0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kadr z sobotniego programu Kanału Zero. Z lewej strony Robert Mazurek, z prawej - Krzysztof StanowskiKadr z sobotniego pr...

Kiedy w środę i czwartek, 5 i 6 czerwca, pojawiły się dwie informacje: o śmierci ranionego na granicy polsko-białoruskiej żołnierza Mateusza Sitka oraz o zarzutach postawionych żołnierzom za strzelanie do migrantów, internet rozgrzał się do czerwoności. Nie dlatego, że tak intensywnie o wymienionych wydarzeniach rozmawiali użytkownicy.

Temat został natychmiast wykorzystany politycznie. Politycy PiS uruchomili wielokrotnie używane hasło #MuremZaPolskimMundurem i publikowali wyjątkowo emocjonalne wpisy uderzające w rząd i Koalicję Obywatelską. Z okazji skorzystała także Konfederacja, publikując szereg wpisów na platformach społecznościowych.

Mimo to 6 czerwca wieczorem dane z monitoringu internetu wskazywały, że ich wpisy nie dotarły do szerokiego odbiorcy. Prawdopodobnie nie przebiły baniek informacyjnych, w których funkcjonują stali zwolennicy tych partii. Odetchnąć z ulgą mógł premier Donald Tusk, bo jego wpisy z mediów społecznościowych na temat granicy polsko-białoruskiej i polskich żołnierzy miały wtedy ogromne zasięgi. Większymi mógł się pochwalić jedynie TVN24.

Przeczytaj także:

Ostatni dzień kampanii

Sytuacja zmieniła się 7 czerwca, w ostatni dzień kampanii wyborczej, a także w weekend. Właśnie wtedy coraz większe zasięgi zaczęły generować wpisy lidera Nowej Nadziei Sławomira Mentzena. Przez ostatnie tygodnie słabo widoczny, teraz trafił do pierwszej piątki liderów przekazu w kontekście zdarzeń z granicy. W jego przekazie wszyscy migranci zostali bandytami, czyli dokonał on nieprawdziwego uogólnienia. Nawoływał też do dymisji polityków rządzących.

Mentzen tak komentował sytuację na platformie X/Twitter:

„Państwo musi chronić polskich żołnierzy broniących naszych granic, a nie agresywnych bandytów z Kaukazu przysłanych tu przez Putina. (…) Żołnierze muszą mieć prawo strzelać do agresywnych band szturmujących naszą granicę. Mam nadzieję, że poległy 21-latek będzie ostatnią polską ofiarą walk na granicy. Wszyscy, którzy doprowadzili do tej niepotrzebnej śmierci, poprzez zatrzymywanie broniących się żołnierzy czy pozbawienie ich koniecznego uzbrojenia, powinni zostać zdymisjonowani”.

A w innym wpisie dodawał: „Rząd Tuska od dwóch miesięcy ukrywał, że zamiast pilnować naszej granicy, walczy z polskimi żołnierzami!”.

Zrzut ekranu

Ale to nie on stał się liderem przekazu. Na pierwsze miejsce nie wybił się także kandydujący w wyborach do PE Patryk Jaki, który w sobotę późnym wieczorem, w czasie ciszy wyborczej, tuż przed dniem głosowania, zamieścił w sieci zdjęcie stadionowej trybuny z transparentem: „Strzelać zabraniacie, żołnierzy zabijacie!”. Jego post do poniedziałku rano miał na Facebooku 18 tysięcy reakcji i 1,6 tysiąca udostępnień.

Kanał Zero liderem przekazu

Tytuł lidera przekazu w sprawie żołnierzy na granicy przypadł jednak Kanałowi Zero i dwóm politycznym influencerom – Krzysztofowi Stanowskiemu i Robertowi Mazurkowi. Od 6 do 8 czerwca Kanał Zero opublikował na YouTube cztery materiały, dotyczące (w całości lub w części) śmierci 21-letniego żołnierza oraz zarzutów stawianych innym żołnierzom za strzelanie do migrantów. Do poniedziałku rano wygenerowały one w sumie dwa miliony wyświetleń, zdobyły 181 tysięcy polubień oraz 27,5 tys. komentarzy. To rekordowe wyniki, jeśli chodzi o oba zdarzenia dotyczące granicy.

W trzech materiałach Kanału Zero padły oskarżenia wobec rządu Tuska, PO i konkretnych ministrów.

Były też oskarżenia wobec PiS – jednak znacznie mniej eksponowane. Zaatakowano również Barbarę Kurdej-Szatan, aktorkę, która w 2021 roku w sposób negatywny i emocjonalny skomentowała działania Straży Granicznej na granicy polsko-białoruskiej.

Jeden z materiałów Kanału Zero został opublikowany w sobotę, 8 czerwca, w czasie trwania ciszy wyborczej. W weekend wyświetlono go prawie 500 tysięcy razy.

Klimat dymów przed freak fightami

Programy były bardzo emocjonalne. Faktów znalazło się w nich niewiele i to tylko te, które już wszyscy znali. Najwięcej było odautorskich komentarzy. To programy publicystyczne, w przekazie przypominają jednak popularne w branży influencerskiej „dymy” przed freak fightami, czyli silnie konfliktowe i agresywne wypowiedzi osób szykujących się do walki na gali MMA, atakujące ich przeciwników.

„Dymy” mają za zadanie rozgrzać publiczności i pobudzić zainteresowanie transmisją walki – im większe emocje przed, tym więcej osób chce na własne oczy zobaczyć siłowy finał konfliktu. Programy Stanowskiego i Mazurka dotyczące granicy mają sporo z tego właśnie klimatu, choć ubrane są w formę akceptowalną dla mainstreamu.

„Macie wszyscy razem krew na rękach” – mówił Stanowski w programie opublikowanym w piątek wieczorem na Kanale Zero.

Adresował te słowa do polityków, ale nie tylko do nich. Jak przekonywał: „Cała ta polityczno-celebrycka hałastra przez długie, długie miesiące odbierała żołnierzom możliwość skutecznej służby. To jeżdżenie na granicę, roznoszenie śpiworów, jedzenia, uciekanie przed żołnierzami, jakby nie mieli lepszych rzeczy do robienia jak pilnowanie i ganianie posłów.”

Program Krzysztofa Stanowskiego, zrzut ekranu

Putin i zajady ze śmiechu

Odniósł się również do Władimira Putina: „Putin musi dostawać zajadów ze śmiechu. On tu wysyła przestępców na granicę, a polscy politycy przynoszą im jedzenie i śpiwory. Przecież on jak to opowiada na Kremlu swoim kumplom, to oni mu nie wierzą, myślą, że sobie z nich żartuje. Bo to jest nie do wiary po prostu! (…) Jestem jako Polak przyzwyczajony, że politycy śmieją mi się w twarz, ale k… (wulgaryzm – przyp. aut.) bez przesady, wszystko ma swoje granice. Więc teraz, zamiast składać kondolencje, złóżcie lepiej mandaty. Jesteście współodpowiedzialni za śmierć tego chłopaka”.

Warto zauważyć, że Stanowski, tak samo jak Mentzen, dokonał uogólnienia i z całej grupy migrantów zrobił przestępców.

I chociaż wspomniał, że to Putin jest „twórcą” granicznego kryzysu, to jednak odpowiedzialnością za śmierć żołnierza obarczył polskich polityków i celebrytów, a nie prezydenta Rosji.

W żadnym z piątkowo-sobotnich programów Kanału Zero nie zauważyłam również informacji wyjaśniającej sprawę zatrzymania żołnierzy za strzały. Tymczasem już w czwartek portal wp.pl podał, że zarzuty postawiono żołnierzom, ponieważ według prokuratury strzelali oni do migrantów nawet po tym, jak migranci wycofali się na stronę białoruską, w tym strzelali do nich przez płot. Takie zachowanie grozi natychmiastową eskalacją. Wystarczyłoby, żeby po drugiej stronie płotu ranny został białoruski pogranicznik, aby powstało realne niebezpieczeństwo ataku sił białoruskich.

Stanowski obwinił też celebrytów

W Kanale Zero dostało się również ministrowi sprawiedliwości. „A Adam Bodnar już złożył kondolencje czy na razie założył kolejną grupę, która ma ścigać żołnierzy i sprawdzać, czy byli wystarczająco mili dla migrantów? To jest nie do wiary. To jest po prostu nie do uwierzenia” – atakował Krzysztof Stanowski.

I dla niego, i dla współprowadzącego w sobotnim programie Roberta Mazurka, Barbara Kurdej-Szatan stała się swoistą „dziewczynką do bicia” (werbalnego). Wszystko dlatego, że wcześniej miała obrażać Straż Graniczną, a teraz na Instagramie złożyła kondolencje z powodu śmierci Mateusza Sitka. Stanowski zrobił z niej symbol – „przedstawicielkę całej tej grupy rozhisteryzowanych aktorów, tej instagramowo-pudelkowej pseudoelity”. I zaatakował:

„Kobieto – tu się zwracam do Kurdej-Szatan – gdyby nie Twoje histerie, medialne histerie, to być może nie tak dawno na polsko-białoruskiej granicy polski żołnierz wyjąłby broń i zastrzelił napastnika. Ale ty, twoje koleżanki i twoi kumple, wy doprowadziliście do tego, że polski żołnierz nie może strzelać. (…) Dlatego PiS i całe wojsko byli sparaliżowani przez takich jak wy. (…) Sparaliżowaliście państwo, sparaliżowaliście polityków i armię”.

Kurdej-Szatan, „Hollandy i Franki Sterczewskie”

Następnie wszystkich migrantów uznał już nie tylko za przestępców, ale po prostu za morderców. I kontynuował wypowiedź do Barbary Kurdej-Szatan, oskarżając już nie tylko ją.

„Już wiesz, że po drugiej stronie są mordercy czy jeszcze tego nie wiesz? (...) Już to wiesz, czy dalej jesteś słodką idiotką?” – mówił Stanowski.

Po czym atakował jeszcze szerzej: „Kurdeje i inne te aktorskie Szatany, Hollandy, Franki Sterczewskie, Klaudie Jachiry, no i ci wszyscy politycy z pierwszej ligi, a nie tylko ta pajacerka, która przed chwilą wymieniłem. (…) To, że polski żołnierz zginął, jest pewną konsekwencją waszych działań. Nie oskarżam was o zabicie tego człowieka. Oskarżam was, że wasze działania w sposób pośredni do tej tragedii na granicy doprowadziły”.

Ten materiał przez weekend został wyświetlony 652 tysiące razy. Niecałe pół miliona miał w poniedziałek rano kolejny materiał, z soboty (trwała już cisza wyborcza). To program z komentarzami z całego tygodnia, który prowadzili obaj influencerzy Robert Mazurek i Krzysztof Stanowski. Przedstawili tam jeszcze raz swoje opinie na temat wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej.

Dostało się też aktywistom

Oglądając ich rozmowę, można odnieść wrażenie, że chociaż obaj zaczęli program dość spokojnie, to z upływem czasu nakręcali się wzajemnie. Mazurek przekonywał, że „te wszystkie Kurdeje Szatany powinny zniknąć raz na zawsze z życia publicznego”. Stanowski tłumaczył nieskuteczność PiS-u w poprzedniej kadencji: „Nawet PiS, jeśli postawił tę zaporę na granicy, oni nie mogli doprowadzić do takiej sytuacji, w której żołnierz oddałby strzał w kierunku imigranta. Bo wiesz, co wtedy by się wydarzyło? Holland nakręciłaby trylogię! (…) Oni też musieli ograniczać się tylko do takich ruchów, żeby za przeproszeniem pół Polski nie dostało pierdolca!”.

Obaj uderzali w aktywistów pomagających migrantom na granicy. „Za tę śmierć winni są politycy, którzy nie potrafią tą całą sprawą zarządzić w sposób taki, w jaki to powinno być zrobione! My wszystko robimy, żeby organizacje aktywistów były zadowolone” – mówił Stanowski. A Mazurek ironizował: „Jest już lepiej. Grupa Granica powinna być zadowolona. Nie ma push-backów, a jeśli są, to są uśmiechnięte. Ludzie, jak długo jeszcze będziemy pieprzyć takie farmazony?”.

Winni i niewinni

Cytuję wypowiedzi z obu programów tak szeroko, żeby pokazać z jednej strony – wysoki poziom emocjonalności wypowiedzi. Z drugiej zaś, by łatwiej było o wnioski w kontekście politycznym. Otóż z materiałów Kanału Zero wynikało wprost, że winę za śmierć żołnierza ponosi obecny rząd, Koalicja 15 Października oraz celebryci opowiadający się za humanitarnym traktowaniem migrantów. Obaj prowadzący wspominali też o działaniach PiS-u, wytykali tej partii nieskuteczność, zdarzało im się usprawiedliwiać poprzednią ekipę rządzącą (bo celebryci jej przeszkadzali).

W żadnym z programów nie padło, że za zabicie Mateusza Sitka odpowiada Łukaszenka czy Putin.

Chociaż to oni są liderami państw, którzy wywołali kryzys na granicy polsko-białoruskiej i w zależności od swoich potrzeb wyciszają go lub intensyfikują.

Skoro winni są: PO, Trzecia Droga, Lewica i PiS, kto w takim razie pozostaje niewinny? – mogliby zapytać widzowie Kanału Zero. Proste: ci, którzy jeszcze nie rządzili. Czyli Konfederacja. To oczywiście wniosek pośredni, płynący z programów Kanału Zero. Taka sugestia nie została wypowiedziana w żadnym z omawianych materiałów. Ale jeśli ich odbiorcy dali się ponieść emocjom prowadzących – Konfederacja mogła się im wydać jedyną rozsądną opcją.

Murem za polskim mundurem

To o tyle istotne, że – powtórzę raz jeszcze – właśnie te programy zdobyły w weekend największe zasięgi, miały najwięcej wyświetleń, polubień i komentarzy, jeśli chodzi o wydarzenia na granicy. Czy miały bezpośredni wpływ na wybory? Niestety, nie ma jak tego zmierzyć. Nie ma metody pozwalającej na wiarygodny pomiar wpływu jednego elementu na decyzje wyborcze głosujących.

Wydaje się jednak uprawnione stwierdzenie, że

temat dotyczący żołnierzy na granicy był w ostatnich godzinach kampanii, a nawet w czasie ciszy wyborczej na tyle nośny, iż wywarł wpływ na wyniki wyborów.

Wystarczyło, że zmobilizował głosujących PiS-u i Konfederacji. To mogło mieć istotne znaczenie, zwłaszcza przy jednoczesnej demobilizacji wyborców innych ugrupowań.

Oczywiście nie chodzi tylko o Kanał Zero. Był liderem przekazu, ale nie był w nim osamotniony. PiS bardzo intensywnie wykorzystał wydarzenia, aby reaktywować akcję pod hasłem „Murem za polskim mundurem”. W mediach społecznościowych natychmiast pojawiły się setki wpisów z tym hasłem.

Morawiecki wykupił reklamy

Mateusz Morawiecki wykupił nawet reklamy na Facebooku. Stale pojawiały się w nich słowa: hańba i skandal. Były też zarzuty, że rząd Tuska podejmuje działania przeciw polskiej racji stanu.

Zrzut ekranu z Biblioteki reklam Facebooka

Użyte w reklamach wypowiedzi byłego premiera brzmiały tak, jakby zginął nie jeden żołnierz, jakby nie chodziło o jedno postępowanie w sprawie strzelaniny na granicy, ale jak gdyby rząd co najmniej zaniechał obrony państwa i odwołał żołnierzy w chwili militarnego ataku.

„Wydarzenia te po raz kolejny całkowicie kompromitują obecny rząd, ich politykę obronną, dotychczasowe podejście do nielegalnych imigrantów i obrony granicy, a co gorsza – niszczą zaufanie żołnierzy do dowództwa, co w aktualnej sytuacji geopolitycznej jest po prostu zbrodnią wobec bezpieczeństwa Polski” – grzmiał Morawiecki. – „To hipokryci i kłamcy, którzy zatajają przed Polakami najważniejsze informacje, bo boją się, że przegrają przez to wybory. Ukryli przed nami, że aresztowali polskich żołnierzy za to, że bronili siebie i naszej granicy. Zakuli ich w kajdanki!”.

Na Facebooku sporą popularność zdobył post Adama Andruszkiewicza z PiS, także kandydującego do PE, który też przekonywał o skandalu: „Żołnierze Wojska Polskiego zostali zakuci w kajdanki za to, że użyli broni w obronie polskiej granicy przed migrantami!”. Wpis polubiono 2,3 tysiąca razy, udostępniono 1,2 tysiąca razy.

Grafiki zrobiła im sztuczna inteligencja

Jednak najchętniej udostępnianym wpisem z hashtagiem #MuremZaPolskimMundurem był post posła Suwerennej Polski Mariusza Goska, z 6 czerwca, z grafiką wygenerowaną przez sztuczną inteligencję. Widać na niej polskiego żołnierza na ławie oskarżonych w sądzie. Udostępniono go 3,6 tysiąca razy. Jego potencjalny zasięg w sieci wyniósł 390 tysięcy.

Zrzut ekranu

Z kolei na Instagramie lajkowany był post europosła Dominika Tarczyńskiego, także z grafiką wygenerowaną przez AI, przez ten sam program co grafika w poście posła Goska. Tym razem przedstawiono żołnierza w kajdankach. „Wrócimy i rozliczymy” – odgrażał się Tarczyński. Zdobył prawie 5 tysięcy lajków. Jednak dane z sieci wskazują, że poza reklamami Morawieckiego akcja PiS-u nie przebiła się poza pisowską bańkę informacyjną.

Dlatego akcja „Murem za polskim mundurem” mogła zmobilizować wyborców PiS, ale raczej nie generowała wzrostu poparcia dla tej partii.

Co innego programy Kanału Zero, które wśród odbiorców mają osoby sympatyzujące z różnymi ugrupowaniami politycznymi. Tu efektem mogła być i mobilizacja wyborcza, i wpłynięcie na decyzję, na kogo głosować.

Emocje wpływają na decyzje wyborcze

Zazwyczaj przynajmniej kilkanaście procent wyborców w ostatniej chwili decyduje, na kogo odda głos. To właśnie na takie osoby najsilniej działają bieżące wydarzenia i związane z nimi emocje. A te w wyborczy weekend były naznaczone krytycyzmem wobec rządzącej koalicji.

Oczywiście to, co się działo w sieci, było tylko elementem większej całości. Politycy PiS i Konfederacji powtarzali swój przekaz w mediach. Narodowiec Robert Bąkiewicz, były szef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, zorganizował w piątek wieczorem Marsz Milczenia, by uczcić pamięć zabitego żołnierza. Przed szpitalem wojskowym w Warszawie zapalano znicze i składano kwiaty.

Efekt końcowy? Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów. Konfederacja po raz pierwszy w Polsce zdobyła aż 12 procent poparcia.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze