0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: (Photo by INA FASSBENDER / AFP)(Photo by INA FASSBE...

Zdjęcie Grety Thunberg wyciąganej siłą z tłumu przez niemiecką policję obiegło świat. Inne obrazki z Lützerath - liczącej 1,5 tys. mieszkańców wsi wyburzanej pod budowę nowej kopalni węgla brunatnego - również zyskały ogromną popularność. W mediach społecznościowych rozszedł się film pokazujący niemieckich policjantów brodzących w błocie i próbujących zatrzymywać protestujących. Ci skarżyli się na brutalność funkcjonariuszy, używających przemocy, by rozprawić się z aktywistami.

View post on Twitter

A aktywistów w Lützerath by nie było, gdyby nie ciągła potrzeba wydobywania węgla brunatnego w Niemczech. Używa się go w konwencjonalnych, węglowych elektrowniach. Niewielka miejscowość na zachodzie Niemiec, niedaleko granicy z Luksemburgiem, położona jest na złożu tego surowca. Chce go stamtąd wykopać energetyczny koncern RWE, rozszerzając niedaleką kopalnię Garzweiler.

View post on Twitter

Starcia, błoto i Greta wyniesiona przez policję

Właśnie dlatego w poprzednim tygodniu do miejscowości zjechali działacze - według policji ok. 2 tys., choć szacunki protestujących mówią o 5-7 tysiącach. Policja w odpowiedzi zaczęła ogradzać teren miejscowości, utrudniając do niej dostęp kolejnym protestującym, a aktywiści zadamawiać się w opuszczonych już przez mieszkańców budynkach. Na terenie jednego z gospodarstw pojawił się transparent aktywistów. W mobilizacji brali udział działacze walczącej przeciwko poszerzaniu odkrywek organizacji "Wszystkie wioski zostają", ale i wielu europejskich oddziałów Greenpeace'u czy Fridays for Future - w tym znana w Niemczech twarz ruchu proklimatycznego, Luisa Neubauer.

Przeczytaj także:

Mimo to policja wpuściła do wioski ciężki sprzęt, który czekał na zakończenie ewakuacji miejscowości. Dodajmy, że ewakuacji brutalnej: według relacji aktywistów i niemieckich mediów doszło do gwałtownych starć z policją, w czasie których protestujący rzucali w funkcjonariuszy różnymi przedmiotami. Funkcjonariusze użyli między przeciwko nim gazu pieprzowego. Według organizatorów nie było jednak mowy o "niespotykanej przemocy", z którą według niemieckiej policji zetknęli się jej przedstawiciele. Służby podały, że 9 osób po starciach znalazło się w szpitalu.

View post on Twitter

"RWE rozumie pokojowych demonstrantów. Jednak nielegalne zajmowanie budynków, niszczenie mienia i inne czyny przestępcze są niedopuszczalne. RWE apeluje do potencjalnych uczestników legalnych protestów, aby nie brali udziału w bezprawnych destrukcyjnych działaniach oraz nie narażali własnego zdrowia i życia, np. poprzez nielegalne wchodzenie na tereny firm" - oświadczyli po wydarzeniach z Lützerath przedstawiciele inwestora.

Ostatecznie policji udało się opróżnić wioskę z aktywistów we wtorek 17 stycznia. Właśnie wtedy wynieśli z tłumu Gretę Thunberg, kiedyś z honorami przyjmowaną przez byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Aktywistka nie stawiała oporu, została zatrzymana na krótko i zwolniona po złożeniu wyjaśnień. Zdjęcie to może przejść do historii jako symbol porażki niemieckiej walki o klimat. Po wyłączeniu elektrowni atomowych miała się ona opierać na gazie. Po wstrzymaniu dostaw z Rosji nie ma na to szans — przynajmniej w najbliższym czasie.

Lützerath potrzebne, by oszczędzać gaz

Import tego paliwa od uzależnionego od Kremla Gazpromu w sierpniu, po uszkodzeniu gazociągu Nord Stream, spadł do zera. Niemcy nie potrafili od tego czasu wrócić do poprzedniego poziomu zakupów gazu z zagranicy - wynika z analizy Ośrodka Studiów Wschodnich. Mimo to gazu w 2022 roku nie zabrakło.

"Dzięki wyraźnej redukcji zużycia gazu, sprzyjającym temperaturom oraz dostawom gazu skroplonego udało się napełnić magazyny i uniknąć ryzyka niedoboru surowca tej zimy" - pisze Michał Kędzierski z OSW. - "W porównaniu z 2021 r. wyraźnie spadła nie tylko konsumpcja gazu ziemnego (-14,8 proc.), lecz także energii jądrowej (-49,8 proc.). W większym stopniu wykorzystywano węgiel brunatny (+5,1 proc.) i kamienny (+4,8 proc.), ropę naftową (+3 proc.) oraz źródła odnawialne (+4,4 proc.)".

wykres pokazujący strukturę importu gazu do Niemiec. Import z Rosji spadł do zera.
wykres pokazujący strukturę importu gazu do Niemiec. Import z Rosji spadł do zera.

A zatem przy tąpnięciu gazu i posuwającym się do przodu procesie rezygnacji z energii jądrowej zyskują nie tylko źródła odnawialne, ale i paliwa kopalne.

O podtrzymaniu działania przeznaczonych do całkowitego wygaszenia konwencjonalnych elektrowni niemiecki rząd zdecydował już na wiosnę. Rządzący twierdzili wtedy, że powrót do węgla będzie tymczasowy. "Musimy zadbać o to, by nie było mowy o renesansie węgla" - mówił wtedy kanclerz Olaf Scholz. W kwietniu Niemcy mimo to zdecydowali o wznowieniu działalności elektrowni na węgiel kamienny. W sierpniu do normalnego funkcjonowania wróciła pozostawiona w rezerwie elektrownia Heyden o mocy 865 megawatów. Koncern Steag przedłużył życie instalacji w Bexbach i Weiher, a Uniper podtrzymał działalność bloku Scholven C. Koncern RWE, odpowiedzialny za odkrywkę w Lützerath, ponownie podłączył do sieci bloki Neurath C oraz Niederaussem E i F. Czeski Leag wznowił działanie bloków w Jaenschwalde przy polskiej granicy. Wszystkie wymienione elektrownie Leagu i RWE zasilane są węglem brunatnym.

W najbliższych latach węgiel brunatny będzie więc potrzebny, a uruchamianie nowej odkrywki ma biznesowy sens dla inwestora. Ten w dalszym ciągu koncern zapewnia jednak, że odejdzie od wykorzystywania węgla do 2030 roku - osiem lat przed deklarowanym porzuceniem tego surowca przez całe Niemcy.

Węglowy koncern się zazieleni?

"Przyspieszone odejście od węgla jest możliwe, choć do tego czasu konieczne będzie też znaczne przyspieszenie ekspansji OZE i budowa elektrowni gazowych gotowych do przejścia na wodór, które wytworzą energię elektryczną, gdy nie ma wiatru ani wystarczającego nasłonecznienia. RWE będzie uczestniczyć w budowie tych zastępczych elektrowni i rozbudowie OZE" - zapewniają przedstawiciele koncernu, dodając, że tymczasowe pozostanie przy węglu jest konieczne: - "W dobie obecnego kryzysu energetycznego zapewnienie bezpieczeństwa dostaw ma kluczowe znaczenie. Jednocześnie ochrona klimatu pozostaje jednym z kluczowych wyzwań naszych czasów. RWE wspiera oba te cele".

W czasie gwałtownego powrotu do węgla Niemcy wracają do swoich gazowych planów, w których swój udział potwierdza RWE. Według najnowszych zapowiedzi za naszą zachodnią granicą ma powstać do 21 gigawatów w nowych blokach gazowych. Oznacza to podwojenie dotychczasowej mocy uzależnionych od spalania tego surowca.

"Inwestycje w elektrownie gazowe nadal mają sens pod warunkiem, że powstanie odpowiednia infrastruktura LNG, a ceny się unormują" - można przeczytać w rządowym dokumencie cytowanym przez portal Euractiv.

Lützerath to etap przejściowy. Przyszłością gazówki na wodór

Czym jest wspomniana w cytacie "infrastruktura LNG"? Chodzi o gazoporty, które byłyby przystosowane do przyjmowania dostaw skroplonego gazu z odległych kierunków. W tej chwili Niemcy polegają na połączeniu gazociągowym z Norwegią, która zastąpiła Rosję na pierwszym miejscu największych eksporterów gazu do kraju na Łabą. Berlin szuka jednak nowych dostawców tego paliwa, którzy pozwoliliby na rozruch nowych elektrowni. Jednym z potencjalnych kierunków importu jest Irak, dokąd w połowie stycznia wybrał się kanclerz Scholz. Obie strony według niemieckiego lidera mają być w "bliskim kontakcie", a gaz z Iraku mógłby docierać do pierwszego niemieckiego gazoportu w Wilhelmshaven.

Niemcy będą więc stawiać na nowe gazówki, które kiedyś mają działać na wodór (którego użycie w instalacjach nie wzmaga efektu cieplarnianego), ale nie szykują powrotu do istniejących elektrowni jądrowych. Berlin zapowiada pożegnanie z atomem na kwiecień tego roku, gdy wyłączone zostaną ostatnie elektrownie tego typu. Taką decyzję wbrew liberalnym koalicjantom z FDP podjęli politycy SPD i Zielonych.

W ten sposób Niemcy pozbawiają się możliwości produkcji prądu bez paliw kopalnych oraz inwestycji w OZE i "zielony" wodór, który zastąpić ma gaz. Użycie tego ostatniego na szeroką skalę jest melodią przyszłości. Do jego produkcji potrzebna jest energia elektryczna, w tym przypadku pochodząca ze wciąż niestabilnych i niewystarczających do pokrycia zapotrzebowania gospodarki odnawialnych źródeł. Być może utrzymanie elektrowni atomowych pozwoliłoby więc Lützerath na przetrwanie.

Wygaszenie reaktorów jądrowych krytykuje środowisko naukowe i wielu aktywistów klimatycznych - w tym właśnie Greta Thunberg.

;
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze