Limity zużycia energii pozwalające na utrzymanie niższych rachunków mają iść w górę. Koszt takiego rozwiązania ma pokryć podatek od nadzwyczajnych zysków spółek wydobywczych. Może to uspokoić wyborców, którzy znaleźliby się poza „widełkami” gwarancji niskich cen.
Limity zużycia energii, które gwarantują jej niższą cenę, mają iść w górę. Rząd chce w ten sposób znowelizować przepisy uchwalone w zeszłym roku, które miały dać ulgę konsumentom i jednocześnie skłonić ich do oszczędzania. Zaktualizowana ustawa nie będzie już zachęcała większości odbiorców do pilnowania zużycia. Może jednak oznaczać oszczędności dla osób ogrzewających wodę elektrycznymi bojlerami czy osób z niepełnosprawnościami korzystających z prądożernych urządzeń pozwalających im funkcjonować. Pieniądze mają pochodzić z opodatkowania spółek węglowych, które w 2022 roku osiągały nadzwyczajne zyski. Wątpliwości zgłasza jednak Urząd Regulacji Energetyki. Instytucja nadzoru nad rynkiem energetycznym dostanie nowe obowiązki, a jej szefostwo apeluje o finansowe wsparcie.
Nowelizacja ustawy o wsparciu dla odbiorców energii wprowadza nowe limity zużycia energii, do przekroczenia których obowiązują niezmienne ceny energii:
Opozycyjne kluby wniosły też poprawki do projektu, którymi zajmie się sejmowa Komisja Energii. Najważniejsza dotyczy rodzin wielopokoleniowych, które w korzystają z jednego licznika w jednym domu podzielonym na kilka mieszkań. W myśl poprawki każde z nich miałoby być rozliczane osobno. Posłowie i posłanki opozycji wyrażali poparcie dla zmian, jednak uderzali w rząd za spóźnioną reakcję.
„Projekt ustawy jest spóźniony, już wcześniej było wiadomo, że spadają ceny energii, tymczasem przez miesiące odbiorcy wrażliwi musieli płacić wyższe ceny” – mówił Krzysztof Gadowski z Koalicji Obywatelskiej.
Po przekroczeniu tych limitów gospodarstwa będą płacić 693 złote za 1000 kWh (1 MWh) prądu, a rząd gwarantuje, że cena ta nie pójdzie do góry, niezależnie od wahań na rynku energii. Rząd zaproponował też obniżenie rachunków dla samorządów oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Od października za 1 MWh prądu zapłacą one nie 785, a 693 zł.
„Na bieżąco reagujemy na sytuację na rynku i w miarę możliwości staramy się sprawić, by każdy z elementów życia gospodarczego był w jak najmniejszym stopniu dotknięty skutkami toczącej się wojny energetycznej. Dlatego po pół roku funkcjonowania mechanizmu ograniczającego wysokość cen energii elektrycznej, przeanalizowaliśmy go i widzimy, że stanowi on realne wsparcie dla polskich rodzin” – mówiła ministra klimatu Anna Moskwa.
Rząd przewidział też dodatkową ulgę dla osób oszczędzających prąd. – „Wystarczy, że w okresie od 1 października 2022 roku do 31 grudnia 2023 roku zmniejszymy zużycie prądu o co najmniej 10 proc. Wówczas otrzymamy dodatkowy upust o wartości 10 proc. całego rachunku za energię elektryczną, który zostanie rozliczony w 2024 roku. Oszczędzanie i efektywne wykorzystywanie energii elektrycznej pozwala nie tylko na obniżenie rachunków, ale także ochronę środowiska” – wyjaśniała Moskwa.
„Ustawa wprowadza podatek węglowy zgodnie z unijną dyrektywą wymagającą od nas nałożenie takiego obciążenia na firmy energetyczne generujące nadzwyczajnie wysokie zyski. Ustawodawcy postanowili jednak dodać do zestawu przepisów również podwyższenie limitów zużycia energii, co zmniejsza ryzyko wpadnięcia w wyższy pułap cen prądu. Odczytuję to jako próbę uniknięcia trudnych pytań ze strony wyborców o to, dlaczego rząd nie ochronił ich przed wzrostem cen” – ocenia w rozmowie z OKO.press Robert Tomaszewski, ekspert ds. polityki energetycznej z think-tanku Polityka Insight.
Zmienia się więc bardzo wiele, a w limicie zapewne zmieści się zdecydowana większość polskich gospodarstw.
Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że średnie zużycie w polskich gospodarstwach w 2021 roku sięgnęło 1919,9 kWh. Więcej prądu zużywały gospodarstwa na wsi, gdzie przeciętna konsumpcja energii wyniosła 2452,9 kWh rocznie. Różnica może wynikać z dogrzewania wiejskich domów urządzeniami elektrycznymi i korzystania z elektrycznych bojlerów. Domy poza miastami zwykle mają też większą powierzchnię na jednego mieszkańca. Zmiany w prawie mogą więc przedwyborczo uspokoić mieszkańców wsi, którzy wcześniej byli zagrożeni wzrostem rachunków.
„Pomysł z zeszłego roku zakładał motywowanie odbiorców energii do oszczędzania, zastanawiania się nad sposobami ograniczenia zużycia energii. Niższe limity mogły skłaniać konsumentów na przykład do podnoszenia efektywności energetycznych swoich domów. Podniesienie limitów podważa sens takiego działania” – mówi nam Tomaszewski.
Ważną zmianą jest podwyższenie limitu dla gospodarstw z osobami z niepełnosprawnością. Apelowały o to między innymi rodziny pacjentów leczonych tlenem w warunkach domowych. Chodzi o osoby, które nie poradzą sobie bez dostępu do specjalistycznej aparatury zapewniającej dostęp do tlenu, produkowanego przez prądożerne koncentratory tlenu i respiratory. W Polsce to około 10 tys. osób wymagających pomocy sprzętu, który musi być podłączony do prądu – podają członkowie Stowarzyszenia „Jednym Tchem”, zrzeszającego ich rodziny.
„Wyróżniamy dwie główne aparatury, z których korzystają pacjenci wentylowani mechanicznie: koncentrator tlenu oraz respirator – nie są to aparatury zamienne. Większość z pacjentów chorujących na przewlekłą niewydolność oddechową, w warunkach domowych musi korzystać z obydwu sprzętów. Zarówno koncentrator tlenu, jak i respirator nie działają bez dostępu do prądu” – wyjaśniają członkowie Stowarzyszenia.
Ile energii zużywa potrzebny pacjentom sprzęt? Jak czytamy na stronie Stowarzyszenia, sam respirator pochłania jej minimum 500 kWh rocznie. Zużycie koncentratora tlenu może być nawet dwa razy wyższe. Łącznie daje to około 1500 kWh rocznie. Pacjenci, korzystając z aparatury potrzebnej im do przeżycia mogli więc wyczerpać połowę przysługującego im limitu. Po nowelizacji zostaje im 2100 kWh – a więc nieco więcej, niż rocznie zużywa przeciętne gospodarstwo.
Rząd planuje sfinansować ulgi dzięki dodatkowemu opodatkowaniu spółek węglowych. Obciążenie dotyczyć będzie przedsiębiorstw, które w 2022 roku uzyskały nadzwyczajne zyski. Chodzi o dochody przekraczające 120 proc. średniej uzyskiwanej przez spółki przez poprzednie cztery lata. Według branżowych mediów 33 proc. od nadzwyczajnego zysku zapłacić będzie musiała na przykład Jastrzębska Spółka Węglowa. Skarb Państwa wzbogaci się w ten sposób o 2 mld złotych. Podwyższenie limitów w ocenie ustawodawców ma przełożyć się na nieco ponad 3 mld złotych kosztów.
Kontrolą nad ściąganiem składek od spółek węglowych ma się zająć Urząd Regulacji Energetyki. To duży problem dla podmiotu, który do tej pory w ogóle nie zajmował się sektorem wydobywczym. „Są to całkowicie nowe zadania (...) odnoszące się do spółek zajmujących się wydobyciem i spółek koksowniczych, które były poza zakresem regulacyjnym URE. Prezes URE nie dysponuje kadrami ani możliwościami weryfikacji, stąd wnosi o dodanie reguły wydatkowej i przyznanie środków, by móc realizować ustawę” – komentował w czasie dyskusji na forum sejmowej Komisji Energii Zdzisław Muras z URE. Dlatego Urząd apeluje o dodatkowe wsparcie finansowe.
Według Roberta Tomaszewskiego podniesienie limitów nawet jeśli chwilowo uspokaja odbiorców energii, może nie uchronić nas przed wzrostem cen w dłuższej perspektywie. „Wciąż nie wiemy, co zdarzy się w 2024 roku. Limity obowiązują do końca tego roku, nadal nie wiemy, w jakim reżimie prawnym obudzimy się pierwszego stycznia. Nie wiadomo, czy rządzący zdecydują o przedłużeniu mrożenia cen, czy doczekamy się nowej formy osłon” – mówi nam Tomaszewski.
„Dużo zależy od dyskusji o reformie rynku energii, która toczy się na forum Rady Unii Europejskiej. Państwa członkowskie zastanawiają się, czy należy przedłużyć opodatkowanie spółek energetycznych, które mają nadzwyczajne zyski na przynajmniej sześć miesięcy 2024 roku. Takie rozwiązanie umożliwiłoby pozyskanie finansowania dla utrzymania ulg” – podsumowuje ekspert.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze