Przeciwko właścicielowi Arniego prowadzone jest postępowanie karne o znęcanie się nad psem. Mimo tego Arni wciąż u niego mieszka, za bramą, na betonowym podwórku. Pojechaliśmy z organizacjami społecznymi na interwencję w jego sprawie.
Arni (albo Rabin, ma dwa imiona) mieszka na betonowym podwórku, za metalową bramą. Obok Biedronki, przy dawnym magazynie spożywczym. Nie widzi drzew, nie ma dostępu do trawy, a jego całym światem są trzy betonowe ściany i ta brama. Kiedyś jeszcze wciskał pysk pod nią, domagając się uwagi przechodniów. Teraz nie może, bo teren dodatkowo ogrodzono. Przez szczeliny w bramie może zobaczyć płot.
Jest dużym psem w typie owczarka, którego zna całe osiedle. Nie tylko dlatego, że Arni głośno szczeka. Psioluby mieszkające w sąsiedztwie Arniego martwią się o jego stan. „On tam siedzi zupełnie sam” – mówi jedna z mieszkanek.
Stoimy przed zamkniętą furtką na osiedlu Kolorowym w krakowskiej Nowej Hucie. Kilka metrów przed nami jest metalowa brama, również zamknięta, i Arni. Słyszymy jego szczek, choć odzywa się tylko kilka razy. Do Krakowa przyjechali Michał Gromada z Fundacji Psa Karmela, adwokatka Sara Balcerowicz współpracująca z Fundacją Mondo Cane i prof. Hanna Mamzer, biegła sądowa ds. dobrostanu zwierząt. Cel: uratować Arniego.
Arni trafił za bramę jeszcze przed pandemią – mówią mieszkańcy. Wcześniej też mieszkały tam psy. Co się z nimi stało? Sąsiedzi bezradnie wzruszają ramionami.
Wielokrotnie zgłaszali służbom, że z psem dzieje się coś złego. Szczeka, wyje. Przez miesiące nie jest wyprowadzany na spacery, co kilka dni ktoś przynosi mu jedzenie. Nikt się z nim nie bawi. Arni nie ma możliwości eksplorowania, wąchania, nie ma żadnych zabawek. „Jest po prostu nieszczęśliwy” – mówi mi jedna z osób, które mieszkają w okolicy. Jeszcze przed wybudowaniem dodatkowego płotu, można było do Arniego podejść i go pogłaskać. Pies bardzo to lubił.
Lokalni aktywiści prozwierzęcy od dawna próbują mu pomóc. Ale dotarcie do Arniego jest trudne, jego właściciele, którzy jednocześnie prowadzą popularne budki z kebabem, niechętnie wpuszczają za bramę.
W 2022 roku strona facebookowa Nasza Huta relacjonowała: „Byliśmy na miejscu, psiak zaniedbany, brudny, »skołtuniony«, jednocześnie bardzo przyjazny i żądny kontaktu z człowiekiem. W bramę było wetknięte wezwanie KTOZ-u, do kontaktu właścicieli, w sprawie warunków bytowych psa. Nie można powiedzieć, że pies jest zagłodzony, ale to nie wynika z faktu systematycznego karmienia psa przez właściciela, lecz jest efektem dokarmiania zwierzaka przez okolicznych mieszkańców”.
Niedługo później Krakowskie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami odebrało Arniego właścicielowi. Na posesję KTOZ wszedł razem z policją. Po kilku dniach Arni jednak wrócił za bramę.
W 2022 roku Towarzystwo wyjaśniało na Facebooku (pisownia oryginalna): „Stan zastany podczas interwencji, nie wskazywał na konieczność odebrania psa, zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami. Pies miał dostęp do dużej ilości wody i pożywienia, miał dostęp do ogrzewanego pomieszczenia, w którym mógł się schronić, kiedy tylko miał ochotę”.
W mailu do OKO.press KTOZ wskazuje, że Arni „został zabezpieczony przez funkcjonariuszy VIII Komisariatu Policji w Krakowie »w związku z uzasadnionym podejrzeniem znęcania się właściciela nad zwierzęciem«. Podpisano przy tym dokument zwany »protokołem przekazania«, w którym wyraźnie jest określone, że stroną przekazującą jest Policja. Wydarzenie miało miejsce dnia 11.02.2022 r. Arni został wtedy zgodnie z procedurą przewieziony do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie. Ten sam Komisariat dnia 15.02.2022 »w związku z brakiem potwierdzenia, iż doszło do przestępstwa znęcania się« zalecił wydanie psa właścicielowi”. Zapytaliśmy policję, dlaczego pies tak szybko wrócił na osiedle Kolorowe. Czekamy na odpowiedź.
Towarzystwo dodaje, że stan Arniego był dobry, „stwierdzono jedynie oznaki niewielkiej niedowagi i niewielkiego zaniedbania pokrywy włosowej, co przy psie, który bytuje również na zewnątrz, nie jest szczególnie niepokojące”.
Swoją opinię wydał również Powiatowy Lekarz Weterynarii. W dokumencie podkreśla, że pies jest zaszczepiony, odrobaczony, a na terenie posesji właściciel trzyma mokrą i suchą karmę dla Arniego. Trzymanie psa w niezamieszkałej posesji – zaznacza PLW – nie jest niezgodne z prawem. „Zwierzę ma zapewnione dużo lepsze warunki dobrostanowe niż wiele zwierząt w gospodarstwach domowych/rolnych, w których przeprowadzamy kontrole” – pisze PLW.
Jak się dowiaduję, mimo tych opinii, przeciwko właścicielowi Arniemu toczy się sprawa karna o znęcanie się nad psem. Zajmuje się nią Sąd Rejonowy dla Krakowa-Nowej Huty.
„Nad tym psem wisi wyrok śmierci” – mówi jedna z mieszkanek. „W sądzie jest sprawa przeciwko właścicielowi, a jednocześnie pies nie został zatrzymany jako dowód w sprawie”.
Fundacja Psa Karmela, przy wsparciu prawniczki współpracującej z Mondo Cane, chce pomóc owczarkowi. Skoro krakowskim organizacjom się nie udało, to może uda się fundacji z Warszawy?
Organizacje społeczne, według ustawy o ochronie zwierząt, mają prawo interwencyjnie odebrać zwierzę, którego życie lub zdrowie jest zagrożone. Reguluje to art. 7 ust. 3 ustawy: „W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu, lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia”.
Jest zimny czwartek, 18 stycznia. Pada deszcz, na ziemi zalega śnieg. Arni kilka razy odzywa się zza bramy. „Martwiłam się, że coś mu się stało. Zazwyczaj szczeka nieustannie, od wczoraj jest niepokojąco cicho” – mówi jedna z mieszkanek osiedla.
Mieszkańcy zatrzymują się pod bramą, kiedy zauważą, że do Arniego próbują dostać się organizacje zwierzęce i policja, która została wezwana na miejsce. „Chyba pierwszy raz zdarzyło nam się, że tak wielu sąsiadów zatrzymywało się przy posesji i opowiadało o krzywdzie psa i wcześniejszych próbach pomocy dla niego” – relacjonuje później Fundacja Psa Karmela. Kilka osób przechodzących drugą stroną ulicy krzyczy: „Zróbcie coś z tym! Tam znęcają się nad psem!”. Mężczyzna wyprowadzający na spacer czarnego kundelka zatrzymuje się, żeby zapytać: „Czy wreszcie ktoś odbierze tym ludziom psa? Najwyższy czas!”.
– Czy ktoś się nim w ogóle zajmuje? – pytamy.
„Jeśli dostarczanie raz na czas suchego pokarmu jest zajmowaniem – to tak. Na spacerze nie widziałem go od bardzo dawna. Koncerty szczekania są za to prawie co noc” – odpowiada jeden z przechodniów. Inna mieszkanka dodaje: „Kiedy spadł śnieg, łatwo było sprawdzić, czy ktoś tu w ogóle przyjeżdża. Nie przyjeżdżał. Na śniegu nie było żadnych śladów butów, nikogo tu w te mrozy nie było”.
KTOZ w wiadomości do OKO.press przyznaje, że regularnie dostaje zgłoszenia dotyczące Arniego. „Doliczyliśmy się kilkunastu interwencji podejmowanych pod tym adresem w ciągu ostatnich trzech lat” – piszą Wanda Szulc i Adam Torchała z KTOZ. „Od początku roku, ze względu na niskie temperatury wpłynęło do naszego biura 400 próśb o interwencje, większość z nich dotyczyła utrzymywania zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowych, zabezpieczyliśmy kilka psów, co do których wątpliwości nie budził fakt, że pozostawienie ich w miejscu dotychczasowego bytowania naraziłoby je na utratę zdrowia, bądź życia. Mamy pełne ręce pracy i niemożliwe jest, abyśmy kilka razy w tygodniu podjeżdżali tylko na tę interwencję, zważywszy na fakt, że wcześniejsze kontrole w oparciu o przepisy Ustawy o Ochronie Zwierząt nie potwierdzały podstaw do odbioru psa” – dodają.
Organizacje, przed przyjazdem do Krakowa, wysłały nad osiedle drona. Na ujęciach widać, jak Arni siedzi na środku podwórza. Nie rusza się, jest apatyczny. „Żeby ocenić jego stan, muszę go zobaczyć. Muszę wejść na posesję” – przekonuje biegła, prof. Hanna Mamzer. „Wiemy, że ma wejście do pomieszczenia, betonowego, otwartego na oścież. Nie zapewnia mu odpowiedniego schronienia. Co więcej, zachowanie psa wskazuje na cierpienie psychiczne. Nie ma zachowanego dobrostanu” – wylicza mec. Sara Balcerowicz.
Są dwa wyjścia, żeby wejść na podwórko, gdzie mieszka Arni: otworzy je właściciel albo przyjedzie straż pożarna i przetnie kłódkę na bramie.
Policjanci przyznają, że pamiętają poprzednią interwencję pod tym adresem, w 2022 roku. „Ale to już dwa lata, a pies dalej żyje, więc chyba nie jest tak źle?” – mówi jeden z nich. Drugi próbuje namierzyć właścicieli posesji.
Ci pojawiają się po kilkudziesięciu minutach. Biały samochód parkuje przed bramą, a właściciel Arniego, nie odwracając się do nas, wchodzi na posesję. Mijają kolejne minuty. „Chcielibyśmy, żeby z policją za bramę weszła, chociaż biegła sądowa i oceniła stan psa” – mówi policji Michał Gromada z Fundacji Psa Karmela.
Właściciel się nie zgadza. Nie pozwala również na nagrywanie go czy robienie zdjęć. Bramę – jedną z dwóch, bo przecież Arni jest oddzielony od świata aż dwoma ogrodzeniami – otwiera pilotem. Wpuszcza tylko policję, argumentując, że biegła „jest stronnicza”, bo przyjechała z organizacjami.
Policja po wyjściu relacjonuje: pies ma jedzenie i picie, macha ogonem. Rzeczywiście ma ogrzewane pomieszczenie, ale otwarte na oścież. Ma też zagrodę z płyt OSB, nieogrzewaną. „To o niczym nie świadczy. Musimy zobaczyć psa” – argumentują interweniujący. Podkreślają, że przecież policjanci, nawet przy najlepszych chęciach, nie są ekspertami od oceny stanu fizycznego i psychicznego psa.
Mija kolejna godzina interwencji. Policjanci dostają polecenie od komendanta, żeby zakończyć czynności. Na komendzie telefonicznie interweniują posłowie KO Paweł Suski i Katarzyna Piekarska. Do Nowej Huty przyjeżdża posłanka Razem Daria Gosek-Popiołek. Pod bramą przy osiedlu Kolorowym stają kolejni mieszkańcy, opowiadając o cierpieniu Arniego.
Bezskutecznie. Na teren nie udaje się wejść. Policja proponuje pisemne złożenie zawiadomienia. Organizacje mogą również poprosić prezydenta miasta o wydanie decyzji o tymczasowym odbiorze psa (reguluje to art. 7 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt).
Fundacja Psa Karmela napisała po interwencji: „Wszystkim zainteresowanym bardzo dziękujemy za ich zaangażowanie i obiecujemy – nie odpuścimy. Absolutnie nikomu. To dopiero początek”.
Ustawa o ochronie zwierząt w art. 6 dokładnie określa, czym jest znęcanie się nad zwierzęciem. To nie tylko bicie, kopanie czy głodzenie. To również „utrzymywanie w niewłaściwych warunkach bytowania”, „wystawianie zwierzęcia (...) na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu” i „utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu, lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku”.
Zwierzę nie musi być ubrudzone odchodami i zakrwawione, żeby były łamane jego prawa. Takie interwencje – przyznają organizacje prozwierzęce – są najtrudniejsze. Trudniej jest wyjaśnić, że zwierzę cierpi. Arni, jak relacjonują sąsiedzi z Nowej Huty, cierpi.
Być może nowy rząd powinien zmienić zapisy ustawy o ochronie zwierząt, żeby ułatwić pomoc takim psom, jak Arni? Poprzednia władza chciała te przepisy zaostrzać, uniemożliwiając interwencyjny odbiór zwierząt. Takie zapowiedzi padały z ust m.in. byłego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka:
Wcześniej podobny pomysł miał poseł Kukiz'15 Jarosław Sachajko, który argumentował, że chce walczyć z nadużyciami ze strony organizacji społecznych. Te odpowiadały, że nadużycia to absolutny margines, a dalsze utrudnianie interwencyjnego odbioru przekreśli sens ich działania. Projekt nie został jednak przyjęty.
Do historii psa zza metalowej bramy – jako symbolu zwierząt, którym pomoc jest niemal niemożliwa – będę wracać.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze