0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja Wyborcza.plAdam Stepien / Agenc...

Rachunki za prąd dla gospodarstw domowych będą niższe, a rynkowe zwyżki cen nie dosięgną większości polskich rodzin. Taką obietnicę złożyli nam rządzący, uchwalając prawo o gwarantowanej cenie energii. Gwarancja jest w tym przypadku jedynie częściowa — bo obowiązuje do pewnego pułapu rocznego zużycia prądu. Wyznaczenie takiego limitu ma sporo sensu, bo skłania do oszczędzania. Górną granicę "taryfy ulgowej" dla większości odbiorców energii wyznaczono na poziomie 2000 kilowatogodzin (kWh), czyli 2 megawatogodzin (MWh) zużytego prądu.

Przymus czy zachęta?

Ustawodawcy wskazali też na wyjątki. Gospodarstwa, w których żyje przynajmniej jedna osoba z niepełnosprawnością, mogą liczyć na limit 2600 kWh. Kolejne odstępstwo od reguły dotyczy posiadaczy kart dużej rodziny i rolników (3000 kWh). Odbiorcy, którzy w przyszłym roku zmieszczą się w wyznaczonych przez ustawodawców limitach, będą mogli liczyć na niższe rachunki za prąd, na podstawie tegorocznych stawek. Jeśli przekroczą limit — zapłacą 693 zł za MWh.

"Nie planujemy ograniczeń obowiązkowych wdrażać. Oczywiście zachęcamy gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa do oszczędzania" - wyjaśniała min. Moskwa na antenie Polsat News.

Nie będzie więc nakazów, ale w pakiecie z zachętą do oszczędzania poszła groźba podwyżek dla tych, którzy nie będą kontrolować zużycia. Rządzący twierdzą, że większość gospodarstw skorzysta. I można im wierzyć — ocenia analityk think-tanku Instrat, Bernard Swoczyna.

"Większość gospodarstw domowych zmieści się w limicie 2000 kWh na rok" - podkreśla specjalista w rozmowie z OKO.press, zaznaczając jednak, że od tej reguły z pewnością będą wyjątki.

"Są tacy, którzy potrzebują więcej energii elektrycznej, bo na przykład ogrzewają się prądem lub mieszkają w więcej osób i zużywają dużo wody ogrzewanej z bojlera, ale w przypadku gospodarstw domowych składających się z 2-4 osób, które gospodarują rozsądnie i nie mają nadzwyczajnych potrzeb, większość w tym limicie się zmieści"

Przeczytaj także:

Rachunki za prąd najwyższe na wsi

Nieco uspokajać mogą też dane z corocznego podsumowania Głównego Urzędu Statystycznego dotyczącego zużycia energii. Według GUS-u w 2021 roku średnie zużycie energii w gospodarstwie domowym sięgało 1979,9 kWh — a więc ledwo, ale jednak mieściło się w ustawowym limicie. Sprawa rzecz jasna komplikuje się, gdy spojrzymy na szczegóły GUS-owskiego raportu. Średnią bardzo mocno zawyżają gospodarstwa wiejskie, gdzie przeciętne zużycie wynosi 2452,9 kWh.

Przełoży się to na roczne rachunki w wysokości około 1770 złotych. Znacznie mniej zapłacą odbiorcy energii z miast. Statystycznie zużywają oni po 1741,8 kWh, co przełoży się na wydatek około 1323 zł.

GUS najwyższe poziomy zużycia prądu zanotował na obszarach wiejskich w województwie podlaskim — w 2021 roku wynosiło ono niemal 1100 kWh na jednego mieszkańca. Według zestawień Urzędu to województwo ma też najsłabiej rozwiniętą sieć ciepłowniczą.

Wiele wskazuje więc na to, że rachunki w Podlaskiem zawyżane są przez elektryczne urządzenia grzewcze i te służące do podgrzewania wody użytkowej.

Chłodne prysznice na podlaskiej wsi?

"Na wsi bardzo popularne jest ogrzewanie ciepłej wody w bojlerach. Taki sprzęt pobiera bardzo dużo prądu, w ciągu roku potrafi zużyć nawet 1500 kWh, czyli trzy czwarte limitu - zaznacza Swoczyna. - "W miastach większość ludzi ma wodę podgrzewaną z sieci miejskiej, ewentualnie gazem, co jednak na wsi zwykle jest niedostępne. Bojler nie tylko ogrzewa wodę drogo, bo grzałką elektryczną, ale też musi utrzymywać ją w cieple, które ucieka przez ścianki, więc zużywa prąd nawet, gdy nikt nie korzysta z wody".

Właśnie dlatego utrzymanie się poniżej limitu dla mieszkańców wsi (o ile nie są rolnikami) może być dużym wyzwaniem. Wiejskie gospodarstwa domowe muszą więc albo przyzwyczaić się do chłodnych prysznicy, albo zainwestować — mówi nam Swoczyna:

"Jeśli ktoś ma możliwość, powinien ogrzewać wodę z głównego źródła ciepła, czyli kotła lub kominka z płaszczem wodnym, przez cały sezon grzewczy. Każde inne paliwo wyjdzie taniej niż energia elektryczna"

- przekonuje ekspert. Innym wyjściem jest zakup niewielkiej pompy ciepła do podgrzewania wody. To jednak spory koszt (od 7 do 10 tys. złotych). Problemem jest też dostępność sprzętu na rynku i odległe terminy u monterów. Rynek pomp ciepła przeżywa boom, dlatego na założenie urządzenia możemy sporo poczekać. - "Można też zainwestować w kolektory słoneczne i większy zasobnik, to też jest drogie, ale od kwietnia do września mamy ciepłą wodę praktycznie za darmo" - wylicza dalej Swoczyna.

Nie na wszystkim można oszczędzać

W najgorszej sytuacji są osoby, które nie mogą pozwolić sobie na zmniejszenie zużycia energii. Szans na utrzymanie się w ustawowych limitach nie ma część osób z niepełnosprawnościami, używających w domu prądożernej aparatury medycznej. Zwracają na to uwagę członkowie Stowarzyszenia Pacjentów na rzecz Wentylacji Domowej.

"Mój tata korzysta z respiratora i koncentratora tlenu. Od początku 2022 roku do 20 września mamy już zużyte 3060 kWh, a jeszcze nie ma końca roku. Bez sprzętu taty nasze zużycie wynosiło rocznie 1400 kWh. Bardzo oszczędzamy prąd, ale mimo to sprzęt pochłania ogromną ilość energii i chodzi 24 godziny na dobę" – mówi cytowana przez witrynę Stowarzyszenia Sylwia Rembek, córka pacjenta wentylowanego. Według członków organizacji z podobnymi problemami musi mierzyć się około 10 tys. gospodarstw. Jak podają, respirator w domowych warunkach zużywa minimum 500 kWh na rok — a często nie jest jedynym podłączonym do gniazdka sprzętem medycznym.

Dla ogrzewających prądem dodatek elektryczny

Niektóre z gospodarstw o bardzo wysokim zużyciu energii mogą zgłaszać się po rządowe pieniądze. Osłonowy "dodatek elektryczny" ma pomóc w pokryciu części z najwyższych rachunków za prąd i pochłonąć około miliarda złotych. Po dodatkowe środki będą mogły zgłaszać się osoby korzystające z pomp ciepła lub elektrycznego ogrzewania — z wyłączeniem odbiorców energii korzystających z fotowoltaiki. W przypadku zużycia do 5 MWh dodatek wyniesie tysiąc złotych, przekraczający ten poziom dostaną o 500 złotych więcej. O rekompensatach dla pacjentów wentylowanych prawo na razie milczy.

W nieco lepszej sytuacji są osoby pracujące zdalnie, choć i one mogą mieć problemy z utrzymaniem się w rządowych limitach. W ich przypadku zużycie prądu z miejsca pracy — w tym przygotowanie kawy czy herbaty, praca laptopa i oświetlenie — przechodzi na domowy rachunek. Rząd od kilku miesięcy zapowiada wprowadzenie nowych rozwiązań, które mogłyby pomóc w pokryciu części tych kosztów. Parlament do tej pory nie uchwalił jednak zmian w prawie pracy, za sprawą których pracodawca ma być zobowiązany do pokrywania kosztów "energii elektrycznej oraz usług telekomunikacyjnych niezbędnych do wykonywania pracy zdalnej".

Wypieki i ledowe lampki windują rachunki za prąd

Niezależnie od sytuacji życiowej i zawodowej warto zastanowić się nad oszczędzaniem — przekonuje Bernard Swoczyna. Zacząć można od wyłączenia sprzętów z trybu "stand by" i odłączeniu od prądu ładowarek do sprzętu elektronicznego — na przykład telefonów komórkowych.

"Zazwyczaj najwięcej prądu biorą starsze urządzenia RTV i AGD »ze świecącą lampką«, takie jak radio, telewizor, drukarka czy komputer stacjonarny. Każde z nich potrafi zużyć przez rok nawet 50 kWh w trybie czuwania. Cztery takie wampirki podłączone bezużytecznie, wyczerpią nam przez rok aż 10 proc. limitu, nie robiąc nic poza świeceniem" - mówi nam Swoczyna. - "Nowe sprzęty, produkowane zgodnie z normami UE, pożerają w trybie czuwania znacznie mniej energii. Jeśli nie będzie nas dłużej, wyłączajmy też … wi-fi oraz oczywiście bojler z wodą, najlepiej już wcześniej, aby wykorzystać ciepłą wodę, która jeszcze w nim jest".

W dalszej kolejności warto zastanowić się nad rzadszym używaniem niektórych z najbardziej energochłonnych sprzętów. Listę urządzeń zużywających najwięcej energii można znaleźć na stronie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Szczyt rankingu okupują sprzęty kuchenne — płyta indukcyjna (średnio 748,25 kWh na rok) oraz piekarnik (496,4 kWh).

"Piekarnik rzeczywiście zużywa dużo prądu, więc korzystajmy z niego rzadko, gdy mamy naprawdę coś dużego do upieczenia. Mniejsze rzeczy podgrzewajmy w mikrofali. Wiele kuchenek mikrofalowych ma funkcję gorącego powietrza i można piec w nich niczym w piekarniku, oczywiście taniej, bo przestrzeń do nagrzania jest mniejsza" - wyjaśnia Swoczyna.

Ustawa o gwarantowanej cenie energii trafi teraz do Senatu, który zajmie się nią na środowym (26 października) posiedzeniu. Członkowie wyższej izby parlamentu zapewne nie będą zwlekać z pracami, jednak zapowiadają poprawki — między innymi podwyższenie limitu dla rodzin wielodzietnych.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze