Najpierw sprzeciwiał się prawom osób LGBT, potem walczył o prześladowanych chrześcijan i Żydów. Analiza zawetowanych przez Polskę konkluzji Rady UE wskazuje jednak, że minister Ziobro nie mógł tego podpisać. Bo dokument stwierdza, że Trybunał Sprawiedliwości ma prawo pouczać polski rząd i ukarać Polskę za naruszanie praworządności
W czwartek 11 października Polska jako jedyny z 28 krajów Unii Europejskiej zablokowała przyjęcie konkluzji Rady UE w sprawie realizacji Karty Praw Podstawowych w 2017 roku. Dokument na temat stanu praw człowieka w Unii przyjęto zatem bez udziału Polski nie jako stanowisko Rady - to wymagałoby jednomyślności - a jako konkluzje własne austriackiej prezydencji.
Za szokującym wetem polskiej delegacji miały stać przyczyny ideologiczne - początkowo niezgoda na wzmiankę o dyskryminacji osób LGBTI, potem żądanie dodania informacji o prześladowaniach chrześcijan i Żydów.
Tymczasem chodziło raczej o reformę sądownictwa PiS.
Tak można tłumaczyć takie zaangażowanie Ministerstwa Sprawiedliwości, kontrastujące z brakiem zastrzeżeń do stanowiska Rady UE w 2017 roku.
Ale w tamtym stanowisku nie pojawiły się drażliwe dla polskiego rządu tematy Trybunału Sprawiedliwości UE i praworządności w państwach członkowskich.
Dlaczego to Ministerstwo Sprawiedliwości zainteresowało się tematem Karty Praw Podstawowych?
Kartą zwykle zajmuje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Tym razem jednak to resort Ziobry zachęcał Stałego Przedstawiciela Polski przy UE ambasadora Andrzeja Sadosia do zajęcia twardego stanowiska i blokowania konkluzji na posiedzeniach Komitetu Stałych Przedstawicieli (COREPER) 3 i 10 października. COREPER przygotowywał dokumenty na spotkanie Rady UE 11-12 października.
Doniesienia informatorów OKO.press szybko się potwierdziły. Za ostrym stanowiskiem Polski rzeczywiście stało ministerstwo sprawiedliwości w składzie: minister Zbigniew Ziobro (na zdjęciu - w środku), podsekretarz stanu Łukasz Piebiak (na zdjęciu - pierwszy z lewej) oraz przedstawiciele Departamentu Współpracy Międzynarodowej.
Po decyzji o odrzuceniu konkluzji Ministerstwo wydało oświadczenie, w którym Ziobro zdaje się przechwalać, że zawetował konkluzje Rady, by bronić prześladowanych chrześcijan. O jego argumentacji pisaliśmy krytycznie w OKO.press:
Rok temu ten sam minister Ziobro nie był jednak tak skory do obrony osób wierzących przed prześladowaniami. Zamach na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, o którym wspomina w oświadczeniu MS, miał miejsce w 2016 roku, podobnie jak mord na francuskim księdzu z Normandii. Do zabicia trojga żydowskich dzieci i ich nauczyciela we Francji doszło jeszcze wcześniej - w 2012. Tymczasem podczas obrad Rady w październiku 2017 roku
Polska nie zgłosiła zastrzeżeń do tekstu konkluzji i dokument - także bez wzmianki o prześladowaniach chrześcijan i Żydów - został przyjęty.
Konkluzje z 2017 roku zawierały też obszerny paragraf poświęcony prawom kobiet, a zwłaszcza Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencja stambulska). Po długich debatach Polska ratyfikowała konwencję jeszcze za prezydentury Bronisława Komorowskiego - w kwietniu 2015. Politycy PiS wielokrotnie zapowiadali jej wypowiedzenie. Zażartym krytykiem konwencji jest Ziobro - to w jego resorcie miały powstać ustawy przygotowujące jej wypowiedzenie (projekty nigdy nie ujrzały światła dziennego, ale PiS i tak nie wdraża postanowień Konwencji).
Mimo wszystko w 2017 roku Polska zgodziła się na tekst konkluzji, w którym Rada nawołuje do lepszego wdrażania postanowień konwencji i do jej szybkiej ratyfikacji przez ociągające się państwa członkowskie.
Wbrew zapewnieniom weto Ziobry najpewniej nie było powodowane szczególną troską o los prześladowanych chrześcijan i Żydów. Dokładna lektura tegorocznych konkluzji pozwala podejrzewać, dlaczego resort tak aktywnie się zaangażował. Poszło o reformę sądownictwa PiS.
Konkluzje przyjęte przez austriacką prezydencję zawierają szereg odniesień do Trybunału Sprawiedliwości UE, Komisji Weneckiej, wartości demokratycznych i funkcjonowania państwa prawa.
Punkt 6. wstępu:
"Rada podkreśla rolę TSUE w interpretowaniu i stosowaniu postanowień Karty w UE, a także – poprzez jego orzecznictwo – w udzielaniu dalszych wytycznych na temat stosowania Karty sędziom i sądom na szczeblu krajowym".
Trudno o gorsze sformułowanie dla polskiego rządu, który szykuje się do obrony swoich "reform" po spodziewanym wyroku TSUE; być może użyje do tego Trybunału Konstytucyjnego.
Jednym z zapisów Karty, na podstawie którego może działać TSUE, jest artykuł 47 o prawie do skutecznego środka prawnego i dostępie do bezstronnego sądu.
Przyjmując konkluzje zawierające powyższy zapis, Rada "wzmocniłaby" wyrok TSUE z 27 lutego 2018 roku w sprawie portugalskich sędziów. W uzasadnieniu do wyroku Trybunał stwierdził, że sądy krajowe muszą spełniać unijny standard niezawisłości i że TSUE ma kompetencje, by to oceniać.
Wyrok ten dał Komisji Europejskiej i Trybunałowi zielone światło do oceny zmian w polskim sądownictwie, nie dziwi zatem ostry sprzeciw Ministerstwa Sprawiedliwości wobec konkluzji Rady.
Dokument zaproponowany przez austriacką prezydencję wyraża jasne stanowisko: Rada (złożona z przedstawicieli rządów państw członkowskich) wspiera TSUE i zachęca go do korzystania z zapisów Karty m.in. przy ocenie niezawisłości i bezstronności sądów. Ziobro nie mógł tego podpisać.
Rozdział drugi konkluzji zatytułowano "Poszanowanie demokracji i praworządności jako warunek wstępny umożliwiający pełne korzystanie z praw podstawowych". Także tutaj znalazło się kilka zapisów trudnych do przełknięcia dla polskiego rządu. W punkcie 11. Rada podkreśla np. znaczenie społeczeństwa obywatelskiego i przypomina,
"jak ważne jest, by usunąć przeszkody i powstrzymać się od wszelkich zbędnych, bezprawnych lub arbitralnych ograniczeń przestrzeni dla społeczeństwa obywatelskiego, szczególnie w odniesieniu do wolności zrzeszania się, wolności pokojowego zgromadzania się i wolności wypowiedzi".
A w punkcie 12., że:
"praworządność jest jedną z podstawowych wartości Unii i warunkiem wstępnym przestrzegania praw podstawowych".
Eksperci OKO.press ocenili, że jak na dokument o znaczeniu czysto politycznym, tegoroczne konkluzje niedwuznacznie nawiązują do problemów z praworządnością w państwach członkowskich. Konkluzje z 2017 roku były bardziej miękkie, zawierały mniej odniesień do kwestii unijnych wartości.
Tekst konkluzji Rady UE, którego przygotowaniem zajmuje się urzędująca prezydencja (do końca 2018 roku - Austria), powstaje w oparciu m.in. o coroczny raport Komisji Europejskiej na temat realizacji Karty Praw Podstawowych w państwach UE.
W najnowszym raporcie Komisja wskazuje m.in. na problemy z praworządnością w Polsce. Przypomina, że w 2017 roku złożyła cztery rekomendacje dotyczące polskich ustaw o TK, SN, KRS i ustroju sądów powszechnych, a także, 20 grudnia 2017, skargę do TSUE. Zaznacza, że
"do obowiązków państw członkowskich należy zapewnienie skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem UE, zgodnie z art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej, czytanym w związku z prawem do skutecznego środka prawnego i do sprawiedliwego procesu, o którym mowa w art. 47 Karty".
W raporcie KE stwierdza, że przepisy Karty stosują się tylko przy wdrażaniu unijnego prawa i że tylko na tej podstawie można stwierdzić uchybienie obowiązkom państwa członkowskiego. Zaraz potem nawiązuje do wyroku TSUE w sprawie portugalskiej i stwierdza, że także poza respektowaniem prawa UE
"państwa członkowskie są zobowiązane do przestrzegania wartości, na których opiera się UE.W szczególności poszanowanie praworządności jest warunkiem wstępnym ochrony praw podstawowych".
Konkluzje Rady UE można uznać za "rozwodnioną" wersję raportu Komisji - aby zostały przyjęte, konieczna jest jednomyślna decyzja członków UE. To dlatego nie znajdziemy w nich odniesień do poszczególnych krajów. Polski rząd nie mógł jednak nie wiedzieć, do kogo odnoszą się wzmianki o demokratycznych wartościach, praworządności i roli TSUE.
Minister Ziobro stanął przed trudnym zadaniem. Koronnym argumentem w pojedynku z UE ma być brak kompetencji jej organów do oceny stanu polskiej praworządności. Taki argument obalił sam TSUE w wyroku portugalskim.
Przyjęcie przez Radę UE konkluzji "potwierdzających" stosowanie orzecznictwa TSUE do wewnętrznych spraw państw członkowskich mogłoby zostać użyte podczas czekającej Polskę rozprawy przed Trybunałem.
Polski podpis byłby też sprzeczny z oficjalnym stanowiskiem rządu. Oczywiście Minister Ziobro wolał pokazać się opinii publicznej jako obrońca praw chrześcijan i Żydów.
Propozycje konkluzji przyjęły natomiast Węgry. Największy sojusznik Polski najpewniej nie miał interesu w blokowaniu dokumentu o stosunkowo niewielkim znaczeniu. Po zmianie konstytucji i udanym zamachu na instytucje państwa prawa Węgrom trudniej udowodnić działanie wbrew unijnym wartościom, przynajmniej w kwestii niezależności sądów. Możliwe też, że
Węgrzy postanowili cynicznie wykorzystać ostre stanowisko Polski, jednocześnie na unijnym forum mówiąc o "konieczności szukania porozumienia".
Do zablokowania konkluzji Rady wystarczył w końcu tylko jeden sprzeciw.
Sądownictwo
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Ministerstwo Sprawiedliwości
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Unia Europejska
praworządność
Rada UE
sądy
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze