0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plMaciek Jaźwiecki / A...

Zapewnienie o solidarności

"Jestem tu dzisiaj w Kijowie po to, żeby zamanifestować jedność Polski z Ukrainą, w obliczu ryzyk i niebezpieczeństw, o których wszyscy wiemy" - mówił premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty na Ukrainie we wtorek, 1 lutego 2022. Dodał, że w obliczu zagrożenia ze strony Rosji "cała Europa i cały świat zachodni muszą się zjednoczyć na rzecz suwerenności, niepodległości i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy".

Dalej porównał bliskość Polski, Ukrainy i Rosji do "życia u podnóża wulkanu". "Zdajemy sobie sprawę, jak mało kto w Europie, jaką wartość ma bezpieczeństwo, jaką wagę mają sojusze i wsparcie sąsiadów w sytuacji zagrożenia i tego wsparcia chcemy udzielić państwu ukraińskiemu".

Morawiecki przypomniał, że środę, 27 stycznia 2022, Sejm podjął uchwałę, która "w jednoznaczny sposób wspiera bezpieczeństwo, integralność terytorialną i niepodległość Ukrainy". Wzywa ona państwa Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej do wsparcia Ukrainy w obliczu możliwej agresji Federacji Rosyjskiej. Poparli ją wszyscy obecni posłowie i posłanki, przeciw był tylko Grzegorz Braun (Konfederacja).

Apelujemy do rządów państw NATO i Unii Europejskiej o udzielenie wszechstronnego wsparcia Ukrainie, która znalazła się w obliczu wojny, oraz o stanowczą reakcję państw członkowskich Unii Europejskiej i Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, wobec agresji Federacji Rosyjskiej

W konferencji uczestniczył premier Ukrainy Denys Szmyhal, który z dużym entuzjazmem wyrażał się o współpracy polsko-ukraińskiej. "Nasza dzisiejsza pozycja we wspólnocie międzynarodowej, »nic o Ukrainie bez Ukrainy«, stała się możliwa i zawdzięczamy ją w znaczącym stopniu naszym polskim przyjaciołom" — stwierdził.

"Zagrożenie Nord Stream 2"

Premier Morawiecki mówił o hybrydowym zagrożeniu ze strony Rosji, zwłaszcza w zakresie dostaw gazu i węgla. "Polska podpisała umowę z Ukrainą o przekazaniu gazu z kierunku zachodniego na wschód i już to realizuje. Rozmawialiśmy też z premierem o zwiększeniu przepustowości i o budowie gazociągu tłoczącego duże wolumeny gazu".

Następnie stwierdził, że gazociąg Nord Stream 2 jest "potężnym zagrożeniem dla pokoju w całej Europie":

"To bardzo niebezpieczny instrument. Można powiedzieć: pistolet przekazywany przez Niemcy w ręce Putina, a cała polityka klimatyczna — jak dzisiaj coraz to bardziej wyraziście widzimy — niestety również zmierza do tego, aby uzależniać się bardziej, przynajmniej w najbliższych 5-10 latach, od Rosji".

Przeczytaj także:

Premier apelował do Niemiec, by "przejrzeli na oczy, aby dojrzeli te ogromne ryzyka, które wyłaniają się na horyzoncie i żeby zrobili wszystko, aby uchronić Europę, tę część Europy i myślę też — zwiększyć swoje własne bezpieczeństwo, bo apetyty neoimperialne ze strony Rosji mogą być naprawdę trudne do zaspokojenia. Wiemy, jak działają imperia".

View post on Twitter

Polska wyśle broń defensywną

Wcześniej tego dnia Morawiecki zapowiedział, że Polska wesprze Ukrainę, przekazując artykuły pierwszej potrzeby na wypadek konfliktu zbrojnego. Ale to nie wszystko.

"Jesteśmy także gotowi do przekazania broni defensywnej" - mówił na konferencji jeszcze przed wylotem na Ukrainę.

Doprecyzował, że chodzi m.in o "amunicję, GROM-y (przeciwlotnicze zestawy rakietowe) i drony".

View post on Twitter

Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego poinformował z kolei, że wola ze strony Polski, by przekazać broń defensywną Ukrainie, pojawiła się już kilka tygodni wcześniej. Ostateczna decyzja wymagała jednak doprecyzowania szczegółów technicznych. Pzrypomniał też, że Andrzej Duda rozmawiał w ostatnich dniach z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, z prezydentem USA Joe Bidenem i "przywódcami wiodących europejskich państw NATO". Wszystkie rozmowy dotyczyły pomocy Ukrainie.

Soloch odniósł się też do słów ukraińskiego ministra obrony Ołeksija Reznikowa, który na łamach "Rzeczpospolitej" stwierdził, że Ukraina nie otrzymała żadnej pomocy ze strony Polski.

"To jest jakieś nieporozumienie, które mam nadzieję, że obaj ministrowie — Błaszczak i Reznikow — wyjaśnią sobie" - mówił szef BBN w Polsat News.

Zdaniem Solocha rosyjska agresja zbrojna na Ukrainie jest możliwa, o czym świadczy skala ćwiczeń na Białorusi. Dodał, że rząd w razie takiej ewentualności nie przewiduje udziału polskich żołnierzy.

Europejscy "patrioci" przeciw Rosji

Te szumne zapewnienia o solidarności i wsparciu dla Ukrainy w obliczu rosyjskiej agresji padły w cieniu innego spotkania premiera Morawieckiego, o którym było wyjątkowo głośno. Chodzi o szczyt eurosceptycznych patriotów "Obronić Europę", na którym pojawili się m.in. znani z prorosyjskich sympatii politycy węgierskiego Fideszu (partia Orbana) oraz Marine Le Pen (Francuski Front Narodowy). W trakcie debat podpisano wspólne oświadczenie, w którym znajduje się fragment krytykujący rosyjską politykę wobec Ukrainy:

"Będziemy pracować nad tym, aby narody Europy działały solidarnie w obliczu zagrożenia agresją z zewnątrz. Rosyjskie działania militarne na wschodniej granicy Europy doprowadziły nas na skraj wojny. W obliczu takich zagrożeń potrzebna jest solidarność, stanowczość i współpraca narodów Europy”.

Po szczycie, 29 stycznia Morawiecki podsumował: „Pokazaliśmy sobie nawzajem, że praktycznie identycznie myślimy o tak ważnych sprawach, tak ważnych wyzwaniach, jak chociażby zagrożenia, które płyną ze strony Rosji w stosunku do Ukrainy”.

Szybko okazało się, że części europejskich "patriotów" deklaracja nie przeszkodziła w dalszym układaniu dobrych relacji z Rosją. O tym, jak Marine Le Pen obeszła deklarację, pisaliśmy tutaj:

Z kolei Victorowi Orbanowi deklaracja nie przeszkodziła w wyjeździe 1 lutego do Moskwy. „Biznes as usual” – odpowiedział dziennikarzom pytającym, jak to pogodzić z uzgodnieniami madryckiego szczytu. W ten sposób pośrednio zdystansował się do antyputinowskiej deklaracji. I na tym się nie zatrzymał:

"Minister obrony Ukrainy O. Reznikov właśnie poinformował naszą delegację w Kijowie, że Węgry blokują Ukrainie dostęp do zasobów obrony cybernetycznej NATO" - napisał we wtorek na Twitterze Radosław Sikorski.

View post on Twitter

Napięta sytuacja na Ukrainie

„Washington Post” już w listopadzie 2021 roku informował: amerykańskie służby ostrzegły sojuszników przed możliwym atakiem rosyjskich wojsk na Ukrainę. Portal Politico opublikował zdjęcia satelitarne rosyjskich sił przy ukraińskich granicach, według BBC jest tam niemal 100 tysięcy żołnierzy, a część z nich należy do formacji uznawanych za szturmowe. Ewentualny atak miał być planowany na początek 2022 roku.

Jak pisaliśmy, ukraińskie służby początkowo dementowały te doniesienia. Dopiero po tygodniu prezydent Wołodymyr Zełenski przyłączył się do narracji sojuszników ostrzegającej świat przed możliwą agresją Rosji.

Ostrzeżenie o silnej reakcji USA i NATO miało też paść w rozmowie Joe Bidena z Władimirem Putinem. Według nieoficjalnych przecieków konkretna lista sankcji wobec Rosji i jasne warunki ich ewentualnego uruchomienia miały ostudzić zapały Kremla. Ale nie wygasiły ich zupełnie.

Rozmowy z Putinem prowadzone przez zachodnich przywódców z pominięciem prezydenta Zełenskiego niektórzy ukraińscy komentatorzy zinterpretowali jako osłabienie pozycji ukraińskiej dyplomacji, co negatywnie wpływa na zaufanie do administracji Zełenskiego. Więcej o nastrojach na Ukrainie tutaj:

Od tygodni Biały Dom publicznie ostrzega Ukraińców oraz europejskich sojuszników przed rosyjską agresją i możliwymi prowokacjami. Amerykanie informowali między innymi o planowanej przez Rosjan akcji prowokacyjnej wobec rosyjskiej mniejszości na Ukrainie, która mogłaby posłużyć za pretekst do inwazji. A kiedy ściśle współpracujący z Amerykanami Brytyjczycy oświadczyli, że celem Rosjan jest siłowa zmiana władzy na Ukrainie, wywiad amerykański te informacje potwierdził.

Zastępczyni sekretarza stanu Wendy Sherman przyznała, że co prawda nie wie, czy Putin podjął decyzję o ataku, ale „wszystko wskazuje na to, że użyje siły militarnej pomiędzy dniem dzisiejszym a połową lutego”. W ostatniej rozmowie z prezydentem Ukrainy prezydent USA miał powiedzieć – tak twierdziła część mediów – że inwazja jest „praktycznie pewna”.

Administracja w Waszyngtonie te wiadomości zdementowała. Według oficjalnego komunikatu prezydent oświadczył, że istnieje „wyraźna możliwość” ataku.

;

Udostępnij:

Anna Mikulska

Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".

Komentarze