To szósty odcinek „Dziennika Marianny”, jeszcze bardziej gorzki niż poprzednie. Mieszkanka strefy stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią opisuje w OKO.press kolejne „interwencje czy akcje humanitarne”, próbuje razem z kilkorgiem przyjaciół ratować błąkających się po lasach uchodźców, którym udało się dostać na teren Polski. Starają się choć na chwilę odwrócić tragiczny los wycieńczonych ludzi, tym razem ośmiu mężczyzn, dosłownie – przedłużając im życie. Straż Graniczna poluje na tych samych uchodźców. Tym razem dopada też aktywistkę i poddaje ją poniżającej procedurze. „Jakim prawem?” – pyta Autorka.
I cytuje kodeks karny: „Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy (…) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Akcja nr 8. Przypominam mu siostrę. Wracamy nie widząc zbyt wiele przez łzy
Cały dzień siedzimy z K., czekając. Ja pracuję, K. przysypia. W końcu jedzie do domu, ileż można…
Już po godzinie jest jednak sygnał: sześć osób potrzebuje pomocy. Dzwonię do K. Wraca. Jest 23.15. Pakujemy rzeczy i jedziemy.
Jest cicho i spokojnie. Przedzieramy się przez młodniak, gęsty od małych gałązek. Zdejmuję okulary, żeby ich nie zgubić, ale boję się trochę o oczy. K. nagle staje. Przed nim, jak spod ziemi, wyrosło dwóch mężczyzn. Czekali na nas.
Mężczyzn jest jednak ośmiu. Najbardziej kontaktowy M. opowiada, że spotkali po drodze dwóch młodych chłopaków. Pokazuje rękami, jak z oczu płynęły im łzy. Nie mieli wody ani jedzenia. Nasza szóstka przygarnęła ich i teraz leżą razem pod młodymi sosenkami. Proszą o wodę.
„Tylko tyle? Za mało!” – martwi się A., młodszy kuzyn M.
„Zaraz przyniesiemy więcej” – pocieszam go. A. rozpromienia się i wyciąga rękę zwiniętą w pięść. Przybijamy żółwika.
Rozdaję zupę, a K. wraca do samochodu po resztę rzeczy. Nie ma go dość długo.
Słucham opowieści M. o kolejnych pushbackach, o ponad tygodniu na granicy, o tym, jak prosili o azyl, a mimo to byli wyrzucani z Polski.
Polscy strażnicy graniczni, jak mówi, nie bili ich, tylko wypychali.
„Go, go!” – M. gestykuluje ze zmarszczonymi brwiami, pokazując, jak byli przepychani na drugą stronę granicy. Białoruscy strażnicy bili, kopali, lżyli. „We don’t want to go to Belarus „– mówi, patrząc na mnie błagalnie.
Wraca do nas K. Przyniósł pakiety pomocowe z wodą, racjami żywnościowymi, dużą ilością dodatkowych kalorii, zestawami survivalowymi. Tłumaczy chłopakom, jak ich używać. Kiwają głowami, mam nadzieję, że sobie poradzą.
Pytają nas jeszcze, czy nie możemy ich zabrać do domu. K. wyjaśnia, że nie, choć oboje mamy ochotę krzyczeć, że tak, że zapraszamy, że przecież starczy miejsca.
M., podobnie jak wcześniej inna M., martwi się, że pomaganie im nie jest dla nas bezpieczne. Wtula głowę w dłonie K. Rozmawiamy chwilę, tłumaczymy możliwości. „You remind me my sister – mówi M. – I want to meet you again”.
Zapamiętuje nasze imiona. Żegnamy się. Nie powinniśmy siedzieć tu za długo. M. przytula się do nas. Wracamy przez młodniak, przez łzy nie widzimy zbyt wiele.
Akcja nr 9. Funkcjonariuszka jest jadowicie miła, perwersyjnie uprzejma. Do czasu
W samochodzie przeglądam wiadomości. Niedaleko nas duża grupa, ponad 30 osób.
Ponoć strzelali do nich białoruscy pogranicznicy. Ktoś się topił w bagnie.
(Art. 162 §1 Kodeksu karnego: Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3).
Po drodze zgarniamy rzeczy i jedziemy na miejsce. Wieś tuż przy granicy. Co 100-200 metrów stoją namioty i palą się ogniska, przy których grzeją się żołnierze. Dwaj, trzej, kilkunastu… Cała okolica jest obstawiona. Nie mamy szans nikogo znaleźć, nie wysiadamy nawet z samochodu.
Po chwili zatrzymuje nas Straż Graniczna. Jest 4 rano. Funkcjonariuszka jest jadowicie miła, perwersyjnie uprzejma. Funkcjonariusz milczy. Dowody, prawo jazdy, dokumenty wozu, przebieg, poświadczenie meldunku. Zabierają i odchodzą do samochodu.
Mijają kolejne minuty, kolejne kwadranse. Napięcie rośnie. W końcu wracają i dopytują o miejsce zamieszkania.
Komentują, że mieszkam w E. od niedawna.
„Od kilku lat” – mówię.
„Niemożliwe, jeszcze pani nie widziałam!” – I znów znikają. I znów minuty, kwadranse.
Wysiadam rozprostować nogi.
„Proszę stać przy samochodzie!” – krzyczy funkcjonariuszka, choć odeszłam tylko kilka kroków.
Opieram się o auto i patrzę w ciemność. Za mną huczy włączony silnik samochodu straży, w oddali widzę kilka ognisk.
Gdzieś tam w ciemnościach są ludzie. Przerażeni, przemoczeni, zmarznięci, głodni.
Funkcjonariusze znów podchodzą. Mężczyzna nadal się nie odzywa. Będzie mandat. Chwilę rozmawiamy, dopytujemy. K. próbuje wstawić się za mną, ale wtedy jadowita uprzejmość funkcjonariuszki nagle się kończy. Podnosi głos i usadza K.
Ja jestem grzeczna, ale nadal dopytuję, przecież mieli nie utrudniać życia mieszkańcom. Zasady nie są jasne. Raz można, raz nie. Tu owszem, a tu w żadnym razie nie.
Proszę o pouczenie, ale nie ma takiej możliwości. Wracają do samochodu wypisać mandat na pół tysiąca złotych, bo przecież się na niego zgodziłam, nie mam ochoty na noc w areszcie. Dalej patrzę w ciemność.
Po pół godzinie (Naprawdę? To tylko kilka rubryk) wracają. Sprawdzają jeszcze numer VIN. Przeglądają bagażnik. I komentują nasze buty. Jakim prawem? Kim są funkcjonariusze tego państwa, że wolno im próbować tak nas upadlać? (Następnego dnia usłyszę, że lokalna funkcjonariuszka ostrzega ludzi przed „Murzynami, którzy wyskakują zza krzaków i są coraz bardziej niebezpieczni”).
Ostatecznie to wszystko się kończy, ale eskortują nas prawie do samego domu.
Po drodze pytam K., co czuje. Bo ja głównie obrzydzenie, zohydzenie gatunkiem ludzkim, który tak łatwo nakłonić do polowania na drugiego człowieka.
Rozmawiamy też o tym, jak bardzo polski naród oburza się na sformułowanie „polskie obozy zagłady” i na sugestie, jakoby także Polacy mordowali Żydów. Pytam K., co się stanie, jeśli podczas rozliczania dzisiejszej sytuacji będzie się mówiło o Polakach którzy denuncjowali uchodźców i skazywali ich na pewną śmierć w lesie. Czy to umniejszy bohaterstwo pomagających? Patrzy na mnie długo. I milczy. Przecież oboje znamy odpowiedź.
To wszystko mażna opisać w kilku zdaniach. Czemu ma służyć ta forma opowieści? Promocja Marianny? Płacicie jej od słowa? To nie jest wielka literatura. Piszcie zwięzłe i rzeczowe artykuły.
Musiało zaboleć, skoro zamiast treści czepiasz się osoby.
Mam podobne wrażenia. Oko stara się pisać na temat kryzysu emigracyjnego coraz bardziej łzawe teksty, w tym przypadku wręcz dosłownie łzawe.
Ale ty też jesteś tutaj z przydziału, więc co nas obchodzi jakie masz wrażenia, ludzki śmieciu na garnuszku ziobry?
Dla lewactwa żadne prawo czy prawa człowieka się nie liczy oni wszystko zrobią by wprowadzić anarchię i zgnoić pozostałą część społeczeństwa.
10\10
Sam się popisz czymś bardziej pozytywnym niż arogancka krytyka stylu relacji bezprawia z którym walczy autorka (szacunek dla niej i jej przyjaciół ). Polonista się znalazł z Bożej łaski.
Po pierwsze, nie jesteśmy na Ty, więc forma grzecznościowa Pan, nadal nas obowiązuje – to wyraz dobrych manier, których jak widać Pan nie zdobył.
Po drugie, forma przekazu w mediach ma ogromne znaczenie. Powinna być obiektywna, nie może grać na uczuciach, a w formie dziennika i udawania dialogu, niestety, taką nie jest. Nie widzę arogancji w zwracaniu na to uwagi.
Polonistą nie jestem, a łaskę boską mam głęboko w d., nie wierzę w bajki.
A co do poprawności językowej, proszę popracować nad stylem i interpunkcją.
Nikt cię nie zmusza do czytania. Ja czytam z dużym zainteresowaniem. Forma nie przeszkadza mi ani trochę, bo jako człowiek oczytany znam i rozumiem różne formy. Długość też mi nie przeszkadza, potrafię przeczytać bez wysiłku więcej niż kilka zdań naraz. Niestety, dziennikarze mają tam zakaz wstępu, więc nie mamy relacji czysto dziennikarskich, a wiedzieć co się tam dzieje przecież trzeba.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
W internecie panuje netykieta. Idź się dokształć, bo nikt tu "Pan" pisać nie musi.
A przy okazji jak pięknie widać, żeś troll. Konta zapomniałeś zmienić i nagle się okazuje, że "Gerald Car" oraz "Robert Rabiega" to ta sama osoba xD
Ej, "Robert". Zapomniałeś się zalogować na "Geralda", współczesny ZOMOrze. Naprawdę myślicie, że jesteście anonimowi i nie dosięgnie was pewnego pięknego dnia twarda ręka sprawiedliwości? Myślcie i róbcie tak dalej.
Do Geralda. Przeciwieństwem lewactwa jest prawactwo czyli faszyści. Oni nigdy nie gnoili społeczeństwa i szczególnie w obozach koncentracyjnych w sposób szczególny i gorliwy przestrzegali praw człowieka. Lol
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Może autorka, aby zwrócić na siebie uwagę, popełni samospalenie.
Było by lepsze, pisać nie umie.
''Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy krzyk biednych'' – mówił w Ełku Jan Paweł II podczas wizyty w Polsce w 1999 r.
Jakim prawem? Prawem mamony. Nie mogę patrzeć na Panią rzecznik SG … Pisowską funkcjonariuszkę. Dziwię się dlaczego tak późno w SG mają nastąpić odejścia? Funkcjonariusze wykonując ślepo rozkazy sprowadzają hańbę na siebie i swoje rodziny. W życiu nie podam ręki policjantowi, a teraz sg. Zhańbili mundury za które w Katyniu umierali nasi przodkowie.
Stawiać pomniki – tak. Słowa wprowadzać w czyn – już nie .
Polak jest olbrzym, człowiek w Polaku jest karzeł – /C.K.Norwid /
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Nie spodziewałbym się szczególnej dojrzałości etycznej czy w ogóle ludzkiej po szeregowych funkcjonariuszach SG czy żołnierzach. To jest jakieś lokalne dresiarstwo i początkująca bandyterka poubierana w mundury. Tacy sami, którzy drą ryje na stadionach, zbierają się w kupy, żeby komuś przywalić w ryj itd. Praca w SG może być dla nich wymarzona, zwłaszcza w tych dniach – mogą robić to, co uwielbiają, okazać komuś pogardę, zastraszyć, wyżyć się psychicznie czy fizycznie a w dodatku robić to wszystko wsparci autorytetem państwa, w poczuciu pełnej bezkarności a nawet w poczuciu "obrony Ojczyzny" itp. Materiał ludzki jest, jaki jest, dramat polega na tym, że rozmontowano wszelkie mechanizmy kontroli, zarówno ze strony przełożonych, jak i przedstawicieli prawa, mediów. Dano szumowinom całkowicie wolną rękę do łamania prawa, ludzkie zdrowie i życie zależy teraz od nastroju i widzimisię zamaskowanego i przebranego w mundur niewyżytego karka.
I pomyśleć że PiSowcy do dzisiaj odsądzają kolejne już pokolenia Niemców od czci i wiary, za zbrodnie sprzed prawie 90 lat, kiedy sami tu i teraz z radością wcielają w życie hitlerowskie metody.
Oglądaj już dziś super film familijny Dumbo 2019 Lektor PL
http://www.zobaczy.pl
Oraz inne hity. Zapraszam serdecznie Do nowej wyszukiwarki filmów seriali!
Wiele z tych ludzi zdaje sobie sprawę z ryzyka ,wiedzą gdzie idą i że mogą umrzeć .Poczytajcie ich fora przetłumaczone z Arabskiego. Jeżeli będzie ich więcej przenikać do Niemiec to wrócą kontrolę na tej granicy , odbije się to na ekonomi obu państw , a w szczególności Polski . Mieszanie narodowości i religi to też nie dobry pomysł , będą konflikty . Mur by zmniejszył skalę cierpień tych ludzi , ale kosztuję . A UE jak nie będzie mieć noża na szyi to też za dużo nie zrobi . Więc jesteśmy czarnej d….
Tak, mieszanie kultur to konflikty… W Berlinie to normalnie strach na ulicę wyjść.
Wg reżimowych mediów, owszem. Gwałciciel czeka za każdym rogiem i w Polsce autentycznie połowa ludzi tak myśli.
Ja też umiem cytować przepisy:
/———————————
Nielegalne przekroczenie granicy (art. 264)
§ 2.
Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 3.
Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
\———————————
/———————————
Art. 304. [Obowiązek zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa]
§ 1.
Każdy, dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję. Przepisy art. 148a oraz art. 156a stosuje się odpowiednio.
\———————————
Autorka złamała prawo, nie dopełniając obowiązku poinformowania władz na temat przestępstwa, o którym się dowiedziała. I jeszcze publicznie się tym chwali.
Cytować może każdy, nie każdy rozumie. Pojęcia nie masz co to stan wyższej konieczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
A dlaczego tym stanem wyższej konieczności chcesz obejmować tylko tych, ludzi, którzy akurat widzisz pod ręką? Skoro uważasz, że mamy tu do czynienia ze stanem wyższej konieczności, to powinieneś też być gotów poświęcić wszystkie swoje dobra, żeby ratować życie i zdrowie również pozostałych na miejscu mieszkańców Iraku, Afryki, Bliskiego Wschodu.
Dlaczego nie sprzedajesz swojego domu, żeby za uzyskane pieniądze sfinansować pomoc charytatywną dla tych ludzi, która dla wielu z nich może (najzupełniej dosłownie) uratować życie?
Skąd wiesz kto komu i jak charytatywnie pomaga, ziobrysto? Myślisz, że każdy jest taki, jak ty?
Swego czasu w imię wyższej konieczności wywożono ludzi do różnych obozów zagłady. "Wyższa konieczność" jakie to faszystowskie .
A słyszałeś, by ktokolwiek tych złapanych uchodźców do więzienia wsadził – zgodnie z prawem?
Zapewne wygodniejszym z punktu widzenia interesu Polskiego państwa jest po prostu deportacja tych ludzi, zamiast przetrzymywania ich w polskim zakładzie karnym, niemniej przykładowy nius z dzisiejszej Wyborczej:
/———–
W piątek 22 października w województwie łódzkim policja zatrzymała dwa busy. Znajdowało się w nich 78 migrantów, którzy w sposób nielegalny przekroczyli granicę. Zostali przekazani Straży Granicznej. Za przekroczenie granicy Irakijczykom grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Kierowcy busów mogą trafić do więzienia na pięć lat.
\———–
A o hierarchii przepisów coś słyszałeś? Jakie mamy typy przepisów i który jest ważniejszy od którego w razie konfliktu, ziobrysto piszący za paczkę najtańszych fajek bez filtra?
Obrzydliwe manipulujecie. Wyborcza doskonale opisała jak kręci się nieleglany biznes imigracji przez Białoruś do UE.
Wy zaś próbujecie ich ukazać w świetle biednych i pokrzywdzonych ofiar, które magicznie znalazły się w lesie.
Postawie zatem pytanie – ile milionów imigrantów przyjmiemy zanim szanowne towarzystwo oko press stwierdzi że już za dużo? I co z etyka? Skoro przyjęliśmy tych to tamtych też.
Prawda jest taka, że Europa nie jest z gumy i nie możemy przyjąć całego bliskiego Wschodu i Afryki.
Ale logika nie była niestety nigdy waszą mocną stroną.
Dzisiaj rezygnuję z abonamentu oko.press
Nie zasługujecie na żadne pieniądze
> Postawie zatem pytanie – ile milionów imigrantów przyjmiemy zanim szanowne towarzystwo oko press stwierdzi że już za dużo?
Jeśli teraz na to pozwolimy, to zapewne będzie to u nas wyglądało podobnie, jak wcześniej na zachodzie czyli:
1) No jak to? Dlaczego nie mamy przyjąć u siebie kilku tysięcy obcych nam kuturowo i etnicznie migrantów.
2) Skoro przyjęliśmy kilka tysięcy i nic się nie stało, to czemu mamy nie przyjąć kilkadziesiąt tysięcy?
3) Mamy już dziesiątki tysięcy obcych przybyszy, a Polska przecież nie przestała być Polską, przyjmijmy miliony!
4) Mamy miliony imigrantów. Polska nie jest już monoetnicznym krajem, hurra! Ale teraz musimy odpowiednio zmodyfikować nasze przepisy, zmienić nasze zwyczaje i przyzwyczajenia, tak żeby każdy nasz obywatel bez względu na rasę, religię, kulturę itp czuł się w Polsce u siebie, i żeby się tym Polakom, którzy są nadal białymi słowianami przestało wydawać, że są jakoś bardziej na prawie i bardziej u siebie niż wszyscy pozostali. Musimy stać się bardziej otwarci i tolerancyjni.
5) Allahu akbar!
Nie wiem ile imigrantów należałoby wypuścić aby OKO było zadowolone, ale abym ja był zadowolony powinno być to +- 14 000 000 + przyjmowanie każdego kto będzie chciał (tak jak ja chciałbym móc z dnia na dzień móc zmienić miejsce zamieszkania na, powiedzmy, Kiōtō, Kinszasie czy Melbourne).
[Nie da się skasować komentarza, a powtórna edycja psuje formatowanie]