MEiN upublicznił wstępny projekt zmian w prawie oświatowym, który przyznaje większe uprawnienia kuratorom oświaty. OKO.press sprawdza zagrożenia i wskazuje potencjalne furtki
7 lipca 2021 roku późnym wieczorem na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki pojawiła się robocza wersja projektu zmian w prawie oświatowym. Chodzi o kontrowersyjny i szeroko oprotestowany pomysł przyznania kuratorom oświaty większych uprawnień, m.in. możliwości odwołania dyrektora szkoły, zawieszenia działalności placówki niepublicznej czy zablokowania zajęć dodatkowych z organizacją społeczną.
Jak pisze MEiN, dokument został upubliczniony w związku z "dużym zainteresowaniem" opinii publicznej, ale nad ostatecznym kształtem przepisów (wraz z uzasadnieniem i oceną skutków regulacji) wciąż trwają prace. Z upublicznionego harmonogramu wynika, że zarys reformy był gotowy już w marcu 2021 roku, a to oznacza, że MEiN zajmował się szkolną rewolucją w czasie, gdy uczniowie i nauczyciele mierzyli się z jednym z największych kryzysów w historii edukacji — pandemią i koniecznością przeniesienia nauki do domów.
W przepisach doprecyzowano, jak miałaby przebiegać nowa ścieżka odwołania dyrektora szkoły. Jeśli ten nie zrealizuje pokontrolnych zaleceń kuratora oświaty, organ sprawujący będzie mógł wezwać go do złożenia wyjaśnień w ciągu siedmiu dni roboczych. Następnie kurator będzie mógł wyznaczyć "ostateczny termin realizacji zaleceń", po którym otworzy się możliwość złożenia wniosku do organu prowadzącego (najczęściej samorządu) o odwołanie dyrektora w trakcie roku szkolnego. Organ prowadzący na podjęcie decyzji będzie miał 14 dni.
Od momentu ogłoszenia założeń projektu niejasne było, czy wniosek kuratora oświaty będzie wiążący.
W projekcie ustawy czytamy dokładnie, że „organ prowadzący odwołuje dyrektora w terminie nie dłuższym niż 14 dni", a gdy termin ten zostanie przekroczony „powierzenie stanowiska automatycznie wygasa".
Przepisy, być może celowo, nie są tu precyzyjne, co może oznaczać najczarniejszy scenariusz: kurator oświaty będzie miał możliwość niemal nieograniczonego odwołania dyrektora szkoły. To najbardziej drastyczny zapis ustawy, której celem jest dyscyplinowanie samodzielnych dyrektorów (i nauczycieli). Dyrektorzy, w obawie przed wszczęciem drogi odwoławczej, mogą porzucić niezależność na rzecz bezpieczeństwa. A to prosta droga do tego, by nad tym, co dzieje się w szkołach kontrolę przejęła władza centralna.
W dalszej części projektu czytamy też o modyfikacji art. 66 ustawy prawo oświatowe, który mówi o przesłankach do odwołania ze stanowiska kierowniczego. Organ prowadzący "w przypadkach szczególnie uzasadnionych, po uzyskaniu pozytywnej opinii kuratora oświaty może odwołać nauczyciela ze stanowiska kierowniczego w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia; wymogu uzyskania pozytywnej opinii kuratora oświaty nie stosuje się w przypadku szkół i placówek prowadzonych przez ministrów".
A to oznacza, że organ prowadzący nie będzie mógł usunąć dyrektora szkoły bez pozytywnej opinii kuratora oświaty. Patrząc na przepisy cynicznie, moglibyśmy powiedzieć, że jest to parasol ochronny dla ludzi zajmujących stanowiska kierownicze, którzy są bliscy władzy.
Do tej pory odwołanie dyrektora w ciągu roku szkolnego wymagało wystawienia negatywnej oceny pracy np. ze względu na niegospodarność czy złe zarządzanie. Organ prowadzący mógł podjąć decyzję po zasięgnięciu opinii związków zawodowych i nauczycieli. Teraz nawet źle zarządzający placówką dyrektor będzie mógł zostać na stanowisku, jeśli tak zdecyduje kuratorium. MEiN w miejsce obiektywnych kryteriów wprowadza więc uznaniowość.
Zgodnie z zapowiedzią, zmiany dotyczą też zasad wyboru dyrektora szkoły. W komisji konkursowej kuratorium oświaty dostanie więcej głosów — pięć w miejsce trzech, niezależnie od liczby osób reprezentujących organ nadzorczy. Reszta głosów rozłoży się pomiędzy:
Oznacza to, że przy jednomyślności i zaangażowaniu samorządu, reprezentacji nauczycieli i rodziców, szkoły wciąż będą miały szansę wybrać dyrektora, który nie podoba się kuratorium oświaty. Wyjątkiem jest sytuacja, w której kandydat nie będzie nauczycielem (co w polskich szkołach zdarza się bardzo rzadko) — wtedy do wyboru niezbędna będzie pozytywna opinia organu nadzorczego.
Kuratorium będzie miało też decydujący głos, jeśli do konkursu nie zgłosi się żaden kandydat lub gdy nie uda się go rozstrzygnąć (z jakiejkolwiek przyczyny). W takiej sytuacji organ prowadzący będzie mógł powierzyć stanowisko wyłącznie osobie, która dostanie zielone światło od kuratorium.
Nowe przepisy mogą namieszać, szczególnie w większych ośrodkach miejskich, gdzie samorząd często ma do rozstrzygnięcia kilkanaście konkursów na raz. Zbyt długie negocjacje, zahamowanie pracy szkoły, a także wizja przyszłych kontroli w placówce, którą kieruje człowiek niecieszący się uznaniem kuratorium mogą studzić determinację tych, którzy chcieliby postawić na niezależnego kandydata.
Zmianie podlegają też przepisy dotyczące obecności organizacji społecznych w szkołach (art. 86 prawa oświatowego). Do tej pory do przeprowadzenia zajęć w szkole z podmiotem zewnętrznym potrzebna była zgoda dyrektora, a także "pozytywna opinii rady szkoły lub placówki i rady rodziców". Teraz, jeśli zajęcia będą skierowane do uczniów, niezbędne będzie uzyskanie zgody kuratorium oświaty. Procedura wymyślona przez MEiN jest tak kręta i pełna przeszkód, że już na wstępie zniechęca do dodatkowych aktywności.
O opinię ze strony kuratorium należy wystąpić conajmniej dwa miesiące przed planowanymi zajęciami, a do wniosku dołączyć: program zajęć, materiały wykorzystywane do realizacji programu, a także pozytywną opinię rady szkoły i rady rodziców.
Jeśli kuratorium da zielone światło, dyrektor będzie musiał powiadomić rodziców o "celach i treściach realizowanego programu", a także przedstawić im opinie organu nadzorczego, rady szkoły i rady rodziców. Rodzic będzie miał też prawo wnioskować o wgląd w materiały wykorzystywane do realizacji programu. Na końcu tej długiej drogi rodzic będzie musiał jeszcze wystawić pisemną zgodę na uczestnictwo dziecka w zajęciach.
Każdy, kto zna dynamikę pracy w szkołach wie, że to przepis na paraliż. A choć reforma przepychana jest pod hasłem "większego wpływu rodziców na szkoły", jasno widać, że decydujący głos przysługuje tu kuratorium oświaty. Nawet gdyby społeczność szkolna w pełnej zgodzie chciała zaprosić organizację zajmującą się prawami człowieka albo edukacją seksualną, inicjatywę może zablokować urzędnik.
Jak czytamy w projekcie ustawy, pozytywna opinia kuratorium nie jest wymagana "w przypadku organizacji i prowadzenia zajęć w ramach zadania zleconego z zakresu administracji publicznej".
Czyli do realizowana rządowych projektów w szkołach zgoda nie będzie potrzebna.
Takie brzmienie przepisów ("administracja publiczna") otwiera też furtkę dla samorządowych inicjatyw. A to mogłoby oznaczać, że m.st. Warszawa może bez zakłóceń kontynuować znienawidzony przez mazowieckie kuratorium oświaty program „Szkoła przyjazna prawom człowieka".
Dorota Łoboda, przewodnicząca stołecznej Komisji Edukacji studzi jednak entuzjazm. "Dopóki nie zobaczymy ostatecznego kształtu projektu ustawy, nie możemy być niczego pewni. Obawiam się, że przepisy zostaną tak doprecyzowane, by dowolność w prowadzeniu zajęć miała tylko administracja rządowa" — mówi OKO.press Łoboda.
MEiN wprowadza też zmiany w nadzorze pedagogicznym nad placówkami niepublicznymi. Jeśli działalność szkoły czy przedszkola łamie prawo oświatowe i statut, kuratorium powinno wydać zalecenie naprawy uchybień nie później niż w ciągu 30 dni od wpłynięcia wniosku.
Kuratorium chce mieć poza tym "skuteczniejsze metody kontroli". W punkcie trzecim art. 180 prawa oświatowego czytamy: "Organ sprawujący nadzór pedagogiczny może polecić osobie prowadzącej niepubliczną szkołę lub placówkę niezwłoczne umożliwienie wykonania czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego w szkole lub placówce. Wykonywanie w niepublicznej szkole lub placówce czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego powinno rozpocząć się nie później niż w terminie 7 dni od dnia otrzymania polecenia".
W projekcie nie znalazły się jednak zapisy, które ułatwiałyby wykreślenie placówki niepublicznej z rejestru szkół w przypadku niezastosowania się do zaleceń kuratorium oświaty.
Reforma szykowana przez MEiN jest de facto zmianą ustroju szkolnictwa w Polsce: odbiera niezależność i podmiotowość samorządom, dyrektorom i rodzicom, a decyzyjność i władzę nad edukacją oddaje w ręce administracji rządowej.
Zmiany w prawie oświatowym będą skutkować albo oportunizmem, albo paraliżem szkół, które starają się mimo wszystko działać na własnych zasadach. Ciekawość, spontaniczność i poszukiwanie nowych metod edukacyjnych zastąpi rutyna, strach i cenzura. A kuratorzy-prokuratorzy, tacy jak Barbara Nowak, będą stać na straży właściwego przekazu ideologicznego.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze