0:000:00

0:00

„Wyłudzenia VAT pozbawiły nasze państwo ok. 200-250 mld zł. Polakom należy się wyjaśnienie” […] „Można się zastanawiać, czy to jest tylko lenistwo i głupota, czy coś więcej” – mówił 7 sierpnia 2017 wicepremier Mateusz Morawiecki o ośmiu latach rządów koalicji PO-PS. Dlatego popiera pomysł utworzenia komisji śledczej w tej sprawie. Ponoć „rozmawiał już o tym z Jarosławem Kaczyńskim”.

Taka komisja oczywiście niczego nikomu nie udowodni. Na światło dzienne nie wypłynęły ostatnio żadne poszlaki, które wskazywałyby, że słaba ściągalność VAT była wynikiem celowej działalności poprzedniego rządu. To po prostu kolejna propagandowa broń polityczna. Mateusz Morawiecki lubi uprawiać gospodarczą propagandę, pisząc niedawną historię od nowa. Przykładem chociażby jego opowieści o "zawyżonym PKB" za Platformy:

Przeczytaj także:

Nie zmienia to jednak faktu, że wyniki poprzedniego rządu w ściąganiu VAT były opłakane. I wszystko wskazuje na to, że brało się to głównie z politycznej nieskuteczności.

Co to jest luka VAT?

Podatek VAT jest głównym źródłem przychodów polskiego budżetu. W 2016 roku była to ponad jedna trzecia (35 proc.) budżetu.

Braki w przychodach z tego tytułu nazywamy luką VAT. To najprościej mówiąc - różnica między tym, co powinno wpłynąć do budżetu z racji rozmiaru wymiany gospodarczej, a tym, co faktycznie trafia do budżetu. Luka w VAT powstaje głównie przez działanie szarej strefy (np. brak kas fiskalnych, usługi bez VAT) oraz z powodu oszustw podatkowych.

Problem z oszustami unikającymi płacenia podatków jest tak stary, jak same podatki. Ale w Polsce w kwestii VAT był od lat zdecydowanie większy niż gdzie indziej. Od 2008 roku, czyli mniej więcej od objęcia rządów przez PO, luka nieustannie rosła. Pomiary luki VAT są trudne, bo mamy tu do czynienia z oszacowywaniem szarej strefy, czyli działań z definicji niejawnych. Niemniej takie badania prowadzi np. firma doradcza PwC.

Według jej ekspertów tak wyglądała luka VAT na przestrzeni ostatnich lat:

Według Komisji Europejskiej luki były nieco mniejsze, ale trend ten sam.

Nominalnie rozmiar dziury w 2015 roku wynosił (wg. PwC) 53 mld zł - czyli aż 40 proc. przychodów z VAT i niemal 15 proc. rocznego budżetu Polski.

Tylko pięć państw UE wypada pod względem ściągalności VAT słabiej niż Polska: Grecja, Litwa, Łotwa, Rumunia i Włochy. A skąd Morawieckiemu wzięło się te 250 mld zł? To zsumowane szacunki dziur VAT ze wszystkich ośmiu lat rządów Platformy.

Co zrobił PiS?

Uszczelnienie systemu podatkowego było jednym ze sztandarowych haseł PiS. Ale dopiero teraz, niemal po dwóch latach rządów zaczyna przynosić jakiekolwiek efekty.

W pierwszym roku - 2016 - skutki uszczelniania były niemal zerowe. Odnotowano jedynie niewielki wzrost nominalnych wpływów względem poprzedniego roku (3,5 mld zł więcej). Po uwzględnieniu innych czynników (np. wzrostu konsumpcji) ściągalność de facto spadła. Morawiecki był podobno tak tym faktem zdenerwowany, że pracę w ministerstwie stracili wszyscy dyrektorzy departamentów podatkowych.

Zdecydowanie lepsze efekty PiS ma w tym roku. W pierwszym półroczu Ministerstwo Finansów odnotowało wzrost wpływów o ok. 17,5 mld zł w porównaniu z analogicznym okresem w 2016. Nadal nie wiadomo, w jak dużym stopniu to skutek uszczelnienia systemu – tego dowiemy się bowiem dopiero z końcem roku, gdy będzie ostatecznie wiadomo ile pieniędzy z wpłaconego podatku VAT fiskus zwróci przedsiębiorcom. Tak, czy inaczej, może to być spora kwota.

PiS planuje w 2017 roku ściągnąć około 25 mld zł dodatkowych wpływów (to o 17 proc. więcej) z VAT i zlikwidować aż połowę luki. To ponad 7 proc. więcej wpływających pieniędzy do budżetu.

To może być realne. Dzięki rekordowym wpływom z VAT w pierwszym półroczu mieliśmy równowagę budżetową - czyli dochody i wydatki się równoważyły. To pierwszy taki przypadek w historii III RP.

Rząd osiągnął to kilkoma metodami. Najpierw zaostrzył kary dla przestępców podatkowych (tzw. klauzula o unikaniu opodatkowania), ale kluczowe znaczenie miała reforma pionu skarbowego (i utworzenie Krajowej Administracji Skarbowej) i bardziej drobiazgowe kontrole.

Wpływ miał też prawdopodobnie efekt psychologiczny, wywołany częstym przypominaniem władz, że „wezmą się za oszustów podatkowych”. Ponoć samo wprowadzenie mailowych i SMS-owych przypomnień wysyłanych przez Urzędy Skarbowe o zapłaceniu podatku podniosło ściągalność o miliard złotych.

Między bajki można natomiast włożyć zapewnienia, że z tego tytułu uda się osiągnąć rocznie dodatkową kwotę 50 mld zł. Po pierwsze dlatego, że niektórzy eksperci mają wątpliwości, czy luka w VAT faktycznie jest aż tak duża. Po drugie, PwC utrzymuje, że połowa luki bierze się z szarej strefy. Nie chodzi więc o oszukiwanie fiskusa, a o operacje handlowe, które odbywają się poza systemem podatkowym - żadne reformowanie administracji tutaj zatem nie pomoże.

Czego nie zrobiła Platforma

Wygląda na to, że PiS udaje się to, co nie udało się Platformie Obywatelskiej. A wielu polityków PO zaklinało, że PiS nie uda się zrealizować planu uszczelnienia. Fatalnie brzmią dziś tłumaczenia ministra finansów w rządzie PO-PSL Jana Rostowskiego z początku 2016 roku w Radio Zet:

"Zajmowaliśmy się tym, jak najbardziej. To nie jest takie łatwe. We wszystkich krajach są wyłudzenia i jak ktoś ostatnio pisał w „Financial Times” wszystkie rządy mówią, że problemy rozwiążą uszczelnieniem systemu podatkowego i żadnemu się to jak dotąd nie udało".

Była wiceminister finansów, posłanka PO Izabela Leszczyna, jeszcze w marcu 2017 roku komentowała: „Ustawa o Krajowej Administracji Skarbowej to nie koniec problemów rządu PiS z uszczelnianiem systemu podatkowego, raczej początek końca pisowskiego majaczenia o dodatkowych dziesiątkach miliardów, które miały pokryć wyborcze obietnice”.

Po wynikach półrocza retoryka opozycji się zmienia. W zeszłym tygodniu posłanka utrzymywała w TOK FM, że to dzięki staraniom PO sytuacja się poprawiła: „To PO zaczęła uszczelnianie VAT. Wprowadziliśmy większość decyzji, które zaczęły powoli przynosić efekty. […] Nie ma spektakularnego wzrostu przychodów VAT. Są efekty decyzji z kadencji PO”.

Nie jest oczywiście tak, że Platforma problem kompletnie ignorowała. Zajęła się nim jednak zbyt późno i ze zbyt małym rozmachem. Dopiero w 2014 roku zadanie uszczelnienia systemu podatkowego dostał ówczesny minister finansów Mateusz Szczurek. Wraz z 23 ekspertami opracował taką strategię.

Było w niej wiele rekomendacji, które zastosował potem PiS - jednolity plik kontrolny (czyli obowiązek prowadzenia przez wszystkie firmy to dodatkowej elektronicznej ewidencji podatkowej), centralny rejestr faktur, klauzula unikania opodatkowania, czy miesięczne rozliczenia dla dużych przedsiębiorstw (wcześniej rozliczały się kwartalnie).

Skoro, jak twierdzą politycy tej partii, ich rząd był w stanie wymyślić wszystkie niezbędne do uszczelnienia narzędzia, to czemu zrobił to dopiero na końcu ośmioletnich rządów? Wyniki pogarszały się przecież od lat. Nie wiadomo też, dlaczego nie wprowadził tych rozwiązań natychmiast.

Swoją interpretację przedstawił w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim w "Wyborczej" prof. Dominik Gajewski, członek zespołu ekspertów pracujących dla rządu PO-PSL nad uszczelnieniem systemu podatkowego. "W 2014 roku dostałem telefon z Ministerstwa Finansów. Mateusz Szczurek zaproponował, żebym pomógł stworzyć strategię uszczelnienia naszego systemu podatkowego. Pracowaliśmy ponad rok z całym zespołem. Strategia powstała, ale jej nie wprowadzono".

Dlaczego? - pyta Sroczyński. Prof. Gajewski: "Szczurek był mocno za. Próbował to przepchnąć. „Świetnie. Ale po wyborach” – zdecydowali politycy. Podejrzewam, że nie chcieli mieć jęków biznesu o gnębieniu kontrolami. Drobny i średni biznes to też są przecież wyborcy".

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze