"Jak przyjdą nas skontrolować to trudno. Pokażemy im co robimy dobrego. Oni chcieliby wciągnąć nas w wojnę, ale my się nie damy" – mówi Wanda Łuczak, dyrektorka "Bednarskiej" – liceum, które w rankingu szkół przyjaznych LGBT+ zajęło II miejsce
Anton Ambroziak, OKO.press: Rzecznik Praw Dziecka zwrócił się do was już oficjalnie z zapowiedzią kontroli?
Wanda Łuczak, dyrektorka "Bednarskiej" I SLO im. Maharadży Dżigwidżaja Singha w Warszawie:
Nie, zapowiedź padła tylko w mediach. Jesteśmy drugą szkołą w ogólnopolskim rankingu szkół przyjaznych LGBT+, pierwszą w Warszawie. W związku z tym, czytając różne portale, słuchając wiadomości, spodziewam się kontroli natychmiastowej.
W końcu Rzecznik odgrażał się, że sprawdzi, na czym polega nasza przyjazność LGBT+ do końca maja. Zostało mu zaledwie kilka dni.
Nie brzmi pani na przesadnie przestraszoną.
Bo nie jestem. Gdy usłyszałam o kontrolach pomyślałam raczej o tym, jakie prawo pozwala Rzecznikowi Praw Dziecka wejść na teren mojej szkoły.
I jakie?
Nie wiem, właśnie dlatego chcę poznać podstawę prawną jego działań. To nie może być tak, że ktoś wchodzi do mojej placówki z dnia na dzień. Musiałby pojawić się donos na moją szkołę. Według mnie ranking to nie donos, to raczej pochwała za to, że jesteśmy tolerancyjni i szanujemy drugiego człowieka.
Nie powinniśmy się bać tego, że uczniowie i uczennice czują się u nas bezpiecznie, że nikt ich do niczego nie zmusza, że mogą tu być w pełni sobą.
Drugie pytanie, które mnie interesuje to: dlaczego teraz? I nie chodzi mi o to, że nikt nie ma prawa sprawdzać, co dzieje się w placówce. Ale to chyba naturalne, że chciałabym, żeby to były działania nakierowane na dobro dzieci.
A gdy w jednym zdaniu słyszę, że Rzecznik skontroluje szkoły przyjazne LGBT+, a w drugim, że sprawdzi, czy pracownicy nie są w rejestrze przestępców seksualnych, to czuję sprzeciw. Myślę, że fakt, że te zdania poszły w eter jako oficjalne wyjaśnienie powodów kontroli, sprawi, że wielu osobom zleje się, że LGBT+ to po prostu przestępcy seksualni. I tym zestawieniem jestem oburzona.
Jak czują się uczniowie i uczennice, którzy widzą, że wyróżnienie dla ich szkoły staje się powodem uciążliwych kontroli?
Nie rozmawiałam z nimi jeszcze na ten temat, bo mieliśmy na głowie matury.
Myślę, że czują się wykorzystani.
Najważniejszym zadaniem szkoły jest wyposażyć młodych ludzi w takie narzędzia, które pozwolą im odróżnić prawdę od kłamstw i manipulacji.
Władzy nie zależy na tym, żeby społeczeństwo było mądre, samoświadome, pełne umiejętności i wiedzy. Chcą, żeby ludźmi było łatwo manipulować. Dla mnie chyba to jest najbardziej przerażające.
Przerażający jest też potencjalny efekt mrożący. Wasze liceum jest szkołą otwartą, od początku istnienia rankingu zajmujecie pierwsze lub drugie miejsce w Polsce. Jest wiele szkół, które mają do wykonania sporo pracy, by ich uczniowie i uczennice niezależnie od płci, orientacji seksualnej, pochodzenia, czy stopnia sprawności, czuli się docenieni i zaopiekowani. A gdy słyszą taki komunikat ze strony Rzecznika Praw Dziecka, to co ma ich motywować do zmiany?
Może nie mamy wytatuowanej tęczy na czołach, ale pewne rzeczy uważamy za normalne. Niektóre szkoły mogą się przestraszyć, zrezygnować np. z Tęczowego Piątku. U nas nawet nie ma Tęczowego Piątku, bo uznaliśmy, że każdy dzień jest tęczowy.
Nie po to 8 marca świętujemy dzień kobiet, żeby przez pozostałe 364 dni w roku kobiety lekceważyć, nie szanować. Jednego dnia wynosić na piedestał, a potem ignorować? Nie. I tak samo młodzieży szacunek i bezpieczeństwo należą się przez cały czas.
Jak przyjdą nas skontrolować to trudno. Pokażemy im co robimy dobrego i mam nadzieję, że coś się z tego nawet nauczą.
Pierwsza wersja projektu lex Czarnek uderzała też w niezależność szkół społecznych. Naprawdę nie boicie się narażać?
Już dawno przestałam się bać. Sposób, w jaki działa ministerstwo sprawia, że szkoły społeczne cieszą się wielkim powodzeniem. Ludzie dostrzegają, że u nas jest inaczej.
Poza tym, w strachu człowiek pracuje źle. Nie można się bać. Trzeba robić swoje, pokazywać, że mamy własne pomysły na edukację, a wszystko jest zgodne z przepisami oświatowymi.
Kontrola zawsze jest uciążliwa. Powoduje, że jestem oderwana od rzeczy i spraw, którymi powinnam się zajmować. Dla nas w zasadzie to będzie główny koszt tych wizytacji. Stracimy czas, który moglibyśmy poświęcić uczniom i uczennicom.
W marnowaniu czasu i pieniędzy cała ta administracja jest zresztą dobra.
Gdyby pieniądze na reformę oświaty, likwidację gimnazjów, przeznaczyć na etaty dla psychologów i pedagogów, nasze dzieci miałyby się znacznie lepiej. U mnie w szkole jest trzech psychologów na etacie. Nie uważam, że to za dużo. Mają ręce pełne roboty, bo tak już jest, że młodzi ludzie potrzebują naszego wsparcia i uwagi.
Oni chcą nauczyć się, jak radzić sobie w trudnej rzeczywistości, ale często szkoła niczego im nie daje.
Pani cały czas prowadzi dyskusję z racjonalnymi argumentami. Ale ludzie, którzy atakują szkoły za to, że wspierają młodzież LGBT+ nie używają takiego języka. Poseł Sebastian Kaleta mówił np., że Mikołaj Pawlak sprawdzi, czy w pani szkole dzieci nie są namawiane do "zmiany płci".
Nie widzę różnicy między komunikatem, że namawiam dzieci do zmiany płci, a tym, że ziemia jest płaska. I z takimi argumentami naprawdę nie ma co dyskutować.
To oni ze mną wchodzą w konflikt, a ja dalej robię swoje. Mogę pokazywać, że się mylą, że to działalność takich szkół jak nasza jest przyszłością edukacji. Oni chcieliby wciągnąć nas w wojnę, ale my się nie damy.
Zastanawiam się też, dlaczego gdy dzieciakom LGBT+ dzieje się krzywda, politycy milczą, a gdy młodzież obleje farbą jakiś pomnik, cały kraj z wypiekami na twarzy sprawdza, czy przypadkiem nie runęła właśnie nasza tożsamość narodowa?
Bo to jest łatwiejsze, łatwiej zająć się fikcyjnym tworem niż ludźmi w krwi i kości. Dla młodzieży świat bywa czarno-biały. Albo coś jest dobre, albo złe. Jak coś im się nie podoba, na przykład rola Kościoła w życiu publicznym, to protestują i wchodzą w konflikt. Naszą rolą, dorosłych, jest zbudowanie w nich wiary w rozmowę, w mediacje.
Tylko że tym razem znów osoby LGBT+, w tym nasza młodzież, są traktowane jako kiełbasa wyborcza. W tym roku nawet matura była polityczna. Musimy uświadamiać młodym ludziom, że w łatwy sposób mogą stać się narzędziami w rękach polityków.
Mówić im, żeby byli ludźmi, którzy biorą odpowiedzialność za siebie i za miejsce, w którym żyją.
Wierzę w moich absolwentów i absolwentki, wychowanych według wzorca Korczaka.
To może cała ta akcja Rzecznika Praw Dziecka to dla was tylko dobra reklama?
To na pewno, ale my już jesteśmy po rekrutacji. Zresztą nigdy nie mogliśmy narzekać na brak kandydatów. Bardzo często boli nas serce, że nie możemy przyjąć kogoś, komu jesteśmy potrzebni.
I właśnie dlatego mam nadzieję, że takich szkół jak nasza, które stawiają na otwartość, relacje, atmosferę, różnorodność będzie coraz więcej. Bo dla uczniów i uczennic to jest dziś najważniejsze. Jak są traktowani, czy mogą się w szkole rozwijać, czy ktoś ich docenia i wspiera.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze