0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. ALEXEY GROMOV / AFPfot. ALEXEY GROMOV /...

Prezydent Karol Nawrocki zawetował rządową ustawę łańcuchową i ogłosił, że ma swój pomysł na uwolnienie psów z łańcuchów. Zaraz po wecie poznaliśmy prezydencki projekt – jest to przepisana niemal słowo w słowo zawetowana ustawa, skrócona o wymogi dotyczące wielkości kojców, w których mają przebywać psy trzymane do zewnątrz domów.

„Proponowane normy kojców dla psów były kompletnie nierealne. Kojce wielkości miejskich kawalerek to absurd, który uderzałby w rolników, hodowców i zwykłe wiejskie gospodarstwa. To prawo było oderwane od rzeczywistości. Martwe prawo jest gorsze niż brak prawa„ – mówił Nawrocki, wetując ustawę.

„Psy będą nadal na łańcuchu przez to, że pan prezydent uśmiecha się do Konfederacji” – komentuje posłanka KO i lekarka weterynarii Dorota Niedziela.

Awantura o kojce

Według nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, którą zawetował prezydent, kojec został zdefiniowany jako „miejsce, w którym utrzymuje się psa na ograniczonej przestrzeni poza lokalem mieszkalnym, z której nieuwiązany pies nie może samodzielne wyjść, znajdujące się na ogrodzonym lub nieogrodzonym terenie”.

Określono również minimalne wymiary dopuszczalnych kojców:

  • 10 m2 – w przypadku psa o masie ciała poniżej 20 kg,
  • 15 m2 – w przypadku psa o masie ciała od 20 do 30 kg,
  • 20 m2 – w przypadku psa o masie ciała powyżej 30 kg.

Ustawa zobowiązywała opiekunów zwierząt do zapewnienia psom „codziennego ruchu poza kojcem, adekwatnego do jego wieku, stanu zdrowia i potrzeb gatunkowych”.

Przeczytaj także:

Obecnie obowiązujące przepisy nie określają wielkości kojców. Określają za to długość dopuszczalnego łańcucha (3 metry) i czas, jaki pies może spędzić na uwięzi – 12 godzin. W praktyce przepis jest jednak martwy – o ile można skontrolować długość łańcucha, o tyle nie udowodnimy, jak długo pies był do niego przywiązany.

Autorzy projektu zawetowanej nowelizacji wprowadzili do treści wymogi dotyczące wielkości kojców, żeby dać alternatywę osobom trzymającym zwierzęta na łańcuchu – nie wszyscy przecież po zmianie przepisów wzięliby „podwórkowe” psy do domów.

„W idealnym scenariuszu również kojców powinniśmy zakazać. Wiem jednak, że zakaz trzymania psów w kojcach nie miałby politycznego poparcia, nie udałoby się tego przeprocedować – stąd takie zapisy w ustawie” – mówiła w OKO.press prawniczka zajmująca się prawami zwierząt Sara Balcerowicz.

Kojce jak „kawalerki”

Prezydent nazwał tę ustawę „źle napisaną” i argumentował, że stygmatyzuje mieszkańców wsi, stawia nierealne wymogi, a kojce będą „wielkości kawalerek”.

„Sam zawsze dbałem o zwierzęta, były i są obecne w moim domu. Dlatego składam do Sejmu prezydencki projekt ustawy, który pozwoli spuścić psy z łańcuchów, realnie poprawi los zwierząt, ale nie będzie nakładał na ludzi restrykcyjnych, a jednocześnie nierealnych do spełnienia obowiązków budowania kilkudziesięciometrowych kojców” – ogłosił Karol Nawrocki i zaprezentował swój pomysł na zerwanie łańcuchów.

Tyko że – jak już wspomnieliśmy – pomysł prezydenta polega na przepisaniu wetowanej ustawy, wyrzuceniu z niej przepisów dotyczących kojców i drobnych dopiskach. W treści zostało zaledwie kilka zdań dotyczących warunków przetrzymywania psa (które również zostały przepisane z zawetowanego projektu): „Kto utrzymuje psa w kojcu, nieogrzewanym pomieszczeniu lub na otwartej przestrzeni, ma obowiązek zapewnić psu budę, wykonaną z drewna lub materiałów drewnopochodnych stanowiących barierę termiczną, z izolacją cieplną, chroniącą przed warunkami atmosferycznymi oraz o wielkości dostosowanej do wielkości psa. Budę ustawia się w sposób zapewniający izolację od podłoża”.

Łańcuchy lepsze od mieszkania?

Zbigniew Bogucki, szef Kancelarii Prezydenta, wyjaśniał na portalu X, że nie tylko wielkość kojców była problemem. Podkreślił, że „ustawa ta w konsekwencji zakładała ważenie psów, aby ustalić właściwy rozmiar kojca” (wg założeń rozmiar kojca miał być dostosowany do wagi psa) – nie odniósł się jednak do tego, że psy już teraz waży się, np. po to, żeby podać im odpowiednią dawkę leku. Ważenie psów nie jest niczym nadzwyczajnym.

Bogucki wyjaśniał również, że w gorszej sytuacji niż psy na wsiach są te, które żyją w małych mieszkaniach w miastach. „Los wielkiego doga niemieckiego trzymanego w malutkim mieszkaniu albo huski wypuszczanego na dwumetrowy balkon na czas kilkunastogodzinnych codziennych nieobecności właścicieli, nie raził twórców ustawy, choć życie tych zwierząt, jest dużo gorsze niż wielu psów na wsi” – napisał (pisownia oryginalna).

Nie zauważył jednak, że w mieszkaniach psy mają ogrzewanie, dach nad głową, a odpowiedzialni opiekunowie dbają o to, żeby zapewnić ich potrzeby behawioralne (a jeśli niestety nie dbają – to wciąż nie tego dotyczy dyskutowana ustawa).

Zdaniem szefa Kancelarii zapisy ustawy „uderzałyby w adopcje psów – ludzie przestaliby adoptować psy ze schronisk, wiedząc, że nie spełnią kosztownych i nierealnych norm”. Tymczasem już teraz schroniska nie wydają psów na łańcuch, część organizacji nie wydaje również do kojców.

Przed adopcją sprawdzane są warunki, w jakich będzie żył pies. Jeśli ktoś chciałby adoptować psa na łańcuch albo do za ciasnego kojca, najprawdopodobniej pies nie zostałby mu wydany.

Chaos i tragedia

„Prezydencki projekt jest fatalny” – mówi adwokat Katarzyna Topczewska. „Pan prezydent wetując ustawę, stwierdził, że jest ona nieprecyzyjna – mimo że zawierała konkretne wymogi dotyczące kojców. Po czym zaproponował taką treść ustawy, która naprawdę jest zupełnie niekonkretna, może doprowadzić do tragedii i chaosu prawnego. Postanowił zakazać uwięzi psów, jednocześnie nie określając minimalnych norm dla kojców. Normy obowiązują w sprawie trzymania wszystkich zwierząt – w tym gospodarskich, a prezydent uważa, że psom, zwierzętom żyjącym najbliżej człowieka, są one niepotrzebne. W myśl prezydenckiego projektu kojec o wymiarach metr na metr będzie zgodny z prawem” – komentuje.

Jak zaznacza Katarzyna Topczewska, przed 2012 rokiem nie było żadnych norm dotyczących trzymania psów. W efekcie zwierzęta żyły na metrowych łańcuchach. „Kiedy weszły przepisy, które ustaliły minimalną długość łańcucha – 3 metry – właściciele się zastosowali. A ci, którzy tego nie zrobili, byli karani mandatami. Przyjeżdżała policja, mierzyła łańcuch i miała odpowiedź, czy doszło do wykroczenia, czy nie” – mówi prawniczka.

„Jeśli – załóżmy – w życie weszłaby ustawa pana prezydenta, to co zrobi policjant, który przyjedzie na interwencję i zastanie owczarka w kojcu metr na dwa metry? Właściciel powie, że jego zdaniem, to jest wystarczające i policjant będzie miał związane ręce. Nie ukaże takiej osoby. Do tego doprowadzi genialny pomysł prezydenta i jego kancelarii” – ocenia.

Klatka zamiast łańcucha

Prawniczka nie zgadza się z porównywaniem kojców do kawalerek. Podkreśla, że minimalna wielkość kawalerki to 25 metrów kwadratowych. Największe kojce (dla psów powyżej 30 kg) miały mieć 20 metrów kwadratowych. Najmniejsze – 10 metrów kw.

„Nie chodzi tylko o powierzchnię” – dodaje Katarzyna Topczewska. „Ludzie, którzy mieszkają w kawalerkach mają możliwość wychodzenia z nich. Mają ogrzewanie, przynajmniej podstawowe wygody. Psy spędzą w tych kojcach większość, jeśli nie całe życie. Nie wiem, jak można to porównywać. W trakcie prac nad ustawą rozmawialiśmy o rozmiarach kojców, była mowa o tym, żeby były jeszcze większe. Takie założenia są w obywatelskim projekcie ustawy, którego częścią też jest zerwanie łańcuchów, i który dopiero będzie procedowany. Podpisało się pod nim ponad pół miliona osób, które domagają się tego, żeby psy miały zapewniony choć taki dobrostan” – zaznacza.

Z projektem prezydenckim jest jeszcze jeden problem – zauważa adwokatka. Prezydent używa w nim określenia „kojec”, ale jednocześnie usuwa definicję, która określa, czym ten kojec w ogóle jest.

„W zawetowanej ustawie zapisano minimalne normy jakościowe – utwardzenie podłoża, dach nad głową, przezierność. To było – zdaniem prezydenta Nawrockiego – nieprecyzyjne. Projekty prezydencki żadnych norm nie przewiduje. Jeśli ktoś wciśnie do klatki kennelowej budę, to będzie mógł uznać, że to jest już kojec. Nie możemy dopuszczać do wolnej amerykanki w tak ważnej sprawie. Prezydencki projekt spowoduje, że łańcuchy zmienimy na kojce wielkości klatek” – wyjaśnia Katarzyna Topczewska.

Uśmiech do Konfederacji

„To był świetnie skonsultowany projekt, na którym pracowały wszystkie kluby. Jedyny klub, który był zawsze przeciwny, który używał argumentów takich samych jak pan prezydent, to była Konfederacja. Odrzucenie tego projektu to jest naprawdę cios w demokrację” – mówi posłanka KO Dorota Niedziela.

„Prezydent zrobił z dobra psów sprawę polityczną” – dodaje.

Jak podkreśla, podobne rozwiązania do tych prezydenckich proponowała już Konfederacja w trakcie prac nad ustawą. Ten pomysł został odrzucony.

Posłanka zauważa, że Kancelaria Prezydenta dodała do projektu ustawy zapis, że ograniczeń „nie stosuje się do psów wykorzystywanych do celów specjalnych oraz do psów pasterskich wykorzystywanych w czasie sezonowego wypasu kulturowego na terenie wypasowym”.

„To nie ma w ogóle zasadności, ponieważ psy pasterskie nigdy nie są przywiązywane do łańcuchów. One przebywają cały dzień na pastwisku, ze zwierzętami, których pilnują” – wyjaśnia. „Są na wolności, nie podlegają więc żadnej ustawie dotyczącej zwolnienia z uwięzi” – mówi.

Jak dodaje, nad ustawą posłowie i posłanki pracowali przez rok. Również duża część PiS-u była za (49 osób z PiS, w tym Jarosław Kaczyński, poparło ustawę w głosowaniu). „Wypracowaliśmy kompromis. Kompromis, przypomnę panu prezydentowi, polega na tym, że może nie wszyscy są w stu procentach zadowoleni, ale rozwiązujemy problem. Projekt, który złożył Karol Nawrocki, nie rozwiązuje żadnego problemu” – podkreśla Dorota Niedziela.

Trzy scenariusze

Co dalej z nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt? Przed nami kilka scenariuszy. Jednym z nich jest procedowanie projektu prezydenckiego. Drugim – kolejna próba zerwania łańcuchów i ustalenia wielkości kojców w pracach nad obywatelskim projektem, którego szczegóły opisywaliśmy w OKO.press:

Trzecim – odrzucenie prezydenckiego weta przez Sejm.

„Ustawa łańcuchowa przejdzie do komisji nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt i chciałem poinformować, że jest decyzja koalicji w tej sprawie. To weto będzie głosowane, dlatego że uważamy tę decyzję prezydenta jako absolutnie niezrozumiałą” – ogłosił marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty.

Głosowanie może się odbyć w trybie pilnym – na następnym posiedzeniu w grudniu lub styczniu. Za ustawą łańcuchową w listopadzie zagłosowało 280 posłów i posłanek. Weto prezydenckie można odrzucić większością kwalifikowaną 3/5 głosów w obecności minimum połowy liczby posłów. W wariancie maksymalnym, czyli przy obecności 460 posłów i posłanek, za odrzuceniem musiałoby się wstawić 276 osób.

Teoretycznie – wykonalne. W praktyce może być trudniej. „Tusk nie będzie nas stawiać pod ścianą – zarzeka się jeden z posłów PiS” – podała dziś (3.12) Wirtualna Polska, podkreślając, że opozycja nie pomoże koalicji w odrzuceniu weta. „Decyzję klubowi PiS rekomenduje Jarosław Kaczyński” – dowiedzieli się dziennikarze.

Dorota Niedziela komentuje: „Ja mimo wszystko mam dużo nadziei. Mówiono nam, że nie uda się tego przeprowadzić – a ustawa łańcuchowa przeszła przez Sejm, przeszła przez Senat. Udało nam się doprowadzić do końca ustawę zakazującą hodowli zwierząt na futra – teraz, mimo że próby podejmowano od lat. Dlatego mam nadzieję, że i to się uda. Musimy spróbować”.

Współpraca: Natalia Sawka

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze