Prawie dwa lata po atakach na gazociągi Nord Stream niemiecka prokuratura generalna wydała pierwszy w tej sprawie nakaz aresztowania. Chodzi o obywatela Ukrainy, który mieszkał w Polsce. Co o nim wiadomo i dlaczego ta sprawa tak długo się ciągnie?
Akcja godna fabuły filmu na Netfliksie – grupa nurków wypożycza rekreacyjną żaglówkę i wypływa nią na Morze Bałtyckie, by wysadzić w powietrze rurociągi.
Trzy z czterech gazociągów uległy eksplozji w pobliżu wyspy Bornholm na Morzu Bałtyckim 26 września 2022 roku kilka miesięcy po inwazji Kremla na Ukrainę.
Od tamtego czasu nie było wiadomo, kto stał za wybuchem, choć sprawa dotyczy kilku krajów. Niektórzy zastanawiają się też, dlaczego o Nord Stream zaczęło być głośno teraz, w czasie, kiedy ukraińskie wojska weszły do obwodu kurskiego, zaskakując wszystkich obrotem spraw podczas wojny i zdobywając tamtejsze tereny.
O udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream niemieckie służby podejrzewają obywatela Ukrainy Wołodymyra Z. Jak podaje niemiecki dziennik „Die Zeit” podejrzany jest instruktorem nurkowania. Dziennikarze niemieckiego dziennika twierdzą, że mężczyzna mieszkał z rodziną w Pruszkowie niedaleko Warszawy. Prowadził firmę zajmującą się instalacją systemów grzewczych, pomp ciepła i systemów klimatyzacyjnych. Według źródeł „Die Zeit” mężczyzna obecnie ma przebywać w Kijowie.
Według niemieckich śledczych mężczyzna wraz z dwiema innymi osobami wypłynął na wody Bałtyku wynajętym żaglowcem, z którego zszedł pod wodę i umieścił ładunki wybuchowe na gazociągu.
Szwedzki portal Expressen zidentyfikował nurka i opublikował jego zdjęcia. Dwie inne podejrzane o współudział osoby również pochodzą z Ukrainy. Wśród nich jest kobieta i według szwedzkiego portalu osoby te były wykwalifikowane w specjalistycznym nurkowaniu głębinowym.
Latem 2022 roku, kilka tygodni przed wybuchem, CIA ostrzegała rząd Ukrainy, że grupa sabotażystów planuje wysadzić rurociągi, korzystając z wynajętej żaglówki.
W marcu 2023 roku „Der Spiegel” informował, że grupa nurków (pięciu mężczyzn i jedna kobieta) wypłynęła z portu w Rostocku 6 września 2022 roku do niemieckiego portu w Rugii, by następnie popłynąć na duńską wyspę Christiansø na północny wschód od Bornholmu, znajdującą się w pobliżu miejsca wybuchu.
Ale zdaniem ekspertów, tak mały jacht nie mógłby pomieścić tylu materiałów wybuchowych, których ciężar duński i szwedzki rząd szacował na kilkaset kilogramów.
Grupa osób miała wypłynąć łódką modelu Bavaria Cruiser 50 – żaglówką wyprodukowaną przez niemiecką firmę Bavaria Yachts. Na pokładzie znajdziemy pięć kabin, łazienkę, kuchenkę gazową czy lodówkę. Na rufie jest rozkładana platforma, z której łatwo wskoczyć do wody i nurkować. Koszt czarteru na tydzień to około 3 tys. euro. Nazwa łódki to Andromeda – w mitologii greckiej córka Kasjopei, która została uwięziona na morzu i złożona w ofierze na rozkaz Posejdona.
Również źródła „The Wall Street Journal” wskazują, że za akcję na Morzu Bałtyckim odpowiedzialna jest Ukraina. Pomysł, choć niezwykle ryzykowny zrodził się podczas luźnej rozmowy ukraińskich wojskowych i biznesmenów w maju 2022 roku. Uznano, że skoro Nord Stream dostarczał rosyjski gaz do Europy i zasilał budżet Kremla, byłby to sposób na ukaranie Władimira Putina za agresję.
Według źródeł „WSJ” prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski początkowo zatwierdził operację. Jednak gdy o planach dowiedziała się CIA, Zełenski nakazał przerwać akcję.
Zełenski wydał rozkaz generałowi Walerijowi Załużnemu, który wówczas dowodził Siłami Zbrojnymi Ukrainy o zaprzestanie operacji. „Ale generał rozkaz zignorował” – pisze „WSJ”. „Załużny powiedział Zełenskiemu, że zespół sabotażowy, po wysłaniu, przestał się komunikować i nie można go było odwołać, ponieważ jakikolwiek kontakt z nimi mógł zagrozić operacji”.
Załużny miał powiedzieć dziennikarzom „WSJ”, że wszelkie sugestie „są zwykłą prowokacją”, a Ukraińskie Siły Zbrojne „nie były upoważnione do prowadzenia misji zagranicznych, a zatem nie mógł być w nie zaangażowany”.
W lutym 2024 roku Zełenski usunął Załużnego ze służby wojskowej, oficjalnie z powodów zdrowotnych. Załużny w kraju był postrzegany jako rywal polityczny dla Zełenskiego. Objął więc w marcu stanowisko ambasadora Wielkiej Brytanii. „Decyzja o wysłaniu go na placówkę zagraniczną to zabieg polityczny i próba zmarginalizowania cieszącego się ogromną popularnością generała mogącego stać się konkurentem politycznym Zełenskiego” – pisze Ośrodek Studiów Wschodnich.
Po publikacji amerykańskiego dziennika ukraiński rząd zaprzeczył jakiemukolwiek udziałowi w ataku na gazociągi Nord Stream. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Mychajło Podolak, powiedział, że za atakami z września 2022 stoi Rosja.
Od czasu wybuchów, śledztwa prowadziło kilka różnych krajów. Zarówno Szwedzi, jak i Duńczycy zakończyli prace nad sprawą, stwierdziwszy, że nie mają wystarczających dowodów, aby kogokolwiek oskarżyć. Do zebrania materiałów korzystano z pomocy marynarki wojennej i straży granicznej.
Dochodzenie kontynuuje niemiecka prokuratura. Rosyjski wniosek o międzynarodowe dochodzenie został odrzucony przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Rosja za eksplozje obwinia USA, Wielką Brytanię i Ukrainę.
Warto przypomnieć, że dzień po wybuchu nastąpiło oficjalne otwarcie Baltic Pipe, gazociągu, który stworzył nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii poprzez Danię do Polski. Choć eksplozja temu gazociągowi nie zagroziła, to wystąpiła blisko jego przebiegu na wodach duńskich.
Trzy potężne eksplozje doprowadziły do największego w historii wycieku gazu ziemnego, którego głównym składnikiem jest metan. I choć metan nie jest toksyczny dla środowiska wodnego, to jego wysokie stężenie uniemożliwia oddychanie organizmom morskim i zagraża ich życiu.
Duńska Agencja Energetyczna informowała, że rurociągi Nord Stream zawierały łącznie 778 mln metrów sześciennych gazu ziemnego, co odpowiada 32 proc. rocznej emisji CO2 tego kraju.
Jednak, w tamtym czasie oba gazociągi były nieaktywne i nie przesyłały gazu do Unii Europejskiej. Uruchomienie Nord Stream 2 zostało wstrzymane przez Niemcy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym tego 2022 roku, natomiast przesył przez Nord Stream 1 został bezterminowo przerwany przez Gazprom pod koniec sierpnia, oficjalnie z powodu rzekomych usterek technicznych w rosyjskiej tłoczni.
Jak piszą eksperci Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, uszkodzenie Nord Stream mogło posłużyć Gazpromowi jako pretekst do niewznawiania dostaw gazu, by Rosja mogła stosować szantaż energetyczny wobec Europy. Dzień po incydencie Gazprom zagroził wstrzymaniem transportu gazu przez Ukrainę, co pogłębiło kryzys energetyczny. Incydent mógł też pomóc Rosji w odwróceniu uwagi od sytuacji w Ukrainie, gdzie Rosja przeprowadziła w tym czasie pseudoreferenda w celu zaanektowania okupowanych terytoriów.
Ośrodek Studiów Wschodnich pisał w 2022 roku, że uszkodzenie rurociągów mogło być wynikiem celowych działań rosyjskiego wywiadu wojskowego. "W budowie rurociągów uczestniczyły specjalne jednostki ratownicze wyposażone w sprzęt do działań dywersyjnych” – czytamy. Ich obecność mogła świadczyć o tym, że Moskwa traktowała te rurociągi jako obiekty o strategicznym znaczeniu wojskowym.
Kreml wiedział, że infrastruktura zostanie wyłączona i będzie nieprzydatna.
Polskie władze przyznały, że mężczyzny nie udało się aresztować. W czerwcu niemiecka prokuratura zwróciła się do polskich władz z europejskim nakazem aresztowania w nadziei na ujęcie podejrzanego.
Anna Adamiak z Prokuratury Krajowej potwierdziła OKO.press w rozmowie telefonicznej, że władze niemieckie skierowały bezpośrednio do Prokuratury Okręgowej w Warszawie Europejski Nakaz Aresztowania w sprawie obywatela ukraińskiego Wołodymyra Z. „Polska prokuratura podjęła działania mające na celu ustalenie jego miejsca pobytu w Polsce, aby umożliwić jego zatrzymanie i przekazanie do Niemiec” – powiedziała Adamiak.
Ostatecznie mężczyzna nie został zatrzymany, ponieważ na początku lipca opuścił on Polskę, przekraczając granicę z Ukrainą. Straż Graniczna nie mogła go zatrzymać, ponieważ jego dane nie figurowały w bazie osób poszukiwanych. Według „Die Zeit”, śledczy niemieccy celowo nie wpisali nazwiska, ponieważ w przeciwnym razie setki osób mogłyby się dowiedzieć, że Wołodymyr Z. jest poszukiwany. Tak więc duże wydawało się ryzyko jego ucieczki.
Były szef niemieckiego wywiadu zagranicznego (BND), August Hanning, w rozmowie z redakcją dziennika „Die Welt”, wyraził przekonanie, że atak na gazociągi Nord Stream musiał się odbyć przy wsparciu Polski i za aprobatą na najwyższym szczeblu – prezydentów Ukrainy Zełenskiego i Polski Andrzeja Dudy.
„To dla mnie fake news siany przez niemiecką dezinformację” – skomentował słowa niemieckiego szefa wywiadu minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
„Do wszystkich inicjatorów i partonów Nord Streamu 1 i 2. Dziś powinniście jedynie przeprosić i siedzieć cicho” – napisał w sobotę premier Donald Tusk w mediach społecznościowych.
Gazociągi Nord Stream 1, Nord Stream 2, zostały zbudowane przez rosyjski koncern Gazprom. Duża część rosyjskiego gazu ziemnego dla Niemiec była przez lata dostarczana bezpośrednio przez Nord Stream 1.
Pokryte betonem stalowe rurociągi o długości około 1200 km i średnicy ponad 1 m znajdują się na głębokości około 80-110 m. Jedna nitka rurociągu NS2 po wybuchu pozostała nienaruszona.
Wiele krajów, w tym Polska, stanowczo krytykowało projekt i ostrzegało przed geopolitycznymi konsekwencjami ominięcia Europy Wschodniej w tranzycie surowca.
Z drugiej strony, długotrwałe wyłączenie obu gazociągów pozbawiło Kreml kluczowego narzędzia w polityce energetycznej. Rosja odpowiadała za ponad 40 proc. importu gazu ziemnego do UE. Budowa rurociągów miała na celu nie tylko zwiększenie elastyczności dostaw gazu do Europy, ale przede wszystkim umożliwienie przekierowania tranzytu z dotychczasowych szlaków, w szczególności ze szlaku przez Ukrainę.
Warto odnotować, że Moskwa ignoruje teraz „ukraiński ślad” w sprawie Nord Stream. Po chwili wahania (czy nie da się wykorzystać wersji „WSJ” do ataku na Ukrainę) propaganda Kremla uznała tę wersję za nieprawdziwą. Według Kremla rurociąg wysadzili Amerykanie albo „Zachód”. Pomysł, że mogłoby to zrobić kilku nurków z Ukrainy, jest dla Moskwy uwłaczający. Sam Putin zresztą już przed ponad rokiem ogłosił w telewizji, że to bzdura. Dziś tę wersję przypomniała rzeczniczka rosyjskiego MSZ: „Pogłoski, że eksplozję Nord Stream zorganizowali »nurkowie amatorzy«, są ze strony prawdziwych sprawców próbą zrzucenia z siebie odpowiedzialności”.
Oświadczenia te mają jednak teraz specyficzny kontekst: Moskwa w ostatnich dniach stara się jednak minimalizować znaczenie wszystkich ciosów, jakie zadała jej lub mogła zadać Ukraina. Zachowuje się np. tak, jakby atak na obwód kurski nie był wielkim problemem. Być może chodzi o to, że uznanie, iż działania Ukrainy są bolesne, wymagałoby odpowiedzi. A na taką Rosja nie jest (jeszcze) gotowa.
Świat
Władza
Krzysztof Gawkowski
Władimir Putin
Donald Tusk
Wołodymyr Zełenski
gaz ziemny
nord stream
putin
Rosja
Ukraina
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Publikowała m.in. w "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Publikowała m.in. w "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze