0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

9 lutego 2021 prezes IPN Jarosław Szarek powołał na stanowisko pełniącego obowiązki dyrektora wrocławskiego oddziału dr. Tomasza Greniucha - byłego lidera opolskich struktur ONR, znanego z wykonania w przeszłości gestu hitlerowskiego pozdrowienia i związków ze skrajną, neofaszystowską prawicą.

16 lat temu Greniuch współorganizował najazd na Myślenice, którego celem było „upamiętnienie” pogromu Żydów, do jakiego doszło w 1936 roku z inspiracji działacza nacjonalistycznego Adama Doboszyńskiego. Jest także autorem wydanej w 2013 roku książki „Droga nacjonalisty”: głosi w niej rasizm, antysemityzm, homofobię i odwołuje się m.in. do myśli Leona Degrell’a - walońskiego nacjonalisty, hitlerowskiego kolaboranta, ultrakatolika, nazisty i pułkownika Waffen SS.

Przeczytaj także:

Na stanowisku Greniuch wytrwał nieco ponad tydzień. Podczas zorganizowanego w poniedziałek 22 lutego o godzinie 14:00 briefingu prezes IPN Jarosław Szarek poinformował, że "przyjmuje dymisję dr. Tomasza Greniucha", a następnie wyszedł, nie odpowiadając na pytania mediów. 40 minut wcześniej biuro prasowe Instytutu, którego budżet wynosi ponad 400 mln złotych, rozesłało do mediów komunikat z licznymi błędami językowymi (zachowujemy oryginalną pisownię):

„W związku z zaistniałymi okolicznościami dotyczącymi nominacji dr Tomasz Greniuch na stanowisko p.o. Dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu, dalsze pełnienie przez Niego tej funkcji jest niemożliwe. Dr. Tomasz Greniuch złożył na moje ręce rezygnację. Z dniem 22 lutego br. została ona przyjęta przez mnie”.

To nie jedyna, a nawet nie najbardziej spektakularna wpadka komunikacyjna władz i biura prasowego IPN w ostatnich dniach: w piątek na stronie Instytutu w języku polskim i angielskim zostało opublikowane oświadczenie zatytułowane „Nigdy nie byłem nazistą, za nieodpowiedzialny gest sprzed kilkunastu laty jeszcze raz przepraszam i uważam to za błąd”.

M.in. dziennikarz Marek Kozubal z „Rzeczpospolitej” zauważył, że to zlepek komunikatu prasowego z... postem opublikowanym przez Greniucha na Facebooku.

Greniuch? To było jak plucie nam w twarz

Odkąd „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że dr Tomasz Greniuch zostanie p.o. dyrektora wrocławskiego oddziału IPN, sprawę komentowały światowe media i protestowali naukowcy, m.in. z Uniwersytetu Wrocławskiego. Zareagowała Ambasada Izraela i europejski oddział American Jewish Committee. Krytyczni byli też politycy PiS.

„W IPN nie powinno być miejsca dla ludzi, którzy hajlowali. To oczywiste. Im szybciej ta sprawa zostanie zamknięta dymisją, tym lepiej dla Polski” - napisał na Twitterze wicepremier Jacek Sasin.

„Brak mi słów. Nie ma miejsca dla hailujących idiotów w naszej przestrzeni publicznej. Liczę na szybką reakcje kierownictwa IPN” - tak wiceminister Maciej Wąsik skomentował ujawnienie przez krakowską „Wyborczą” kolejnych zdjęć hajlującego w przeszłości Greniucha.

„W ostatnich dniach rozmawiałem z prezesem IPN i członkami kolegium Instytutu. Przekazałem jednoznaczne stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie nominacji we wrocławskim oddziale. Dyrektorem w IPN może być wyłącznie osoba o nieposzlakowanej opinii” - poinformował prezydencki minister Wojciech Kolarski.

Publicznie sprzeciw wobec awansu dla Greniucha wyrażał dr hab. Sławomir Cenckiewicz, który zasiada w Kolegium IPN.

Wg informacji OKO.press, decyzji prezesa Szarka o nominacji dla Greniucha miał za to bronić - tłumacząc się przy tym lojalnością - wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma, b. dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, odpowiedzialny w Instytucie m.in. za temat stosunków polsko-żydowskich.

„Dr Tomasz Greniuch nigdy nie powinien zostać powołany na stanowisko dyrektora wrocławskiego oddziału IPN. Sytuacja, w której człowiek na takim stanowisku tłumaczy się, że nie jest nazistą, a gest hitlerowskiego pozdrowienia był błędem młodości, jest niedopuszczalna: każdy z nas ma w swojej rodzinie kogoś, kto zginął podczas II wojny światowej. I każda sekunda Greniucha na tym stanowisku była pluciem nam w twarz, doktor Greniuch powinien zniknąć z życia publicznego” - mówi nam polityk PiS.

Skoro IPN wybiela kolaborantów, to czemu się tu dziwić?

Dymisji prezesa IPN domaga się opozycja.

Poseł KO Michał Szczerba dla OKO.press: „W poniedziałek w imieniu klubu Koalicji Obywatelskiej zaapelowaliśmy do prezesa IPN o podanie się do dymisji. Doprowadził do największego kryzysu w historii Instytutu. Jest w pełni odpowiedzialny za skandaliczną nominację i jej obronę, a tym samym działał na szkodę IPN, co jest przesłanką do jego odwołania. Jeśli honorowo nie poda się do dymisji, wystąpimy do Kolegium IPN o złożenie takiego wniosku do Sejmu”.

„Dymisja Tomasza Greniucha to za mało i za późno. Jeśli do dymisji nie poda się dziś także prezes Jarosław Szarek, kompromitacja IPN i Polski będzie trwała w najlepsze” - skomentowała na Twitterze posłanka Lewicy z Wrocławia Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Poseł Adrian Zandberg z Lewicy, historyk: „PiS podobno rozważa wybór pana Szarka na drugą kadencję. Do wyboru nowego prezesa IPN potrzebna jest zgoda obu izb parlamentu. Nasi posłowie i senatorowie będą głosować przeciwko panu Szarkowi. Mam nadzieję, że nikomu z senackiej PO czy PSL nie wpadnie do głowy, żeby go popierać.

Nie mam złudzeń, pan Szarek nie poda się do dymisji. A szkoda, bo pod jego rządami degrengolada IPN-u się pogłębia. Kiedy Instytut powstawał, obiecywano przecież, że to będzie instytucja naukowa, a nie propagandowa. Nigdy nie było z tym dobrze, ale IPN pod rządami Szarka to naukowe pośmiewisko. Sprawa pana z ONR-u w ogóle mnie nie dziwi, przecież w IPN nacjonalistów jest na pęczki. To przechowalnia skrajnej prawicy. Widać to zresztą w tym, co Instytut produkuje.

Skoro wybielają hitlerowskich kolaborantów z Brygady Świętokrzyskiej, to czemu się dziwić , że zatrudniają ONR-owców?”

- dodaje Zandberg w rozmowie z OKO.press.

Ustawa o IPN mówi, że „prezesa Instytutu Pamięci Narodowej powołuje i odwołuje Sejm Rzeczypospolitej Polskiej za zgodą Senatu, na wniosek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej”. Opisuje również przesłanki do odwołania. To m.in. „działanie na szkodę Instytutu Pamięci”. Drogę do odwołania przez Sejm Szarka może otwierać nieprzyjęcie przez Kolegium sprawozdania rocznego prezesa.

Wizerunek IPN już nigdy nie będzie naprawiony

We wtorek 23 lutego - dowiaduje się OKO.press - zbiera się Kolegium IPN. Słyszymy, że ani Jarosław Szarek, którego pięcioletnia kadencja dobiega końca, ani jego zastępca Mateusz Szpytma nie mają już szans w ogłoszonym na początku lutego konkursie na prezesa Instytutu. Jeszcze w styczniu, Szarek - naukowy i polityczny wychowanek wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS) - liczył się w grze. A na giełdzie pojawiało się również nazwisko Szpytmy.

Jeszcze sześć dni temu Terlecki bagatelizował sprawę i bronił decyzji swojego protegowanego: „20 lat temu rzeczywiście jako młody człowiek był w ONR, nawet jakieś incydenty mało sympatyczne popełniał. Z tego co wiem, to przepraszał za to w lokalnej prasie. Od tego czasu minęło 20 lat. Jakoś nie słyszę, żebyście państwo dopytywali np. osoby, które pełnią różne ważne funkcje, a były przez lata w komunistycznej partii służącej Sowietom. [Greniuch] jest dobrym historykiem, okazał się bardzo dobrym organizatorem. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby pełnił tę funkcję” - mówił w Sejmie Terlecki.

To być może tłumaczy trwający blisko dwa tygodnie opór prezesa IPN, który nie odbierał nawet - jak ustaliło OKO.press - telefonu od wojewody śląskiego.

„W moim odczuciu sytuacja ta może ostatecznie przekreślić szanse Jarosława Szarka na reelekcję. Do końca próbował on bronić swojej decyzji. Poniedziałkowy komunikat właściwie niczego nie wyjaśnił.

Nie ma wątpliwości, że to nie Greniuch zrezygnował, tylko po reakcjach szeregu ważnych polityków PiS i dziennikarzy z tego obozu, prezes IPN wycofał się ze swojej decyzji. Wizerunek Instytutu po tej sprawie chyba już nigdy nie będzie naprawiony”

- mówi nam jeden z pracowników Instytutu, prosząc o zachowanie anonimowości.

Inny pracownik IPN: "Nominacja dr. Greniucha jest jedną z największych katastrof wizerunkowych Instytutu od początku jego powstania. Co więcej, jest w dużym stopniu zaprzeczeniem misji, jaką ma pełnić Instytut. Bo przecież wiele spraw dotyczy zbrodni niemieckich z okresu okupacji. Niestety, uszczerbku doznał również wizerunek państwa polskiego. Jako pracownik IPN czuję się tak, jakby tą nominacją ktoś wymierzył mi bolesny policzek w twarz i niewiele zmienia fakt, że dr Greniuch zrezygnował z pełnienia funkcji.

To się wydarzyło, a policzek nadal piecze”.
;

Udostępnij:

Estera Flieger

Dziennikarka, przez blisko cztery lata związana z „Gazetą Wyborczą”, obecnie redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl, publikowała w „The Guardian”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, „Newsweeku Historii” i serwisie Notes From Poland.

Komentarze