0:000:00

0:00

Zmuszani przez białoruskie służby uchodźcy i migranci gromadzą się przy polsko-białoruskiej granicy. Próbują przedostać się na Zachód. Niektórzy płaca za to życiem, niekiedy - jak w przypadku 24-letniego Syryjczyka Issy - po nielegalnych wywózkach praktykowanych przez polskie służby.

Białoruska propaganda robi medialne show w przygranicznym obozie obok przejścia granicznego w Kuźnicy, pokazując, jak dba o uchodźców. Tymczasem migranci przekraczają granicę na południu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Na nagraniach udostępnionych przez Ministerstwo Obrony Narodowej widać polskie służby stojące przed przejściem granicznym, które zasłaniają się tarczami. W poniedziałek 16 listopada kilka osób, które zgromadziły się po drugiej stronie przejścia, obrzuciło kamieniami i gruzem polskich funkcjonariuszy. Rannych zostało dziewięcioro policjantów, dwoje strażników granicznych i żołnierz.

OKO.press rozmawia z Markiem Menkiszakiem, kierownikiem Zespołu Rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, który analizuje logikę działań Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina.

Trzy cele Łukaszenki

Łukaszenka – jak wyjaśnia Menkiszak – ma trzy cele.

„Po pierwsze chce, aby państwa i instytucje zachodnie uznały go za prezydenta Białorusi i prowadziły z nim bezpośredni dialog polityczny" - mówi Menkiszak. "Ten cel Łukaszenko częściowo osiągnął".

Angela Merkel wzięła na siebie rozmowy z Putinem i Łukaszenką, a wsparł ją w tym prezydent Francji Emmanuel Macron. „Kanclerz Merkel rozmawiała z Łukaszenką. W oficjalnych komunikatach nie nazwała go „prezydentem”, tylko „panem Łukaszenką”. Ale sam kontakt legitymizuje Łukaszenkę. To wyłom w unijnej polityce, która do tej pory go izolowała. Łukaszenko w pewnym sensie dostał, czego chciał. Ale to dopiero wstęp, bo są rzeczy dla niego ważniejsze".

Drugi cel Łukaszenki to blokada kolejnych sankcji dla Białorusi. Chodzi mu przede wszystkim o sankcje gospodarcze, które mogłyby uderzyć w białoruskie firmy czy białoruski ruch towarowy. „Sankcje gospodarcze wywołałyby negatywne ekonomiczne konsekwencje dla białoruskiej gospodarki. W najczarniejszym scenariuszu Białoruś przez sankcje mogłaby się znaleźć na skraju bankructwa” – mówi Menkiszak.

Łukaszenka chce zablokować też sankcje obejmujące konkretne osoby. Przypomnijmy. Polityczne porozumienie w kwestii sankcji ogłosił w poniedziałek 15 listopada 2021 roku szef dyplomacji UE Josep Borrell.

„Sankcje mają rozszerzyć tzw. listę sankcyjną o nowe nazwiska z kręgu białoruskiego reżimu, które są oskarżane o wspieranie organizacji handlu ludźmi. Bo właśnie tak – jako handel ludźmi – jest kategoryzowany proceder migrantów organizowany przez reżim Łukaszenki” - mówi Menkiszak.

Sankcje mają objąć też białoruskie zidentyfikowane firmy, które zajmują się przerzutem migrantów na terytorium Białorusi. Tu wchodzą w grę zakazy wjazdu do Unii czy blokowanie rachunków bankowych.

„Kwestią otwartą pozostają sankcje wobec linii lotniczych i firm, które leasingują samoloty, które są wykorzystywane do przerzutu migrantów”. Możliwe, że loty przewoźników lotniczych, którzy przyczynili się do sprowadzenia do Mińska kilkunastu tysięcy uchodźców i migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, zostaną zablokowane na terytorium Unii Europejskiej.

Na liście sankcyjnej widnieje już 166 nazwisk, ale nie mają one związku z kryzysem granicznym. UE obejmowała sankcjami białoruskich decydentów na przykład za udział w represjach wobec opozycjonistów.

Zachód ma się cofnąć

„O dokładnych sankcjach dowiemy się za kilka tygodni. Listy dotyczące osób drażnią reżim, ale nie wyrządzają mu poważniejszych szkód” – wyjaśnia Menkiszak.

„Trzeci i najważniejszy cel Łukaszenki to doprowadzenie do stopniowego znoszenia sankcji, które UE już nałożyła na Białoruś. Łukaszenka będzie tak długo eskalował konflikt i wywierał presję, aż w końcu Zachód zacznie mu oferować ustępstwa polityczne. Zastraszaniem i organizacją kryzysu migracyjnego na granicy Łukaszenka próbuje zmusić Unię i Stany Zjednoczone do wycofania się. Chce doprowadzić do sytuacji, w której Zachód w imię uniknięcia eskalacji konfliktu zacznie łagodzić sankcje. W tej formie będzie to płacenie okupu Łukaszence”.

Blokada sankcji to również cel Rosji, która koordynuje działania i narrację jaką prowadzi Łukaszenka.

„Im większe sankcje ekonomiczne dla Białorusi, tym mocniej Rosja je odczuwa - jest obecna przecież na rynku białoruskim. Musi zresztą pomagać Białorusi przez kredyty czy subsydia. Chce zmniejszać koszty wsparcia dla Białorusi, dlatego sankcje ekonomiczne nie są jej na rękę” – mówi ekspert.

Putin ma swój własny cel

Menkiszak wyjaśnia, że Rosja ma swój samodzielny cel - chce postawić siebie w roli pośrednika, w roli państwa, które jest ważne, z którym trzeba rozmawiać.

„Scenariusz, w którym Łukaszenka jest »tym złym«, »chuliganem«, człowiekiem nieodpowiedzialnym, nieobliczalnym, nie wiadomo do czego zdolnym, jest wygodny dla Putina.

Bo Putin na tle człowieka, który organizuje kryzys migracyjny, wypada lepiej – jako wstrzemięźliwy i bardziej umiarkowany. Rosja staje się dzięki temu adresatem próśb Zachodu o to, aby wpłynął na Łukaszenkę. Putin daje do zrozumienia, że może i mógłby coś zdziałać, ale takie działania mają swoją cenę”.

„Putin chce, żeby kryzys białoruski stał się elementem szerszej całości, obok napięć z Ukrainą czy innych kryzysów międzynarodowych, w dialogu Stanów Zjednoczonych z Moskwą. To kolejny powód, aby Moskwę i Putina, jego żądania i zastrzeżenia do polityki Zachodniej traktować poważnie, żeby wychodzić naprzeciw jego żądaniom i ustępować mu”.

Marek Menkiszak podkreśla, że Moskwa koordynuje działania Białorusi na granicy.

„Realizacja zadań na granicy należy do Białorusi, ale kierunek działań, poziom eskalacji i metody działania są konsultowane z Moskwą. Myślę, że Białoruś uprzedza Rosję o każdym kolejnym kroku, a ta daje jej zielone światło”.

Rosja należy do czołówki państw, które przyjmują najwięcej imigrantów – wpuszczając 12 mln osób w zeszłym roku zajmowała czwarte miejsce po USA, Niemczech i Arabii Saudyjskiej. Ale dba o to, żeby kryzys migracyjny jej nie dotknął.

„Rosji odpowiada sytuacja, w której korytarz migracyjny biegnie przez Białoruś. Uważa, żeby nie tworzyć korytarza na swoim terytorium, aby osoby wysyłane na granicę Polski, Litwy czy Łotwy nie wracały do Rosji. Putin w rozmowach z Łukaszenką powiedział wprost, że władze białoruskie mają zapewnić pełną kontrolę ruchów migrantów z Białorusi”.

Co z Ukrainą?

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba ostrzega, że w czasie trwania kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, "poważnie pogarsza się sytuacja na Ukrainie”.

„Kilka miesięcy temu Rosja rozwinęła obozy, zainstalowała możliwości radiowe, rozmieściła systemy rakietowe wzdłuż naszej granicy. Wystarczy, że sprowadzi ludzi i wyda im rozkazy. Sytuacja jest niebezpieczna” – mówił Dmytro Kuleba

Dodawał: „Widzimy wzdłuż naszej granicy zaawansowaną infrastrukturę wojskową, która jest gotowa do użycia w operacjach ofensywnych przeciwko Ukrainie. W 2014 roku niewyobrażalne było zajęcie Krymu przez Rosję. Nie mogę w tym momencie wykluczyć żadnego scenariusza”.

Menkiszak wyjaśnia, że informacje o niestandardowych ruchach wojsk w okolicach granicy z Ukrainą, to gra psychologiczna Putina. „Musimy jednak pamiętać, że na stałe stacjonuje tam około 100 tys. żołnierzy rosyjskich. Do tego dochodzą dodatkowe jednostki kierowane na granicę.

To próba zastraszenia nie tylko Ukrainy, ale głównie państw zachodnich w tym Stanów Zjednoczonych”.

Szef NATO Jens Stoltenberg ostrzega przed „niezwykłą koncentracją sił” w pobliżu Ukrainy” i wzywa Rosję do zmniejszenia napięć.

„Ukraina ma wsparcie polityczne. To istotne. Ale nie jest członkiem NATO i nie może liczyć na wsparcie wojskowe. Zachód w czarnym scenariuszu Łukaszenki może nałożyć poważne sankcje gospodarcze na Białoruś i jest to pewien czynnik odstraszający dla Rosji. Pytanie tylko, czy Rosja uznaje groźby sankcji za groźby realne? Tego nie wiemy" - mówi Menkiszak.

„W kwietniu tego roku Rosja wykonywała podobne ruchy wojsk, a potem je zakończyła. To był test, sygnał ostrzegawczy do Zachodu. Zadam więc pytanie otwarte – czy tym razem zdecyduje się pójść o krok dalej i eskalować konflikt zbrojny w Donbasie? Wydaje mi się, że na razie tylko straszy taką ewentualnością. Liczy na to, że Zachód zareaguje na samą groźbę, głównie Stany Zjednoczone, z którymi Rosja prowadzi dialog o kwestiach bezpieczeństwa”.

Nord Stream 2

Łukaszenko kilka dni temu groził Europie odcięciem przepływu gazu przez gazociąg Jamał-Europa, który biegnie przez Polskę do Niemiec. „Ta groźba została częściowo zdezawuowana przez rzecznika Kremla i samego Putina. Rosja przypomniała, że to ona podejmuje decyzje o dostawach. Ale z drugiej strony Putin powiedział, że to Zachód wywołuje presję na Łukaszenkę” - mówi ekspert OSW.

„Rosja ogranicza przepływ gazu gazociągiem Jamałskim. Na grudzień nie zarezerwowała żadnych mocy przesyłowych gazociągu. Gaz może przestać płynąć. Odbywa się to zgodnie z prawem, bo kontrakt tranzytowy między Polska a Rosją już nie działa i obowiązują tylko rezerwacje krótkoterminowe. To demonstracja Putina związana z kryzysem białoruskim, ale również z gazociągiem Nord Stream 2. Nord Stream 2 to dla najważniejszy strategicznie i gospodarczo projekt Putina w Europie. Rosja pogłębia kryzys energetyczny w Europie, sprawia, że ceny energii jeszcze bardziej rosną. Chce wymusić w ten sposób certyfikację na gazociąg Nord Stream 2 i zgodę na jego uruchomienie”.

Rosja stoi za Białorusią

Menkiszak: „W rejonie granicy polsko-białoruskiej odbywają się ruchy wojsk i ćwiczenia, ale to demonstracje, które są przedstawiane jako odpowiedź na defensywną koncentrację sił po stronie polskiej. Stanowią element presji psychologicznej. Łukaszenka grozi w ten sposób, że jeżeli dojdzie do eskalacji na granicy, to konflikt lokalny rozleje się dalej i doprowadzi do konfliktu o charakterze militarnym w regionie. To sygnał, że Białoruś nie jest sama, że stoi za nią Rosja, że nie ma możliwości, aby Europa złamała ją sankcjami”.

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze