Prawicowi użytkownicy mediów społecznościowych, zwłaszcza Twittera, wykorzystali dni najpoważniejszej eskalacji kryzysu migracyjnego, by zaatakować opozycję i Donalda Tuska, demokratyczne media oraz aktywistów pomagających migrantom
Choć wydawać by się mogło, że w tym czasie sieć powinny zdominować informacje dotyczące sytuacji na granicy Polski z Białorusią, stało się inaczej.
Dane z monitoringu internetu pokazują, że w okresie od 7 do 17 listopada – czyli od zapowiedzi pierwszego „szturmu” migrantów na granicę do dnia po ataku na przejściu granicznym w Kuźnicy – więcej wzmianek (głównie negatywnych) dotyczyło opozycji niż migrantów lub wojny czy ataku hybrydowego.
W ich rozpowszechnianie włączono konta o cechach botów – najaktywniejsze z nich w ciągu 24 godzin było w stanie wygenerować ponad 2 tysiące wpisów. Przez 10 dni tylko o opozycji retweetowało ponad 800 razy. W tym czasie znacznie rzadziej pojawiał się natomiast hashtag, którego użycie miało być oznaką wsparcia dla polskich funkcjonariuszy i żołnierzy - #MuremZaPolskimMundurem.
Także publiczne i prorządowe media wspierały antyopozycyjną narrację.
W okresie eskalacji konfliktu na granicy polsko-białoruskiej prawicowi użytkownicy sieci, zwłaszcza Twittera, prowadzili własny atak w przestrzeni informacyjnej. Tyle że nie był on skierowany na tych, którzy atakowali wówczas polską granicę – na białoruskich funkcjonariuszy lub ich przywódców, ani nawet na migrantów. Atakowali polską opozycję, polskie media, polskich aktywistów pomagających ludziom w lesie.
Opozycja była przez nich obwiniana za sytuację na granicy. Przerzucano odpowiedzialność za nasilenie konfliktu zarówno na opozycyjne ugrupowania, jak i na demokratyczne media. W popularnych wpisach starano się udowodnić, że:
Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny TV Republika i „Gazety Polskiej”, sugerował nawet, że kryzys migracyjny ma jakiś związek z powrotem Donalda Tuska do krajowej polityki. „Proszę zauważyć na daty. Tusk przyjeżdża w czerwcu, przejmuje na początku lipca władzę w #PO i ogłasza plan szybkiego przejęcia władzy, a w tym samym czasie zaczynają się przy granicy gromadzić imigranci” – tak 14 listopada Sakiewicz mówił w TVP Info i pisał na Twitterze.
Dodatkowo 16 listopada, w dniu zamieszek na przejściu granicznym w Kuźnicy, prawica na Twitterze po raz kolejny deprecjonowała przekaz związany ze słynnymi zdjęciami dzieci imigrantów, zrobionymi pod strażnicą Straży Granicznej w Michałowie. Hasło „dzieci z Michałowa”, odnoszące się pierwotnie do fotografii konkretnych osób, zestawiano z materiałami wideo z zajść na granicy, przedstawiającymi osoby atakujące polskie służby.
Tu prym wiódł europoseł PiS Dominik Tarczyński, znany z antyimigranckiego nastawienia, które często prezentuje w zagranicznych mediach. Na pięć najpopularniejszych wpisów z hasłem „dzieci z Michałowa” w tym dniu cztery były autorstwa Tarczyńskiego.
Aby zobrazować narrację, posługiwał się między innymi filmem rosyjskiego Sputnika, a przekaz, deprecjonujący zdjęcia dzieci, powtarzał jeszcze kilka dni później. Film ze Sputnika rozpowszechniał także Dariusz Matecki, radny Solidarnej Polski ze Szczecina.
Natomiast po emisji 22 listopada reportażu TVN24 o mieszkańcach Podlasia, pomagających imigrantom koczującym w lesie, zaatakowano jedną z jego bohaterek, Katarzynę Wappę. Najpierw ostro krytykowano jej wypowiedź z wywiadu, zamieszczonego w uzupełnieniu reportażu na platformie TVN24 GO.
Jednak potem atakujący odkryli, że Wappa jest narodowości białoruskiej (należy do mniejszości białoruskiej, żyjącej w Polsce), co przyniosło skutek w postaci fali hejtu. Oskarżano i ją, i TVN24 o szerzenie „antypolskiej agendy Putina i Łukaszenki”.
Prawica stara się wykreować narrację, według której winę za konflikt graniczny ponosi polska opozycja. Wykorzystywane są też wszystkie okazje, by podważać doniesienia demokratycznych mediów, pokazujące, że w lasach na granicy koczują i umierają nie tylko młodzi mężczyźni, ale też kobiety i dzieci. Internetowy hejt dotyka również bohaterów medialnych takich materiałów.
Monitoring sieci, prowadzony za pomocą narzędzia unamo.com, pokazuje sytuację w sieci w tamtym okresie. 8 listopada, w dniu gdy pierwsza duża grupa imigrantów (białoruskie służby dowoziły ich wówczas pod granicę nawet z Mińska) zebrała się na przejściu granicznym w Kuźnicy, a w sieci pojawiały się informacje o szykowanym „szturmie” na granicę, w mediach społecznościowych powstało:
9 listopada, w dniu specjalnego posiedzenia Sejmu, na którym premier przedstawiał informację na temat kryzysu migracyjnego, o opozycji powstało aż 61,5 tys. wzmianek, gdy o imigrantach – 59,5 tys.
Tego dnia o godzinie 14:00 „opozycja” była najpopularniejszym trendem na polskim Twitterze.
Twitter odnotował wówczas 14,5 tys. wpisów z tym wyrazem w ciągu 24 godzin, gdy w tym samym czasie słowo „Straż Graniczna” pojawiło się w 6 tys. tweetach, a hashtag #granica – w 8 729 tweetach.
A przecież opozycja nie zachowywała się tego dnia kontrowersyjnie: podczas posiedzenia Sejmu wszystkie ugrupowania dziękowały polskim służbom za ochronę granic i podkreślały, że najistotniejsze jest bezpieczeństwo terytorialne państwa. Poza Lewicą, która zwracała uwagę na potrzebę pomocy humanitarnej imigrantom, reszta klubów w zasadzie zgadzała się z premierem.
W okresie od 7 do 17 listopada tylko przez dwa dni – 14 i 15 listopada, o opozycji pisano nieco mniej niż o migrantach, ale już 16 listopada, w dzień najpoważniejszych zamieszek na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi, liczba wzmianek na oba tematy prawie się wyrównała: opozycja – 29,5 tys. wzmianek, migranci – 31,6 tys. wzmianek, by już następnego dnia wpisy na temat opozycji znów wyprzedziły tematy migranckie.
Najpopularniejsze wzmianki o opozycji nie były pozytywne, wręcz przeciwnie – temat nakręcały wpisy krytyczne i atakujące. 8 listopada, pierwszego dnia eskalacji, na Twitterze popularność wśród prawicy zdobywały takie wpisy:
13 listopada europoseł Solidarnej Polski wstawił na swój kanał na You Tube filmik, zatytułowany „Dlaczego Rosja i Białoruś atakują granice Polski, a nie Litwę?”.
Jaka jest jego odpowiedź na to pytanie? „Odpowiedź jest druzgocząca, ale jednak dobrze, żeby padła” – mówi Jaki. – „Oni (ros. i białoruskie służby – przyp. red.) bardzo dobrze wiedzą, że na Litwie cała klasa polityczna jest zjednoczona wokół obrony własnych granic. Oni wiedzą, że na Litwie nie uda się zdestabilizować państwa tak łatwo, jak dzieje się to w przypadku Polski. (…)
Sprawdzają nie tylko, jak opozycja zachowuje się w głosowaniu, ale też, czy opozycja kupuje ich narrację o biednych ludziach, którym trzeba pomóc. Na Litwie nie bardzo. W Polsce – codziennie wystarczy posłuchać liderów opozycji, polityków opozycji, żeby zrozumieć, że oni dokładnie mówią to, co chcą, żeby mówili, Łukaszenka i Putin. (…)
W Polsce większość mediów kupuje i serwuje narrację Łukaszenki i Putina, że tych ludzi trzeba absolutnie puścić, pomimo że teraz całe szczęście są kamery na żywo, że to nie jest tak, że tam stoją rodziny z dziećmi, które potrzebują natychmiastowej pomocy, choć oczywiście są do tego wykorzystywane.”
Europoseł Jaki nie poinformował w swojej wypowiedzi, że Litwa została zaatakowana przez Łukaszenkę w ten sam sposób jak Polska, ale wcześniej niż nasz kraj; że od razu poprosiła Unię Europejską o pomoc, a setki imigrantów przyjęła do ośrodków na terenie swego kraju. Nie powiedział również, że te „kamery na żywo”, które „całe szczęście” są na granicy, nie należą do polskich mediów, bo polski rząd uniemożliwił mediom pracę w tym obszarze, zaś najwięcej live'ów z granicy nadają telewizje białoruskie i rosyjskie.
To nagranie ma dziś prawie 109 tysięcy wyświetleń.
Ta sama narracja była rozwijana w kolejnych dniach, także 16 listopada, w dniu zamieszek na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi.
Popularność zdobył wówczas choćby wpis użytkownika Wojciecha Batuga: „Dobę po postawieniu przy wjeździe do Kuźnicy, nieznani sprawcy zniszczyli billboard z podziękowaniem dla polskich służb za ochronę granicy. Tego nie zrobili Białorusini. To zrobili ludzie ogłupieni przez wrogie Polsce media, opozycję i celebrytów. Opcja antypolska” (ponad 2 tys. polubień, prawie 600 retwetów).
Szeroko rozchodził się także tweet eurodeputowanego Patryka Jakiego, który skomentował wpis europosłanki KO Danuty Hübner. „W czasie obrony naszej granicy opozycja zajmuję się odbieraniem Polsce pieniędzy… #MuremZaPolskimMundurem” – napisał Jaki.
Tymczasem Hübner poinformowała jedynie, że pięć największych frakcji Parlamentu Europejskiego skierowało list do przewodniczącej Komisji Europejskiej, wzywając ją do powstrzymania się od zatwierdzenia polskiego Krajowego Planu Odbudowy.
Popularne na prawicy anonimowe konto Immanuella @gen_brygady, powiązane wcześniej z grupą trolli #drugazmiana, stwierdzało wprost: „Nie mogę patrzeć na tych zdrajców z opozycji! Obrzydzenie mnie bierze! Też tak macie?”.
Przypomnijmy: to są wpisy, generujące wysokie zainteresowanie na Twitterze w dniu, w którym na granicy polsko-białoruskiej trwały zamieszki, a członkowie partii rządzącej mówili o wojnie hybrydowej oraz ściągali kolejne oddziały wojska i policji na granicę.
W zamieszkach tych nie brali udziału członkowie opozycji ani żadnych ruchów obywatelskich, ani nawet nie było tam polskich mediów – bo obowiązywał je zakaz wjazdu do strefy stanu wyjątkowego. To nie przeszkadzało prorządowym użytkownikom sieci w atakowaniu opozycji właśnie.
Najpopularniejszy w analizowanym okresie post, dotyczący opozycji, to wpis na stronie Żelazna Logika na Facebooku.
Jest bardzo długi, dlatego nie przytoczę go w całości. Napisano go tak, że cały czas operuje się w nim określeniem „wy”, odnosząc go do tych, którzy pokazują kryzys migracyjny w innym świetle niż robi to oficjalna narracja: domagają się pomocy humanitarnej, pomagają koczującym migrantom lub wspierają aktywistów, informują o tragediach imigrantów etc.
To właśnie oni są obarczani odpowiedzialnością za sytuację. Znów: nie białoruski reżim czy Łukaszenka, nawet nie migranci, ale „wy” i „wasi politycy”. Czyli Polacy. Wygląda to jak specyficzny akt oskarżenia, w którym nawiązano do: działań pojedynczych polityków, mediów i aktywistów; fake newsów i manipulacji, rozsiewanych w tym okresie przez zwolenników rządzącej koalicji.
„Przez kilka tygodni wrzucaliście na swoje łamy apele o niszczenie płotu granicznego, nazywaliście to »granicą człowieczeństwa«, rozpaczaliście nawet nad tym, że zwierzęta nie przejdą. Robiliście materiały, w których byle kto wyzywał funkcjonariuszy straży granicznej od zbirów i odmawiał im prawa do noszenia flagi. Wasi politycy nazywali polskich funkcjonariuszy „śmieciami", a wy nie reagowaliście, wzruszaliście ramionami, a niektórzy nawet to rozumieli i popierali.
Przepychaliście się z polskimi żołnierzami, chcieliście ich omijać i przekraczać nielegalnie granicę jako reprezentanci państwa polskiego. (…) Powielaliście fejki białoruskich służb, nawet opierając się na ich propagandowych filmach. Robiliście ustawki z czekoladą dla dzieci, żeby mieć lepsze kadry. Wymyślaliście bzdury o rzucaniu ciężarnej przez granicę, o straszeniu dzieci, gdzie twierdziliście bez żadnych dowodów, że strażnicy mówili dzieciom, że wrzucą je do ognia. Wymyślaliście bzdury o kocie co sam przyszedł z Afganistanu. O kocie co przyszedł z buta kilka tysięcy kilometrów w kilka dni. Wstydu nie macie i uważacie wszystkich za głupszych od siebie?” (…).
„Zamiast skupić się na bezpieczeństwie Polaków, rozmywaliście temat robiąc wiele reportaży o tym że »hotele w strefie zamkniętej nie mogą funkcjonować«, no i oczywiście o głodnych dzieciach. Wiadomo, głodne dzieci chwytają za serce, trudno z tym polemizować. A wy wykorzystaliście te dzieci, zrobiliście z nich narzędzia w waszej walce z Polską. I to tylko dlatego, że w demokratycznych wyborach, wygrał ktoś inny niż wy byście chcieli. (…)
Sialiście tony dezinformacji i okłamywaliście Polaków oraz zagraniczną opinię publiczną. (…)Poszliście z Putinem, który poprowadził was za rękę jak dzieci. (…) Robiliście przez cały czas, dokładnie to, czego chcieli Łukaszenka i Putin. Boicie się wziąć odpowiedzialność za to co robiliście i teraz panicznie szukacie aprobaty sami wśród swoich. (…) Ale wszyscy pozostali wiedzą, że to wasza odpowiedzialność. Oszukiwaliście ludzi, podsycaliście emocje i tym doprowadziliście do kryzysu. Boicie się tej prawdy. Byliście propagandystami. Teraz jesteście jeszcze tchórzami”.
Wpis zdobył 9 tysięcy polubień, został podany dalej 1,9 tys. razy. Repostowano go na takich stronach i grupach FB, jak: Prawicowy internet – grupa dyskusyjna, Grupa Telewizja wRealu24, Grupa zwolenników Patryka Jakiego i ministra Ziobro, Przyjaciele Tygodnika Solidarność, Prawo i Sprawiedliwość – Nasza Nowa Polska, Budzimy Polaków, Klub Ronina (grupa), Lubię się pośmiać, POLAND.
Pod spodem autorzy dodali jeszcze swój komentarz: „Spodobał Ci się ten tekst? Cenisz naszą działalność? Będzie nam miło jeśli w ramach podziękowania za naszą pracę, postawisz nam kawę i wesprzesz rozwój portalu. Dzięki!” – i podali link do zbiórki pieniężnej.
Ten post doskonale pokazuje, iż
w generowaniu prawicowego przekazu na temat sytuacji na granicy najmniej chodzi o realne bezpieczeństwo Polski. Kluczowa jest wojna polsko-polska, atakowanie tych, którzy myślą i działają inaczej.
Oskarżanie „innych” Polaków o doprowadzenie do kryzysu migracyjnego oraz bycie propagandystami Putina i Łukaszenki, wyrażone w tym wpisie wprost, jest tego koronnym przykładem. Facebookowy „akt oskarżenia” nie dotyczy przecież tych, którzy rzeczywiście odpowiadają za kryzys na granicy – Aleksandra Łukaszenki, jego urzędników, przewoźników oszukujących ludzi na Bliskim Wschodzie. Obarcza winą wyłącznie Polaków, którzy z empatią zareagowali na los migrantów.
Na Twitterze negatywny przekaz na temat opozycji w analizowanym okresie szerzyły konta o cechach botów. Zaledwie pięć najczęściej wzmiankujących kont w dniach 7-17 listopada wygenerowało 3175 wpisów ze słowami „opozycja” lub „Tusk”.
Co ciekawe, trzy z tych kont zostały także zauważone przez europejski think tank DFRLab, w analizie napisanej przez Givi Gitashviliego, na temat aktywności kont, wzmacniających hashtagi związane z Marszem Niepodległości 11 listopada.
„Co najmniej 100 kont na Twitterze, zawierających hashtagi związane z kontrowersyjnym skrajnie prawicowym Marszem Niepodległości w Polsce, wykazywało wiele oznak aktywności podobnej do botów. Niezależnie od tego, czy są prowadzone przez ludzi, czy zautomatyzowane, takie konta mogą być wykorzystywane do zwodniczych celów, takich jak nieautentyczne podbijanie motywowanych politycznie hashtagów na liście trendów Twittera, tworząc fałszywe poczucie ich względnej popularności” – stwierdził Gitashvili.
Wśród piętnastu najaktywniejszych kont, promujących tegoroczny Marsz Niepodległości, aż sześć pojawia się na liście dziesięciu kont, najbardziej aktywnych w atakowaniu opozycji. Są to: @bartek93794875, @anna94086140, @manakoniec, @marekkopacz10, @maria98552180, @tadeusz38725389.
I Gitashvili, i ja analizowaliśmy te konta.
Rekordzistą jest @bartek93794875, którego średnia tweetów dziennie w ostatnim okresie wynosi prawie 2200.
Tyle wzmianek konto to było w stanie wygenerować w ciągu 24 godzin. 99 proc. z nich to retweety. @bartek93794875 podał przynajmniej 140 wpisów z hashtagami wspierającymi Marsz Niepodległości, oraz 814 tweetów atakujących opozycję (w okresie 7-17 listopad). Jego średnia aktywność od powstania konta to 776 tweetów na dobę.
Konta @manakoniec i @tadeusz38725389 mają średnią dzienną dokładnie taką samą - 733 tweety, @maria98552180 – 439, @anna94086140 – 244, @marekkopacz10 – 169.
Przy czym DFRLab już średnią powyżej 144 tweetów dziennie uważa za wysoce podejrzaną. Każde z tych kont w analizowanym czasie wytworzyło przynajmniej 400 wzmianek atakujących opozycję.
Nie wiemy, kto stoi za tymi twitterowymi „aktywistami”, chociaż ich związek zarówno z atakowaniem opozycji, jak i ze skrajnie prawicowym marszem jest zastanawiający. Widać natomiast, że możemy mieć do czynienia z próbą sztucznego kreowania i wzmacniania trendów w sieci.
Eskalacja kryzysu granicznego została wykorzystana do ataku na opozycję i demokratyczne media. Wzięli w tym udział zarówno politycy rządzącej koalicji, wspierający rząd publicyści i sieciowi influencerzy, użyto także kont o cechach botów.
Narrację wspierały również prorządowe media.
W dniach największego nasilenia problemów migracyjnych grupy prawicowe na Twitterze zajmowały się rzadziej realną sytuacją na granicy niż przerzucaniem winy za kryzys na środowiska demokratyczne oraz dewaluowaniem ich przekazu na temat imigrantów.
Używane przez rządzących w kontekście kryzysu granicznego określenie „wojna hybrydowa” nabiera nowego znaczenia: rzeczywiście mamy do czynienia z hybrydą. Kiedy białoruskie służby zwożą imigrantów na granicę i zmuszają ich do atakowania polskich funkcjonariuszy, w sieci prorządowi Polacy atakują innych Polaków. Tak wygląda „wojna” w polskim wydaniu, w 2021 roku.
Zachowano oryginalną pisownię cytowanych wpisów.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze