Nałóg tytoniowy w Polsce znów przybiera na sile. Do codziennego palenia tytoniu przyznaje się 28,8 proc. dorosłych Polaków (30,8 proc. mężczyzn i już 27,1 proc. kobiet). Eksperci z PAN podpowiadają rządzącym, co zrobić, by temu przeciwdziałać. Reakcji brak
Na początku zaznaczę, że sam paliłem przez 30 lat. Nie jestem też neofitą, gdyż z nałogiem rozstałem się ostatecznie 15 lat temu.
O tym, że papierosy szkodzą, wiedziałem doskonale, a mimo to paliłem dalej. Kiedy w latach 90. w ramach akcji „Rzuć palenie razem z nami” pisałem rokrocznie w „Gazecie Wyborczej” o szkodliwości palenia, koledzy-palacze mówili mi-palaczowi, że moje teksty z racji tego, jak sam postępuję, są mało wiarygodne.
Na szczęście dziś jestem bardziej wiarygodnym byłym palaczem, ale też dobrze rozumiejącym, dlaczego ludzie sięgają po papierosy i dlaczego tak trudno rozstać się im później z nałogiem.
W niniejszym tekście nie będę się rozwodził na temat szkodliwości palenia, sądzę bowiem, że to powszechna, utrwalona już wiedza. Namawiam jednak wszystkich, by nie zaczynali w ogóle znajomości z papierosami (lub jakimikolwiek innymi wersjami nikotynowych używek). Zysk zdrowotny i finansowy wynikający z takiej decyzji jest naprawdę nie do przecenienia.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Historia spożycia papierosów w Polsce ma ciekawy przebieg. Przed drugą wojną światową Polacy palili znacznie rzadziej niż np. Anglicy czy Amerykanie. „W tym czasie spożycie papierosów w Polsce wahało się od 500 do 900 sztuk per capita rocznie” – czytamy w publikacji z 2009 roku, której pierwszym autorem jest znany epidemiolog prof. Witold Zatoński.
„Po drugiej wojnie światowej sprzedaż papierosów [w Polsce] stale wzrastała” – piszą autorzy wspomnianej publikacji. „Osiągnęła szczyt pod koniec lat 70. XX wieku
(2741 papierosów per capita w roku 1979)". Był to wówczas jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Rocznie sprzedawano u nas ponad 100 mld papierosów!
„W latach 80. i na początku lat 90. spożycie papierosów nie rosło, jednak Polacy wciąż zaliczali się do największych konsumentów papierosów w Europie, a nawet na świecie” – piszą autorzy pracy. I dalej: „W roku 1982 [regularnie] paliło w Polsce 65 proc. mężczyzn i 32 proc. kobiet”.
Spadek konsumpcji datuje się dopiero od 1995 roku. W latach 2000-2004 odsetek palących mężczyzn spadł do 43 proc., palących kobiet do 24 proc.
„W Polsce, szczególnie w ostatnim 20-leciu, doszło do znacznej zmiany postaw dorosłych Polaków wobec palenia” – pisał we wspomnianej publikacji 14 lat temu Zatoński.
I dalej: „Wyrazem tej zmiany jest:
„Te dwa zjawiska pozwoliły zatrzymać nadciągającą od końca lat 80. katastrofę zdrowotną charakteryzującą się wysoką i stale rosnącą umieralnością na schorzenia odtytoniowe (np. choroby serca, raka płuca i inne tytoniozależne nowotwory złośliwe)”.
„Niestety, mimo znaczącego postępu, Polska nadal znajduje się na początku drogi do skutecznego kontrolowania częstości palenia i wynikających z palenia następstw zdrowotnych” – ostrzegali autorzy pracy.
„Palenie tytoniu jest nadal najpoważniejszym problemem zdrowia publicznego i wymaga skutecznych działań interwencyjnych” – tak brzmiała konkluzja publikacji.
Co zmieniło się w nadchodzących latach? Niestety, niewiele.
Wprawdzie odsetek palaczy stopniowo wciąż ulegał zmniejszeniu, jednak nadal utrzymywał się znacznie powyżej poziomu, na jakim chcieliby go widzieć specjaliści zdrowia publicznego.
Co gorsze, najnowsze badania wskazują, że długoletni trend spadkowy ostatnio się odwrócił i że nałóg tytoniowy w Polsce przybiera na sile.
W latach 2019 i 2022 grupa naukowców pod kierunkiem młodego epidemiologa, profesora Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie Mateusza Jankowskiego przeprowadziła badania na temat palenia papierosów i e-papierosów w Polsce.
Wynika z nich, że o ile w roku 2019 odsetek osób deklarujących codzienne palenie tytoniu wyniósł 21 proc. [badanie przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 1011 osób powyżej 15. roku życia], o tyle 3 lata później do codziennego palenia przyznało się już 28,8 proc. dorosłych Polaków - 30,8 proc. mężczyzn i 27,1 proc. kobiet [tym razem w badaniu wzięło udział 1090 pełnoletnich osób].
Większość z nich to konsumenci tradycyjnych papierosów. Jedna czwarta zadeklarowała, że pali skręty (są tańsze). E-papierosy używa stale 4,8 proc. respondentów, zaś 4 proc. korzysta z podgrzewanego tytoniu.
Autorzy pracy z 2022 roku podkreślają, iż dziś w Polsce kobiety palą niemal tak samo często jak mężczyźni. Kobiety stały się ich zdaniem celem przemysłu tytoniowego, który próbuje poszerzyć bazę swoich odbiorców, a także stara się zastąpić tych konsumentów, którzy przestają palić, bądź przedwcześnie umierają z powodu chorób tytoniozależnych.
Badacze nie zaobserwowali też większych różnic w spożyciu tytoniu pomiędzy mieszkańcami wsi i miast (wcześniej najwięcej palaczy pochodziło tradycyjnie z małych bądź średniej wielkości polskich miast).
Jeśli chodzi o wiek konsumentów wyrobów nikotynowych, najczęściej korzystają z nich osoby w wieku 40-59 lat, a także ci, którzy nie mają wyższego wykształcenia (to z kolei zgadza się z ostatnimi danymi Eurobarometru).
Spory odsetek używa cienkich papierosów, tzw. slimów (30.3 proc. kobiet i 18.9 proc. mężczyzn).
Konsumentom wydaje się, że cienkie papierosy mniej szkodzą, co oczywiście jest nieprawdą.
Czym wytłumaczyć zaobserwowany wzrost konsumpcji tytoniu w Polsce w ostatnim czasie?
Autorzy sugerują, że przyczyną może być pandemia, która spowodowała nagłe zmiany w codziennym życiu i zmodyfikowała też nasze zachowania zdrowotne.
Jedno z cytowanych badań, wykonane zresztą w Polsce wskazuje, że 45 proc. palaczy w czasie lockdown’u sięgało częściej po papierosa.
Niedawny wzrost spożycia wyrobów tytoniowych w Polsce zaniepokoił ekspertów z Polskiej Akademii Nauk. W styczniu 2023 wydali oni „Rekomendacje strategiczne na lata 2023-2027. Redukcja używania tytoniu i innych produktów zawierających nikotynę, szczególnie wśród młodego pokolenia Polaków”.
Dokument został opracowany w ramach projektu Polskie Zdrowie 2.0 koordynowanego przez Komitet Zdrowia Publicznego PAN.
„W 2020 r. 22,3 proc. światowej populacji używało tytoniu, w tym 36,7 proc. ogólnej populacji mężczyzn i 7,8 proc. kobiet” – piszą na wstępie eksperci. Polska na tle świata wygląda dziś jeszcze gorzej, jeśli chodzi o spożycie tytoniu w całej dorosłej populacji, jak wskazuje wspomniana praca sygnowana przez prof. Mateusza Jankowskiego.
„Według szacunków Global Burden of Disease co roku z powodu chorób odtytoniowych umiera na świecie ponad 8 mln osób” – czytamy w PAN-owskim dokumencie.
Jak wskazują eksperci, palenie tytoniu jest najważniejszą przyczyną zgonów polskich mężczyzn (26,6 proc. wszystkich zgonów w 2019 roku) oraz drugą co do częstości przyczyną zgonów kobiet w Polsce (13,7 proc. wszystkich zgonów w 2019 roku).
Spożywanie tytoniu nie tylko odbiera wielu ludziom życie, ale także bardzo drogo nas kosztuje.
Ostatnie dostępne dla Polski wyliczenia z 2012 roku określiły koszty finansowe palenia na 57 mld dolarów, z czego 7 mld stanowiły wydatki na opiekę zdrowotną z powodu chorób odtytoniowych, a 50 mld stanowiły koszty utraconej produktywności z powodu chorób i przedwczesnych zgonów – alarmują eksperci.
„Nie budzi wątpliwości, że decydenci zdeterminowani w walce o zdrowie mogą swoimi działaniami doprowadzić do znaczącego spadku konsumpcji produktów zawierających nikotynę. Obrazuje to przykład Nowej Zelandii, gdzie rozpowszechnienie palenia tytoniu spadło z 18 proc. w 2007 do 8 proc. w roku 2022” – czytamy w dokumencie.
I dalej: „Doświadczenia krajów, które odnoszą sukcesy w walce z tym nałogiem, pokazują, że jedynie strategia kontroli tradycyjnych wyrobów tytoniowych oraz innych produktów zawierających nikotynę może doprowadzić do skutecznego ograniczenia negatywnych konsekwencji ich używania. Wymaga to jednak przyjęcia postawy przeciwstawiającej się ekonomicznym interesom branży producentów i sprzedawców wyrobów nikotynowych jako stojącym w sprzeczności z celami zdrowia publicznego.
Jednocześnie należy zrezygnować z zakorzenionego przekonania, że sektor tytoniowy jest niezbędny dla polskiej gospodarki – dane wskazują bowiem, że
wpływy budżetowe z podatków nie rekompensują nakładów na pokrywanie negatywnych konsekwencji używania tych wyrobów.
Nie znajduje również potwierdzenia teza, że aktualne regulacje prawne są wystarczające w kontroli rynku nikotynowego, a ich zaostrzenie będzie nadmiernym naruszeniem wolności obywatelskich” – przekonują autorzy dokumentu.
Eksperci podają następnie 7 potwierdzonych naukowo rekomendacji, których realizacja ograniczy negatywne konsekwencje nałogu nikotynowego wśród Polaków.
Ich lista wygląda następująco:
A oto kilka szczegółów dotyczących niektórych punktów.
Zdaniem ekspertów należy podnosić cenę wyrobów nikotynowych, by zniechęcać potencjalnych klientów. Ceny te powinny rosnąć szybciej niż tempo wzrostu dochodów i inflacji.
Ponadto należałoby podnieść podatki na e-papierosy i inne wyroby nikotynowe, by zapobiec przerzucaniu się konsumentów na tańsze produkty. Naukowcy powołują się na następującą daną: 10-cioprocentowy wzrost cen papierosów powoduje spadek liczby spożywanych papierosów o ok. 4 proc.
„Aby skutecznie chronić dzieci i młodzież przed dostępem do wyrobów nikotynowych, konieczna jest zmiana obowiązujących przepisów, w tym zaostrzenie ograniczeń nakładanych na sprzedawców tych wyrobów” – piszą autorzy rekomendacji.
Skutecznym narzędziem ograniczającym sprzedaż wyrobów nikotynowych nieletnim byłoby ich zdaniem nałożenie na sprzedawców obligatoryjnego obowiązku weryfikacji wieku upoważniającego do nabycia wyrobów zawierających nikotynę. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami sprzedawca może (ale nie musi) zażądać okazania dokumentu potwierdzającego wiek. Zdaniem ekspertów zapis ten jest nieskuteczny.
Autorzy rekomendują również nałożenie na sprzedawców dotkliwych kar za złamanie nakazu weryfikacji wieku.
Warto też uregulować licencjonowanie punktów sprzedaży produktów zawierających nikotynę i jednocześnie ograniczyć ich liczbę – sugerują.
Wreszcie należałoby podnieść wiek osób uprawnionych do nabycia produktów nikotynowych z obecnie obowiązującego 18. do 21. roku życia.
Taki krok przyczynił się w USA do zmniejszenia sprzedaży wyrobów nikotynowych
Konieczna jest także edukacja antytytoniowa w szkołach – twierdzą eksperci. Powinna ona być częścią uniwersalnego, ogólnokrajowego programu. Należy edukować nauczycieli, rodziców i opiekunów, aby promowali i tworzyli środowiska wolne od wyrobów zawierających nikotynę.
I wreszcie trzeba pomagać w wychodzeniu z nałogu. Także nieletnim, którzy już zdążyli się uzależnić.
W Polsce ta sfera zupełnie leży.
Mamy w kraju 3 (słownie: trzy) poradnie antynikotynowe finansowane przez NFZ - w Warszawie, Gdańsku i Krakowie.
Programowi pomocy bezpośredniej powinien towarzyszyć system aktywnych identyfikacji osób uzależnionych oraz aktywnych zaproszeń do udziału w leczeniu. Powinna być również prowadzona stała kampania w mediach, zachęcająca do skorzystania z pomocy w rzucaniu nałogu – twierdzą autorzy rekomendacji.
Podczas gdy u nas do codziennego palenia tytoniu przyznaje się 28,8 proc. dorosłych obywateli, wszystko wskazuje na to, że Szwecja wkrótce stanie się pierwszym krajem w Europie, gdzie skończy się w ogóle epidemia palenia.
WHO uznaje kraje za oficjalnie wolne od dymu tytoniowego, gdy mniej niż 5 proc. dorosłej populacji pali tytoń.
W 2022 roku wskaźnik ten w Szwecji wyniósł 5,6 proc. i są duże szanse, że w 2023 spadnie poniżej 5 proc.
„Kluczem do sukcesu Szwecji w zakresie kontroli tytoniu było przyjęcie strategii redukcji szkód” – twierdzi prof. dr hab. Andrzej Sobczak, kierownik Zakładu Chemii Ogólnej i Nieorganicznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
„Dzięki zastosowaniu surowych środków kontroli [spożycia] tytoniu w postaci m.in. pomocy w rzuceniu palenia, ostrzegania przed zagrożeniami, egzekwowania zakazów reklamy, prowadzenia kampanii antytytoniowych, konsumpcja palnych wyrobów tytoniowych stała się [w Szwecji] mniej atrakcyjna dla dorosłych palaczy” – twierdzi prof. Sobczak.
„Jednocześnie ułatwiono stosowanie mniej szkodliwych niepalnych form tytoniu i nikotyny - snusu, podgrzewaczy, e-papierosów, a ostatnio beztytoniowych saszetek nikotynowych. Według raportu niemieckiego Federalnego Instytutu ds. Oceny Ryzyka saszetki nikotynowe są produktami najniższego ryzyka w porównaniu z tradycyjnymi wyrobami tytoniowymi lub e-papierosami. Ich bezpieczeństwo stosowania porównuje się z produktami nikotynowej terapii zastępczej”.
„Saszetki nikotynowe w Szwecji w dużej mierze zastąpiły papierosy, przyczyniając się do zmniejszenia odsetka dorosłych palaczy, który obniżył się w ciągu 15 lat o prawie 10 proc." – zaznacza prof. Sobczak.
Wspomniana przez polskich ekspertów Nowa Zelandia idzie nieco inną drogą niż Szwecja. Tutejszy parlament 13 grudnia 2022 przegłosował pokoleniowy zakaz sprzedaży papierosów. Oznacza to, że w tym roku osoby urodzone po 1 stycznia 2009 nie będą już mogły kupić papierosów.
Zakaz będzie rokrocznie obejmował nowych obywateli, w efekcie odsetek Nowozelandczyków uprawnionych do zakupu papierosów, będzie się stopniowo zmniejszał.
Przykładowo - w 2040 roku osoby w wieku lat 40 będą wciąż zbyt młode, by mieć dostęp do wyrobów tytoniowych.
Naruszenie przepisu będzie zagrożone wysoką grzywną.
Ustawodawca ograniczył również drastycznie liczbę sprzedawców detalicznych, posiadających pozwolenie na handel papierosami. Dziś w liczącym 4,5 mln mieszkańców państwie takich punktów jest 6 tys. Na koniec 2023 będzie ich zaledwie 600.
Wspomniane przepisy nie dotyczą e-papierosów, których zużycie w Nowej Zelandii rośnie.
„Tysiące ludzi będą żyły dłużej i zdrowiej, a system opieki zdrowotnej zyska 5 miliardów dolarów nowozelandzkich [ok. 13 mld zł.], ponieważ nie będzie musiał leczyć chorób spowodowanych paleniem – skomentowała nowe regulacje minister ds. badań, nauki i innowacji Nowej Zelandii Ayesha Verrall.
Jedynym krajem na świecie, który ma bardziej restrykcyjne prawo antynikotynowe, jest leżące we wschodnich Himalajach królestwo Bhutanu. Kraj ten w 2010 roku zakazał całkowicie sprzedaży papierosów.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze