystko za sprawą ogrodu.
W trzecim sezonie I tak po prostu… (to kontynuacja kultowego serialu Seks w wielkim mieście, ale tym razem przedstawia bohaterki w wieku perimenopauzalnym) główna bohaterka Carrie po katastrofie z udziałem szczurów zmuszona jest zlikwidować uroczy ogródek na tyłach swojego szeregowca, po czym zatrudnia znalezionego na Instagramie architekta ogrodów. Ów pyta ją, jaką ma ultimate vision – co by zrobiła, gdyby wszystko było możliwe na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych wyjątkowo drogiego gruntu. Carrie, która najchętniej poprosiłaby go o ogród podobny do tych, jakie już zaprojektował dla tej czy innej gwiazdy, staje przed tym pytaniem, jak sarna wpatrzona w światła pędzącego samochodu. I tak po prostu… wiemy już, o czym będzie cały sezon serialu: o wychodzeniu z zewnętrznych wzorców, znajdowaniu wewnętrznej prawdy w sobie. Wszystko za sprawą ogrodu.
Choć ogrodnictwo jest stare jak świat – a na pewno tak stare, jak Mezopotamia – dopiero dzisiaj temat ten, od zawsze ważny dla feminizmu, zaczyna przebijać się w kontekście odzyskiwania znaczeń i doświadczenia przez kobiety. Mamy do czynienia z intrygującą obfitością esejów o uprawie ogrodów i siebie przy okazji: wspaniały Ogród poza czasem Olivii Laing, przełamująca bariery Sztuka przetrwania Anki Wandzel, emanująca siostrzeństwem Dlaczego kobiety uprawiają ogrody? Alice Vincent… W tym samym nurcie powstają wystawy, na przykład Tygrys w ogrodzie, retrospektywa ukraińskiej malarki Marii Prymaczenko, która w zeszłym roku okazała się prawdziwym przebojem i trzeba było ją przedłużać o kolejne wakacyjne tygodnie.
Wygląda na to, że ogrodnictwo, zanurzanie rąk w ziemi, było dla wielu z nas sposobem na odzyskiwanie równowagi po pandemii. Lockdown obudził w nas potrzebę własnego kawałka raju. Jak się okazuje, dość dosłownie – Olivia Laing ze zdumieniem ustaliła bowiem, że:
„Z początku myślałam, że to te ogrody porównywano do raju, ale ku mojemu zaskoczeniu było zupełnie na odwrót. Angielskie słowo paradise, ze wszystkimi jego czarownymi konotacjami, wywodzi się od słowa w języku awestyjskim, używanym w Persji dwa tysiące lat przed naszą erą. A konkretnie od słowa pairidaēza, co oznacza ‘ogród otoczony murem’; pairi to ‘wokół’, a daiz – ‘budować’”.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Komentarze