0:00
0:00

0:00

Minister Szumowski poinformował: mamy w Polsce pierwszy stwierdzony przypadek zachorowania na koronawirusa. Pacjent przebywa w szpitalu w Zielonej Górze, według ministra ma się dobrze. Wszystkie osoby, które miały kontakt z chorym zostały objęte kwarantanną.

„Wszystkie procedury zadziałały zgodnie z tym, jak powinny działać. Pacjent zgłosił się do lekarza, telefonicznie otrzymał informację, żeby skontaktować się ze służbami sanitarnymi”

powiedział minister zdrowia na konferencji 4 marca 2020 o 08:00 rano.

Prawdopodobnie pacjent przebywa w Klinicznym Oddziale Chorób Zakaźnych Szpitala Uniwersyteckiego im. Karola Marcinkowskiego, bo jest to jedyny oddział zakaźny w Zielonej Górze. Oddział "świadczy usługi w następującym zakresie: neuroinfekcji, wirusowego zapalenia wątroby, zatruć pokarmowych, chorób odkleszczowych i odzwierzęcych". Jest też jedyny w lubuskim Pododdział Nabytych Niedoborów Immunologicznych HIV i AIDS.

Pacjent miał objawy typowe dla choroby na całym świecie, podobne do zwykłej grypy: kaszel, wysoka gorączka. Będziemy relacjonować dalsze doniesienia i sposób działania służb i instytucji ochrony zdrowia.

Co może zrobić każdy z nas? W OKO.press podkreślamy, że należy zachować spokój i stosować się do instrukcji Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Pisaliśmy o tym, co powiniśmy robić, by zminimalizować ryzyko zakażenia.

"Jeżeli założymy, że liczba osób nie mających żadnych albo bardzo lekkie objawy zakażenia znacznie przewyższa liczbę opisanych chorych, rzeczywista śmiertelność z powodu Covid-19 może być zdecydowanie poniżej 1 proc." – piszą eksperci w opublikowanej parę dni temu analizie szerokich danych o koronawirusie.

Poniżej podsumowujemy, co naukowcy już wiedzą o nowym zarazku.

Gorączka, kaszel, nieprawidłowy obraz płuc

Najpoważniejsze czasopismo medyczne w USA - „The New England Journal of Medicine” - 28 lutego 2020 opublikowało pierwsze tak szerokie dane na temat choroby wywoływanej przez nowego koronawirusa.

Chińscy naukowcy zebrali informacje na temat 1099 pacjentów z 552 ośrodków położonych w 30 chińskich prowincjach, u których laboratoryjnie potwierdzono obecność zarazka. Dane zbierano do 29 stycznia 2020. Wspomniane 552 ośrodki stanowiły prawie jedną trzecią wszystkich szpitali przyjmujących osoby zarażone koronawirusem w całych Chinach.

Spośród 1099 pacjentów kobiety stanowiły 41,9 proc. Średni wiek zarażonych wynosił 47 lat. Co ciekawe, zaledwie 0,9 proc. osób miało mniej niż 15 lat. Przeciętny czas inkubacji, czyli czas, jaki upłynął od momentu wniknięcia wirusa do organizmu a wystąpieniem pierwszych objawów, wynosił 4 dni.

Przeczytaj także:

Wszystkich chorych w trakcie przyjmowania do szpitali dzielono na dwie grupy – ciężko i lekko chorych. Za ciężko chorych uznano 173 osoby (15,7 proc.). Reszta tj. 926 osób (84,3 proc.) została zaliczona do tych, mających lekkie objawy. Osoby ciężej chore były przeciętnie o 7 lat starsze, cierpiały też wyraźnie częściej na inne schorzenia poza infekcją wirusową.

Najczęstszym objawem zarażenia koronawirusem była gorączka. W momencie przyjmowania do szpitala stwierdzono ją u 43,8 proc. chorych, w trakcie pobytu w szpitalu gorączkę miało już 88,7 proc. pacjentów.

Drugim najczęstszym symptomem był kaszel – wystąpił on u 67,8 proc. pacjentów.

Znacznie rzadziej natomiast stwierdzano mdłości lub wymioty (5 proc.) lub biegunkę (3 proc.)

975 osobom przyjmowanym do szpitala zrobiono tomografię komputerową klatki piersiowej. Nieprawidłowy wynik uzyskano w 86,2 proc. przypadków.

Biorąc pod uwagę wszystkich 1099 chorych objętym badaniem u 157 osób w stanie lekkim i u 5 w stanie ciężkim nie stwierdzono nieprawidłowości w radiologicznym obrazie płuc.

Zdecydowana większość chorych (83,2 proc.) miała stosunkowo mało białych ciałek krwi. To ważny wskaźnik odporności organizmu.

Śmiertelność – 1,4 proc.

Najważniejszy rezultat opisywanej pracy to naturalnie ostateczne losy 1099 pacjentów.

Otóż 5 proc. z nich (55 osób) trafiło na oddział intensywnej opieki medycznej, 2,3 proc. (25) zostało podłączonych do respiratora (invasive mechanical ventilation), a 1,4 proc. (15 osób) zmarło.

Większość pacjentów dostało dożylne antybiotyki (nie działają one wprawdzie na wirusy, ale przeciwdziałają tzw. nadkażeniom bakteryjnym), 41,3 proc. dostało tlen. Chorzy otrzymywali też inne leki. Średni czas pobytu w szpitalu wyniósł 12 dni.

Dzieci nie chorują

Opisana publikacja to druga tego typu praca w recenzowanym, stosującym bardzo ostre kryteria redakcyjne, medycznym czasopiśmie opisująca nową chorobę. Pierwsza, również w „The New England Journal of Medicine” (w skrócie NEJM), ukazała się niemal równo miesiąc wcześniej - 29 stycznia 2020. Była jednak na mniejszą skalę – dotyczyła pierwszych 425 chińskich pacjentów, mieszkańców miasta Wuhan, którzy zapadli na zapalenie płuc wywołane przez koronawirusa.

Ich średni wiek wynosił 59 lat (byli więc wyraźnie starsi niż chorzy opisani w nowszej pracy). 56 proc. stanowili mężczyźni. W grupie tej nie znalazła się ani jedna osoba poniżej 15 roku życia.

Tym razem autorzy publikacji nie śledzili losów pacjentów. Skupili się wyłącznie na dynamice epidemii. Ich zdaniem średni czas inkubacji wynosił 5,2 dnia, zaś liczba osób zarażonych we wczesnej fazie epidemii podwajała się co 7,4 dnia.

Chińscy naukowcy doszli do wniosku, że jedna osoba zarażała średnio 2,2 inne. To bardzo istotny z punktu widzenia epidemiologii wskaźnik.

Gdyby wynosił on 1, można by spać spokojnie. Jednak każdy wynik powyżej jedności oznacza, że trzeba podjąć kroki, które mogą ograniczać rozsiewanie się wirusa stawiając tamę epidemii.

Dwa ważne komentarze

Najnowszej publikacji z 28 lutego w NEJM towarzyszyły dwa ważne komentarze.

Pierwszym autorem pierwszego z nich pod znamiennym tytułem „Covid-19 - poruszając się po nieznanym terenie” [ang. „Covid-19 – Navigating the Uncharted”] jest najsłynniejszy amerykański epidemiolog, dyrektor Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, dr Anthony S. Fauci. Fauci to światowy ekspert m.in. w kwestii HIV/AIDS, doradca prezydentów Stanów Zjednoczonych, człowiek, z którego zdaniem liczy się naukowy świat.

Obok Fauciego zdanie zabierają dr H. Clifford Lane, dyrektor ds. badań klinicznych w Instytucie Alergii i Chorób Zakaźnych i kolejna ważna persona – dr Robert R. Redfield, dyrektor rządowych Centrów ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) z Atlanty.

Eksperci nawiązują do obu wspomnianych prac z Chin. Wskazują na kilka istotnych prawidłowości.

Jedna osoba zaraża dwie inne

Po pierwsze zarówno na zachorowania jak i na śmiertelność z powodu choroby bardziej narażone są osoby starsze, a pośród nich na te, które cierpią z powodu innych schorzeń (to samo dotyczy grypy – zwracają uwagę autorzy komentarza).

Po drugie mężczyźni chorują częściej.

Po trzecie epidemia wyraźnie oszczędza dzieci. Dlaczego? Są tego dwa możliwe wytłumaczenia.

Albo dzieci trudniej się zarażają, co byłoby ważne z punktu widzenia epidemiologii. Albo przechodzą infekcję na tyle łagodnie, że o nich nie wiemy.

To drugie wytłumaczenie zdaniem ekspertów miałoby istotne znaczenie dla prawidłowej oceny zakresu epidemii (nie uwzględniając dzieci zaniżamy faktyczny jej zasięg).

Po czwarte – zgodnie z danymi WHO – śmiertelność z powodu koronawirusa wynosi ok. 2 proc. Jak przypominają Fauci, Lane i Redfield śmiertelność wśród 1099 chorych w Chinach wyniosła jednak 1,4 proc.

"Jeżeli zaś założymy, że liczba osób nie mających żadnych albo bardzo lekkie objawy zakażenia znacznie przewyższa liczbę opisanych chorych, rzeczywista śmiertelność z powodu Covid-19 może być zdecydowanie poniżej 1 proc." – piszą eksperci.

A to wskazywałoby, że konsekwencje Covid-19 mogą tak naprawdę być podobne do wywoływanych przez ciężką sezonowa grypę (której śmiertelność wynosi ok. 0,1 proc.) lub pandemicznej grypy z lat 1957 czy 1968 [w tych latach grypa szalała jednocześnie na wielu kontynentach].

Wreszcie po piąte eksperci wskazują, że epidemia sama nie przejdzie, skoro jedna osoba zaraża średnio 2,2 innych.

- Biorąc pod uwagę szybkość rozprzestrzeniania się wirusa musimy być gotowi na to, że choroba będzie się roznosić po świecie – piszą autorzy komentarza. Wspominają o strategiach takich jak izolowanie osób chorych (z dobrowolną izolacją w domu włącznie), zamykanie szkół czy pracę na odległość, tam, gdzie to możliwe.

Eksperci wskazują na znaczny wysiłek wkładany w prace nad szczepionką. Pierwsze próby kliniczne mają zacząć się już wczesną wiosną.

Autorzy podkreślają, że nasza wiedza o wirusie ma wciąż wiele luk i niewiadomych.

Po to, by nasza odpowiedź na zagrożenie była właściwa, musimy lepiej zrozumieć przebieg choroby i jej właściwości. Na razie wciąż poruszamy się po nieznanym terenie.

Bill Gates: “Czy to wirus stulecia?”

Drugi komentarz w NEJM do pracy o epidemii w Chinach wyszedł spod pióra Billa Gatesa. Fundacja jego i jego żony od lat wspomaga biedniejsze kraje w walce o dostęp do leków czy szczepionek.

Gates zastanawia się czy przypadkiem nowy wirus nie jest tym jednym zdarzającym się w stuleciu, jakiego od lat się obawialiśmy. Nawiązuje tym samym do słynnej hiszpanki, na którą w roku 1918 i 1919 roku zapadło ok. 500 mln ludzi, co stanowiło wówczas jedną trzecią populacji świata. Liczba zgonów jest trudna do ustalenia – szacunki zaczynają się zwykle na 20 mln, kończą na 50, a niektóre nawet na 100 mln.

- Eksperci dawno mówili, że pojawienie się groźnego zarazka, który wywoła pandemię nie jest kwestią „czy” tylko „kiedy” – twierdzi Gates.

Filantrop apeluje do rządów, by niezależnie od starań o własnych obywateli pomogły biedniejszym państwom przygotować się na pandemię.

- Pomagając krajom Afryki i Południowej Azji możemy ratować ich mieszkańców, a także spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa na świecie – przekonuje. Fundacja Billa i Melindy Gatesów podarowała już 100 mln dolarów na walkę z Covid-19, z czego duża część przeznaczona jest właśnie dla krajów o niższych dochodach.

Covid-19 chorobą sezonową?

Nawiązanie do hiszpanki jest wcale nie od kozery. Co prawda nie pod względem śmiertelności, ale jeśli chodzi o odsetek zakażonych, to ten może być - zdaniem niektórych epidemiologów - nawet wyższy niż za czasów hiszpanki.

Prof. Christian Drosten z berlińskiej kliniki Charite przypuszcza, że nowym koronawirusem zarazić się może 60-70 proc. populacji. – Nie wiemy w jakim okresie to nastąpi. Może to być w przeciągu dwóch lat albo nawet dłużej. Problematyczne będzie, jeżeli te infekcje nastąpią w krótkim czasie. Dlatego niemieckie władze robią wszystko, by rozpoznać źródła zakażeń i spowolnić dalsze rozprzestrzenianie się infekcji – wyjaśnia ekspert. - Przypuszczalnie powtórzy się schemat spadającej liczby zakażeń latem i dalszego wzrostu w chłodniejszych miesiącach – twierdzi prof. Drosten.

– Jestem przekonany, że wirusa będziemy mogli bardzo dobrze tłumić; być może nawet tak dobrze, że na co dzień będzie niezauważalny. Co nie oznacza jednak, że zniknie – podkreśla.

Podobnego zdania jest epidemiolog z Harvard University prof. Marc Lipsitch. Lipsitch przewiduje, że w ciągu roku wirusem wywołującym Covid-19 zarazi się 40-70 proc. ludzi na świecie. - Ale to nie znaczy, że wszyscy będą ciężko chorować – tłumaczy od razu dziennikarzowi „The Atlantic”. - Prawdopodobnie wiele osób przejdzie infekcję lekko lub w ogóle niezauważalnie.

Jak pisze „The Atlantic” coraz więcej specjalistów uważa, że obecna epidemia to nowa sezonowa choroba. Jak wiadomo na te dotychczasowe ludzie nie nabierają odporności. Jeśli będzie tak i tym razem, a także jeżeli schorzenie nie złagodnieje, dzisiejszy „sezon przeziębień i grypy, może stać się „sezonem przeziębień, grypy i Covid-19”.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze