0:000:00

0:00

W piątek 10 sierpnia minister Krzysztof Szczerski oraz minister Krzysztof Łapiński z Kancelarii Prezydenta zwołali konferencję prasową. Opowiadali o czterech wymiarach wizyty Andrzeja Dudy w Australii i Nowej Zelandii (18-23 sierpnia 2018) - politycznym, gospodarczym, obronnym i polonijnym. A także odnieśli się do wydarzeń wokół ostatniego orzeczenia Sądu Najwyższego.

Ministrów zapytano o wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który stwierdził, że "orzeczenie SN jest nieważne z mocy prawa".

"Na podstawie jakich konkretnie przepisów Prezydent tak orzekł?" - dopytywał dziennikarz TVN24.

"Prezydent tak uważa na podstawie Konstytucji, która mówi o tym, że wszystkie organy państwa działają w granicach i na podstawie prawa" - odpowiedział minister Szczerski.

Dziennikarz jednak dopytywał: "Ale Sąd Najwyższy podaje konkretne przepisy - art. 755 kodeksu postępowania cywilnego, przepisy traktatów, orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. A prezydent nie przedstawił żadnego konkretnego umocowania".

Na te słowa minister Krzysztof Szczerski, dr hab. nauk humanistycznych, miał przygotowany cały wywód. Weźcie kilka głębszych oddechów, żeby porządnie dotlenić mózg, bo łatwo nie będzie:

"Organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa. Jeżeli ktoś wykracza poza, to nie ma zakazu działania poza granicami prawa, ponieważ jest nakaz działania w granicach prawa. Nie ma przepisu prawnego zakazującego działania poza prawem, bo jest nakaz działania w ramach prawa".

Urzędnicy Kancelarii Prezydenta chyba zdawali sobie sprawę, że ta argumentacja była co najmniej niejasna, więc minister Krzysztof Łapiński zachęcił wszystkich do ponownej lektury oświadczeń Kancelarii Prezydenta i obejrzenia konferencji prezydenckiego ministra Pawła Muchy, gdzie podobno wszystko jest wyłożone bardzo przekonująco.

“Sprawa nie jest prawnie zupełnie kontrowersyjna” - zapewnił dziennikarzy minister Krzysztof Szczerski.

OKO.press pozwala sobie nie zgodzić się z panem ministrem. Oto wyniki naszego poszukiwania sensu w wypowiedzi dr hab. nauk humanistycznych.

Próby zrozumienia argumentacji Krzysztofa Szczerskiego. Podejście pierwsze

"Organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa" - w tym zdaniu nie ma nic kontrowersyjnego, tak brzmi treść art. 7 konstytucji. W nauce prawa nazywa się to zasadą legalizmu.

Gorzej z następnym zdaniem. "Jeżeli ktoś wykracza poza, to nie ma zakazu działania poza granicami prawa, ponieważ jest nakaz działania w granicach prawa".

Z jednej strony tak, ponieważ nie istnieje ogólny przepis, który mówi "Nie wolno łamać prawa". Z drugiej strony to nieprawda, ponieważ istnieją przepisy, które nakładają odpowiedzialność na osoby lub instytucje za przekraczanie swoich uprawnień (por. sprawa Mariusz Kamińskiego i Macieja Wąsika), czyli działanie w polu, którego nie obejmuje ich upoważnienie do działania.

Są też przepisy, które kryminalizują wprost różne działania, i przepisy te zbiera się w książeczce, która nazywa się Kodeks karny. Jakby nie patrzeć - jest to wykraczanie poza sferę "nakazu działania w granicach prawa", co oznacza, że zakaz działania poza jego granicami istnieje i jest egzekwowany w procesie karnym.

W przypadku Prezydenta Rzeczpospolitej mamy do czynienia ze szczególnym rodzajem możliwej odpowiedzialności - deliktem konstytucyjnym (art. 198 Konstytucji).

1. Za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania, odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz członkowie Rady Ministrów, Prezes Narodowego Banku Polskiego, osoby, którym Prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem, oraz Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych. 2. Odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą również posłowie i senatorowie w zakresie określonym w art. 107 zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez posła. 3. Rodzaje kar orzekanych przez Trybunał Stanu określa ustawa.

Zgodnie z doktryną prawa konstytucyjnego odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu rodzi nie zwykłe przestępstwo (za które można odpowiadać na gruncie kodeksu karnego), ale naruszenie lub przekroczenie Konstytucji lub ustawy popełnione "w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie urzędowania".

Bez podstawy prawnej się nie da

Zdanie ministra Szczerskiego można odczytać jako "co nie jest zabronione, to jest dozwolone". Teoretycznie istnieją działania, które są prawnie obojętne, ale one dotyczą raczej sfery wolności zwykłych obywateli. Organy nie mają takiego luzu w działaniu, bo obowiązuje ich właśnie ta "podstawa prawna".

Jeśli organ nie potrafi wskazać podstawy prawnej swojego działania, to narusza konstytucję i ustawy.

Jeśli więc prezydent wydaje stanowisko, w którym stwierdza, że "orzeczenie sądowe jest nieważne z mocy prawa", to znaczy, że np. musi istnieć zapisana prerogatywa prezydenta do kontroli orzeczeń sądowych.

Wnioskowanie ministra Szczerskiego jest całkiem odwrotne. Jego zdaniem, skoro nie istnieje wyraźny zakaz, że "prezydentowi nie wolno orzekać o nieważności orzeczeń sądowych", albo że "prezydentowi nie wolno ignorować orzeczeń sądowych", to znaczy, że może to robić, ponieważ istnieje "nakaz", ale już nie "zakaz".

Oczywiście, nawet w takiej formie jest to zdanie nieprawdziwe, ponieważ "zakaz kontroli orzeczeń sądowych przez prezydenta" wynika z trójpodziału władzy, zasad demokratycznego państwa prawa, czy art. 173-175 konstytucji, które ustalają, jakie instytucje składają się w Polsce na wymiar sprawiedliwości.

Analizując wypowiedź Krzysztofa Szczerskiego natrafiamy jednak na kolejny poziom trudności. Nie ma pewności, czy te słowa dotyczą działania prezydenta, czy może działania Sądu Najwyższego.

Jeśli prezydencki minister chciał wykazać, że SN działa pozaprawnie, to i tak musiałby wskazać podstawę prawną interwencji prezydenta.

Próby zrozumienia argumentacji Krzysztofa Szczerskiego. Podejście drugie

Uwaga! Trudne terminy, potrzebne skupienie.

Próba prawniczego odczytania wypowiedzi Krzysztofa Szczerskiego niewiele nam rozjaśniła. Poprosiliśmy więc o komentarz pracownika naukowego zajmującego się zawodowo logiką i filozofią języka, który pragnął pozostać anonimowy.

Otrzymaliśmy wykładnię trzech zdań ministra Szczerskiego. Przypomnijmy te zdania:

  1. Organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa.
  2. Jeżeli ktoś wykracza poza, to nie ma zakazu działania poza granicami prawa, ponieważ jest nakaz działania w granicach prawa.
  3. Nie ma przepisu prawnego zakazującego działanie poza prawem, bo jest nakaz działania w ramach prawa.

Zdanie 1. pozornie nie ma żadnego związku z resztą wypowiedzi. Zdanie to jest stwierdzeniem faktu i dotyczy działania jasno określonego podmiotu - państwa.

Zdanie 2. określa to, co wolno i czego nie wolno, dotyczy więc warunków i powinności. Między tymi zdaniami nie zachodzi ścisły związek. Może być tak z dwóch powodów.

Albo jest to celowe naruszenie maksymy relewancji, zgodnie z którą komunikat powinien być związany z tym, o czym mówimy. Celowo naruszamy tę maksymę z różnych powodów np. kiedy chcemy powiedzieć coś ironicznie, chcemy zażartować etc.

Czy można zatem traktować to zdanie jako żart? Zastanowimy się nad tym za chwilę.

Z drugiej strony może być to niezręczne wprowadzenie podmiotu dyskursywnego, o którym nadawca chce powiedzieć coś w dalszej części wypowiedzi.

Zdanie 2. ma następującą strukturę semantyczną: pierwsza część zdania jest okresem warunkowym wprowadzanym przez operator implikacji "jeżeli..., to...".

Druga część zdania, zaczynająca się od "ponieważ", jest uzasadnieniem (raczej) drugiej części okresu warunkowego. Poprawna analiza semantyczna tego rodzaju zdań warunkowych jest trudna przede wszystkim dlatego, że zdania takie są wieloznaczne.

W tym wypadku nie jest jasne czy nadawca chce wyrazić ogólną zasadę normatywną, czy np. pewnego rodzaju sytuację kontrfaktyczną (odnoszącą się do zdarzeń potencjalnych lub nierzeczywistych). Ponieważ te ostatnie zazwyczaj w języku polskim wyrażamy za pomocą zdań przypuszczających, załóżmy, że chodzi tu zwykłe zdanie warunkowe.

Jakie są warunki prawdziwościowe tego zdania? Poprzednik okresu warunkowego powinniśmy chyba traktować jako elipsę; nadawca chce najpewniej powiedzieć coś o wykraczaniu poza prawo.

W takiej wersji to zdanie brzmi: "Jeżeli ktoś wykracza poza prawo, to nie ma zakazu działania poza granicami prawa".

Taka zasada jest m.in. prawdziwa w sytuacji, w której poprzednik operatora implikacji jest prawdziwy (czyli ktoś wykracza poza prawo) i jednocześnie prawdziwy jest jego następnik, czyli nie ma zakazu działania poza granicami prawa.

Innymi słowy, ktoś działa poza granicami prawa i nie ma zakazu działania poza jego granicami.

Dziwacznie brzmi w tym kontekście uzasadnienie, które wyklucza się z następnikiem: nakaz działania w granicach prawa oznacza raczej, że nie powinniśmy łamać prawa (czyli wykraczać poza jego granice).

Oczywiście szczegóły tej interpretacji zależą od przyjmowanej logiki deontycznej (zajmującej się formalnym związkiem pomiędzy pojęciami deontycznymi: obowiązkiem, zakazem i dozwoleniem) i dokładnej interpretacji sformułowania "granica prawa".

Zdanie 3. jest właściwie powtórzeniem komunikatu ze zdania 2. Zauważmy tu dwie rzeczy: jeżeli nadawca chciał wygłosić myśl dotyczącą filozofii prawa, to pozostaje wątpliwość sformułowana w poprzednim akapicie, dotycząca logiki jego wypowiedzi.

Jeżeli jednak zdanie to dotyczy stanu prawnego w Polsce, to wydaje się ono po prostu fałszywe: np. par 5 art 171 KK mówi, że "Niedopuszczalne jest (a) wpływanie na wypowiedzi osoby przesłuchiwanej za pomocą przymusu lub groźby bezprawnej [...]". Niedopuszczalne oznacza tu przecież przynajmniej tyle, że jest zakazane robienie takiego to a takiego czynu.

Istnieje jednak również możliwość, że zaimek "ktoś", o którym mowa w zdaniu 2., jest kataforycznym zaimkiem, który odnosi się do "Państwa" ze zdania 1. Wtedy z wypowiedzi wynikałoby, że autor uważa, że "Państwo nie ma nakazu działania w granicach prawa".

Co wiemy na pewno?

Zabójcze wnioskowanie Krzysztofa Szczerskiego ucięło podczas konferencji pytania dziennikarzy o umocowanie prawne deklaracji Andrzeja Dudy o nieważności z mocy prawa orzeczenia Sądu Najwyższego.

Drugi bohater konferencji, Krzysztof Łapiński, postanowił jednak podkreślić wyraźnie, że nie może być absolutnie żadnej mowy o delikcie konstytucyjnym prezydenta, co sugerował rzecznik Sądu Najwyższego m.in. w wywiadzie dla OKO.press.

Minister Łapiński: "Jako rzecznik Prezydenta RP mogę odpowiedzieć, że rolą rzecznika, chyba każdego, jest powściągliwość słowna i spokojne tłumaczenie decyzji czy zamierzeń swojego szefa czy instytucji, a raczej nie takie polityczne dywagacje.

Prezydent, jak państwo wiecie, w żaden sposób nigdy nie naruszył Konstytucji. Jeśli chodzi o kwestię Trybunału Stanu, w żaden sposób ta kwestia go nie dotyczy".

Ta wypowiedź wyraźnie spodobała się Krzysztofowi Szczerskiemu, który rozbawiony wskazał na Łapińskiego i powiedział, że taki rzecznik powinien być wzorem do naśladowania dla rzecznika Sądu Najwyższego.

O jakim prezydencie mówi pan rzecznik? OKO.press nie pierwszy raz stawia to pytanie. Bo chyba nie o naszym Andrzeju Dudzie?

Przeczytaj także:

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze