0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Wyborcza.plFot. Przemek Wierzch...

Ciało klępy, już w fazie rozkładu, znaleziono na jednym z pól w okolicy Maszewa (woj. zachodniopomorskie). „To ogromna strata, bo łoś w naszym regionie odradza się bardzo powoli” – mówi w rozmowie z OKO.press Michał Kudawski z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Szczecinie. „To była samica, która w trakcie swojego życia mogła urodzić młode. Jej śmierć powoduje ogromną szkodę w środowisku” – dodaje.

Ośrodek, razem z Fundacją dla Klimatu i Bioróżnorodności, ogłosił nagrodę za wskazanie sprawcy – 7 tysięcy złotych.

Postrzelony łoś

„Informację o martwej klępie dostaliśmy od dyżurnego Komendy Policji w Goleniowie. Na policję zgłosił to strażnik łowiecki, który znalazł ciało” – relacjonuje Michał Kudawski. „Zwierzę leżało w trudnodostępnym miejscu, ale myśliwy zaoferował się, że nas zaprowadzi. Faktycznie, czekał na nas i policjantów, pomógł nam tę klępę namierzyć. Oszacowaliśmy, że ciało ma już kilka tygodni. Musiała zginąć na początku grudnia. Za zgodą osób prowadzących postępowanie przeprowadzona została sekcja zwłok. Niestety pocisk, który został użyty, był pociskiem myśliwskim, który w momencie, kiedy uderza w zwierzę, rozpryskuje się na drobne kawałki. Potwierdziliśmy to, używając wykrywacza metalu. W głowie, szyi i okolicy klatki piersiowej stwierdziliśmy dziesiątki odłamków. Płuca i serce klępy były bardzo mocno uszkodzone” – dodaje.

Przeczytaj także:

Strażnik łowiecki koła „Knieja” z Goleniowa, Kazimierz Szymański, mówił w rozmowie z TVP3 Szczecin: „Dla mnie to jest nie do pomyślenia, żeby jakiś myśliwy coś takiego zrobił celowo. Pomylić tego zwierza też nie można”. Dodał, że nie podejrzewa „nikogo z naszych”.

Z kolei Mieczysław Jankowiak, łowczy koła „Knieja”, wyjaśniał dziennikarzom TVP3, że na tym terenie od miesiąca nie było zgłoszonego polowania. Spekulował: a może to myśliwy z innego koła? A może ktoś chciał wypróbować w terenie broń sportową?

„To była broń myśliwska, a nie sportowa” – odbija ten argument Michał Kudawski. „Świadczy o tym sam rodzaj urazu, jakiego doznała klępa. Nie mogliśmy na miejscu ustalić, kto ją zabił, ale możemy stwierdzić z pewnością, że ta osoba użyła amunicji myśliwskiej. Takiej, której nie może kupić każdy, wyłącznie osoba z pozwoleniem i legitymacją PZŁ” – podkreśla.

„Nielegalne uśmiercenie”

Jak dodaje Kudawski, w takich sprawach często trudno jest znaleźć sprawcę. Stąd pomysł, żeby za pomoc we wskazaniu osoby, która zabiła zwierzę, zaoferować nagrodę. „Nadzieja matką głupich, ale jednak mam nadzieję, że uda się namierzyć sprawcę. Klępa zginęła bez sensu, a jej śmierć tylko utrudni dalsze odradzanie się gatunku na Pomorzu Zachodnim” – zaznacza. Jej ciało zostało na polu, gdzie zginęła i posłuży za pokarm dla padlinożerców.

Sprawą zajmuje się policja, która informuje, że sprawca naruszył artykuł 35 ustawy o ochronie zwierząt – nielegalne uśmiercenie zwierzęcia, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Łosie, choć znajdują się na liście gatunków łownych, od 2001 roku są objęte moratorium. Nie wolno więc do nich strzelać.

Dzięki moratorium udało się uratować ten gatunek – a niemal straciliśmy go już dwa razy. Po II wojnie światowej łosie praktycznie zniknęły z terenu Polski. Garstce osobników udało się przetrwać w niedostępnych biebrzańskich bagnach. „Dzięki temu, że łoś trafił pod ochronę, ze wschodu zaczęły migrować białoruskie i ukraińskie łosie, a do Puszczy Kampinoskiej łosie wsiedlono. W ten sposób zaczął się ich mozolny powrót. Przerwał go dopiero nadmierny odstrzał pod koniec XX wieku” – pisał w OKO.press Paweł Średziński, współautor książki „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”. Sytuacja łosia stała się tak dramatyczna, że zdecydowano o wprowadzeniu moratorium, które obowiązuje do dziś.

Liczebność łosi wzrosła z 1000 do ponad 20 tysięcy osobników.

Łoś podobny do dzika?

Mimo zakazu łosie regularnie giną z broni myśliwskiej. W 2017 roku myśliwy z Danii, który przyjechał na tzw. polowanie dewizowe (płatne polowanie w Polsce), zastrzelił łosia w Nowym Dąbiu (gmina Łabiszyn). Policji tłumaczył, że pomylił go z jeleniem.

W listopadzie 2022 w gminie Rutki na Podlasiu zginęły dwa łosie – matka z młodym. Za ich śmierć odpowiada doświadczony, 72-letni myśliwy, który przyjechał na polowanie z 14 innymi osobami. Oddał dwa strzały. Tłumaczył się pomyłką z dzikiem. Później wersję zmienił, wyjaśniając, że pomylił łosie z jeleniem. Prokuratura żądała 10 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd jednak warunkowo umorzył sprawę, kazał jednak myśliwemu zapłacić Skarbowi Państwa 28 tysięcy złotych.

W styczniu 2024 myśliwy zastrzelił łosia w gminie Purda na Warmii. W polowaniu, podczas którego oddano strzał do zwierzęcia, brał udział prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Marcin Możdżonek. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Łomży. Olsztyńska prokuratura nie mogła się tym zająć, bo w polowaniu miał brać udział jeden z miejscowych prokuratorów.

To tylko kilka przykładów, które opisują media. Wielu podobnych sytuacji nie nagłośniono.

„Łosie giną również w kolizjach drogowych” – dodaje Michał Kudawski. „Mieliśmy w okolicy cztery osobniki, które po kolizji były tak okaleczone – miały urazy kręgosłupa, miednicy, połamane kończyny – że musiały zostać uśpione. Trzy kolejne zginęły na miejscu” – wylicza.

Bez kolców, czyli co zrobić, żeby łoś nie zginął na płocie

Ogromnym zagrożeniem dla łosi są również płoty zakończone ostrymi zdobienia. Zwracali na to uwagę autorzy kampanii Bez Kolców, Daniel Petryczkiewicz, Radosław Miazek i prof. Rafał Kowalczyk. W petycji do ministrów infrastruktury i klimatu, opublikowanej wiosną 2024 roku, pisali: "Prawo budowlane mówi, że:

  • ogrodzenie nie może stwarzać zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi i zwierząt;
  • umieszczanie na ogrodzeniach, na wysokości mniejszej niż 1,8 m, ostro zakończonych elementów, drutu kolczastego, tłuczonego szkła oraz innych podobnych wyrobów i materiałów jest zabronione (...).

Jednak te przepisy nie są w żaden sposób egzekwowane, a ostro zakończone ogrodzenia niespełniające tych warunków są powszechnie stosowane, co może wskazywać na nagminne łamanie przepisów prawa i brak nadzoru budowlanego".

Tylko w 2024 roku na ostro zakończonych płotach zginęło ponad 20 łosi. Taka śmierć jest dla nich bardzo bolesna, a uratowanie łosia, któremu nie udało się przeskoczyć przez śmiercionośny płot, jest bardzo trudne. Mimo apeli, które organizacje społeczne podnoszą od lat, płoty niezgodne z prawem wciąż można łatwo dostać w marketach budowlanych.

Tegoroczną petycję w sprawie płotów podpisało 8,5 tys. osób. Sygnatariusze domagają się m.in. zmiany przepisów prowadzącej do konieczności uzyskania zezwolenia na ostro zakończone płoty i podwyższenia minimalnej wysokości ogrodzeń, na której można montować ostro zakończone elementy.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze