Nowy papież będzie głuchy na postulaty katolików w Europie, domagających się poluzowania reguł celibatu, ordynacji kobiet, dopuszczenia osób w związkach niesakramentalnych do komunii. Dlatego został wybrany. Jest centrystą, który będzie przerzucał most do konserwatystów
Szybkość wyboru nowego papieża zaskoczyła. Kolegium kardynałów zaledwie w czterech turach głosowania, szybciej niż w przypadku elekcji Franciszka w 2013 roku, wyłoniło jego następcę.
Można domniemywać, że kardynał Robert Francis Prevost od samego początku figurował na czele stawki kardynałów. Także w ich w dyskusjach poprzedzających przekroczenie progów Kaplicy Sykstyńskiej, czyli w chwili tworzenia się grup, które wprawdzie powołują się przy elekcji na boską interwencję Ducha Św., w istocie jednak odwalają na niego całą robotę.
Błyskawiczna elekcja odbyła się pomimo niesprzyjającej jej okoliczności – najliczniejszego w dziejach, silnie rozproszonego geograficznie gremium kardynalskiego z rekordową liczbą 133 elektorów.
Przewidywania, które sugerowały, że wygra Włoch, kardynał Pietro Parolin, o tyle się sprawdziły, że wprawdzie były watykański sekretarz stanu sam nie został papieżem, to jednak profil, jaki Parolin ucieleśnia, jest silnie zbliżony do profilu kardynała Prevosta. Z jednym wyjątkiem – Parolin nie legitymuje się pochodzeniem z USA. Czyli kryterium, które akurat wkluczało przed konklawe kardynała Prevosta z grona faworytów w oczach wszystkich watykanistów.
Jedynie amerykańska stacja CBS News z Chicago zaliczała go w poczet papabili. Uchodziło bowiem za niepisaną regułę, że na czele Kościoła nie może stanąć kardynał z kraju będącego największym globalnym mocarstwem.
Obecny papież jest wprawdzie Amerykaninem z USA, z generacji „baby boomer”, która nadaje ton w świecie, jak choćby Bill Gates, czy Whoopi Goldberg, ale tożsamościowo jest Latynosem.
To, co go najbardziej ukształtowało, to lata, które spędził jako misjonarz w Peru, a potem jako biskup jednej z tamtejszych diecezji. Właśnie jako peruwiańskiego biskupa dostrzegł go papież Franciszek i awansował na kardynała, jakkolwiek zaledwie niecałe dwa lata temu (2023).
Agendę prospołeczną przejmie więc Leon XIV od swojego argentyńskiego poprzednika. I w tym kontekście będzie antypodą, np. w kwestii migracji, do populisty Donalda Trumpa.
Już w tym roku na platformie X skarcił J. D. Vance’a za rasowe podejście do innych, wg zasady „koszula bliższa ciału” (Jesus doesn’t ask us, rank our love for others). Przedwcześnie narcystyczny prezydent USA po wygranym konklawe przez kard. Prevosta chełpi się rodakiem, który zaszedł tak wysoko, jak on.
Z Trumpem dzieli Leon XIV jedynie wspólne obywatelstwo i ojczysty język.
Posiada także obywatelstwo peruwiańskie i znajomość hiszpańskiego w zakresie dorównującym naturalnemu Latynosowi.
Nieprzypadkowo obecny papież przybrał imię Leona, bezpośrednio nawiązując do ostatniego z papieży o tym imieniu – Leona XIII. Bo na pewno nie do Leona X z rodu Medyceuszy, sprzed 500 laty. Niski, otyły, o wielkiej głowie, króciutkich nóżkach i zwiotczałym ciele Leon X, okazać miał się rozrzutnym hedonistą. Ze swoimi mięciutkimi jak puch białymi dłońmi, o które się najbardziej troszczył i przyozdabiał iskrzącymi się sygnetami, błogosławił „maluczkich” zgodnie z maksymą: „Skoro Bóg obdarzył nas papiestwem, rozkoszujmy się nim”.
Majestat pontyfikatu rozumiał jako zezwolenie na gry hazardowe, którym namiętnie folgował. Miał się natomiast wsławić taką nieudolnością rządzenia, że znienawidzono go w chwili śmierci tak bardzo, że wywleczono jego ciało z grobu, posiekano szablami i wrzucono do Tybru.
Kolejny papież Leon, Leon XIII jako pierwszy papież w nowożytnych dziejach (1810-1903) pochylił się nad kwestią robotniczą na przełomie XIX i XX wieku. By po rewolucji przemysłowej, kiedy w fabrykach mężczyźni, kobiety i dzieci zapracowywali się za psi grosz do upadłego, nie szukali nadziei w hasłach socjalistycznych i nie odwracały się od Kościoła, tradycyjnego sojusznika klas posiadających.
Wprawdzie Leon XIII orzekł: „Czy człowiek ma w nadmiarze bogactwa, czy cierpi niedostatek, dla zbawienia wiecznego nie ma znaczenia”, to w encyklice „Rerum novarum” (Rzeczy nowe) opowiedział się za prawami robotników, uczciwą zapłatą i prawem do tworzenia związków zawodowych. Jednocześnie ten silnie upolityczniony papież demokrację uznał za zjawisko czasowe, wtórne do prawd wiary. Przy okazji wsparł nowy sojusz francusko-rosyjski sprzed I wojny światowej, w nadziei na podporządkowanie rosyjskiej cerkwi prymatowi papieża.
Zakładając prospołeczną agendę obecnej Głowy Kościoła, wzorowaną na Leonie XIII i Franciszku, można jednak domniemywać, że w zakresie nauki Kościoła pozostanie w tyle za poprzednikiem.
Będzie głuchy na postulaty katolików w Europie Zachodniej, domagających się poluzowania reguł celibatu, ordynacji kobiet, dopuszczenia osób w związkach niesakramentalnych do komunii.
Dotychczasowe, dość sceptyczne wypowiedzi, szczególnie odnośnie roli kobiet, sugerują, że pozostawienie kobiet (zakonnic) na czele dykasterii (ministerstw) w Watykanie – najistotniejsze posunięcie Franciszka dowartościowujące pozycję kobiety w Kościele, tym razem może się nie powtórzyć.
Dlatego właśnie kard. Prevost został wybrany.
Nie jest bowiem kopią liberalnego Franciszka, tylko centrystą, który będzie przerzucał most do konserwatystów.
W przeszłości zdążył się już wypowiedzieć krytycznie wobec „homosexual life style”. Dlatego, kiedy pojawił się na balkonie Bazyliki Św. Piotra, założył tradycyjny strój, z czerwoną mozettą (peleryną), brokatową stułą i złotym krzyżem. Barokowy kostium, którego jak ognia unikał Franciszek.
Garderobę Leona XIV należy traktować jako ukłon pod adresem tradycjonalistów,
którzy rzucali kłody pod nogi Franciszkowi i toczyli z nim na watykańskich szczytach, to walkę pojazdową, to otwartą wojnę.
Nowy papież będzie starał się uspokoić wzburzone wody Kościoła. Fale te wywołał swoimi rewolucyjnymi ideami Franciszek. Kościół w Europie domaga się realizacji swojej agendy, co dla kościoła w Afryce jest czerwoną płachtą na byka. Okrojona forma błogosławieństwa dla homoseksualnych par została przez Afrykę unisono odrzucona.
Rozwiązanie kwadratury koła, czyli pogodzenie uniwersalistycznych aspiracji Kościoła, (wszędzie ta sama doktryna, liturgia i praktyka) z regionalnymi kodami kulturowymi, w silnie polaryzującym się świecie, wydaje się wręcz niemożliwe.
Formuła Kościoła „jedność w różnorodności” staje się złotoustą frazą, nie do wcielenia w „Realpolitik”. Postoświeceniowy obszar Europy, zurbanizowane obszary Ameryki Południowej się dechrystianizują, a kariatydowe przesłanie chrześcijaństwa o Zbawcy, który wybawił cały świat od grzechu, jawi się kompletnie niezrozumiale dla Pokolenia Z.
Tymczasem biedna, gotowa do ucieczki przed biedą do zdechrystianizowanego obszaru transatlantyckiego i w dużej części analfabetyczna Afryka masowo tkwi przy konserwatywnej wizji katolicyzmu. Etyka seksualna w ramach nauki Kościoła każe ścigać każdy plemnik, wytropić każdą prezerwatywę, penalizować każdą aborcję. Wypada tylko poczekać, jak z tą antynomią w Kościele poradzi sobie Leon XIV.
Prawdopodobnie przejmie po Franciszku formułę synodalności, (większe kompetencje dla regionów, mniej centralizmu rzymskiego), co jednak niewielkie ma szanse, by okazać się wystarczającym remedium.
Konserwatyści, jak choćby dziekan kolegium kardynalskiego Giovanni Battista Re, dwukrotnie w homilii podczas mszy pogrzebowej za papieża Franciszka oraz w przemówieniu przed inauguracją konklawe ani słowem nie zająknął się o „synodalności”. Za to wielokrotnie przywoływał hasło „wspólnotowość”.
Druga najważniejsza kwestia w agendzie Leona XIV zamyka się w słowie „pokój”. Bardzo chwalebne w obliczu dryfującego w kierunku niesterowalności świata, rysujących się silnie konfliktów między mocarstwami. Ale także tutaj pojawia się wewnętrzna sprzeczność.
Mediacyjna rola Watykanu, jego aspiracje do arbitrażu w konfliktującym się świecie, wymagają zachowania politycznej neutralności wobec skonfliktowanych ze sobą stron. Co to oznacza, przerabiał już papież Franciszek. Trudno mu było nazwać agresora (Putina) w świetle jupiterów po imieniu: bandytą czy gangsterem. Porządek moralny, którego reprezentantem jest papież, wydaje się antynomiczny w stosunku do neutralnej, arbitrażowej misji papieża.
Leon XIV jako człowiek środka i odmiennie niż kard. Bergoglio, kiedy został papieżem Franciszkiem, przez ostatnie dwa lata jako szef personalny Watykanu, odpowiedzialny za nominacje biskupów, nie pójdzie wzorem poprzednika na udry z Kurią Rzymską. Nie będzie jej powściągał w ryzach. Jak to się przełoży operacyjnie na wzmacnianie rzeczonej „synodalności” z większą kompetencją dla regionów i biskupów w diecezjach?
W tym kontekście nie bardzo wiadomo, czy nowy papież tak zacięcie, jak Franciszek będzie wcielał zasadę „zera tolerancji” dla tuszowania przypadków pedofilii. Już po elekcji pojawiają się doniesienia o wcześniejszych dwóch przypadkach, w których Prevost zachował się bardziej niż ambiwalentnie. Przede wszystkim jako biskup ordynariusz w peruwiańskim Chiclayo o przestępstwie seksualnym swojego podwładnego nie złożył doniesienia do Watykanu, od razu w 2014, ale dopiero w 2022 roku.
Już najbliższa przyszłość zweryfikuje, jak dalece zapowiedź w połowie Latynosa, w połowie US-Amerykanina, znajdzie potwierdzenie w rzeczywistości, że Kościół jest „miłosierny”, a papież, „nie księciem”, tylko „sługą” ludzkości.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Komentarze