0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. RDLP Radomfot. RDLP Radom

„Leśnicy wycięli najbardziej dorodne drzewa, pod piłami padły nawet 130-letnie jodły. To były prawdziwe giganty – ich pnie miały nawet ponad trzy metry w obwodzie. To pokazuje, że dla Lasów Państwowych nie ma żadnej świętości” – mówił Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.

Pracownia, razem z Greenpeace, nagłośniła wycinkę w Puszczy Świętokrzyskiej. To teren, który w styczniu 2024 roku został objęty moratorium na wycinkę drzew. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wprowadziło je w miejscach najcenniejszych przyrodniczo, które stanowią w sumie ok. 1 proc. terenów podlegających pod Lasy Państwowe. Jednocześnie w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska trwa dyskusja o powołaniu w Puszczy rezerwatu.

W sumie Nadleśnictwo Suchedniów wycięło ok. 770 m³ drzew na ok. 30 hektarach. Do wycinki doszło pod koniec 2024 roku, a organizacje ujawniły ją w ostatnich dniach lutego. Po ich interwencji dyrekcja Lasów Państwowych zareagowała, odwołując nadleśniczego Jacka Olesia.

„Oczekuję od leśników więcej wrażliwości, jeśli chodzi o oczekiwania społeczne czy ochronę przyrody” – mówi w rozmowie z OKO.press dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss.

Greenpeace: Lasy Państwowe torpedują działania rządu

Organizacje społeczne przypominają, że moratorium ogłoszono w miejscach najcenniejszych przyrodniczo. I że miał być to pierwszy krok do objęcia ochroną 20 proc. cennych lasów w Polsce – do tego zobowiązała się koalicja rządząca, jeszcze przed wyborami.

Po roku ta obietnica wciąż nie jest wypełniona, a proces wyznaczania 20 proc. cennych lasów jest trudny i pełen kontrowersji, co opisywaliśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot podkreśla, że Puszcza Świętokrzyska (nazywana też Jodłową) to jedno z miejsc, które powinniśmy objąć ochroną rezerwatową. Żyją tu reliktowe gatunki, np. dzięcioł białogrzbiety czy rzadki chrząszcz, ponurek Schneidera. Można spotkać sóweczkę i wilka. Rosną jodły, buki, dęby, modrzewie i świerki, niektóre 150-letnie.

Pracownia złożyła wniosek do kieleckiego RDOŚ w tej sprawie, proponując rezerwat w Lasach Suchedniowskich (należących do Puszczy) o powierzchni 3 tys. hektarów. „Lasy Suchedniowskie stanowią jeden z najcenniejszych obszarów leśnych w Polsce” – wskazywała Państwowa Rada Ochrony Przyrody, organ doradczy ministra klimatu.

Projekt utworzenia rezerwatu w Lasach Suchedniowskich poparło 157 naukowców i naukowczyń, którzy podpisali się pod listem do resortu klimatu w tej sprawie. Eksperci podkreślają, że ten naturalny cykl rozwoju drzew może być zapewniony „wyłącznie poprzez zmianę sposobu gospodarowania środowiskiem, czyli trwałe odstąpienie od zabiegów z zakresu gospodarki leśnej”.

Przeciwne są Lasy Państwowe i gmina Bliżyn, na której terenie powstałby rezerwat. Lasy uważają, że korzystniejszym rozwiązaniem byłaby ochrona 1000 hektarów, w trzech osobnych rezerwatach. Debata w RDOŚ trwa, choć dyrekcja podkreśla, że nie bierze pod uwagę propozycji Lasów.

Tymczasem w Puszczy, która już dawno powinniśmy ochronić, podczas trwania moratorium Lasy Państwowe wycinają drzewa – alarmują organizacje.

Cięcia obok rezerwatu

Zapytaliśmy Nadleśnictwo Suchedniów o wycinkę w Puszczy Świętokrzyskiej. Odwołany już nadleśniczy Jacek Oleś poinformował nas, że na terenie projektowanego rezerwatu wycinki nie było. Była obok. Tam, gdzie obowiązuje moratorium. „Zostały wykonane zabiegi pielęgnacyjne trzebieży późnej pozytywnej na powierzchni 32 ha, w ramach których usunięto również drzewa zamierające stwarzające zagrożenie dla bezpieczeństwa” – informował w mailu do OKO.press

Greenpeace podaje, że zwrócił się do LP o wyjaśnienia. „W odpowiedzi »koncern« leśny wysłał nam pismo sygnowane przez dyrektora generalnego Witolda Kossa, z którego wynika, że na wycinkę zezwoliło Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jednak dokumenty dostarczone nam przez resort wskazują, że taka zgoda nie została wydana. Oznacza to, że Lasy Państwowe działały samowolnie”.

Witold Koss w rozmowie z OKO.press poinformował, że konsekwencje decyzji o wycince poniósł nie tylko nadleśniczy, ale również osoba z generalnej dyrekcji, która zajmowała się korespondencją z Ministerstwem Klimatu w tej sprawie.

Lasy Państwowe i surowy komunikat

"Wystosowaliśmy też surowy komunikat dla wszystkich nadleśnictw, żeby takie sytuacje się nie powtarzały” – mówi nam dyrektor LP. “Ustawa o lasach, na podstawie której pracujemy, ma już 34 lata. Niektórzy z naszych pracowników weszli przez to w rutynę, schemat, który musi się zmienić. Z poziomu Dyrekcji Generalnej robimy wszystko, żeby ułatwić im podejmowanie decyzji, które nie będą sprzeczne z ochroną przyrody, ale wpadki się zdarzają” – dodaje Koss.

W komunikacie, o którym wspomina, czytamy: „Lasy Państwowe są zdeterminowane, by zniwelować błędy i kierować się zwiększoną wrażliwością. Działamy bowiem w myśl zasady: zero tolerancji wobec działań naruszających ochronę przyrody oraz zrównoważoną gospodarkę leśną”.

Kierownictwo LP instruuje również, że "prace:

  • na terenach objętych moratorium,
  • w Nadleśnictwach Puszczańskich,
  • na obszarze 17 proc. zwiększonej ochrony gwarantowanej przez Lasy Państwowe,
  • na terenach objętych różnymi formami ochrony przyrody takimi jak np. użytki ekologiczne, w projektowanych rezerwatach,
  • w drzewostanach o szczególnym znaczeniu dla lokalnych społeczności,

powinny być prowadzone pod szczególnym nadzorem i ze szczególną rozwagą".

LP informują również, że pracę stracił nadleśniczy z Nadleśnictwa Chojnów, które usunęło martwe drewno z koryta rzeki Małej. O sprawie pisał w OKO.press Wojciech Kość:

Szum komunikacyjny i rutyna

Jak doszło do tego, że Nadleśnictwo Suchedniów prowadziło cięcia na terenie objętym moratorium?

“Nadleśnictwo chciało zabezpieczyć zobowiązania wobec Zakładu Usług Leśnych. Cięcia były więc podyktowane chęcią wykonania min. 70 proc. prac objętych umową. Lasy Państwowe nie płacą kar umownych, gdy ZUL wykona 70 proc. robót" – wyjaśnia Koss.

“Wcześniej były wydawane zgody MKiŚ na cięcia sanitarne na terenie, gdzie obowiązuje moratorium. Wkradł się szum komunikacyjny, a nadleśnictwo podeszło do tego rutynowo, uznając, że skoro takie zgody były wydawane wcześniej, to można wejść na te feralne 30 hektarów i tam zrobić cięcia. Były to cięcia sanitarne, które miały zwiększyć bezpieczeństwo i zapobiec rozprzestrzenianiu się szkodników. Jako rekompensatę wyznaczyliśmy dodatkowe 450 ha w Lasach Suchedniowskich do ochrony. Co nie zmienia jednak faktu, że nie powinno do tych prac dojść i dlatego zdecydowaliśmy się na tak stanowczą reakcję” – podkreśla.

Organizacji społecznych nie uspokajają te wyjaśnienia.

„Świetnie, że zaczynamy mówić o odpowiedzialności za dewastację przyrody. Tylko że podobnie »nierozważnych« nadleśniczych do odwołania jest dość długa lista. Nie zawsze lokalne grupy mają zasoby i możliwości, by takie nierozważności nagłaśniać. Dodatkowo w przypadku Suchedniowa złożenie całej winy na nadleśniczego wcale nie jest oczywiste” – skomentowała w mediach społecznościowych fundacja Lasy i Obywatele.

Greenpeace w komunikacie dla mediów pisze: „Dymisje kozłów ofiarnych nie są w stanie przysłonić faktu, że biznes wycinkowy Lasów Państwowych kręci się w najlepsze, mimo obietnicy rządu Donalda Tuska objęcia 20 proc. najcenniejszych lasów zakazem wycinek. W tym tygodniu Lasy Państwowe podały informację o przychodach i zyskach za ubiegły rok. Na czysto zarobiły 785 mln złotych. To dwa razy więcej, niż same planowały!”.

Organizacja przypomina, że moratorium objęto 1 proc. terenów podlegających pod LP i komentuje: „To pokazuje skalę problemu. Nawet tak małej powierzchni lasów nie można zabezpieczyć przed samowolą Lasów Państwowych. Konieczne są zdecydowane kroki rządu”.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze