Zbigniew Ziobro nazywa tożsamość płciową “bełkotem lewicowo-liberalnych środowisk o marksistowskich korzeniach”, mimo że zjawisko to od dawna znane jest zarówno psychologii, jak i medycynie. Przede wszystkim jest rzeczywistością życia wielu osób, które wiedzą kim są i w niełatwym procesie dochodzą do rozumienia swojej tożsamości.
10 sierpnia minister sprawiedliwości w wypowiedzi dla Polskiego Radia 24 nazwał Małgorzatę Szutowicz, znaną również jako Margot, mężczyzną. Według Ziobry fakt, że w dokumentach Margot widnieje litera „M” w miejscu oznaczenia płci, oznacza, że osoba legitymująca się tymi dokumentami była, jest i zawsze będzie mężczyzną. Płeć nie zawsze jest jednak tak oczywistym zjawiskiem, jakby się wydawało, nawet gdy chce tego przedstawiciel rządu.
Osoby autorskie to:
Emilia Wiśniewska, niebinarna trans kobieta, używa zaimków żeńskich, Fundacja Trans-Fuzja
Stanisław Orszulak, osoba niebinarna, po polsku używa zaimka „on”, ale po angielsku zaimka „they”, Fundacja Trans-Fuzja
Wiktor Dynarski, osoba niebinarna używająca w języku polskim głównie męskich form gramatycznych. W języku angielskim używa zaimka „they”. Przygotowuje doktorat w Ośrodku Badań Społecznych nad Seksualnością Uniwersytetu Warszawskiego. Pracuje w Programie Zdrowia Publicznego Open Society Foundations. Mieszka w Nowym Jorku.
Czym jest tożsamość płciowa
Tożsamość płciowa to wymiar tego, kim jesteśmy. Określa poczucie przynależności do płci. Słowo „poczucie” może sprawiać wrażenie zbyt subiektywnego, jednak mówimy o czymś, co jest osadzone w tożsamości danej osoby, coś, co jest częścią jej samowiedzy, świadomości i rozumienia siebie.
Każda osoba najlepiej wie i rozumie, kim jest. To “poczucie” nie oznacza, że ktoś czuje się kobietą, mężczyzną czy osobą niebinarną, tylko że właśnie taką a nie inną osobą jest.
Transpłciowość to termin-parasol, szerokie pojęcie obejmujące szereg różnych tożsamości płciowych, które są rozbieżne z płcią metrykalną danej osoby.
Pod ten parasol wchodzą binarne osoby transpłciowe (trans kobiety i trans mężczyźni) oraz osoby niebinarne, o których zaraz powiemy więcej.
Transpłciowość to cecha, tak samo jak kolor oczu czy włosów, dlatego słowa “trans” używa się jako przymiotnika (“trans kobieta” albo „transpłciowa kobieta”, a nie „transkobieta”).
Z kolei osoby cispłciowe to osoby, które nie są trans. Ich tożsamość płciowa odpowiada ich płci metrykalnej. Sztucznym i wykluczającym podziałem będzie więc np. sformułowanie “mężczyźni i trans mężczyźni”. Implikuje ono, że prawdziwymi mężczyznami są mężczyźni cispłciowi (przy czym fakt ich cispłciowości zostaje tutaj w domyśle), a ci transpłciowi to jakaś zupełnie inna kategoria ludzi, której odmienność trzeba podkreślić. Informujemy w tym miejscu, że nie trzeba, a nawet nie należy.
Transpłciowość nie jest jednak rozbieżnością między płcią biologiczną a tożsamością płciową danej osoby. Sformułowanie “płeć biologiczna” jest tak przezroczyste w użyciu, że aż fałszujące rzeczywistość. Trafniej byłoby mówić o biologicznym aspekcie płci, niż o płci biologicznej ze względu na to, że także na poziomie biologii nie sposób zamknąć płci człowieka w dwóch wielkich zbiorach tego, co uznajemy za kobiece bądź męskie.
Budowa i funkcjonowanie organizmów wielu ludzi nie daje zamknąć się w jednej z tych dwóch kategorii. Mówimy wówczas o interpłciowości, czyli takiej kondycji ciała, w której różne jego cechy (m.in. chromosomy, wewnętrzne i zewnętrzne narządy płciowe, ustrój hormonalny) nie wpisują się w utarte definicje ciał męskich bądź żeńskich. Interpłciowość dotyczy budowy i funkcjonowania ciała, nie zaś tożsamości. Nie należy jej mylić z transpłciowością, choć osoby interpłciowe mogą być również osobami trans.
Mówienie o płci metrykalnej (bądź płci przypisanej przy urodzeniu) przy definiowaniu transpłciowości jest bardziej precyzyjne – odnosimy się w ten sposób do tego, jak płeć osoby została zidentyfikowana po narodzinach na podstawie zewnętrznych narządów płciowych, czyli jednego aspektu biologicznego wymiaru płci, i jak następnie zgodnie z tym przypisaniem osoba została wychowana.
I jeśli mówimy o osobie transpłciowej, to jej tożsamość jest rozbieżna właśnie z tym wychowaniem, socjalizacją, oczekiwaniem, kim ta osoba będzie, wyrażonym już w pierwszych godzinach jej życia.
Świat nie dzieli się tylko na kobiety i mężczyzn
A teraz o pierwszoplanowych postaciach w naszej opowieści. Osoby niebinarne nie są ani w 100 proc. kobietami, ani w 100 proc. mężczyznami.
Ich tożsamość może być połączeniem tych dwóch płci, może w płynny sposób przechodzić między nimi, być trzecim oddzielnym punktem (zamiast binarnego spektrum lepiej jest sobie wyobrazić trójwymiarowy wykres), lub być kompletnym brakiem płci.
Tak naprawdę jest tyle niebinarnych płci, co niebinarnych osób. Osoby niebinarne mogą wyrażać swoją płeć w przeróżny sposób – ubierać się w ubrania stereotypowo uznawane za „damskie” lub „męskie”, nosić bardziej androgyniczne ubrania, mieć kolczyki, kolorowe włosy czy tatuaże, albo niczym się nie wyróżniać z tłumu. To, jak osoba wygląda, nie jest jednoznacznym wyznacznikiem jej płci oraz nie może warunkować tego, czy będziemy ją traktować z szacunkiem.
W postawach społecznych wobec osób niebinarnych możemy zauważyć wielką skalę niezrozumienia dla faktu, że można nie być ani mężczyzną, ani kobietą.
Uprzedzenia w stosunku do osób niebinarnych nazywamy enbyfobią. Większościowe społeczeństwo, w którym dobrze się mają twarde normy płciowe, oczekuje trzymania się przypisanej przy urodzeniu płci albo przynajmniej “zdecydowania się na coś”.
Według większości społeczeństwa można być jedynie albo mężczyzną, albo kobietą. Tymczasem doświadczenie bycia osobą niebinarną nie przystaje do podziału świata na dwie płcie, czy raczej, skoro mówimy tu o równości osób niebinarnych i o tym, że ich tożsamość jest nie mniej godna szacunku, niż tożsamość innych ludzi – to skostniały binaryzm płciowy nie pasuje do tego, jak naprawdę wygląda życie osób niebinarnych.
Tożsamość płciowa a polskie prawo i rzeczywistość
W przeciwieństwie do tego, co twierdzi minister sprawiedliwości, zmiana oznaczenia płci w Polsce jest nie tylko możliwa, lecz także ma za sobą długą historię. Jak wskazują zapisy historyczne, pierwszych publicznych narracji o istnieniu zarówno osób trans-, jak i interpłciowych możemy doszukać się już w latach 30-tych XX wieku. Mniej znane postaci w polskiej historii występują już w początkach XX wieku, a zatem ponad sto lat temu.
Procedurę uzgodnienia płci zaś, pomimo braku odpowiedniej ustawy, potwierdziły kolejne wyroki sądów, w tym Sądu Najwyższego, nie dalej niż w 2019 roku. Brak jednoznacznej kodyfikacji tego procesu sprawia, że jest on niesamowicie czasochłonny i stresogenny – osoby trans są zmuszane pozywać swoich rodziców do sądu, a następnie po raz kolejny udowadniać, że to kim są, nie jest ich widzimisię.
Ten proces może trwać latami, być bardzo kosztowny, ale przede wszystkim jest upokarzający. Osoby transpłciowe i działające na rzecz ich praw grupy od lat postulują, żeby w Polsce wprowadzić ustawę o uzgodnieniu płci z prawdziwego zdarzenia.
Gwarancje możliwości przeprowadzenia prawnej korekty płci znajdziemy chociażby w ratyfikowanej przez Polskę Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Dokumentami, które nie odpowiadają tożsamości ich posiadacza, legitymuje się codziennie tysiące ludzi. Niemal każda osoba transpłciowa spotkała się z trudnościami w dostępie do dóbr lub usług właśnie z powodu tego problemu. Niezgodność dokumentu tożsamości i wyglądu naraża ponadto osoby transpłciowe na dyskryminację i przemoc, a także wpływa negatywnie na ich dobrostan.
Uznanie tożsamości nie kończy się jednakże na aspektach prawnych. Bardzo ważny w tym przypadku jest również język. Jak wykazują badania opublikowane w “Journal of Adolescent Health”, zwracanie się do osoby transpłciowej bądź niebinarnej w odpowiedniej formie gramatycznej znacznie poprawia samopoczucie i dobrostan, zmniejszając również ryzyko samobójstwa.
Gdzie w tym wszystkim osoby niebinarne? Siłą rzeczy mają duży problem z przeprowadzeniem tranzycji czy z prawną korektą płci w Polsce. Wielu lekarzy prezentuje dalece niezadowalający poziom wiedzy, a niektórzy są też na bakier z etyką zawodową. Można spotkać się z makabrycznymi relacjami z gabinetów. Takie fatalne doświadczenia ze specjalistami były częścią tego, z czym zmagała się Milo Mazurkiewicz, która zmarła samobójczą śmiercią.
Dla osób niebinarnych prawna korekta jest na razie wyborem mniejszego zła. W Polsce nie istnieją niebinarne oznaczenia płci. Osoby niebinarne decydują się na prawną korektę, bądź nie, w zależności od tego, z którym oznaczeniem płci będą bezpieczniejsi.
Poza tym, jak już wspomnieliśmy, osoby niebinarne są różnorodne – części z nich blisko do kobiecości czy męskości, choć nie odnajdują w nich pełni siebie. Dla tych osób korekta może być przybliżeniem ich prawnej płci do ich tożsamości, ekspresji i tego, jak funkcjonują w społeczeństwie.
Z drugiej strony, ze środowiska nawet słychać głosy, że dobrze, że nie mamy opcji X, bo nikt nie czuje się bezpiecznie wiedząc, że rząd potencjalnie miałby listę wszystkich osób niebinarnych w Polsce. Niektóre osoby w związku z tym decydują się na zmianę imienia na neutralne, co również może stanowić problematyczny proces.
Sytuacja prawna na świecie
Są już na świecie kraje, w których na poziomie legislacji bądź orzeczeń sądów dostrzeżono sytuację osób niebinarnych i potrzebę dostosowania do niej prawa i praktyki jego stosowania.
Jednym z rozwiązań jest poszerzenie katalogu oznaczeń płci w dokumentach, wcześniej ograniczającego się do dwóch opcji. Takie rozwiązania (często jako oznaczenie “X”, a potocznie określane jako “trzecia płeć”) przyjęto m.in. w Nepalu, Indiach oraz w dwóch stanach USA – Oregonie, Kalifornii.
Do listy dołączają kolejne kraje i jednostki administracyjne. W tym roku przewidywane jest wprowadzenie takiej możliwości na Tajwanie. Niekiedy w przyjętych rozwiązaniach prawnych takie oznaczenia płci w dokumentach przewidziane są niestety także dla binarnych osób transpłciowych, dla których lepsze byłoby umożliwienie im zmiany oznaczenia płci w dokumentach na kobiecą bądź męską.
Innym rozwiązaniem jest usunięcie wszechobecnych oznaczeń płci przynajmniej z dokumentów. Tak postąpiono np. w 2017 w kanadyjskiej prowincji Ontario z kartami ubezpieczenia zdrowotnego. W 2018 roku dwie osoby niebinarne w Argentynie uzyskały akty urodzenia bez zawartego w nich oznaczenia płci.
Warto zaznaczyć, że często opcja „trzeciej płci” jest wprowadzania z myślą nie o osobach niebinarnych, lecz dla uregulowania sytuacji osób interpłciowych. To, co dla pierwszej grupy może być dobrym rozwiązaniem, dla tej drugiej już niekoniecznie.
Dotyczy to Niemiec, gdzie wprowadzono możliwość oznaczenia płci X dla dzieci interpłciowych. Spotkało się to z wieloma krytycznymi głosami, zwracającymi uwagę m.in. na możliwą stygmatyzację osób posługujących się dokumentami z “X” wpisanym w miejscu oznaczenia płci.
Często zmiany w prawie odzwierciedlają tradycje kulturowe żywe w danym kraju. Binaryzm płciowy jest domeną świata wyrosłego z rozprzestrzeniania się wpływów europejskich. W wielu społeczeństwach istnieje większe przyzwolenie na płciową nienormatywność, sięgające jeszcze czasów sprzed podboju kolonialnego. Indie są tutaj bodajże najbardziej znanym przykładem.
W kulturach tych istnieją kategorie tożsamościowe, w których mogą funkcjonować osoby nie odnajdujące się w przypisanych im rolach kobiecych bądź męskich. Wymieńmy tu kothi z Indii, fa’afafine z Polinezji czy Two-Spirit z wielu rdzennych kultur Ameryki (m.in. muxe wśród Zapoteków z Meksyku, winkte wśród Lakotów).
Czasami w odniesieniu do tych kategorii używa się wspomnianego już przez nas określenia “trzecia płeć”. Ale właściwie jest to nieścisłość i filtrowanie innych kultur przez zachodnie wyobrażenia.
Te kategorie są bardziej swoiste dla danej kultury i odpowiadają temu, jak w tej kulturze myśli się o płciowości i seksualności człowieka. Zawiera się w nich niekiedy zarówno tożsamość płciowa, jak i orientacja seksualna, praktyki seksualne i pewne szczególne role społeczne (np. w Indiach, rdzennych kulturach Ameryki czy w wietnamskiej religii Dao Mau osobom nienormatywnym płciowo i seksualnie przypisuje się bliższy kontakt ze światem nadprzyrodzonym).
Różne kraje przyjmują odmienne rozwiązania, często niedoskonałe albo generujące nowe trudności w miejsce problemów wcześniej dotykających osób niebinarnych. Recepta na dobre prawo jest tutaj względnie prosta: wsłuchiwanie się w postulaty społeczności i oparcie legislacji na prawie do samostanowienia.
Ideałem jest takie prawo, które za warunek konieczny do zmiany oznaczenia płci w dokumentach przyjmuje oświadczenie woli przedstawione w odpowiednim urzędzie (takim jak polski Urząd Stanu Cywilnego), bez uzależniania decyzji od opinii lekarzy czy wyroku sądu.
***
To, co powiedzieliśmy o samostanowieniu, przyświecać powinno nie tylko prawodawcom, ale nam wszystkim w codziennym życiu. Używanie właściwych zaimków, nieprzypominanie osobom niebinarnym o ich imieniu nadanym przy urodzeniu, którego nie używają, szanowanie prywatności, podchodzenie do czyjejś tożsamości płciowej bez niezdrowej ciekawości – to filary sojuszniczego savoir-vivre’u, którym powinny się kierować osoby cispłciowe.
Słyszymy ciągle, że żądamy nie wiadomo czego, a tymczasem są to kwestie elementarne i nie tak trudne do przyswojenia. Dla osób trans, binarnych czy niebinarnych, są to kwestie na tyle ważne, że będziemy o nich przypominać do skutku, czyli zmiany społecznej i prawnej.
Jak mówić? No na pewno baaaardzo ostrożnie…
Jestem przekonany, że rozbawiłeś wszystkich
Może i tak, ale żart to tylko połowa przekazu.
To prawda. Po przeczytaniu takiego żartu człowiek natychmiast zaczyna zastanawiać się nad człowieczeństwem jego twórcy
No właśnie. Druga połowa przekazu była taka, że de facto trzeba być ostrożnym i jak widać sam się do niej nie zastosowałem.
Twoja odpowiedź jest najlepszym potwierdzeniem, że naprawdę trzeba być bardzo ostrożnym. Próbowano już zaszczuwać osoby, które nazywały Margota mężczyzną, zgodnie ze stanem prawnym i, że tak powiem, materialnym. Jedna nawet wyleciała z roboty (prezes radia Nowy Świat).
O ile w wielu sprawach nie zgadzam się z Ziobrą to ma rację co do tego, że "niebinarność" to po prostu żenujący bełkot. Jestem prawie pewien, że do pewnej konsternacji dojdzie w momencie zadania Margota przez psychiatrów… Stawiam na stwierdzenie u niego jakiejś choroby psychicznej albo zaburzeń osobowości….Jak wtedy będziecie tłumaczyć Wasze idiotyczne zachowania??? Okaże się, że waszym idolem jest osoba chora psychicznie….
Ma jaja = facet. Ma waginę = kobieta. Proste jak budowa cepa. Jak ktoś określa się nie wiadomo czym to ma zaburzenia psychiczne, które się leczy, a nie pochwala. Michał Sz. jest mężczyzną, jeśli uważa się za laskę to robi niezłe zamieszanie innym. Może uprawiać seks z lesbijkami, a one będą dotykać lesbijskiego penisa Michała Sz.
Może czeka na wcześniejszą emeryturę? W sumie to lewactwo nie jest takie głupie….
Cholerka ludzie znowu wstawiliście art który miał pójść na krypę na oko :/
Każdy nie jest 100% kobietą czy mężczyzną. Każdy z nas ma jakąś domieszkę płci przeciwnej. To co piszecie jest chore i świadczy o chorobie psychicznej. Absurdalność tej utopii jest regularnie ośmieszana przez facetów bijących rekordy w podnoszeniu ciężarów bo w chwili próby czują się kobietą.
I proszę mi tu nie wyskakujcie mi tu z szowinistyczną męską świnią czy homofobem bo identyfikuję się jako hipopotamo-sikorko-krokodylem z orientacją seksualną jeżozwierzo-szczupaka. Przynajmniej w chwili pisania postu.
Niestety ale właśnie to ostatnie zdanie świadczy o Panu bardzo wiele…
Rozumiem, że kryterium udziału w zawodach dla kobiet to posiadanie jajników i jest to za każdym razem sprawdzane? Nie? To może należy zacząć i robić zawody jąder i jajników zamiast mężczyzn i kobiet, a niedomówienia znikną…
Już były takie przypadki, że wsadzano do klatki bardzo dobrą pięściarkę z byle jakim pięściarzem, który poczuł się kobietą. Proszę sobie wyobrazić, że cis-kobieta została wywieziona z miejsca zdarzenia karetką. Tu nie chodzi o jakieś ideologiczne wymysły, mężczyźni i kobiety różnią się fizycznie na 1000000 sposobów widocznych i niewidocznych na pierwszy rzut oka: twarzą, cycem, przyrodzeniem, ale także gęstością mięśni, kości, zawartością tkanki tłuszczowej w konkretnych miejscach, chromosomem, preferencjami (statystycznie), prawie wszystkim! To nie oznacza, że nie istnieją osoby, które mają zaburzenie płciowości, czy tam gender dysphorię, jak kto woli. Takie osoby oczywiście nie powinny być dyskryminowane i powinny móc żyć jak chcą, ale robienie cyrków, że płeć to właściwie nie istnieje, bo nikt nie jest w 100% mężczyzną ani kobietą to już jest żart i ideologiczna papka. Sorry ale taka jest prawda. Oczywiście, że większość z nas ma w sobie pierwiastek płci przeciwnej, jednak prawie każdy określa się jako mężczyznę lub kobietę, bo w tych 99% jest mężczyzną czy kobietą. Tak samo jak schizofrenika nie uwiarygadnia się w jego wizjach, tak samo osoby z dysforią płci nie powinny być z automatu "uświadamiane", że to jest zdrowe i normalne, bo NIE KAŻDA OSOBA Z DYSFORIĄ PŁCIOWĄ JEST OD RAZU OSOBĄ TRANS, część z nich "nadaje się do leczenia" psychoterapią, a nie ładować w dzieci hormony płci przeciwnej…
Nie wiem skąd Pan wziął ładowanie hormonów w dzieci i mówienie ze wszystkie zaburzenia płciowości podlegają leczeniu w kierunku tranzycji.
Problemem jest STYGMATYZACJA osób które w jakikolwiek sposób są "niebinarne".
Bardzo bym prosił o zaprzestanie używania argumentów typu "skrajność" – to na prawdę do niczego nie prowadzi. Nikt nie walczy o prawo facetów do bicia kobiet, dlatego sugeruje wprowadzenie bardziej adekwatnych podziałów (jak budowa fizyczna/masa ciała/tkanka mięśniowa/gonady). Taki luźny pomysł.
Proszę pytać pana blogera "Gej przeciwko światu". Ostatnio odkrył kolejną szajkę trans-aktywistów sprzedających nielegalnie hormony płci przeciwnej dzieciom. Powód: "dzieci, które wcześniej rozpoczynają terapię hormonalną są ładniejsze". Tylko później u części z nich się okazuje, że jednak nie identyfikują się z płcią w którą została zamienieni. I fala samobójstw. A potem wszystko na społeczeństwo, że takie nietolerancyjne, że dzieci się zabijają.
Nikt nie "ładuje w dzieci hormony". Natomiast ciała osób dorastających/dorosłych, którym uda się przejść przez cały potwornie długi, trudny, skomplikowany i frustrujący proces, którego końcem może być oficjalne wypisanie terapii hormonalnej, zmieniają się pod wpływem tychże hormonów, a więc zmienia się wymieniona przez Ciebie "gęstość mięśni, kości, zawartość tkanki tłuszczowej w konkretnych miejscach" (oraz, tak, również "cyc"), a więc zmieniają się również ich warunki fizyczne, więc może odpuśćmy stereotypy o straszliwych trans babach? Trans osoba po terapii hormonalnej będzie miała takie możliwości jak cis osoba tej płci.
"Preferencje", "chromosomy", a nawet "twarz" niekoniecznie są oczywiste. Nie jest tak, że np. każda kobieta, której po narodzinach wpisali do dokumentów "K", lubi facetów, ma chromosomy XX i super dziewczęcą twarz.
"Sorry, ale taka jest prawda" – nie, nie jest. To jak pisanie "żaby to gady – sorry, taka jest prawda, bez żadnej ideologii", bo nie uważało się na biologii. I nie, osoby z dysforią nie kwalifikują się do terapii – chyba że takiej mającej na celu naprawić traumę wywołaną dyskryminacją, w tym wmawianiem, że są chorą psychicznie ideologią, jak w Twoim poście.
Zaś powoływanie się na wyssane z palca teorie spiskowe blogera "Gej przeciwko światu" są na poziomie powoływania się na Alexa Jonesa. Bądźmy poważni.
Ewa Wigurska, bardzo dziękuję za ten wpis.
"Gej Waldemar Przeciwso Światu" też ma dysforię, bo jako osoba homoseksualna nie identyfikuje się jako osoba lgbt. takie zaburzenie nazywamy homofobią zinternalizowaną na płaszczyźnie kulturowej
Marian Kovalsky, moim zdaniem "gej przeciwko światu" stanowi doskonały przykład ofiary syndromu sztokholmskiego i nie jest wyjątkiem wśród osób homoseksualnych. Te osoby nie pozwalają sobie nawet na refleksję, że tylko dzięki aktywistom lgbt z przeszłości mają dziś odwagę przynajmniej przed sobą przyznawać się, że są homoseksualne, a publicznie piętnować swoich bojowników o wyzwolenie. Ale wracając konkretnie do "geja przeciwko…", to jest on dla mnie także potwierdzeniem innego oczywistego faktu, że klasyfikowanie ludzi w społeczeństwie wg ich orientacji seksualnej jest jakimś horrrendalnym nieporozumieniem! Ten sam "gej…", gdyby nie był gejem byłby zdeklarowanym faszystą lub innym tego typu ultrasem. Nie jest nim, w sensie organizacyjnym, tylko dlatego, że z racji swojej orientacji seks. boi się (bardziej na poziomie nieświadomym niż świadomym) innych faszystów, ale na swój sposób przymila się własnym oprawcom swoją aktywnością. Smutne to, ale doskonale pokazuje, że los człowieka bardziej determinuje jego cień psychologiczny niż orientacja seksualna.
To prawda. U kobiet czasami pojawia się penis, a mężczyźni czasami odwiedzają waginę.
Ach tak, nie ma to jak ten jeden dowcip. Poważnie, takie osoby jak Ty mogłyby przynajmniej rozszerzyć repertuar.
Skąd wzięły się te jakieś tajemnicze, regularnie pobijane rekordy? Chętnie zobaczyłabym źródło.
każdy jest w PI % twoją starą
a tak serio. to konstrukt prawny płci jest niepotrzebny i faszystowski. wg mnie nikt nie powinien mieć prawnie przypisanej płci. prawa, które teraz opierają się na tym faszystkowskim podziale, mogłoby zostać zamienione na kryteria sprawnościowe, a jakieś urlopy związane z ciążą nie powinny dotyczyć "kobiet" tylko "osób mogących zajść w ciążę"
Najciekawszy jest przedostatni akapit, w którym jest mowa o samostanowieniu.
To demaskuje w 100% niebinarność, którą chce się umieścić pod parasolem transseksualizmu, czyli niezgodności płci, w której nie ma mowy o samostanowieniu.
Najbardziej jaskrawym przypadkiem tego samostanowienia jest czterdziestosześcioletni mężczyzna, który postanowił, że jest sześcioletnią dziewczynką.
Jeżeli akt woli decyduje o tożsamości, to proszę przestać się dziwić z żartów o tym kto kim jest, bo każdy ma prawo do samostanowienia o tym kim się czuje i kiedy się czuje tym, bądź innym.
Proszę sobie wyobrazić tysiąc zwolenników konfederacji, którzy czując się kobietami przyjdą na kongres feministek.
Adam Korzus, dlaczego zależy Ci na tym, aby publicznie manifestować swoją niewiedzę dotyczącą omawianego tu zagadnienia? Oczywiście przy założeniu, że nie robisz za trolla. Chociaż stosowanie przez Ciebie błędu argumentacyjnego ad absurdum przemawia także za tą drugą opcją.
"To", "Guano", "Z*eb", "Nieudana aborcja"
Według WHO binarnosc (słowo transseksualnosc zostało wycofane?) Nie jest zaburzeniem psychicznym. Zjawisko zostało zakwalifikowane do problematyki zdrowia seksualnego. Implementacja poglądu WHO ma nastąpić w 2022 r. Może się wiec jeszcze zmienić. Proponuję domorosłym seksuologom i psychologom, w tym dziennikarzom i binarnym wstrzymanie się z rozkręcanie dyskusji. Zastanowienie się czy np binarnosc nie jest chorobą o podłożu seksualnym. Czy może podlegać leczeniu?
Ogłaszanie normą, równoważną pod względem prawnym, językowym i kulturowym czegoś, co dotyczy ułamka promila populacji jest mocno problematyczne, chociażby ze względów praktycznych. Zwłaszcza jeśli ma się opierać na kryteriach całkowicie subiektywnych, niemożliwych do obiektywnego zweryfikowania. Recepta na dobre prawo nigdy nie jest "względnie prosta". Tworzy się je dla ogółu, nie dla przypadków jednostkowych. Podejście odwrotne rodzi więcej problemów niż korzyści. Jeśli do prawnej zmiany płci ma wystarczyć sama chęć, to np. w okresie przedemerytalnym miliony osób będą ja nagle zmieniać w zależności od tego, co będzie korzystniejsze finansowo. To samo z masą innych przepisów, z zakresu prawa pracy, norm BHP, sportu itd. A może wprowadzić obowiązek tworzenia osobnych toalet, szatni itp. bo raz na kilka miesięcy trafi się ktoś kto zechce z nich skorzystać?
Problematyczne jest też uznawanie tego za normę w sensie bardziej ogólnym. Twierdzenie, że te osoby takie "są" a nie takie "się czują" jest niezrozumiałe i raczej arbitralnie ideologiczne. Są, bo się czują. Są ludzie którzy się czują zwierzętami, istotami pozaziemskimi czy anegdotycznymi Napoleonami. Dla nich też mamy zmieniać język i prawo? Mnóstwo ludzi, może nawet większość, nie identyfikuje się w pełni z dominującym wzorem kulturowym obowiązującym dla ich płci, ale wyprowadzanie z tego skrajnych ideologicznych postulatów to droga do chaosu. Redukujemy rzeczywistość do pewnych kategorii, bo tak działa język i prawo – poprzez sprowadzanie pewnych obszarów do wspólnego mianownika.
Z pańskiej wypowiedzi dziwnie przeciwstawia się pochylenie w prawie nad niepełnosprawnymi i innymi grupami (np. katolicy (święta kościelne, obraza uczuć religijnych), pracownicy budżetówki (przywileje ustawowe) itp itd), które prawo traktuje na zasadzie "nie każdy taki jest, ale każdy takim może być".
W czym sytuacja osób niebinarnych jest inna?
Idąc tą logiką, o osobach leworęcznych należy mówić "niepraworęczne", a najlepiej w ogóle, bo to zaledwie ~10% społeczeństwa? A tak w ogóle, to pewnie tylko czują się leworęczne, najlepiej wrócić do zmuszania pisania ich prawą ręką, od publicznego upokarzania po bicie i wiązanie lewej ręki… Mam nadzieję, że analogia była wystarczająco jasna.
"Redukujemy rzeczywistość do pewnych kategorii, bo tak działa język i prawo"
Jak ma się do tego wprowadzanie większej liczby rubryczek w dokumentach niż tylko "F" i "M", nie mówiąc o istniejących od dawna oraz świeżo tworzonych formach gramatycznych, które nieraz trafiają też do słowników? To nie "ideologia", to rozwój cywilizacji – taki jak potępianie niewolnictwa czy przyznawanie praw wyborczych kobietom. To, że Polska jest z tyłu (a nawet cofa się w rozwoju), nie znaczy, że na całym świecie jest tak samo – albo że u nas osoby niebinarne i ogółem osoby LGBT+ magicznie znikają. Jeśli znikają, to bez żadnej magii – a to są wyrzucane z domu na ulicę (a bezdomnych społeczeństwo stara się nie widzieć), a to emigrują, a to popełniają samobójstwo.
"To nie "ideologia", to rozwój cywilizacji"
Szanowna Pani Ewo – jako niedyskryminowana osoba leworęczna (no chyba, że mam się obrażać na to, że większość urządzeń jest bardziej ergonomiczna dla praworęcznych) bardzo mnie zmartwiło postrzeganie rozwoju przez Panią.
Nawet w tym artykule jest wzmianka, że sto lat temu praktycznie takich osób nie było, co za tym idzie nie było ich emigracji bądź samobójstw.
Czy ten rozwój cywilizacji wg Pani to czasami nie jest cofanie się? Odnośnie osób niebinarnych jest ich coraz więcej. Może to efekt inżynierii społecznej bardzo starającej się, aby coraz więcej ludzi nie wiedziało kim jest? Takie osoby mają problem z założeniem rodziny, już abstrahując od wydumanych problemów społecznych, mają problem biologiczny z przekazaniem swoich genów dalej. Dzięki temu nasza antycywilizacja dąży do samozagłady. Dzieci jest coraz mniej, społeczeństwa się starzeją, występują coraz bardziej niepokojące zjawiska kulturowe.
Już teraz jesteśmy praktycznie bezpłodni w porównaniu do tego, co było sto lat temu. Za kilka pokoleń może nas po prostu nie być, dzieci będą z laboratorium.
Ja uważam, że to jest celowe działanie zgodnie z planami Klubu Rzymskiego (ludzi ma być mniej) sprzedawane nam propagandowo jako rozwój.
Czy cywilizacja w której Pani, jako osoba pracująca ma jedno chore dziecko i dwóch chorych rodziców na utrzymaniu, do tego urzędnika mówiącego co ma Pani robić, może się rozwijać?
Niestety są 2 problemy. Jedni chcą oznaczenia X ponieważ tak mocno czują się niebinarni, inni boją się mieć X w dowodach osobistych ponieważ będą nękani przez tych, którzy ten dowód zobaczą i w skrajnych przypadkach mogą otrzymać nieprawidłowe leczenie lub być zabici (a prokuratura w pl wykonaniu nic im nie zrobi, nawet zarzutu nie postawi lub zamkną śledztwo). Z tym X nie ma dobrego rozwiązania. Złe jest utworzenie i zmiana prawa (bo mentalność społeczeństwa jest zła). Złe jest nic nie zrobienie bo będzie to nazwane dyskryminacją i zamykaniem oczu (jak to robi JKM).
"mimo że zjawisko to od dawna znane jest zarówno psychologii, jak i medycynie"
Nie mówiąc o kulturoznawstwie – żadna nowina, że w różnych kulturach od wieków istnieją inne tożsamości płciowe niż tylko "kobieta" i "mężczyzna".
PS: Jak mówić do osób niebinarnych, wersja uproszczona: tak jak one o sobie. Margot używa żeńskich zaimków, więc mówi się o niej używając żeńskich zaimków. Prosta analogia: jeśli jakaś osoba mówi "cześć, jestem Ania", to nie będę do niej mówić "Radku". To naprawdę jest łatwe, wystarczy podejść do drugiego człowieka bez nastawienia pt. "bez powodu zrobię ci na złość". A jeśli nie ma się pewności, to wystarczy spytać.
Proponuję, żeby każda kobieta, która uważa się za mężczyznę i chce korekty płci, miała obowiązek przepracowania po tej operacji 3 lat w kopalni, a mężczyzna, który czuje się kobietą – 3 lat w żłobku. Skoro mają takie poczucie płci, to te zajęcia będą dla nich odpowiednie.
Zupełna racja. W końcu każdy cis mężczyzna obowiązkowo przechodzi 3-letni kopalniany sprawdzian tożsamości, a każda cis kobieta podobny w żłobku, i jak nie dadzą rady albo sobie nie życzą, to są wydalani z kraju. Faktycznie nie widzę powodu, żeby osoby trans traktować jakkolwiek inaczej.
Dokładnie. Nie widzę jakoś mojego ojca malarza-artysty w kopalni, a i siebie w żłobku nieszczególnie. Chyba już bym sobie lepiej w kopalni poradziła. Tylko czy mogę tam iść w mojej różowej sukience? Do dzisiaj chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem niebinarna.
Ad Pawelski : Swego czasu tego rodzaju problemy z psychiką i seksualnoscia były dyskutowane w zaciszu gabinetów. Zmieniło się. Działa, mówiąc trywialnie, parcie na szkło, chęć wyróżniania się itp. Lekarze, seksuolodzy i psycholodzy odkryi nową, złota żyłę. Politycy i duchowni nie najwyższego lotu też pieczą swoją pieczeń. Mnie to razi, drażni, zmusza do zastanowienia jaki będzie następny krok. Nie widzę możliwości przeciwdziałania. Trzeba czekać na II epokę oświecenia.
Kiedyś, będąc w Madrycie oglądałem wystawę obrazów malowanych kałem. Twala dyskusja między brodatymi i utytułowanym jak nazwać to zjawisko i czy to nowy kierunek w sztuce. Przeszło, zniknęło. Niektórzy brodaci wstydzą się. To pocieszające.
Tjaaa… Czekam aż ta epoka się skończy.
Więcej o transpłciowości, interseksualizmie, osobach binarnych i niebinarnych znajdziesz na https://wolne-forum-transowe.pl/
Dowiesz się jak wygląda korekta płci, diagnostyka, leczenie oraz że są to normalne osoby, nie stanowiące dla nikogo zagrożenia.
Znajdę tam osoby niebinarne, czy to [OKO.press!!!] kolejny spam?
Nasuwa się pytanie: czy istnieje granica między "tożsamością" a chorobą psychiczną? OK, Margot jest kobietem i to akceptujemy, a czy akceptujemy też że pan Kowalski jest Napoleonem i zwracać się do niego należy per "sire", bo inaczej się go urazi, obrazi i wykluczy?
Zdaje się, że odpowiedź masz jeden komentarz wyżej. Tam znajdziesz prawdopodobnie odpowiedź.
OK, nie wierze w to co pisze, ale poniekad w duchu wypowiedzi min. Zero uwazam ten tekst za “bełkot lewicowo-liberalnych środowisk”, mimo, ze ideologicznie jestem tak na lewo jak tylko mozna. Obserwuje, czytam i widze, ze tak w Polsce, jak i na Swiecie sprawy ida w zla strone (w przeciwnych kierunkach, ale wciaz w zla) i zupelnie rozmijamy sie z istota problemu. Osobiscie uwazam, ze negowanie istnienia plci moze byc okropnie krzywdzace dla wiekszosci osob, dla ktorych tozsamosc plciowa, czy raczej okreslenie plci jest wazne. Byloby to pozbawianie ich czesci siebie aby zadowolic niejako nieposiadajace tego aspektu wyjatki w postaci osob interplciowych. W osoby niebinarne, przepraszam, ale nie wierze. I juz tlumacze dlaczego. W jezyku polskim jest tylko jedno slowo: plec. Teraz dodaje sie do tego jakies doprecyzowania.. I osobiscie nie widze ku temu powodu. Plec jest determinowana biologicznie i nie jest to az tak trudne, uproszcze po chlopsku, przepraszam, jesli uraze: masz XY i penisa – jestes mezczyzna, masz XX i macice – jestes kobieta (moze byc nie w pelni roziwnieta.. prosze nie wchodzmy w te dywagacje), masz mieszanke powyzszych jestes osoba interplciowa. W normalnych warunkach powinny te osoby moc sie okreslic jako X i nikomu nie powinno to uruchamiac negatywnych reakcji. Problem bowiem nie tkwi w okresleniu plci, ale wlasnie w tym, ze ludziom "przeszkadza", jak nie nalezysz do srodeczka krzywej normalnej i nie spelniasz pewnych oczekiwan z plcia zwiazanych. I TO wg mnie powinno byc zmieniane, a nie plec czy nazwa. (cd nizej..)
(…) Jestem w takim srodowisku, ze slucham wielu historii o osobach, ktorzy poszli pod noz i okaleczyli sie, nieraz gorzko tego zalujac potem, tylko dlatego, ze czuli, ze nie spelniaja spolecznych oczekiwan. I operacje, hormony i tranzycje nie rozwiazaly ich problemow.. czy to znaczy ze byli niebinarni? A moze po prostu spoleczenstwo nie akceptowalo ich takimi jakimi sa? Bo dziewczyna lubila dziewczyny i "meskie" zajecia, bo facet byl wrazliwy i lubil makijaz i szpilki. Czy facet nie ma prawa sie malowac? To banal, ale popatrzcie sobie na Wersal w XVIII w: puder, szminki, blond peruki, rajtuzki, trzewiczki, zabawy w ciuciubabke i recytacja… szczyt szyku i meskosci na tamte czasy! Czy przejsciowe, chwilowe konwenanse naprawde powinny byc gore nad integralnoscia ciala??? Czy czlowiek powinien byc zmuszony do deformacji swojego organizmu ze wzgledu na akurat aktualna mode i a priori innych? Dla mnie to absurd. (…)
(…) Gdybysmy po prostu zwiekszyli poziom tolerancji do "niech kazdy sie ubiera, wyglada i robi co chce poki innych nie krzywdzi" nie byloby w ogole problemu niebinarnosci. Bo plec biologiczna nie mialaby genderowego znaczenia. Po prostu by byla, okreslala pewny sposob funkcjonowania naszego organizmu, ktory moze byc jednak wazny. Wazny np. dla kobiet, ktore z powodu tego sposobu zazwyczaj spotykaja sie na roznych etapach zycia z trudnosciami i powinny miec mozliwosc domagania sie poszanowania tego, iz ich organizm w taki wlasnie sposob funkcjonuje, a nie wymagania od nich, zeby udawaly, ze plec nie istnieje i wszyscy jestesmy z tej samej metnej gliny. Bo nie, mezczyzna jeszcze nigdy nie urodzil dziecka a kobieta jeszcze nigdy nie wyprodukowala nasienia. Bo nie, przecietna kobieta nie ma masy miesniowej rownej przecietnemu mezczyznie. I to, ze jakas osoba trans sie teraz oburza na moje slowa jest tylko dowodem na to, jak wypaczona jest konstrukcja naszego spoleczenstwa. Pozwolcie kobietom byc "meskimi" a mezczyznom "kobiecymi"… problem zniknie. Zostanie maly procent osob prawdziwie "trans" tak mocno "niezgodnych" mentalnie z plcia, ze beda realnie cierpiec z powodu swojej fizycznosci, glownie w kwestii innych niz ich seksualnosc by wskazywala narzadow, dajmy im ja zmienic jezeli to naprawde ich uszczesliwi. I tyle. Gdybysmy po prostu prawdziwie potrafili akceptowac roznorodnosc, ktora jest imminentna cecha ozywionej rzeczywistosci, gdybysmy potrafili sie szanowac za sam fakt bycia czlowiekiem: dodawanie 10 kolejnych liter do LGB (ktore swoja droga aby miec sens w wyczerpujacej formie powinny byc w formie LGBAH i po prostu okreslac preferencje do obcowania z taka czy inna plcia), demonstracje, jezykowe wygibasy i prace doktoranckie stalyby sie zupelnie niepotrzebne.
Większość z tych osób (98%) nie żałuje decyzji idąc pod nóż, bo chcą mieć c**ę i wyglądać jak kobiety (fizycznie, nie kulturowo) już od dziecka. Torturą jest nakazywanie im dojrzewania w męskim ciele, po to aby potem musiały robić wszystko operacyjnie. Sprawę dało się załatwić lekami w okresie dojrzewania. Tyle w temacie.
"Kłamać można na tysiąc sposobów, prawda jest tylko jedna". Osobiście uważam, że mamy zbyt dużo subiektywizmu w nauce (a właściwie antynauce, np. wg niektórych "autorytetów" matematyka jest rasistowska).
Powinniśmy dążyć do prawdy obiektywnej, jaka jest taka jest i na to nic nie można poradzić. Akurat płeć biologiczna jest dobrym barometrem, chociaż zawsze od jakiejś reguły mogą wystąpić wyjątki. Tutaj jest próba zrobienia normy z wyjątków dla wszystkich (może nasza wspaniała cywilizacja każe nam niedługo każdą napotkaną osobę witać słowami: "cześć, jesteś osobą binarną czy niebinarną?").
Dla mnie prawda obiektywna jest taka, że przez konstrukt społeczny płci, przez promocje tego zjawiska, jest coraz więcej osób mających problemy z identyfikacją. Rzekomo to walczy z tym problemem, ale tak naprawdę ten problem tworzy (i wg mnie o to chodzi).
Dzięki temu dzieci się nie rodzą, a co za tym idzie nie przekażemy swoich genów, będzie dla nas game over (poza tymi, którzy to głoszą dla oświeconego plebsu).
Inaczej nie można tego ująć jak : bełkot lewicowo – liberalnych środowisk który na ulicy przeobraza się w bulgot
Rzecz w tym, że nauki biologiczne nie uznały istnienia płci mózgowej.
Jesteś kobietą a myślisz jak mężczyzna ( dotyczące to głównie kobiet wykształconych), stąd się wywodzą nowe oczekiwania i wyobrażenia bez względu na fenotyp.
Mylisz się – przeczytaj artykuł na Wikipedii o płci biologicznej człowieka. Jest tam też płeć mózgowa.
Oczekujecie szacunku? Ja też i dlatego wypraszam sobie żeby ktokolwiek nazaywał mnie per cismężczyzną lub niebinarnym.
W przyrodzie istnieją osobniki binarne.Ich nazwa to hermafrodyta.Raz jest samcem raz samicą.Nigdy naraz.Tylko w mitach hermafrodyta to dwa w jednym w tym samym czasie.Ta cała binsexburza przypomina sytuację,aby zjesć ciastko i mieć ciastko.Ni pies ni wydra,cos na kształt świdra.
Przykro o tym pisać ale w sieci istnieją dwa filmy. Jeden pokazuje jak sie namiętnie całuje i obściskuje z trzeba dziewczynami jak prawdziwy facet hetero a drugi jak sam o sobie mówi jako facet. Wydaje mi się że wszystkich robi w balona i jeden wilki syf nie mówiąc o agresji za którą jeszcze pójdzie siedzieć …