0:000:00

0:00

Źródła OKO.press nie pozostawiają wątpliwości: na szczycie UE 10-11 grudnia Polska i Węgry wycofają weto do budżetu UE. Nie będą też tym samym blokować powstania Funduszu Odbudowy na walkę ze skutkami pandemii COVID-19.

Unia nie zamierza na nowo otwierać negocjacji nad treścią rozporządzenia "pieniądze za praworządność", przeciwko któremu protestowali Morawiecki i Orbán. Zamiast zmieniać tekst projektu, UE dołączy do niego "klauzule interpretacyjne", w których doprecyzuje, do jakich celów zamierza wykorzystać mechanizm.

Przeczytaj także:

Co ważne, klauzule zostaną zapisane w konkluzjach szczytu Rady Europejskiej. Dla rządu PiS takie rozwiązanie to łakomy kąsek. Z kilku powodów:

  • w konkluzjach szczytu z lipca 2020 Rada zapisała, że "szybko wróci do kwestii rozporządzenia" (pkt 23 konkluzji) - deklaracje interpretacyjne byłyby realizacją tego punktu;
  • PiS domagał się "powrotu do ustaleń z lipca" i przekonywał, wbrew faktom, że doszło do ich złamania - gdyby Rada wydała deklarację, mógłby ogłosić sukces, mówiąc, że "doprecyzowała" i "rozwiała wątpliwości";
  • przyjęcie konkluzji wymaga jednomyślnej decyzji wszystkich państw członkowskich - w narracji PiS właśnie jednomyślność była kluczowa;
  • konkluzje Rady Europejskiej, choć nie mają wiążącej mocy prawnej, są ważnym dokumentem politycznym, wyrazem woli UE;
  • Rada jest ciałem międzyrządowym, jej deklaracja byłaby więc dla PiS łatwiejsza do przełknięcia niż ten sam dokument autorstwa Komisji Europejskiej, którą polski rząd uważa za nieobiektywną, bo obsadzoną "europejskimi biurokratami".

Na szczycie wszystko jeszcze może się zdarzyć. Pozostają trzy pytania: co dokładnie państwa członkowskie zapiszą w deklaracji, jak zareagują inne kraje Unii i co na to Solidarna Polska. Partia Zbigniewa Ziobry jeszcze niedawno przekonywała, że klauzule interpretacyjne to "pic na wodę".

Co będzie w deklaracji?

O tym, co przykładowo mogłoby znaleźć się konkluzjach, mówił OKO.press Piotr Buras, dyrektor warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).

"UE mogłaby złożyć deklarację, że ten mechanizm nie wpłynie na legislację w sprawie aborcji, praw osób LGBT, relacji Kościół-państwo. Dla Unii byłoby to stwierdzenie oczywistości; my śmialibyśmy się, że to było od początku jasne. Ale nasz rząd mógłby sprzedać to propagandowo. Powiedzieć, że po wielogodzinnych bojach wymusił na Unii taką koncesję” - tłumaczył ekspert.

Rzeczywiście, jak donosi brukselska korespondentka RMF FM w kompromisowej deklaracji zapisana zostanie "instrukcja obsługi" mechanizmu wiążącego wypłaty funduszy z praworządnością. Państwa członkowskie wyjaśnią, że rozporządzenie nie będzie dotyczyło prawa rodziny i nie będzie naruszać traktatowych kompetencji członków Unii. Tym samym PiS i Fidesz zyskają pewność, że nikt nie narzuci im przyjmowania imigrantów ani małżeństw dla par jednopłciowych.

Oprócz tego w "instrukcji" ma znaleźć się zapewnienie, że mechanizm nie będzie stosowany w celach politycznych, a jedynie w celu ochrony budżetu Unii przed niewłaściwym wykorzystaniem pieniędzy.

Deklaracja Rady ma także zawierać "kalendarz" doprecyzowujący, od kiedy rozporządzenie będzie mogło być stosowane. Według źródeł w Brukseli Komisja Europejska będzie mogła z niego skorzystać dopiero po tym, jak wypowie się na jego temat Trybunał Sprawiedliwości UE. Oznacza to, że poczeka do 2022 roku. Pierwsza decyzja ws. zawieszenia funduszy zapadłaby pewnie dopiero rok później.

Na takim rozwiązaniu miało szczególnie zależeć Viktorowi Orbánowi, bo w 2022 roku czekają go wybory parlamentarne. Zwłoka w przyjęciu mechanizmu uchroniłaby go przed ew. kontrolą Unii w okresie przedwyborczym. Orbán i jego otoczenie są już podejrzewani o przekręty z funduszami. W raporcie Europejskiego Urzędu ds. Badania Nadużyć Finansowych (OLAF) czytamy, że w latach 2015-2019 na Węgrzech skala tego procederu była rekordowa w UE.

W deklaracji ma być również "hamulec bezpieczeństwa", pozwalający ew. wniosek Komisji Europejskiej o odebranie funduszy przekazać pod dyskusję Rady Europejskiej. Ta nie miałaby możliwości weta, ale rozmowy na forum Rady rozciągnęłyby w czasie całą procedurę.

Co na to reszta Unii?

Na taki kształt deklaracji zgodzili się już Morawiecki, Orbán i Merkel. Do ich przyjęcia potrzebna będzie także akceptacja pozostałych 24 państw członkowskich.

Pod znakiem zapytania stoi m.in. zgoda rządu Holandii, który do tej pory wyraźnie sprzeciwiał się "rozwadnianiu" mechanizmu praworządnościowego. Z informacji agencji Reuters wynika, że Berlin, Warszawa i Budapeszt oczekują na reakcję Amsterdamu. "Wszystko powinno zostać ustalone przed początkiem szczytu" - mówią rządowe źródła.

Oprócz Holandii krytyczne mogą być pozostałe kraje "oszczędne", czyli Dania, Austria, Szwecja i Finlandia. Oczekiwały, że mechanizm będzie można zastosować do karania państw łamiących praworządność, a nie jedynie do spraw korupcyjnych.

Do przyjęcia budżetu potrzebna będzie także później zgoda Parlamentu Europejskiego. Eurodeputowanym zależało, by Unia zyskała efektywny sposób na walkę z naruszeniami rządów prawa takimi jak "reformy" sądowe PiS. Z jednej strony na pewno ucieszy ich fakt, że nie będzie zmian w treści rozporządzenia, z drugiej deklaracje w konkluzjach Rady mogą wzbudzić ich niepokój.

Dotychczas PE przekonywał, że zawetuje budżet, jeśli skuteczny mechanizm praworządnościowy nie zostanie wcześniej przyjęty.

Z całą pewnością na szczycie będą jeszcze toczyć się intensywne rozmowy o konkretnych sformułowaniach, które trafią do konkluzji.

Osamotniony Ziobro odejdzie z rządu?

Wycofanie weta będzie oznaczać porażkę Zbigniewa Ziobry i jego partii. Solidarna Polska od tygodni namawiała Morawieckiego do twardych negocjacji i "obrony polskiej suwerenności". Politycy SP negowali rozwiązanie z "deklaracjami interpretacyjnymi", które nie miałyby wiążącej mocy prawnej.

W OKO.press pisaliśmy, że skutki weta byłyby opłakane - zarówno pod względem finansowym, jak i politycznym.

„Jeżeli zawetujemy, to Unia na pewno podejmie próby, by Fundusz [Odbudowy - red.] utworzyć bez nas. Budżet unijny będzie zablokowany. Mechanizm praworządności pewnie wejdzie w życie. Będzie też duża pokusa dla Komisji i innych krajów, by z tego mechanizmu skorzystać. Nikomu w Brukseli nie zależy na konflikcie. Ale kiedy my sami przekroczymy czerwoną linię składając to weto, atmosfera wokół Polski będzie fatalna" - wskazywał w rozmowie z nami Piotr Buras.

"Morawiecki, Szymański, Gowin na pewno to rozumieją. Ziobro być może też, tylko że jemu nie zależy. On buduje swoją pozycję w polskiej polityce” - dodawał Buras.

Czy partia Ziobry opuści koalicję Zjednoczonej Prawicy, jeżeli Morawiecki zgodzi się na kompromisowe rozwiązanie i wycofa weto? Do tej pory wydawało się to prawdopodobne. W "Graffiti" Polsat News 9 grudnia rano, wiceminister Sebastian Kaleta mówił tylko, że trzeba poczekać na wyniki szczytu.

"Konkluzje Rady Europejskiej nie stanowią źródła prawa" - podkreślił i dodał, że wciąż liczy na zmiany w treści rozporządzenia.

Wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski, również członek Solidarnej Polski, zatweetował dziś rano: "VETO jest jedynym i koniecznym rozwiązaniem, by uchronić Europę przed bezprawiem, a Polskę przed utratą części suwerenności".

tweet Janusza Kowalskiego

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze