Małgorzata Manowska, neosędzia na stanowisku prezeski Sądu Najwyższego, nie pogodziła się z odmową nadania jej tytułu profesora. Z ustaleń „Wyborczej” i OKO.press wynika, że negatywną decyzję Rady Doskonałości Naukowej (RDN) zaskarżyła do sądu administracyjnego.
„Postępowanie w sprawie nadania Pani dr hab. Małgorzacie Manowskiej tytułu profesora zakończyło się ostateczną decyzją Rady Doskonałości Naukowej z 31 marca 2025 r. Nie jest prowadzone w tym zakresie nowe postępowanie. Decyzja została natomiast zaskarżona przez Stronę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie pismem z 21 maja 2025 r.” – przekazuje Artur Woźniak, kierownik działu prawnego i rozwoju kadr naukowych RDN.
Potwierdza to Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.
„18 czerwca 2025 r. odnotowano wpływ do tutejszego Sądu skargi dr hab. Małgorzaty Manowskiej na decyzję Rady Doskonałości Naukowej odmawiającą wystąpienia do Prezydenta RP o nadanie tytułu profesora w dziedzinie nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne” – informuje sędzia Małgorzata Jarecka, rzecznik prasowy WSA w Warszawie.
Skarga została zarejestrowana, ma nadaną sygnaturę, czeka na wyznaczenie terminu posiedzenia. Na razie jeszcze nie został wyznaczony skład orzekający.
To oznacza, że Manowska skorzystała z możliwości, jakie daje jej prawo. Neosędzia mogła zgodnie z przepisami w ciągu trzech miesięcy złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy przez RDN albo w terminie 30 dni od doręczenia jej decyzji wnieść za pośrednictwem Rady skargę do WSA. Skorzystała z drugiej opcji. Sięgnęła po nią między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich. Czyli po 18 maja, kiedy w pierwszej turze zwyciężył kandydat KO Rafał Trzaskowski, a przed wygraną popieranego przez PiS Karola Nawrockiego w drugiej turze 1 czerwca.
Rada wydaje decyzję w sprawie tytułu profesorskiego, ale nadaje go prezydent. Jeśli Manowska wygra sprawę sądową, może być niemal pewna awansu.
Dlaczego RDN odmówiła wiosną wystąpienia do prezydenta o profesurę dla neosędzi?
Na wstępie przypomnijmy, jak wygląda procedura. Tytuł profesora nadaje w Polsce prezydent. Aby go uzyskać, kandydat lub kandydatka musi złożyć wniosek i pozytywnie przejść procedurę przed RDN. Jej członków wybierają podczas organizowanych co cztery lata e-wyborów wszystkie osoby z tytułami doktora habilitowanego i profesora. Jeśli wniosek przejdzie wstępną weryfikację, kandydaturę ocenia pięciu wylosowanych recenzentów. Każdy z nich na koniec opinii musi jasno określić swoje stanowisko wobec nominacji: pozytywne albo negatywne. Sprawę bada też zespół z danej dziedziny nauki.
W przypadku Manowskiej procedura przed RDN odbiegała od innych postępowań nominacyjnych. Najpierw Manowska przeszła fazę opiniowania – trzy opinie recenzentów były dla niej korzystne, dwie negatywne (pozytywną przedstawił m.in. prof. Piotr Pogonowski, były szef ABW za rządów PiS). Kandydaturę ocenił także zespół V Nauk Społecznych RDN. Wynik tajnego głosowania był negatywny: za wystąpieniem do prezydenta było 13 głosów, przeciw 16, wstrzymujących się dwa.
Na finiszu kluczowe znaczenie ma decyzja prezydium Rady. I tu kluczowa kwestia: zgodnie z ustawą Rada w ciągu trzech miesięcy od otrzymania opinii występuje do prezydenta z wnioskiem o nadanie tytułu profesora albo odmawia takiego wystąpienia. Ustawa nie precyzuje, w jaki sposób zapada rozstrzygnięcie. To reguluje już statut RDN.
Zgodnie z nim prezydium RDN i zespół podejmują rozstrzygnięcia w głosowaniu tajnym bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy członków odpowiednio RDN albo zespołu. Większość bezwzględna polega na tym, że za wnioskiem jest więcej głosów niż tych przeciwnych i wstrzymujących się.
Wyjątkowe jest jednak to, że Rada Doskonałości Naukowej – jak ujawniło wspólne śledztwo Wyborczej i OKO.press – zajmowała się profesurą Manowskiej dwukrotnie i dwukrotnie przeprowadziła w tej sprawie głosowanie. To absolutny precedens:
O skierowaniu wniosku do prezydenta prezydium Rady rozstrzygało najpierw w tajnym głosowaniu 27 stycznia. Wynik: siedem osób „za”, sześć „przeciw”, jedna osoba wstrzymała się od głosu. Wymaganej przepisami statutu RDN bezwzględnej większości nie było i to powinno kończyć sprawę.
Ale Rada odmownej decyzji nie wydała. Po styczniowym głosowaniu pojawiły się „wątpliwości„ co do wyniku. W duchu „wątpliwości” powstało według ustaleń autorów tego tekstu anonimowe i niedatowane stanowisko radców prawnych RDN wskazujące, że w efekcie styczniowego głosowania nie doszło do rozstrzygnięcia, bo był w nim pat (czyli tyle samo głosów było „za”, co „przeciw” i wstrzymujących się).
Radcy prawni zalecili przeprowadzenie ponownego głosowania, ale w wersji negatywnej, czyli głosowania za odmową wystąpienia z wnioskiem do prezydenta. Zalecali także, aby w protokole styczniowego posiedzenia zapisać, że w wyniku głosowania nie podjęto decyzji o odmowie. Protokół przyjęto mechanicznie na kolejnym posiedzeniu, a głosujący nie wychwycili istotnego zdania, którym tak naprawdę usiłowano przekreślić znaczenie styczniowego głosowania.
Zdaniem prof. Ewy Łętowskiej, sędzi Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, byłej RPO, wiele wskazuje na to, że opinia radców prawnych RDN została przygotowana pod tezę, a więc korzystnie dla Manowskiej, i że była próbą „wprowadzenia tylnymi drzwiami reasumpcji głosowania”:
O tym, że nie było do tego podstaw, mówił nam także prof. Michał Romanowski z Uniwersytetu Warszawskiego specjalizujący się w prawie cywilnym i handlowym. To o tyle istotne stanowisko, że radcy RDN, kwestionując rozstrzygający wynik styczniowego głosowania, próbowali powoływać się na orzecznictwo dotyczące spółek.
Po ujawnieniu przez nas kulis styczniowego głosowania Rada zagłosowała ponownie 31 marca. Wynik: sześć głosów „za”, sześć „przeciw” i dwa głosy wstrzymujące się – a więc znów nie było bezwzględnej większości za skierowaniem do prezydenta wniosku o nadanie Manowskiej tytułu. Na tej podstawie Manowskiej wydano decyzję odmowną.
Z sentencji decyzji odmownej wynika, że RDN „odmawia wystąpienia do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o nadanie dr hab. Małgorzacie Manowskiej tytułu profesora w dziedzinie nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne".
Z decyzji nie dowiadujemy się, dlaczego uznano, że nie zapadła uchwała po pierwszym głosowaniu i dlaczego przeprowadzono drugie. Ostatecznie RDN przychyliła się do negatywnych dla kandydatki opinii. Uznała, że dorobek naukowy Manowskiej nie nosi znamion wybitności, a jej osiągnięć nie można uznać „za wybijające się ponad przeciętność".
Dlaczego profesura Manowskiej budzi tak wielkie kontrowersje? Formalnie nadanie tytułu nie dotyczy działalności orzeczniczej czy publicznej kandydata, oceniany jest wyłącznie dorobek naukowy.
Za rządów PiS Manowska stała się symbolem zmian dotykających sądy, od lat blisko współpracuje z politykami. W rządzie PiS-Samoobrona-LPR w latach 2005-07 Manowska była zastępczynią ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Tam też poznała Andrzeja Dudę – był wiceministrem – z którym przyjaźni się do dziś. Była też dyrektorką nadzorowanej przez Zbigniewa Ziobrę Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (za jej czasów doszło do ogromnego wycieku danych osobowych sędziów i prokuratorów). Awansowała także do Sądu Najwyższego z udziałem niekonstytucyjnej i upolitycznionej KRS, a Andrzej Duda w 2020 r. powołał ją na stanowisko pierwszej prezes SN, choć „starzy” sędziowie SN mają zastrzeżenia do legalności jej wyboru.
W SN Manowska otwarcie broni interesów neosędziów, a jej decyzje zmierzają do przejęcia przez nich całkowitej kontroli nad najważniejszym sądem w kraju. De facto wygasiła samorząd sędziów SN. Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN nie zwoływała przez kilka lat. Ingeruje w postępowania dotyczące statusu neosędziów (zdarzały się tam m.in. „aresztowania„ akt, zmiany składów orzekających i rugowanie z nich ”starych" sędziów).
Gdy w 2021 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał Izbę Dyscyplinarną SN za nielegalną i zawiesił jej działalność, Manowska kilka dni później zdecydowała o jej odwieszeniu. Symbolem jej politycznego zaangażowania stało się prywatne spotkanie z Andrzejem Dudą na początku 2024 r., kiedy decydowały się losy skazanych prawomocnie polityków PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. SN rozpoznawał sprawę wygaszenia ich mandatów poselskich, dyskutowano też o ich ewentualnym drugim ułaskawieniu. I właśnie wtedy prezydent udał się do domu pierwszej prezes Sądu Najwyższego. I choć SN twierdził, że było to spotkanie znajomych, a nie kontakty między organami państwa, trudno było zatrzeć złe wrażenie.
Manowska w 2024 r. dostała też zarzuty dyscyplinarne. Postawił je rzecznik dyscyplinarny SN – za to, że na posiedzeniach. Kolegium SN doliczała do kworum „starych” sędziów, którzy w ramach protestu nie brali w nich udziału. Ich głos – którego de facto nie oddali – traktowała jako wstrzymujący się.
Prokuratura Krajowa w lipcu 2025 r. wystąpiła o uchylenie Manowskiej immunitetu (przysługuje jej jako przewodniczącej Trybunału Stanu i prezes Sądu Najwyższego). Śledczy chcą przedstawić jej zarzuty popełnienia trzech przestępstw nadużycia władzy związanych z jej działaniami w SN i TS. Zawiadomienia w jej sprawie składali członkowie TS, sędziowie SN i sędzia Paweł Juszczyszyn.
Według prokuratury Manowska przekroczyła uprawnienia, uznając za ważne głosowania Kolegium SN pomimo braku kworum. Miała też dopuścić się przestępstwa, odmawiając zwołania posiedzenia pełnego składu Trybunału Stanu oraz nie wykonując prawomocnego postanowienia sądu – nakazał on SN opatrzyć uchwałę zlikwidowanej już Izby Dyscyplinarnej dotyczącą sędziego Juszczyszyna adnotacją mówiącą o wstrzymaniu jej wykonalności. Manowska uważa, że jej działania były zgodne z prawem, a wnioski prokuratury uważa za „zemstę polityczną”
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze