0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Cwik / Agencja GazetaKrzysztof Cwik / Age...

W tej chwili mamy w Polsce jak w raju: liczba chorych na COVID-19 w szpitalach spadła poniżej tysiąca, chorych wymagających respiratorów do 150. Zakażeń wykrywa się 0,30 na 100 tys. mieszkańców.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że z raju wypędzi nas wariant Delta: wykryty w Indiach, gdzie odpowiadał za dramatyczną wiosenną falę, a teraz szerzący się w Wielkiej Brytanii mimo tego, że 64 proc. jej dorosłych mieszkańców jest już w pełni zaszczepionych, a przeciwciała może mieć dziewięcioro na 10. To jednak wariant znacznie bardziej zaraźliwy, który wciąż ma „do dyspozycji" setki tysięcy nieodpornych nosicieli, a także zaraża część zaszczepionych. Według analizy Public Health England skuteczność szczepionek (Pfizera i AstryZeneki) w zapobieganiu objawowej infekcji wynosi 35 proc. po pierwszej dawce, a w przypadku w pełni zaszczepionych 79 proc.

Dobra wiadomość jest taka, że osoby zaszczepione nie tylko zarażają się rzadziej, ale jeszcze rzadziej trafiają do szpitala. Zgodnie z wyliczeniami PHE skuteczność szczepionek w zapobieganiu hospitalizacji wynosi 80 proc. po pierwszej dawce i aż 96 proc. po drugiej.

Czyli w grupie zaszczepionej będzie 96 proc. mniej przypadków wymagających leczenia szpitalnego niż w takiej samej grupie osób niezaszczepionych.

Przeczytaj także:

Co nam zrobi Delta ?

Zgodnie z danymi z Wielkiej Brytanii według analizy Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW i w Polsce wszystko będzie zależeć od tego, w jakim stopniu się zaszczepimy. Jej autorzy wzięli pod uwagę warianty, w których jesienią będziemy odporni w stopniu niskim (45 proc. populacji po szczepieniu lub zakażeniu) oraz w stopniu wysokim (57 proc.). W tym pierwszym przypadku, gdyby od 1 września dzieci wróciły do szkół i wszystko funkcjonowało normalnie, moglibyśmy mieć do czynienia z falą o rozmiarach tej wiosennej, z zakażeniami do 30 tys. dziennie. W przypadku wysokiej immunizacji fala byłaby znacznie mniejsza, a hospitalizacji i zgonów byłoby około cztery razy mniej niż w wariancie pierwszym i niż na wiosnę.

Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział we wtorek 29 czerwca na konferencji prasowej, że fala może ruszyć w połowie sierpnia.

Jak stoimy ze szczepieniami?

Szczepionek jest już w bród, jednak szczepienia zwalniają. To wynik tego, że zaszczepili się lub zarejestrowali już wszyscy, którym bardzo na tym zależało (od 9 maja mamy otwartą rejestrację dla wszystkich powyżej 18. roku życia)

Na tle innych krajów Unii Europejskiej wypadamy tak sobie: według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób już (albo dopiero) 54 proc. osób powyżej 18 roku życia przyjęło co najmniej jedną dawkę szczepionki przeciwko COVID-19, co daje nam 18. miejsce na 27 państw członkowskich.

Jeśli jednak spojrzeć na ten odsetek w kontekście lokalnym, to wyprzedzają nas tylko dwa kraje dawnego bloku wschodniego – Czechy i Węgry (które są specyficznym przypadkiem, bo w czasie, gdy w UE dostępność szczepionek była ograniczona, korzystały także z preparatów chińskich i rosyjskich kupowanych na własną rękę). Widać wyraźnie, że w naszej części Europy wciąż panują uwarunkowania, które powodują, że szczepimy się mniej chętnie niż na zachodzie kontynentu. Mogą to być czynniki strukturalne, jak np. wykluczenie komunikacyjne, czy słaba organizacja procesu szczepień, ale też kulturowe, jak brak tradycji szczepień dorosłych, np. przeciwko grypie sezonowej czy też silny jeszcze wpływ medycyny ludowej.

Czy uratuje nas loteria szczepionkowa?

W obliczu jesiennej fali rząd próbuje więc zachęcić mieszkanki i mieszkańców Polski do zaszczepienia się na najróżniejsze sposoby.

1 lipca rusza Loteria Narodowego Programu Szczepień, która potrwa do 30 września. Może w niej wziąć udział każdy, kto jest w pełni zaszczepiony – pod warunkiem, że skończył 18 lat, bo polskie prawo nie zezwala na udział osób nieletnich. Na stronie Internetowego Konta Pacjenta zostanie uruchomiony formularz, dzięki któremu będzie można zgłosić się do udziału w loterii. Można to będzie zrobić również przez infolinię 989.

Do wygrania są:

  • nagrody natychmiastowe, losowane codziennie – 200 zł dla co 500 osoby lub 500 zł dla co 2 tys. osoby;
  • nagrody tygodniowe, losowane w każdą środę - 60 nagród pieniężnych o wysokości 50 tys. złotych i 720 hulajnóg elektrycznych marki Segway-Ninebot;
  • nagrody miesięczne - sześć nagród pieniężnych w wysokości 100 tys. złotych i sześć samochodów osobowych Toyota Corolla;
  • nagrody finałowe, które będą losowane 6 października - dwie nagrody pieniężne w wysokości 1 mln zł i dwa samochody osobowe Toyota C-HR.

Rząd ogłosił też dwa konkursy dla gmin, w których zaszczepi się największy odsetek mieszkańców. Najbardziej „odporna" gmina dostanie aż 2 mln złotych. Już teraz można spekulować, że będzie to raczej gmina miejska, z miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, albo zamożna podmiejska: według rządowych statystyk największy odsetek w pełni zaszczepionych mieszkańców, 48,7 proc., jest w podwarszawskiej Podkowie Leśnej. Po piętach depczą jej Warszawa i Gdańsk. Najmniej chętnych do szczepień jest zaś na Podhalu.

Poza tym są dodatkowe pieniądze dla samorządów na promocję szczepień wśród osób do 60. roku życia. To ważne, bo z wiekiem dramatycznie rośnie ryzyko ciężkiego przebiegu i zgonu na COVID-19. Tymczasem, o ile w Polsce nie jest źle z wyszczepialnością 70-latków (według danych ECDC co najmniej jedną dawką zaszczepiło się 79,8 proc.), to wśród 60-latków to tylko 66,7 proc.

Najgorzej jest z osobami 80+, wśród których ten odsetek wynosi zaledwie 61,3 proc.

Ułatwieniem, szczególnie potrzebnym w wakacje, ma być też to, że drugą dawkę szczepienia będzie można przyjąć w dowolnym punkcie. Można też zmienić termin szczepienia, pod warunkiem zmieszczenia się w widełkach czasowych wyznaczonych dla drugiej dawki danego preparatu.

Najwyraźniej jednak rząd obawia się, że te zachęty nie wystarczą i wypuszcza informację o różnych rozwiązaniach na jesień. Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział na konferencji prasowej 29 czerwca, że gminy o najmniejszym poziomie wyszczepienia mogą się spodziewać najszybszego wprowadzenia lockdownu w przypadku wzrostu zakażeń. A dzień wcześniej zasugerował, że od 1 października szczepionki mogą być odpłatne. Najwyraźniej spowodowało to przynajmniej chwilowy wzrost zainteresowania, bo – jak pisze „Gazeta Wyborcza" w ostatnich dniach rejestrowało się na szczepienie 140-170 tys. osób na dzień, ale po ogłoszeniu tej informacji zapisało się aż 200 tys. osób.

Rząd rozważa również obowiązkowe szczepienia dla seniorów i dla personelu ochrony zdrowia – w tym przypadku już nieodpłatne.

Co zadziała w Polsce?

O to, czy te wszystkie miękkie i twarde zachęty mają szansę zadziałać, OKO.press zapytało dr. Radosława Zyzika z Zespołu Ekonomii Behawioralnej Polskiego Instytutu Ekonomicznego, współautora raportu o stosunku Polaków do szczepień. Konkluzja raportu w języku ekonomii behawioralnej jest następująca: zachęcanie do szczepień powinno opierać się bodźcach adresowanych do tzw. systemu 2. (myślenie refleksyjne i świadome), a nie systemu 1. (automatycznych i instynktownych decyzji).

Czyli chodzi przede wszystkim o edukację, tłumaczenie wątpliwości, rozwiewanie lęków przed szczepionką.

„Stosunek do szczepień to sfera podejmowania decyzji, formułowania sądów, która jest bardzo trudna do zmiany. Dlatego w raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego rekomendowaliśmy miękkie instrumenty wpływania na decyzje" - tłumaczy naukowiec. „Jeśli spojrzy się na dokumenty Behavioural Insights Team, czyli najważniejszej instytucji zajmującej wykorzystaniem ekonomii behawioralnej w naukach społecznych i w polityce publicznej, to okazuje się, że dużo rzeczy nie działa. W tym wiele zachęt, które są świetnymi pomysłami na papierze. Na przykład w krajach o niskim dochodzie działają inne rzeczy niż w krajach o średnim dochodzie.

Nasze badania były przeprowadzone jakiś czas temu, ale nadal ich siłą jest to, że pytaliśmy, co ludzie myślą o szczepionkach, a nie tylko ile procent chce się zaszczepić. Wydaje się, że mamy tutaj kontinuum postaw. To nie są tylko »szczepionkowcy« albo »antyszczepionkowcy.«"

To zróżnicowanie postaw widać również w sondażach OKO.press, jak i w najnowszym badaniu CBOS, w którym 52 proc. już się zaszczepiło, chce się jeszcze zaszczepić 18 proc. badanych, a 26 proc. nie ma takiego zamiaru.

wykres chęć szczepienia przeciw COVID-19
źródło: CBOS. Badanie zrealizowano w dniach od 7 do 17 czerwca 2021 roku na próbie liczącej 1218 osób powyżej 18. roku życia.

Jak pisze CBOS, wśród tych 18 proc., które chcą się zaszczepić, na razie zapisała się połowa. Pozostałym można w tym pomóc.

dlaczego nie zapisałem/łam się na szczepienie

Ale wśród tych, którzy szczepić się nie chcą, jest 10 proc. odpowiedzi „raczej nie" i nad ich motywacją można jeszcze „popracować".

„Mamy osoby, które chcą się szczepić każdą możliwą szczepionką. Na nie wpływa argumentacja moralna: zaszczepimy się, żeby chronić innych; zdrowotna: szczepię się, żeby chronić siebie. Ale mamy też osoby niezdecydowane i w ich przypadku sytuacja wygląda inaczej, bo są mniej zainteresowani pandemią, trochę mniej wpływają na nie autorytety i trochę bardziej boją się szczepionki. Podnoszą argument, że została za szybko wyprodukowana, że ma nieznany skład. A na drugim końcu continuum mamy klasycznych antyszczepionkowców, ale ich jest mało" - mówi dr Zyzik.

Jego zdaniem – podpartym badaniami – ludzie nie boją się szczepić, tylko mają obawy związane ze szczepionką i powinno się przede wszystkim rozwiewać te obawy.

„Nie wystarczy powiedzieć, że szczepionka jest bezpieczna. Trzeba bardzo konkretnie przedstawiać opinii publicznej informacje o szczepionce, nie wolno tego bagatelizować. Byłoby dobrze, jakby to robili na przykład lekarze POZ. Trzeba być z tym bliżej ludzi, którzy mają wątpliwości."

To, co o ważne, i co widać chyba w każdej dyskusji w mediach społecznościowych: szufladkowanie osób mających wątpliwości jako foliarzy i oszołomów jest kontrproduktywne. Więcej z niego szkody niż pożytku. „Z badań behawioralnych wiemy, że jeżeli będziemy krytykować osoby o odmiennych poglądach, to one tych poglądów nie zmienią. Ten błąd potwierdzenia jest szczególnie silny w sytuacji, gdy problem niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny. Jeżeli ktoś obawia się nowej szczepionki, a my będziemy mówić, że jest antyszczepionkowcem, to się nie zaszczepi. Dlatego wszystkie nasze rekomendacje są miękkie: edukacja, informowanie o ryzykach, wprowadzenie zasady, że szczepionka idzie za szczepiącym się" – tłumaczy ekspert.

Zdaniem Radosława Zyzika zachęty muszą również być dostosowane do miejscowych realiów. „Na przykład w krajach o niskim dochodzie znacznie lepiej niż u nas sprawdza się edukacja. Jeśli chodzi o zachęcanie do szczepień niezdecydowanych dobrze działa eksponowanie norm społecznych, pokazywanie, że duża część społeczeństwa coś robi. W przypadku krajów o naszym poziomie rozwoju, tych badań nie było dużo, ale jest dużo hipotez, że to też się sprawdza."

Hit czy kit?

A tak z punktu widzenia specjalisty od ekonomii behawioralnej wyglądają wprowadzone już w Polsce i w UE albo rozważane rozwiązania:

Loteria szczepionkowa?

„Nasze zachęty są wzorowane na tym, co się robi na Zachodzie. Pomysł z loteriami wyszedł w ogóle od Richarda Thalera, twórcy ekonomii behawioralnej. Loteria nie doprowadzi jednak do zmiany przekonań. Jeśli ktoś martwi się o skład szczepionki, o szybkość jej wyprodukowania, to możliwość wygrania czegoś tego nie zneutralizuje. Wydaje się, że tu chodzi o to, żeby pokonać tzw. intention-action gap, czyli odległość pomiędzy zamiarem, a działaniem. To znaczy pomagamy tym, którzy chcą się szczepić, a z różnych powodów jeszcze się nie zaszczepili".

Paszporty szczepionkowe?

„Paszporty szczepionkowe to temat trudny, bo o ile się orientuję, jeszcze miesiąc temu WHO nie była specjalnie entuzjastyczna co do tego pomysłu ze względu na możliwą stygmatyzację – podział ludzi na „lepszą" i „gorszą" kategorię. Mamy takie skłonności przy okazji różnych chorób. Na przykład półtora roku po epidemii SARS w Azji część społeczeństwa uważała, że ozdrowieńcy nie powinni korzystać z gastronomii czy uczyć.

Z naszych badań wyszło poza tym, że te paszporty są świetnym pomysłem dla osób, które są za szczepieniami, ale dla niezdecydowanych i przeciwnych szczepieniom już niekoniecznie. Więc nadzieja, że zachęcą do szczepień wcale nie musi się spełnić."

Obowiązkowe szczepienia?

„Jesienią 2020 roku w Niemczech pytano respondentów, na co się zgodzą, żeby wyhamować pandemię. Generalnie godzili się na prawie wszystko, dystans, dezynfekcję, maseczki – z wyjątkiem dwóch rzeczy. Obowiązkowych aplikacji śledzących kontakty i obowiązkowych szczepień.

Zresztą jak praktycznie miałyby wyglądać te obowiązkowe szczepienia – co by się działo, gdyby ktoś nie chciał się zaszczepić? Jak go zmusić? Załóżmy, że się zaszczepi 15 mln dorosłych Polaków, a drugie tyle nie – i co dalej? Ekonomia behawioralna generalnie nie wykorzystuje takich rozwiązań, tylko rozwiązania miękkie, które nie ograniczają wolności decyzyjnej."

Zapłata za szczepienie?

„Nie wiem, czy gdziekolwiek sprawdza się płacenie za szczepienie, ale wydaje mi się, że jak się pojawiają pieniądze, to zmienia się nasze nastawienie. Jesteśmy bardziej egoistyczni, bardziej nastawieni na swój interes. Poza tym zmienia się sposób motywacji ludzi do działania. Zastępujemy wewnętrzną motywację zewnętrzną – bo ktoś nam płaci. Zaczynamy więc się zastanawiać, czy ten interes jest dla mnie dobry. W marcu były badania UW, z których wynikało, że oferowanie pieniędzy za szczepienia nie miało większego wpływu.

A co się sprawdza zawsze?

„Dwie rzeczy: redukowanie kosztów i upraszczanie procedur. Mamy uniwersalną tendencję do tego, żeby unikać kosztów.

Podstawowa zasada ekonomii behawioralnej brzmi: jeżeli chcemy, żeby ludzie coś zrobili, to musi to być proste.

Dlatego bardzo dobrym pomysłem jest dzwonienie po seniorach powyżej 60. roku życia i zespoły wyjazdowe, które dojadą do osób niemogących ruszyć się z domu. Także pomysł, że drugą dawkę będziemy mogli przyjąć w dowolnym miejscu – czyli szczepionka idzie za szczepionym.

W USA i w Afryce wysyłano ludziom wiadomości tekstowe z wiadomością: „szczepionka czeka na ciebie". Przyjdź i się zaszczep. Zaszczepiło się o kilkanaście procent więcej osób. Ale nie wiemy, czy to działa tylko na wahających się, czy też w jakimś odsetku prowadzi do zmiany przekonań".

;
Na zdjęciu Miłada Jędrysik
Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze