0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.plFot. Roman Bosiacki ...

Już jutro, w środę 14 czerwca Komisja Edukacji i Nauki zajmie się poselskim projektem ustawy zmian w Karcie Nauczyciela i prawie oświatowym (druk nr 3302). Można go porównać do przepastnego wora, w którym PiS upchnął wszystkie bieżące pomysły na edukację.

Ustawa reguluje zarówno przywrócenie wcześniejszych uprawnień emerytalnych dla nauczycielek i nauczycieli (odmrożenie art. 88 Karty Nauczyciela), jak i zwiększenie limitu godzin pracy ponadwymiarowej. Pierwsze to przedwyborcza obietnica, która ma zapewnić choć promil poparcia w tej niechętnej władzy grupie. Drugie to pomysł na uzdrowienie chaosu, który wywołała reforma edukacji Anny Zalewskiej. Do szkół ponadpodstawowych już drugi rok z rzędu ruszy półtora rocznika uczniów, co dla największych miast oznacza nie tylko ścisk, ale przede wszystkim problemy kadrowe. Minister Czarnek wymyślił, że trzeba pozwolić nauczycielom pracować więcej, powyżej 1,5 etatu. I może wtedy uda się wypełnić wolne godziny w planie.

W projekcie niespodziewanie znalazły się też zapisy, które przypominają pierwszą wersję lex Czarnek. Chodzi o bezpośredni atak na szkoły niepubliczne. Jeśli prawo wejdzie w życie,

kurator oświaty będzie mógł wykreślić placówkę niepubliczną z rejestru i odebrać jej uprawnienia do działania.

„Nie ma wątpliwości, że PiS zrobi wszystko, by podporządkować sobie instytucje, które jeszcze są niezależne”, komentuje dla OKO.press Katarzyna Lubnauer, posłanka Koalicji Obywatelskiej. „Minister Czarnek ma już straszaki na niepokornych dyrektorów szkół publicznych. To komisje dyscyplinarne — w czasie oczekiwania na ich decyzję dyrektor jest zawieszony. Nie jest to dbałość o bezpieczeństwo dzieci. Całość służy raczej zastraszeniu kadry i dyrektorów. Rozumiem, że teraz gdy lex Czarnek upadło, to PiS chce uderzyć w oświatę niepubliczną” – dodaje.

Przeczytaj także:

Kontrolować i karać

Zmiany dotyczą art. 180 ustawy prawo oświatowe. W projekcie czytamy, że jeśli działalność szkoły czy przedszkola łamie prawo oświatowe i statut, kuratorium powinno wydać zalecenie naprawy uchybień nie później niż w ciągu 30 dni od wpłynięcia wniosku.

Kuratoria chcą mieć też „skuteczniejsze metody kontroli”. „Organ sprawujący nadzór pedagogiczny może polecić osobie prowadzącej niepubliczną szkołę lub placówkę niezwłoczne umożliwienie wykonania czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego w szkole lub placówce. Wykonywanie w niepublicznej szkole lub placówce czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego powinno rozpocząć się nie później niż w terminie 7 dni od dnia otrzymania polecenia”, czytamy w ustawie.

Dokładnie takie same zapisy pojawiły się w pierwszym projekcie lex Czarnek. W uzasadnieniu dodatkowo wskazano, że „niezrealizowanie polecenia organu sprawującego nadzór pedagogiczny będzie skutkowało wykreśleniem z ewidencji danej szkoły”.

To opcja atomowa, bo może skazywać placówki niepubliczne na uznaniową decyzję kuratorów oświaty.

„Dla mnie chodzi wciąż o to samo — to próba zbudowania autorytarnego państwa” – mówi OKO.press Anna Sobala Zbroszczyk, dyrektorka 2 Społecznego L.O. z Oddziałami Międzynarodowymi im. Pawła Jasienicy w Warszawie. „Dziś szkoły niepubliczne cieszą się pewną niezależnością. Mamy poczucie sprawczości, czujemy, że możemy robić szkołę naszych marzeń — oczywiście spełniając wymogi prawa oświatowego. Ale rząd chce nam tego zakazać”.

„Kultura strachu jest niszcząca”

Według Sobali-Zbroszczyk do tej pory przynajmniej część szkół niepublicznych wymykała się kontroli i centralistycznym zapędom władz. „Jeśli będziemy mieć nad sobą bat w postaci takiej ustawy, być może zaczniemy kalkulować. Co dla rozwoju edukacji jest najgorszym scenariuszem” – dodaje.

Zwraca też uwagę, że oparcie relacji pomiędzy dyrektorami szkół a nadzorem pedagogicznym na strachu zupełnie wypacza sens systemu edukacji. „Jeżdzę po świecie. Byłam w wielu różnych krajach. Gdy rozmawiałam o kontroli nad szkołami w Finlandii, czy Irlandii to słyszałam, że owszem, są instytucje kontrolujące, ale działają po to, by szkoły wspierać. Jeśli szkoła nawali, zrobi coś źle, to trzeba jej pomóc. To, że u nas tak nie jest to porażka” – mówi Sobala-Zbroszczyk.

Zapisy ustawy są tak ogólne, że nie wiadomo, w jakich sytuacjach kurator będzie mógł użyć opcji atomowej. Niezastosowanie się do poleceń kuratora może dotyczyć tylko wymienionych w uzasadnieniu przykładów braku współpracy przy sprawowaniu nadzoru pedagogicznego — m.in. nieudostępnienie dokumentacji, czy niewpuszczenie kontroli — ale nie musi.

"Może być tak, że zrobimy coś nie pomyśli kuratora, czy ministerstwa, a oni stwierdzą, że nas zlikwidują.

Dziś się nie boję, ale gdy okaże się, że przepisy działają właśnie w taki sposób to zmienię zdanie„ – komentuje Sobala-Zbroszczyk. ”Cała ta ustawa służy budowaniu kultury strachu, a kultura strachu jest niszcząca. Nic dobrego z tego nie wyniknie".

Organizacje działające na rzecz oświaty zastanawiają się, po co w zasadzie wymyślać dodatkowe procedury kontroli dla szkół niepublicznych.

Wątpliwości budzi też fakt, że od wysoce niejasnych procedur nie ma drogi odwołania.

W wywiadzie dla portalu samorządowego prezes Stołecznego Towarzystwa Oświatowego Zygmunt Puchalski pytał wprost: dlaczego rząd chce wprowadzić kontrowersyjne prawo, skoro sytuacje, w których szkoły nie współpracują ze kuratoriami, nawet według MEiN są sporadyczne?

„Nowy projekt powiela zatem szkodliwe rozwiązania znane z lex Czarnek, przeciwko którym Społeczne Towarzystwo Oświatowe wielokrotnie protestowało. To kolejna próba umocnienia pozycji kuratorów oraz zastraszenia dyrektorów szkół niepublicznych i organów prowadzących szkół”, stwierdził Puchalski.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze