Obrazek z Polski: dom, ogród i pies na łańcuchu. Znajdziemy go w każdej miejscowości, w każdym regionie. W całej Polsce cierpią zwierzęta. Dlatego organizacje społeczne mówią „stop” i proponują zakazanie łańcuchów. Żeby Sejm zajął się projektem ustawy, potrzeba 100 tys. podpisów
Ustawa o ochronie zwierząt jest do zmiany – mówią organizacje prozwierzęce i przedstawiają projekt nowelizacji. A w nim m.in. zakaz trzymania psów na łańcuchach, chipowanie zwierząt domowych, zakaz używania fajerwerków hukowych, obowiązkowa kastracja zwierząt nieprzeznaczonych do hodowli, ograniczenie działania pseudohodowli, a także zmiana zasad prowadzenia schronisk.
„Najwyższy czas na zmianę przepisów” – mówi w rozmowie z OKO.press prawniczka Sara Balcerowicz. Prawo, obowiązujące od 1997 roku, nie bierze pod uwagę dobrostanu zwierząt, pozwala trzymać je na uwięzi i nie chroni odpowiednio przed znęcaniem.
Kwitnie biznes pseudohodowli, a gdyby nie działalność organizacji społecznych, nigdy nie usłyszelibyśmy o patologiach w schroniskach w Radysach czy Wojtyszkach. Gminy, choć powinny takie schroniska kontrolować, często tego nie robią. Nowelizacja ustawy może to zmienić.
Organizacje zbierają 100 tysięcy podpisów pod projektem, żeby zajął się nim Sejm. W OKO.press pytamy o szczegóły nowelizacji i pomysł na to, jak pomóc zwierzętom.
Katarzyna Kojzar, OKO.press: Wierzysz, że w Polsce, gdzie w każdej miejscowości bez problemu można znaleźć dom z psem przywiązanym do budy, łańcuchy zostaną zakazane?
Sara Balcerowicz, prawniczka, przewodnicząca komitetu inicjatywy ustawodawczej: Oczywiście, że wierzę. Gdybym nie wierzyła, to na pewno bym nie podpisała się pod tym projektem.
Uważam, że powszechny zakaz trzymania zwierząt na łańcuchach powinien być wprowadzony już dawno temu. Zakaz i ponoszenie odpowiedzialności karnej za jego nieprzestrzeganie na pewno byłyby dla społeczeństwa ważną lekcją. Psy na łańcuchach są wszędzie, nie możemy myśleć stereotypowo, że to się dzieje tylko na wsiach i tam zmiana jest niemożliwa.
Obok zakazywania, trzeba edukować. Nauka o tym, że zwierzęta czują, że zasługują na szacunek, przyczyni się do tego, że ten zakaz będzie respektowany. Zresztą w projekcie zakładamy, że gminy będą bardziej efektywnie realizować swoje zadania, w tym właśnie edukacyjne.
Obecnie obowiązujące przepisy regulują m.in. długość łańcucha. Ale czy ktokolwiek to sprawdza?
Aktualne brzmienie przepisu pozwala trzymać psa na uwięzi, jednak nie w sposób stały, a do 12 godzin. Praktyka pokazuje, że jest to nie do zweryfikowania. Przedstawiciele organizacji prozwierzęcych musieliby to kontrolować, bo żaden organ państwowy się tym nie zajmuje. W przepisie faktycznie jest też określona minimalna długość łańcucha: 3 metry.
Podczas interwencji organizacji okazuje się, że po pierwsze te łańcuchy są zdecydowanie krótsze, a po drugie, że psy są na uwięzi stale. Można to poznać, chociażby po obrażeniach na szyi. To jest niedopuszczalne, żeby ten przepis wciąż obowiązywał. On jest nierespektowany, nieprzestrzegany i nie do zweryfikowania. Dlatego uznaliśmy, że najwyższy czas to zmienić.
Jeśli mam sąsiada, który trzyma psa na krótkim łańcuchu i zgłoszę to organizacji, to już jest podstawa do interwencyjnego odbioru psa?
Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Powiedziałabym tak: to zależy. Co do zasady trzymanie psa w sposób, nieprzestrzeganie tego przepisu ustawy o ochronie zwierząt, który wyznacza długość łańcucha i liczbę godzin, kiedy pies może być na uwięzi, nie jest przestępstwem. Jest niestety tylko wykroczeniem. Organizacje tego nie mogą kontrolować, bo ustawa takich kompetencji im nie przyznaje. Jeśli jednak dostają zgłoszenie o trzymaniu psa w złych warunkach, mogą skorzystać z artykułu 7 ustęp 3 ustawy o ochronie zwierząt.
Mogą sprawdzić, oczywiście za zgodą właściciela, w jakich warunkach trzymane jest zwierzę. Jeżeli się okazuje, że ten pies jest na za krótkim łańcuchu, że ma jakieś obrażenia, że dobrostan ogólny jest niezachowany, to wtedy mogą podejmować interwencję. Ale nie zawsze jest tak, że samo trzymanie psa na łańcuchu pozwala na interwencyjny odbiór. Nie w każdym przypadku istnieje stan zagrożenia zdrowia lub życia. Czasami nie ma wyjścia, organizacjom zostaje jedynie rozmowa z właścicielami zwierząt, opowiedzenie im, jakie obowiązki nakłada ustawa i czym grozi trzymanie psa na krótkim łańcuchu.
Załóżmy, że nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt wchodzi w życie. Jak doprowadzić do tego, żeby łańcuchy nagle zniknęły?
W naszym projekcie przewidujemy, że trzymanie zwierzęcia w sposób stały na uwięzi byłoby nie wykroczeniem, a przestępstwem. Miałoby być wymienione w katalogu zachowań wyczerpujących znamiona znęcania się nad zwierzętami, czyli w artykule 6 ust. 2.
Uważam, że jeśli ten przepis zostałby faktycznie uchwalony, pozwalałby częściej odbierać te zwierzęta w trybie interwencyjnym.
Zakaz łańcuchów to nie są jakieś wymysły. Jest bardzo dużo badań naukowych wskazujących, że trzymanie psów na uwięzi, bez przerwy, jest sprzeczne z ich dobrostanem. Powoduje psychiczne i fizyczne cierpienie zwierzęcia. A to już może stanowić podstawę do interwencyjnego odbioru.
Wspomniałaś, że chcecie, żeby gminy działały efektywniej i wywiązywały się ze swoich obowiązków. Co to znaczy?
Często powtarza się takie zdanie, że dobre schroniska to puste schroniska. I ja się z tym zgadzam, ale to wymagałoby wielu lat i wielu zmian też legislacyjnych, żeby było możliwe. Dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu i musimy zwierzętom przebywającym w schroniskach zagwarantować takie przepisy, które będą je chronić.
A kwestia bezdomnych zwierząt jest obowiązkiem gmin. Niestety nie wszystkie gminy przykładają się do tego zadania, często te, które nie mają własnych schronisk, podpisują z zewnętrznym wykonawcą umowę na odbiór bezdomnych psów i uważają, że na tym ich rola się kończy. Nierzadko nawet nie kontrolują schronisk, do których trafiają zwierzęta.
Widzieliśmy historie takich schronisk w całej Polsce, zamykanych później przez organy ścigania wspólnie z organizacjami.
Tak było w Radysach, w Wojtyszkach, w Bystrym. Na gminy powinien zostać nałożony jednoznacznie brzmiący obowiązek kontrolowania schroniska, bez względu czy jest ono prowadzone przez samą gminę, organizację pożytku publicznego czy przez przedsiębiorcę. Po drugie w naszym projekcie nakładamy na gminy obowiązek przeznaczenia określonej minimalnej kwoty na utrzymywanie zwierząt w schroniskach. Bo nie może być tak, że gmina, szukając schroniska, wybiera ofertę najlepszą z perspektywy finansowej.
To prowadzi to do tego, że psy i koty są utrzymywane za kilka złotych dziennie. Najniższa stawka dzienna, o jakiej słyszałam to 50 groszy w schronisku w Niedźwiedziu. 50 groszy za karmę, dostęp do wody, utrzymanie infrastruktury, weterynarzy itd. Gmina wybiera taką ofertę z oszczędności, przedsiębiorca prowadzący schronisko kieruje się kwestią zysku. I jak w takiej sytuacji zagwarantować zwierzętom ochronę? Nie da się.
Ile powinna wynosić taka stawka dzienna?
W ustawie nie wskazujemy konkretnej kwoty, ale uważamy, że powinno być to 30 złotych. To jest marzenie. Najważniejsze, żeby nie była niższa niż 20 zł.
Pamiętam, jak zamykane były Wojtyszki. Gminy oddawały tam zwierzęta, bo Wojtyszki proponowały najniższą cenę za dzień utrzymania zwierzęcia. W efekcie zwierzęta były chore, zaniedbane, niedożywione, bez dostępu do czystej wody. A gminy chętnie wysyłały tam psy, bo tanio.
To o czym rozmawiamy to tzw. psiodniówka. Wypłacanie przez gminy takich psiodniówek powoduje, że w złych schroniskach zwierzęta są przetrzymywane najdłużej. Schronisko przetrzymuje psa, dzięki czemu on generuje zysk. W momencie adopcji takiego zwierzęcia psiodniówka już nie jest wypłacana.
W Wojtyszkach psy praktycznie nie były wydawane do adopcji. Żeby znaleźć rozwiązanie tego problemu, zaproponowaliśmy obowiązek utrzymania wskaźnika adopcyjności na poziomie 65 proc. On odpowiada mniej więcej średniemu wskaźnikowi adopcyjnemu, który został opublikowany w raporcie Głównego Lekarza Weterynarii za 2022 rok.
Tutaj istotnym elementem jest podatek od posiadania zwierzęcia. W gminach nikt nie informuje, że za naszego psa musimy coś zapłacić, nie wiadomo, jaka to kwota, ani komu i gdzie przelać pieniądze. A to przecież byłby zastrzyk finansowy, który gminy mogłyby przekazać na utrzymanie schronisk.
Jest też wiele gmin, w których mieszkańcy są zwalniani z tej opłaty. Moim zdaniem, jeżeli gminę stać na zwolnienie opiekunów zwierząt z opłaty, to stać ją również na to, by zapewnić zwierzętom w schronisku odpowiednie warunki.
W projekcie ustawy zakładacie też likwidację pseudohodowli. To dziś w Polsce duży biznes, mnożą się stowarzyszenia, które skupiają hodowców, ale tylko na papierze. Nikt tego nie kontroluje, psy czy koty są rozmnażane na potęgę i sprzedawane taniej niż w hodowlach zarejestrowanych przez Międzynarodową Federację Kynologiczną (FCI).
Mamy świadomość, że hodowli zwierząt nie zakażemy. Ale chcemy zapewnić zwierzętom dobrostan, to dla nas najważniejsza wartość. Chcemy wprowadzić rejestr stowarzyszeń hodowców psów i kotów, w którym będą wszystkie informacje o samych hodowcach, ale też o osobnikach przeznaczonych do hodowli.
Obecnie nie wiemy, ilu jest hodowców, ile jest sprzedawanych szczeniąt i kociąt rasowych czy w typie rasy (za rasowe uznaje się wyłącznie te z hodowli FCI – od aut.).
Niezależnie od stowarzyszenia, do którego należy hodowca – tych informacji po prostu nigdzie nie ma. Uważam, że potrzebna jest kompleksowa regulacja prawna. Przepisy, które po pierwsze pozwolą ustalić liczbę hodowców i zwierząt, a po drugie będą obligować do spełnienia określonych warunków bytowania psów i kotów.
To ukróciłoby działanie tzw. pseudohodowli, czyli miejsc, w których zwierzęta doznają bólu i cierpienia. Według naszego projektu ustawy sprzedaż psów i kotów rasowych będzie możliwa wyłącznie wtedy, kiedy hodowca będzie należał do stowarzyszenia widniejącego w proponowanym przez nas rejestrze.
Czyli skończy się oddawanie psów za darmo, ale „obróżka 500 zł”.
Dokładnie tak. I w końcu będziemy wiedzieć, jaka jest skala tego problemu. Nawet Unia Europejska zwróciła uwagę, że to jest szara strefa. Jest unijny projekt rozporządzenia, który zwraca uwagę na brak kontroli nad hodowlą zwierząt. Powoływałam się na niego, pisząc uzasadnienie do naszego projektu ustawy. To pokazuje, że zakaz pseudohodowli, to nie jest jakiś nasz wymysł, tylko ogromny problem, dostrzeżony także przez UE.
Jesteście teraz na etapie zbierania podpisów. Żeby Sejm zajął się obywatelskim projektem ustawy, potrzeba 100 tys. podpisów. Ile już udało się zebrać?
Mimo że jestem przewodniczącą komitetu inicjatywy ustawodawczej, to nie wiem. Liczba zmienia się z dnia na dzień. Zbieraliśmy podpisy na Festiwalu Pol'and'rock razem z OTOZ Animals. Udało nam się zebrać 4,5 tysiąca.
Super robotę zrobiła Paktofonika, bo podczas koncertu ze sceny zachęcała do wspierania naszego projektu. Nawet rzucili naszą koszulkę w tłum. Na Pol'and'rocku była też Fundacja Viva i zebrała 2,5 tysiąca. Poza tym ludzie w całej Polsce drukują petycje i zbierają pod nią podpisy. One regularnie wpływają do OTOZ-u i Vivy. Na pewno jeszcze dużo pracy przed nami, a czasu coraz mniej.
Ile?
Do 24 września.
Jeśli zbierzecie 100 tysięcy, to jak wyglądają kolejne kroki? Co się stanie z ustawą?
Najpierw podpisy są oczywiście weryfikowane, później projekt trafia do procesu legislacyjnego, czyli idzie do pierwszego czytania w Sejmie. Zakładam, że nie zostanie przy pierwszym czytaniu odrzucony i trafi do komisji. Wierzę, że tak nie będzie. Na pewno na ewentualne wprowadzenie przepisów z naszego projektu w życie będzie trzeba poczekać. Ale musimy wreszcie do tego doprowadzić.
Masz nadzieję na ponadpolityczne poparcie?
Mam. To jest taka płaszczyzna prawa, która nie powinna dzielić, a łączyć. Zwierzęta nie mają przecież barw politycznych.
Pomysłodawcami nowelizacji obowiązującej od 1997 roku ustawy o ochronie zwierząt są organizacje Mondo Cane, Viva, OTOZ Animals i Akcja Demokracja.
Podpis pod ich projektem może złożyć każdy pełnoletni obywatel. Prawo nie pozwala organizacjom na elektroniczną zbiórkę podpisów. Mimo tego wsparcie proponowanej nowelizacji jest dość proste: wystarczy pobrać petycję, zebrać pod nią podpisy i wysłać na adres komitetu. Każda osoba musi wpisać swoje imię, nazwisko i adres zamieszania.
Petycję można pobrać pod TYM ADRESEM.
Adres do wysyłki: Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „STOP ŁAŃCUCHOM, PSEUDOHODOWLOM I BEZDOMNOŚCI ZWIERZĄT” na rzecz projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt i zmianie niektórych innych ustaw, ul. Kawęczyńska 16/39, 03-772 Warszawa
Podpisy są zbierane także w konkretnych punktach w całej Polsce, a ich listę można znaleźć TUTAJ.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze