0:000:00

0:00

Dawno już sondaż polityczny nie wywołał takiego poruszenia, jak przedstawione w niedzielę 15 maja wyniki badania Ipsos dla OKO.press, w którym koalicja całej prodemokratycznej opozycji (KO, Polska 2050, Lewica i PSL plus Porozumienie Gowina, chwilowo bez elektoratu) z poparciem 50 proc. roznosi PiS (30 proc.) i Konfederację (8 proc.). Opozycja mogłaby rządzić z większością ok. 263 mandatów. Na taką wspólną listę chciałoby głosować 93-98 proc. elektoratów opozycji, nie licząc PSL, którego poparcie jest w naszym sondażu za małe na takie analizy.

Przeczytaj także:

W sieci pojawiły się zarzuty metodologiczne, czasami formułowane niezbyt grzecznie pod adresem OKO.press i pracowni Ipsos. Wątpliwości budziło postawienie pytania o poparcie partyjne wszystkim, bez zawężenia go do osób, które mają zamiar głosować. Temat opozycyjnej koalicji szalał na TT i Fb, rozgrzał też polityków.

Opozycja kłóci się i zgadza

Donald Tusk w filmie na Twitterze wykorzystał nasz wynik do wzmocnienia przekazu: "Od wielu miesięcy powtarzam te, przecież dość oczywiste apele, słowa prośby o zjednoczenie opozycji. Oczywiste przecież nie tylko dla mnie. Dzisiaj mamy kolejny dowód. To wyniki badań renomowanej pracowni badań społecznych IPSOS. One pokazują, że zjednoczona opozycja ma 50 procent, a PiS tylko 30 procent. PiS nie jest silniejszy od opozycji. PiS jest silny podziałami na opozycji".

Podobnie Malgorzata Kidawa-Błońska w Polskim Radio: "Obszarów, w których opozycja mówi jednym głosem, jest dużo: miejsce Polski w Europie i NATO, wykorzystanie środków unijnych, edukacja, zdrowie… Donald Tusk od tygodni mówi, że wspólnie łatwiej będzie te wybory wygrać. Te badania są potwierdzeniem, że mamy rację i Polacy chcą wspólnej opozycji, która rozmawia i działa razem".

Lewica z dystansem. Na zasadzie na dwoje babka wróżyła Włodzimierz Czarzasty w PolsatNews: "Jesteśmy gotowi na samodzielny start, mamy struktury, program, ludzi i pieniądze. Ale każdy wariant dogadany na opozycji, który będzie dawał największą gwarancję odsunięcia PiS od władzy, jest przez Lewicę do przyjęcia".

Maciej Gdula w TVN24 krytycznie o sondażu: "Badanie zostało wykonane w specyficzny sposób: od razu zadano pytanie, na kogo chce zagłosować respondent/ka, nie pytając najpierw, czy w ogóle wybiera się na wybory". Zwraca też uwagę, że w prawdziwych wyborach pojawiłyby się "jakieś inne komitety" (a my pytamy tylko o trzy).

Anna Maria Żukowska surowo na Twitterze: "Całe to badanie to abstrakcja wyzuta z realiów politycznych".

Z nieoczekiwanym oburzeniem zareagował w wypowiedzi dla PAP spokojny zazwyczaj Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL):

„Ten sondaż jest niestety bezużyteczny pod kątem analitycznym lub naukowym, posiada tylko wartość propagandową, nie jest odzwierciedleniem rzeczywistości, on rzeczywistość zakłamuje. W tym sondażu jest 94-proc. frekwencja wyborcza, to jest kpina z wyborów".

Kosiniak-Kamysz pochwalił za to sondaż United Surveys dla „DGP” i RMF FM, który "oddaje prawdę".

Wyjaśnijmy, że w sondażu telefonicznym United Surveys sprawdzano notowania koalicji opozycji w dwóch wariantach. Przy połączeniu czterech partii, jak u nas, opozycja zyskiwała 42 proc. i wygrywała z PiS (40 proc.). Przy stworzeniu dwóch koalicji poparcie wynosiło:

  • KO + Lewica - 33 proc.;
  • PSL + Polska 2050 - 14 proc., a
  • PiS miał 38 proc.

Ten drugi wariant oznaczał wyższe łączne poparcie (47 proc.) i więcej mandatów dla opozycji (242) niż ten pierwszy (234).

"Dwa bloki są szansą na zwycięstwo i realne rządzenie. Oczywiście wtedy nie ma hegemona i rozumiem, że to może się części środowisk politycznych nie podobać. Ja jestem za modelem czeskim, za zwycięstwem, a nie totalną porażką, jak jedna lista na Węgrzech. Propozycja jednej listy to duża partia na opozycji, ale na pewno nie zwycięstwo".

Kosiniak-Kamysz nie wyjaśnił, w jaki sposób miałaby powstać koalicja KO i Lewicy, które to partie - pomimo podobnych, inteligenckich i lewicowych elektoratów - mają na siebie polityczną kosę.

W obu wariantach koalicja wygrywa z PiS o 20 pkt proc.

Jak podkreślaliśmy omawiając sondaż, pytanie o głosowanie w wariancie z jedną listą opozycji zadaliśmy na całej próbie badawczej 1014 osób, dając możliwość odpowiedzi "nie wziąłbym udziału w wyborach" (z której skorzystało tylko 6 proc.).

Chodziło o zbadanie potencjału politycznego jednej listy, obecnie - tu pełna zgoda - political fiction.

Uzyskaliśmy wynik rzetelny, sondaż robiła renomowana placówka (Ipsos jest jedną z największych na świecie firm badawczych, w Polsce i wielu innych krajach od lat robi sondaże w dniu wyborów, tzw. exit polls).

Wynik naszego sondażu nie wydawał się też aż taką rewelacją. Poparcie dla koalicji czterech (50 proc.) jest w granicach błędu statystycznego takie same, jak suma poparcia czterech partii osobno (52 proc.).

Czy jednak zapytanie wszystkich badanych nie prowadziło do błędu?

W tekście podkreślaliśmy, że ich odpowiedzi nie różnią się od preferencji wyborczych osób deklarującej udział w wyborach (w naszym sondażu - to 670 osób, 66 proc. wszystkich), bo poglądy "nie-wyborców" są bliskie poglądom "wyborców".

Porównaliśmy poparcie dla głównych partii osób , które zadeklarowały zamiar głosowania z tymi, które stwierdziły, że nie chcą głosować. Przypomnijmy, że te pierwsze wyglądały tak:

Aby poznać te drugie zastosowaliśmy „podstęp” i pytaliśmy tak: „Powiedziała Pani, że nie wzięłaby udziału w głosowaniu w najbliższych wyborach. Ale gdyby ktoś znajomy, który zamierza głosować, pytał o radę, to którą partię by Pani doradziła?” (oczywiście była też wersja dla panów). Rozkład odpowiedzi poniżej.

Jak widać, 24 proc. "nie wyborców" uniknęło deklaracji partyjnej. Aby porównać odpowiedzi tych, którzy nie wybierają się na wybory, z tymi, którzy się wybierają, musieliśmy policzyć odsetki wśród głosów oddanych przez obie grupy na partie, odrzucając deklaracje „nie głosuję”, trudno powiedzieć itd.

Jak widać, wśród osób, które nie chcą iść na wybory, poparcie dla PiS i Polski 2050 jest plus/minus takie same, jak wśród deklarujących udział. Mniejsze poparcie ma Koalicja Obywatelska, co może oznaczać, że potrafiła zmobilizować większość potencjalnych zwolenników.

Przez nie-wyborców częściej wskazywane są za to partie spoza pierwszej trójki, czyli Lewica i PSL. Konfederacja wśród nie wyborców zyskuje aż 4 pkt proc., co może oznaczać, że ujawniają się jej zwyczajowi wyborcy, których zniechęciła wypowiedziami przeciwko przyjmowaniu ukraińskich uchodźców.

Nie wydaje się zatem, by poszerzenie bazy w sondażu szczególnie zakłócało notowania koalicji opozycji: to, co na rozszerzeniu traci KO, zyskują koalicjanci z Lewicy i PSL, a notowania PiS są takie same w węższej i szerszej grupie badanych.

Wadą tekstu było to, że nie policzyliśmy po prostu, jak odpowiadała grupa 670 "wyborców", czyli osób, które deklarowały, że na wybory idą. Naprawiamy ten błąd prezentacji teraz. Ich odpowiedzi wyglądają tak (wyjątkowo bez zaokrągleń, z dokładnością do 0,1 proc.):

Przypomnijmy podane w niedzielę wyniki sondażu koalicyjnego w całej grupie 1014 osób badanych (czyli i "wyborców", i "nie-wyborców"):

Jak widać, różnice są minimalne. Wśród "wyborców" w porównaniu ze wszystkimi badanymi ubyło odpowiedzi "nie wziąłbym udziału w wyborach" i "trudno powiedzieć" (bo byli to ludzie deklarujący udział w wyborach). Jednak z "sondażowych wyborów" nadal zrezygnowało ok. 4 proc. osób, a kolejne ok. 3 proc. zaznaczyło, że nie wie, kogo poprzeć. Może to oznaczać, że wariant z jedną listą był dla małej grupki wyborców opozycji trudny do przyjęcia.

Poparcie dla PiS i koalicji rośnie wśród "wyborców" o identyczną wielkość 2,6 pkt proc., co oznacza minimalnie większą korzyść dla PiS, bo proporcjonalnie wzrost jest większy. Generalnie wychodzi na to samo: koalicja ma 20 pkt proc. przewagi nad PiS.

Niech każdy robi swoją robotę

Media prowadzą z opinią publiczną rozmowę, w której poza prostym opisem świata, mamy budzić refleksję, inicjować debatę. Taką rolę pełnią też sondaże, które czasem są czymś więcej niż prostą fotografią. Nasz sondaż niczego nie ukrywał i nikogo w błąd nie wprowadzał, nie licząc błędu statystycznego, czyli nieuchronnego braku precyzji wynikającej z faktu, że o postawach 30 mln osób wnioskujemy na podstawie odpowiedzi 1000.

Opinia Władysława Kosiniaka-Kamysza, że wynik sondażu niewygodnego mu w danym momencie politycznie to propagandowy humbug, a sondaż bliższy własnej grze "oddaje prawdę", przypomina nieszczęsną wypowiedź bohatera "Solidarności", który w czerwcu 1989 roku podczas debaty politycznej w salach Uniwersytetu Warszawskiego na uwagę, by nie igrał z nastrojami społecznymi, odparł: "Stłucz pan termometr, nie będziesz miał pan gorączki".

Z sondaży, w których my i inne media pytamy o poparcie dla takich czy innych koalicji, wynika zwykle, że strata na wspólnych listach byłaby z reguły niewielka albo wręcz żadna. Innymi słowy - koalicyjne poparcie sumy jest bliskie sumie poparcia partii składowych. A zysk przy przekładaniu głosów na mandaty rekompensuje z naddatkiem te mini straty.

Innymi słowy, elektoraty opozycyjne są generalnie gotowe poprzeć koalicję lub koalicje, jakie opozycja im przedstawi, a przynajmniej wyrażają taką gotowość. Powtórzmy, te deklaracje są abstrakcyjne, na wyczucie, w tytule poprzedniego tekstu nazwaliśmy je nawet "marzeniami".

Ale są realne i silne. Zapewne wynika to z faktu, że polityczna scena jest spolaryzowana, a ludzie o wrażliwości demokratycznej są zmęczeni rządami autorytarnych, prawicowych populistów, przemawia więc do nich argument, że w politycznej walce z PiS większy może więcej.

Tutaj pojawia się zadanie dla polityczek i polityków, by wypracowali warianty polityczne takich aliansów rezygnując z części partyjnej suwerenności i gry na odrębność lub - jak kiedyś proponował w 2018 roku Adam Szłapka z Nowoczesnej - odkładając je na po wyborach.

I cokolwiek wypracujecie, szanowni politycy, trzeba uczciwie przedstawić opinii publicznej: kto, z kim i dlaczego.

Chyba że to się wam nie uda i wszyscy pójdą osobno rozdając sobie nawzajem kuksańce.

Zobacz też inne wyniki majowego sondażu. Kolejne teksty wkrótce.

Sondaż Ipsos dla OKO.press, 10-12 maja 2022, badanie telefoniczne (CATI), na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, liczebność próby 1014 osób

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Przeczytaj także:

Komentarze