Na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli w czwartek 10 grudnia po godz. 19:00 Polska i Węgry wycofały wstępne weto do Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy UE na walkę ze skutkami pandemii.
Przypomnijmy: rządy PiS i Fideszu w listopadzie wstępnie zablokowały budżet i Fundusz. W ten sposób chciały pokazać, że nie zgadzają się na rozporządzenie wiążące wypłaty unijnych pieniędzy z przestrzeganiem praworządności.
Mateusz Morawiecki, Viktor Orbán i Angela Merkel (Niemcy sprawują prezydencję w Radzie UE) w ostatnich dniach wypracowali kompromisowe rozwiązanie. Do rozporządzenia „pieniądze za praworządność” dołączą deklarację interpretacyjną. Rada Europejska przyjmie ją w formie konkluzji ze szczytu.

„Postawiliśmy sprawę jednoznacznie: oczekujemy, że w konkluzjach Rady Europejskiej znajdziemy zapisy, które rozdzielą kwestię budżetową, zapobiegania korupcji, od tzw. kwestii praworządności” – powiedział w czwartek rano Morawiecki po przybyciu do Brukseli.
„Jesteśmy o krok od osiągnięcia konsensusu. Walczymy o jedność kontynentu” – wtórował mu Orbán.
Potrzeba było jeszcze zgody pozostałych państw członkowskich, te jednak – nawet krytyczna wobec Polski Holandia – były na szczycie wyjątkowo elastyczne. Eurodeputowani cieszą się, że zgodnie z ich wolą nie dojdzie do zmian legislacyjnych w treści rozporządzenia.
Wstępna treść „konsensusu” wyciekła do mediów jeszcze w środę 9 grudnia. Jak pokazujemy poniżej w 90 proc. jest on parafrazą rozporządzenia „pieniądze za praworządność”. Pozostałe 10 proc. to względny sukces Orbána, ale już nie Morawieckiego.
Trzy filary kompromisu
Jak pisaliśmy w OKO.press „kompromis”, który wynegocjowały Polska i Węgry, opiera się na trzech filarach:
- ograniczenia stosowania rozporządzenia wyłącznie do udowodnionych przypadków naruszenia interesów finansowych UE;
- wstrzymania możliwości uruchomienia mechanizmu do czasu ew. wyniku kontroli jego legalności przez Trybunał Sprawiedliwości UE;
- możliwości przekazania wniosku Komisji o zawieszenie funduszy pod dyskusję Rady Europejskiej, co nieco opóźni całą procedurę.
Ale większość zastrzeżeń PiS i Orbána była uwzględniona już w samej treści „kontrowersyjnego” rozporządzenia. Od początku nie było mowy o jego arbitralnym stosowaniu. W preambule wersji wynegocjowanej przez Parlament i Radę zapisano prawo przekazania wniosku KE pod dyskusję Rady Europejskiej.
Jedynym nowym elementem jest opóźnienie wynikające z ew. przekazania rozporządzenia do kontroli TSUE. Tę możliwość państwa członkowskie miałyby jednak i bez deklaracji – pozwala im na to art. 263 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Nowość polega na tym, że Komisja Europejska zostaje politycznie zobowiązana, by z ew. zawieszeniem funduszy poczekać do wyroku Trybunału.
Politycznie – nie formalnie – bo konkluzje Rady Europejskiej nie mają wiążącej mocy prawnej.
Kontrola TSUE, której chciał Orbán
Deklaracja zobowiązuje KE do przyjęcia wytycznych stosowania mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Będą musiały odzwierciedlać ew. orzeczenie Trybunału, jeśli dane państwo członkowskie zaskarży mechanizm do Luksemburga.
Przed wyrokiem TSUE wytyczne nie będą mogły zostać ukończone. A bez wytycznych KE nie może zaproponować zawieszenia funduszy. Oznacza to, że mechanizm może ruszyć dopiero na przełomie 2022 i 2023 roku.
„Jeśli w sprawie rozporządzenia zostanie złożona skarga o stwierdzenie nieważności, wytyczne powinny zostać ostatecznie przyjęte po wyroku Trybunału Sprawiedliwości, aby uwzględnić wszelkie istotne elementy zawarte w orzeczeniu. […] Dopóki wytyczne nie zostaną ukończone, Komisja nie będzie proponować środków w ramach rozporządzenia” – czytamy w projekcie kompromisu.
Tym samym premier Węgier zdąży zapewnić sobie reelekcję (wybory są w 2022) zanim rozpocznie się ewentualna kontrola.
Naciski na odłożenie jej w czasie mogą wskazywać, że Orbán rzeczywiście może być zamieszany w malwersacje funduszy europejskich. Zarazem jednak nie mógł w całości odrzucić mechanizmu, którego celem jest „ochrona budżetu Unii przed naruszeniami”, bo byłoby to niemal wprost przyznaniem się do winy.
Węgry mają dziś najwyższy odsetek stwierdzonych nadużyć finansowych w stosunku do wysokości środków przekazanych z budżetu UE – niemal 4 proc. Dla porównania unijna średnia wynosi dziś 0,36 proc.; wynik Polski to 0,12 proc.
Poza postulowanym przez Orbána odłożeniem w czasie kontroli praworządności, deklaracje wnoszą do rozporządzenia niewiele nowego. Poniżej analizujemy treść „kompromisu” dyskutowanego na dzisiejszym szczycie i porównujemy go z projektem, który Parlament i Rada wypracowały 5 listopada.
Wartości i szacunek dla odmienności
Na początku mamy odniesienie do wartości UE.
Rada Europejska podkreśla, że państwa członkowskie i instytucje Unii „są zobowiązane do propagowania i poszanowania wartości, na których zbudowana jest Unia, w tym praworządności, zgodnie z traktatami”. Rada przypomina też, że „art. 7 Traktatu o UE ustanawia procedurę reagowania na naruszenia wartości Unii zapisanych w art. 2 TUE”.
To stwierdzenie oczywistości, powtórzenie informacji zawartych w traktacie.
Tak, Unia ma obowiązek szanować wartości. Tak, artykuł 7 zawiera procedurę reagowania na naruszenie wartości. Problem w tym, że wbrew narracji PiS i Fideszu nie jest to procedura jedyna i wyłączna. Takiego stwierdzenia w deklaracjach nie ma.
Rada Europejska stwierdza też, że rozporządzenie będzie stosowane „z pełnym poszanowaniem art. 4 par. 2 TUE, a w szczególności tożsamości narodowych państw członkowskich, nierozerwalnie związanej z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi, z poszanowaniem zasady kompetencji powierzonych, a także zasady obiektywności, niedyskryminacji i równego traktowania państw członkowskich”.
Po raz kolejny mamy tu oczywistość i powtórzenie zapisów art. 4 par. 2 TUE, który mówi o szacunku Unii dla tożsamości narodowej jej członków. I tak: prawo wtórne, czyli rozporządzenie, nie może być stosowane z pogwałceniem prawa pierwotnego (czyli traktatów) i ogólnych zasad funkcjonowania Unii.
Dla Polski i Węgier ma to jednak oznaczać, że Unia nie będzie za pomocą mechanizmu narzucać im rozwiązań „światopoglądowych”. Takich planów nigdy nie było i byłoby to nielegalne.
„Obiektywizm” i „wytyczne” jak w oryginalnym projekcie
Rada Europejska próbuje zapewnić Polskę i Węgry, że Unia nie zamierza łamać prawa i używać mechanizmu do celów w nim niezapisanych. Czytamy w nich, że celem rozporządzenia o „ochronie budżetu Unii” jest… „ochrona budżetu Unii przed jakąkolwiek formą oszustwa, korupcji i konfliktu interesów”.
„Stosowanie mechanizmu warunkowości zgodnie z rozporządzeniem będzie obiektywne, sprawiedliwe, bezstronne i oparte na faktach, z zachowaniem należytej procedury, niedyskryminacji i równego traktowania państw członkowskich” – po raz kolejny zapewniają członkowie Rady Europejskiej.
Dokument zobowiązuje też Komisję do wypracowania dla samej siebie szczegółowych wytycznych do użycia rozporządzenia i metodologii oceniania naruszeń praworządności. To, jak wskazaliśmy wyżej, będzie wymagało poczekania na wyrok TSUE, czyli opóźni moment wejścia w życie mechanizmu.
Ale zarówno „obiektywne stosowanie” jak i same „wytyczne” są już częścią projektu rozporządzenia, deklaracja jedynie je parafrazuje. W jego preambule czytamy, że stwierdzenie naruszenia praworządności wymaga „drobiazgowej i jakościowej oceny Komisji. Ocena powinna być obiektywna, bezstronna i sprawiedliwa”. W art. 3 projektu wyliczono konieczne warunki stosowania mechanizmu.
„Odpowiednie środki podejmuje się, jeżeli zostanie ustalone, zgodnie z art. 5, że naruszenia zasad praworządności w państwie członkowskim wpływają lub istnieje poważne ryzyko, że wpłyną na należyte finansowe zarządzanie budżetem UE lub ochronę interesów finansowych Unii w wystarczająco bezpośredni sposób” – napisano w rozporządzeniu.
Od początku nie było więc mowy o stosowaniu go w celu innym niż ochrona budżetu. Ale w deklaracjach Rady Europejskiej na wszelki wypadek dodano, że „samo stwierdzenie naruszenia praworządności nie wystarczy, by uruchomić mechanizm”.
Tylko, gdy inne środki zawiodą
Rada Europejska pisze także, że wykorzystanie mechanizmu będzie możliwe tylko w sytuacji, gdy inne środki prawne nie będą bardziej skuteczne do ochrony budżetu Unii. To także nic nowego. Identyczny przepis znajduje się w projekcie rozporządzenia.
W preambule Parlament i Rada napisały, że mechanizm uzupełnia pozostałe instrumenty chroniące Unię przed naruszeniami praworządności mającymi wpływ na zarządzanie budżetem. W art. 5 rozporządzenia czytamy, że Komisja może uruchomić mechanizm, „chyba że uzna, że inne procedury określone w przepisach Unii umożliwiłby skuteczniejszą ochronę budżetu Unii”.
W deklaracji znalazł się także fragment dotyczący proporcjonalności środków w stosunku do naruszeń:
„Środki przewidziane w mechanizmie będą musiały być proporcjonalne do wpływu naruszeń praworządności na należyte zarządzanie finansowe budżetem Unii lub na interesy finansowe Unii, a związek przyczynowy między tymi naruszeniami i negatywnymi konsekwencjami dla interesów finansowych Unii będzie musiał być wystarczająco bezpośredni i należycie ustalony”.
W preambule do rozporządzenia UE idzie w tych zapewnieniach nawet dalej. Komisja jest zobowiązana, by brać pod uwagę „powagę sytuacji, czas który upłynął od momentu poddawanej pod ocenę czynności, czas jej trwania, powtarzalność, intencje i poziom współpracy z danym państwem członkowskim”.
Jak pisaliśmy, rozporządzenie w art. 3 zawiera listę warunków do przyjęcia środków. W deklaracji Rada Europejska wskazuje, że te warunki stanowią „zamkniętą listę jednorodnych elementów” i nie można otwierać jej na nic innego. Mechanizm nie ma mieć też odniesienia do „uogólnionych braków” praworządności. Z takiego zapisu Rada i PE zrezygnowały już dawno.
Dialog i odpowiedzialność Komisji
„Każdy przypadek uruchomienia procedury będzie poprzedzony gruntownym dialogiem z danym państwem członkowskim, by pozwolić mu naprawić tę sytuację” – czytamy w deklaracjach.
To samo stwierdzenie jest już w projekcie rozporządzenia. W art. 5 dotyczącym procedury napisano, że państwo członkowskie „może poczynić uwagi na temat ustaleń zawartych w powiadomieniu” KE i „zaproponować przyjęcie środków zaradczych w celu usunięcia uchybień”. Komisja musi te informacje wziąć pod uwagę.
Deklaracja wskazuje także, że to Komisja będzie ponosiła odpowiedzialność za ocenę tego, „czy istnieją przesłanki do wdrożenia środków, bez względu na to, czy polegać będzie na własnych informacjach czy informacjach z innych źródeł”. Następnie Rada Europejska po raz kolejny podkreśla, że Komisja powinna korzystać z tych informacji wyłącznie „w świetle celu rozporządzenia, jakim jest ochrona finansowych interesów Unii”.
Polska i Węgry mają tym samym zyskać pewność, że nawet jeśli Komisja nie będzie wykorzystywać informacji o naruszeniach praworządności przy uruchamianiu mechanizmu, jeśli te informacje nie będą miały związku z nadużyciami finansowymi.
W deklaracji Rada Europejska pisze też, że Komisja po upływie maksymalnie roku będzie zobowiązana do sprawdzania, czy zawieszenie środków jest nadal zasadne. Jeśli uzna, że tak, będzie musiała poinformować Radę.
Dokładnie ten sam obowiązek nakłada na Komisję rozporządzenie w art. 6:
„Na wniosek zainteresowanego Państwa Członkowskiego lub z własnej inicjatywy i nie później niż po upływie maksymalnego okresu jednego roku od przyjęcia środków przez Radę, Komisja ponownie ocenia sytuację w danym Państwie Członkowskim, uwzględniając wszelkie dowody przedłożone przez dane państwo członkowskie, a także adekwatność nowych środków zaradczych”.
Hamulec bezpieczeństwa i termin
Deklaracja zawiera zapewnienie, że dane państwo członkowskie może poddać wniosek KE o zawieszenie środków pod dyskusję Rady Europejskiej. Ta ma spróbować wypracować wspólne stanowisko. Tym samym cała procedura zawieszania ma zostać nieco rozciągnięta w czasie.
W preambule do rozporządzenia zapisano już tę zasadę. Dodano nawet, że „dopóki Rada Europejska nie przedyskutuje sprawy”, decyzja o zawieszeniu środków nie może zostać podjęta. Rozporządzenie wskazuje zarazem, że cały proces nie powinien trwać dłużej niż trzy miesiące.
Rada Europejska w deklaracji chce zapisać także, że rozporządzenie „będzie stosowane od 1 stycznia 2021, a środki będą dotyczyć tylko zobowiązań budżetowych w nowych Wieloletnich Ramach Finansowych i Nowym Pokoleniu UE [oficjalna nazwa Funduszu Odbudowy – red.]”.
Także sam projekt rozporządzenia w art. 8 zawiera jasne stwierdzenie, że stosuje się je od 1 stycznia 2021 roku. Można uznać, że deklaracja to doprecyzowuje, ale zdaniem PE od początku chodziło o to, by nie stosować go do płatności z poprzedniej budżetowej siedmiolatki.
Na sam koniec dokumentu Rada Europejska zamierza jednak się zabezpieczyć – podkreśla, że zapisy deklaracji to „właściwa i trwała odpowiedź na przedstawione zastrzeżenia”. W ten sposób wyklucza przedstawianie przez Polskę i Węgry kolejnych warunków.
Prosi też o niezwłoczne podjęcie działań wdrażających budżet na lata 2021-2027 i Fundusz Odbudowy. Ten ostatni będzie jeszcze wymagał zgody poszczególnych parlamentów narodowych.
Czyli niepokorni sędziowie, prokuratorzy mogą nadal czekać latami na zastosowanie prawa. Wobec zwykłych obywateli mogą być nadal stosowane przepisy niezgodne z Konstytucją ale jest świetnie. Chyba, że czegoś nie rozumiem, to proszę o wytłumaczenie.
Już tłumaczę. Unia za nas naszego rządu nie zmieni, musimy zrobić to sami. Tyle że – podobnie jak Węgrzy – oprócz szczepionki na Covid-19 potrzebujemy jeszcze dobrego środka na zaburzenia ELEKCJI…
Mam dokładnie takie same przemyślenia. Mogą tak długo rozmijać się z praworządnością jak długo nie zaczną kraść unijnych pieniędzy. O kant d**y takie powiązanie wypłaty środków z praworządnością rozbić. Smuteczek.
Szkoda, myślałam, że czegoś nie rozumiem. Smuteczek.
Ogłaszam Urbi et Orbi, że idea Fryderyka Neumanna właśnie została sfinalizowana. 10.12.2020r. została formalnie utworzona Judeopolonia na terenie Mitteleuropy a Polska złożona do grobu. Niemcy i Żydowie tańczyć jak mówił Kum Kaplica.
Koronawirus cię zaatakował?Jaką masz gorączkę?
To coś gorszego niż koronawirus – i niestety na to od czasów Jennera nie wymyślono szczepionki.
Jenner eksperymentował na ludziach, podobnie jak dzisiaj chce Pfizer. Jak Mateuszek zarządzi szczepienia w Polsce, jako postępowy lewak zgłoś się w pierwszej kolejności. Dla dobra ludzkości, oczywiście. Anglicy ogłosili, że podobno durniom nie szkodzi.
Doktory jado! Ludzie kryjta się, doktory jado!
Jako niepostępowy prawak to jeszcze będziesz się prosił o tę szczepionkę, bo szlachta się zaszczepi.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Kompletna manipulacja na oko press…. Polska i Morawiecki osięgneli wszytko co chcieli…. O czym wy piszecie ? Nie ma żadnego powiązania funduszy z praworządnością to jest to o co chodziło Polsce, a to że fundusze są powiązane z prawidłowymi wypłatami to akurat nam lotto bo Polska nigdy nie miała większych problemów z tym. Bardziej powinny się bać inne kraje jak np Węgry. Kogo wy zatrudniacie tutaj że takie głupoty wypisuje ? ? ?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Co na to Radio Marysi?
Grzesiu już w lipcu ogłaszano, że Morawiecki podczas negocjacji osiągnął sukces i nie będzie powiązania budżetu z praworządnością. Mateusz osiągnął co chciał? Sam ostatnio mówiłeś, że w rozporządzeniu brak jest konkretów, że rozporządzenie można stosować arbitralnie. Co się zmieniło? Nadal nie ma konkretów. Co do arbitralności – tutaj się nie zgodzę, bo potrzebna jest większość kwalifikowana i to dla mnie wystarczający instrument kontroli, świadczący o słuszności tych rozwiązań. Jeśli dwa państwa występuje przeciw 25 innym państwom, tzn., że to te państwa nie pasują do pozostałych. Dziennikarz niemieckiej stacji stwierdził, że Polska i Wegry osiągnęły co chciały. To tak naiwny argument, że aż bawi. Oczywiście że pudrują porażkę Morawieckiego, bo to by po prostu źle wyglądało. Dojrzała polityka, to nie polityka na poziomie PiS. UE osiągnęła co chciała i doskonale o tym wiesz. Już miesiąc temu OKO pisała, że Morawiecki i Orban mogą osiągnąć ewentualnie jakieś upudrowanie rozporządzenia w postaci deklaracji, że nie będzie arbitralności, że będą dowody. Kto ocenia dowody?Faktycznie – jedynie Orban coś osiągnął – mechanizm wejdzie w życie po wyborach na Węgrzech. Co do manipulacji – pamiętasz jak OKO pisało, że Morawiecki nie osiągnął sukcesu w sprawie powiązania budżetu z praworządnością w czerwcu? Też wówczas pisaliście , że to manipulacje. A co do Trolla? Według mnie ta definicja świetnie pasuje do Ciebie, zawsze uciekasz z dyskusji, gdy pojawiają się fakty i rzeczywistość nie odpowiada Twoim tezom. Świętuj sukces Mateusza, ja będę świętował sukces UE. Obaj jesteśmy radzi 🙂
Grzesiu, naprawdę nie karmisz trolli? Znaczy się, rozpocząłeś głodówkę…
Oj Grzesiu,Grzesiu.. , gdybyś choć w 1/6 miał tę wiedzę i inteligencję co autorka tego artykułu!
Nasze trolle już zaczynają trąbić o "wielkim sukcesie" Morawieckiego, który zgodził się na rozporządzenie w dokładnie takiej samej formie, jaką dopiero co krytykowali jako zamach na suwerenność Polski.
Jutro może się okaże że premier wynegocjował że Słońce będzie wschodzić rano a zachodzić wieczorem i znów trzeba będzie bić brawo, bo dobry Pan sprawia że w dzień będzie jasno a nocy będzie można spać 🙂 Poziom manipulacji PiS przypomina starożytny Egipt, gdzie kapłani wykorzystywali chociażby zaćmienie Słońca do sterowania prostym ludem.
"Sukces" Pinokia można skwitować przysłowiem – do wyboru są dwa:
1. Pies, który dużo szczeka, mało gryzie.
2. Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje.
jestem UE zawiedziony, bo to dla pisowców potwierdzenie, że mogą tak bez końca
Kapitulacja Morawieckiego? Już w piątek będą trąbić o wielkim sukcesie PiS-u – być może z wyjątkiem Ziobry i paru dzbanów z jego otoczenia.
W normalnym państwie rządzonym demokratycznie minister, który do tego stopnia nie zgadza się z polityką premiera, podaje się do dymisji. Ale to byłby koniec władzy Zjednoczonej Targowicy, a nad wieloma jej prominentami wisi widmo sądu i kary.
Nie był bym tego taki pewien. Nie zapominaj o reformach sądownictwa.
Niestety.
Zawarty kompromis, to uwieńczenie prac KE rozpoczętych we wrześniu 2012 roku. Może w tych warunkach stosunkowo dużym kosztem, bo opóźnieniem przyjęcia budżetu i funduszu odbudowy o 4 miesiące co skutkowało tym, że nie wszystkie ważne cele prezydencji Niemieckiej udało się osiągnąć. Dlaczego od 12 września 2012 roku, bo to tego dnia w orędziu o stanie Unii ówczesny przewodniczący Komisji J.M. Barroso wyraził opinię, że wobec zagrożenia struktur prawnych i demokratycznych w niektórych państwach członkowskich, Unia potrzebuje lepszego zestawu instrumentów, gdyż „nie wystarczy już wybór między miękką władzą politycznej perswazji a radykalnym rozwiązaniem z art. 7 traktatu”. To ważny moment, a impulsem do zajęcia się problemem były państwa – trzy, które KE musiała objąć nadzorem w ramach art. 7. Jak widać przygotowanie narzędzia trwało prawie 8 lat. Jest jednak przyjęte i nie jest takie miękkie jak się wielu wydaje. Czytającym zwracam uwagę na
artykuł 2a Naruszenia zasady praworządności
Do celów stosowania niniejszego rozporządzenia następujące elementy mogą wskazywać na naruszenie zasad praworządności:
a) zagrożenia dla niezależności sądownictwa;
b) niezdolność do zapobiegania, korygowania i sankcjonowania arbitralnych lub niezgodnych z prawem decyzji organów publicznych, w tym organów ścigania; wstrzymywanie zasobów finansowych i ludzkich mających wpływ na ich prawidłowe funkcjonowanie lub niezapobieganie konfliktom interesów;
c) ograniczanie dostępności i skuteczności środków odwoławczych, w tym poprzez restrykcyjne zasady proceduralne, brak wykonywania wyroków lub ograniczanie skutecznego dochodzenia, ścigania lub sankcjonowania naruszeń prawa. cdn
cd. Obecny szczyt to walka w moim odczuciu o odsunięcie w czasie wprowadzenia (bardzo istotne dla pana Orbana), a nie o treść i pomniejszanie możliwych skutków dla państw łamiących praworządność. Biorąc pod uwagę ilość spraw przeciwko rządowi polskiemu w międzynarodowych trybunałach, których wygrana jest więcej niż iluzoryczna, na miejscu rządzących już bym się brał do roboty i naprawiał wszystko to co do tej pory zrobili wbrew standardom UE. Zacząłbym od przeczytania opinii Komisji Weneckiej w sprawie TK i wykonania tego co tam jest zapisane. Takie to moim zdaniem zwycięstwo.
"(Narzędzie prawne) Jest jednak przyjęte i nie jest takie miękkie jak się wielu wydaje."
Teorię sprawdzi praktyka, a w tym przypadku na to potrzeba może i nawet brexitowej porcji czasu. Przewidywalne obecnie 2 lata czekania na wokandę w TSUE zlecą, jak biczem strzelił.
W obecnej mega-kryzysowej, globalnej, bezprecedensowej sytuacji wiele może się rozwinąć.
Sęk w tym, czy TSUE zdąży z bieżącymi wyrokami przeciwko sterowanym mutacjom polskiego sądownictwa, całego wymiaru sprawiedliwości, łamaniu praw ludzkich i obywatelskich, zanim ZP, będzie już po pseudowyborach samorządowych i parodii wyborów parlamentarnych. Kiedy obecnie jeszcze nowe standardy nadużyć państwowego monopolu środków nacisku, opresji, staną się normą, a publiczne milczenie w kwestiach krytycznych, dowodem przynależności etnicznej. Kiedy partia ustawi się na dłużej.
Z drugiej strony – intensywna, autorytarna, wewnętrznopaństwowa polityka, jako stymulacja dla uśpionych nowoczesną maniczną komercją, może dać efekty w poszerzeniu społ-polit. świadomości i mentalności społeczeństwa obywatelskiego, lepiej niż niejedna lekcja WO.
Poruszyć wreszcie rozwój politycznego spektrum i zakończyć jego 30-letni brak, który zaprowadził kraj w tę ślepą uliczkę, w której właśnie tkwi.
Czyli co? Teraz będzie PiS mógł robić nagonki na LGBT i nie beknie za to? Podobnie jak za neo-KRS? Dalej będzie finansowanie krajów, które terroryzują obywateli w sposób "nie udowodniający przypadków naruszenia interesów finansowych UE"?
Pytam, gdzie ta praworządność?
Praworządność poszła się janiepawlić! Niestety Unia okazała się bezzębnym kółkiem różańcowym, niezdolnym do twardego postawienia sprawy: albo działamy wszyscy wg. zasad jednakowych dla całej społeczności albo wy********ć! To Rada Europejska powinna była postawić weto przeciwko Polsce i Węgrom, Niderlandy coś tam próbowały, ale determinacji zabrakło. Ciekawe jak dziś premier Niderlandów będzie tłumaczył swoim rodakom, że muszą ze swoich podatków dopłacać do nieprzestrzegających praw podstawowych rządów ?
To nie takie proste. Skoro żyjemy w demokracji, to my, nie UE, ma mieć wpływ na rząd. To nasz obowiązek, by wybierać na swoją reprezentację ludzi uczciwych i przyzwoitych. Jeśli zaś Polacy wybrali ten rząd 4 i pół razy, mimo, że UE niejednokrotnie jasno dawała do zrozumienia, że to niebezpieczne, to pretensje możemy mieć jedynie do siebie. Skoro tym razem nam się już bardzo ten rząd nie podoba, to znowu my, nie UE ma z tym zrobić porządek. A skoro nie robimy, to UE ma związane ręce skoro woli w narodzie nie ma.
Poza tym, ten mechanizm nie wszedł dla beki. W UE chodzi przede wszystkim o kasę. Jeśli zaś w Polsce nie mamy sprawnie działających organów sprawiedliwości, to przekłada się to też na kasę. Bo o ile na Węgrzech kasa jest brana bezpośrednio do kieszeni, to u nas korupcja istnieje w bardziej zawoalowany sposób. Przed wszystkim poprzez nepotyzm. No i teraz, skoro ma być inwestycja a sądy są partyjne, to wówczas dość szybko zaczną się postępowania, że kasa płynie do jakiegoś kacyka a przetarg nie był uczciwy a sąd był w sprawie stronniczy.
Więc jest bat na oranie Ziobry w wymiarze sprawiedliwości. Natomiast to wymiar sprawiedliwości jest kluczowy dla demokracji. To wymiar sprawiedliwości jest pierwszym by owe nagonki na LGBT+ ukrócić.
cdn.
cd.
Nie należy ulegać manipulacjom prawicy, że UE nam tu gender i LGBT+ będzie wprowadzać. Jest odwrotnie. Bo o ile teraz sądownictwo działa ideologicznie, zatem prawa mniejszości nie są respektowane a prześladowanie jest w pełni legalne, to w sytuacji kiedy wymiar sprawiedliwości stanie się niezależny, to wyrokami sądów, będzie można walczyć z prześladowaniem, mową nienawiści, pomówieniami. Dziś se mogą gadać co chcą, bo żaden sąd ich nie skaże.
Sprawy agresorów wobec kobiet na protestach zarówno tych narodowych jak i umundurowanych opłaconych są umarzane. Dlaczego? Bo prokuratura partyjna. A co jak nie będzie partyjna? Co jak posypią się wyroki za akty agresji, wandalizmu, mowę nienawiści?
To nie UE ma być batem na obecne praktyki rządu a wymiar sprawiedliwości. A na to jest teraz szansa.
Wciąż nie mogę nadziwić się, że OBYWATELE państw-płatników netto pozwalają, aby ich ciężko wypracowane pieniądze znikały w kieszeniach Orbana i jego kliki.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
I dlatego właśnie, że to projekt przede wszystkim gospodarczy a nie polityczny, płatnikom netto opłaca się napełniać Orbanowi kabzę?
Wytłumacz mi to przebudzony Grzesiu?
Jak obserwuję, mamy w tej chwili kakofonię w zakresie rozumienia tego co zaszło w czasie szczytu RE w sprawie praworządności. Przeważają głosy lekceważące i pomniejszające znaczenie przyjętego rozporządzenia. Trudno się jednak z nimi zgodzić w kontekście temperatury sporu, w tym straszenia wetem w okresie od lipcowego szczytu Rady. Ta ostrość sporu świadczy o tym, że jednak to rozporządzenie znaczy bardzo dużo i będzie w przyszłości skutecznym hamulcem dla sił politycznych skłonnych do rezygnacji z demokracji na rzecz dyktatur autokratycznych. Po pierwsze liczy się stanowione prawo, a jest nim przyjęte rozporządzenie. Konkluzje szczytu RE są tylko impulsami politycznymi stanowiącymi podstawę do przekuwania w prawo. Oczywiście Polska i Węgry zaskarżą rozporządzenie do TSUE, a komisja będzie miała czas na przygotowania się do wszczęcia procedury. Moja sugestia dla rządu aby ten czas dany przez Radę Europejską, wykorzystał na przywrócenie standardów unijnych, inaczej będzie źle, bardzo źle. cdn
cd. Po drugie rozporządzenie wyraźnie w art. 2 definiuje pojęcie praworządności nazywane w polskim dyskursie „tak zwanym” Teraz jest już zdefiniowanym i w obrocie prawnym UE. Po trzecie rozporządzenie w art. 2 a wyraźnie określa elementy które mogą wskazywać na naruszenie zasad praworządności cyt. „a) zagrożenia dla niezależności sądownictwa; b) niezdolność do zapobiegania, korygowania i sankcjonowania arbitralnych lub niezgodnych z prawem decyzji organów publicznych, w tym organów ścigania; wstrzymywanie zasobów finansowych i ludzkich mających wpływ na ich prawidłowe funkcjonowanie lub niezapobieganie konfliktom interesów; c) ograniczanie dostępności i skuteczności środków odwoławczych, w tym poprzez restrykcyjne zasady proceduralne, brak wykonywania wyroków lub ograniczanie skutecznego dochodzenia, ścigania lub sankcjonowania naruszeń prawa.” Jak do tego dołączymy treść Deklaracji 17 będącej częścią Traktatu Lizbońskiego mamy komplet narzędzi prawnych, których stworzenia domagał się w grudniu 2012 roku szef KE J.M. Barroso w orędziu o stanie UE mówiąc cyt. „wobec zagrożenia struktur prawnych i demokratycznych w niektórych państwach członkowskich, Unia potrzebuje lepszego zestawu instrumentów, gdyż „nie wystarczy już wybór między miękką władzą politycznej perswazji a radykalnym rozwiązaniem z art. 7 traktatu” Obecnie jak widać UE taki zestaw stworzyła, jak go zastosuje życie pokaże. Jednak głosy z PE mówiące o tym, że UE nie może sobie pozwolić na to, że rządy łamiące prawo i przekształcające w poczuciu bezkarności demokrację a dyktatury autokratyczne będą zasilane pieniędzmi ze wspólnoty, zostały moim zdaniem wysłuchane.