0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Użytkownicy sieci wzmiankujący w niedzielę o marszu 4 czerwca zdominowali media społecznościowe. Wpisów było tak dużo, że zupełnie przykryły przekaz, który starał się wykreować PiS: że warszawski protest to „marsz nienawiści”. Zresztą był to przekaz bardzo trudny do rozpowszechniania, ponieważ na demonstracji nie zdarzyło się nic agresywnego. Nie było zamieszek, burd, awantur.

I choć „Wiadomości” TVP w niedzielę wieczorem robiły, co mogły, by uwiarygodnić narrację o nienawistnej sytuacji, internautów na pewno nie przekonały. To już kolejna sytuacja w ostatnich tygodniach, gdy PiS przegrywa w sieci.

Przeczytaj także:

Zwyciężyła opowieść opozycji

#Marsz4Czerwca kontra #MarszNienawiści – to dwa kluczowe przekazy, które w niedzielę starły się w mediach społecznościowych.

Zwyciężyła opowieść opozycyjna. Zwyciężyła to może za mało powiedziane. Przekaz PiS został bowiem wręcz zmiażdżony w sieci.

Wpisy z hashtagiem #marsznienawiści nie wywoływały ochoty do dzielenia się nimi powszechnie – na co wskazuje choćby niewielka liczba ich udostępnień oraz w ogóle niski poziom reakcji. PiS po raz kolejny nie trafił do Polaków ze swoją narracją.

Za to o marszu pisała w niedzielę ogromna liczba ludzi. 4 czerwca od 07:00 rano do 22:30 wieczorem tylko na Twitterze powstało ponad 65 tysięcy tweetów (i retweetów) z głównym hashtagiem #Marsz4Czerwca. Z drugim hasłem – #PolskaJestWNaszychSercach – napisano ponad 21 tysięcy tweetów. Natomiast na Facebooku hasła #Marsz4Czerwca użyto 23 tysiące razy. Jednocześnie w wielu wzmiankach nie używano żadnych hashtagów. Uczestnicy demonstracji masowo dzielili się ze znajomymi filmami, zdjęciami i swoimi przeżyciami, ale oznaczali je bardzo różnie, stąd trudność w policzeniu rzeczywistej liczby internetowych wpisów.

Potencjalny zasięg sieciowy tematu szacowany jest przez narzędzia internetowe na ponad 220 miliony. Oznacza to, że informacje o marszu dotarły prawdopodobnie do wszystkich aktywnych użytkowników sieci w Polsce.

Także w wyszukiwarce Google zainteresowanie protestem było widoczne. Najwyższy poziom osiągnęło w niedzielę w samo południe, czyli w momencie rozpoczynania przemarszu. Internauci w ciągu dnia sprawdzali przede wszystkim, jaka była frekwencja na marszu oraz szukali transmisji na żywo, by móc online śledzić wydarzenia.

PiS o marszu nienawiści

Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja, jeśli chodzi o przekaz prawicy. Prawo i Sprawiedliwość na swoich oficjalnych kanałach w mediach społecznościowych narrację o „marszu nienawiści” zaczęło promować już w sobotę i kontynuowało działania w niedzielę. Można było jednak odnieść wrażenie, że opowieść o agresji i wulgaryzmach, jakie ponoć miały być kojarzone z protestem opozycji, nie znalazła poparcia nawet wśród polityków i fanów Zjednoczonej Prawicy. Według internetowego zestawienia hashtagu #marsznienawiści najczęściej używała minister pracy Marlena Maląg (17 wzmianek). 13 wpisów z tym hasłem znalazło się na koncie posłanki Katarzyny Czochary (PiS).

Z kolei na Facebooku najpopularniejszy był post europosłanki Anny Zalewskiej z 3 czerwca. Polityczka udostępniła film z prywatną, wulgarną wypowiedzią Andrzeja Seweryna i skomentowała: „To trzeba zobaczyć! Aktor Andrzej Seweryn wzywa do przemocy. Kolejna ofiara Tuska. #MarszNienawiści”. Filmik został wyświetlony 40 tysięcy razy, skomentowany 2,5 tysiąca razy, udostępniony niemal trzystukrotnie.

Zrzut ekranu postu Zalewskiej

Ale w niedzielę podobny przekaz już nie dostał poparcia. W kolejnym poście Zalewska zapewniała: „Właśnie ulicami Warszawy idzie #Marsz4czerwca #marsznienawiści z wulgarnymi hasłami na ustach”. I zestawiała demonstrację opozycji z działaniami premiera Morawieckiego, który otworzył plac zabaw dla dzieci w Dobroszycach. Ten wpis Zalewskiej był popularny, ale raczej w kategorii wyśmiewania niż popierania. Pod postem znalazło się zaledwie 187 reakcji pozytywnych, przy 876 prześmiewczych i negatywnych. A udostępniono go tylko 22 razy.

Marsz 4 czerwca – najpopularniejszy Donald Tusk

Zestawmy to z najpopularniejszym postem na Facebooku, oznaczonym hashtagiem #Marsz4Czerwca. Nikogo nie zaskoczy, że to wpis Donalda Tuska, lidera PO, opublikowany już po demonstracji. W poście umieszczono zdjęcia z marszu, do tego dodano zaledwie kilka słów komentarza: „Było nas dziś 500 000! Dziękuję! #Marsz4Czerwca”. Pod tym wpisem w poniedziałek w południe było 28 tysięcy pozytywnych reakcji i 4,4 tys. komentarzy. Udostępniono go trzy tysiące razy, czyli dziesięć razy więcej niż najpopularniejszy post Zalewskiej z 3 czerwca.

Podobny tweet Tuska zyskał rekordową popularność na Twitterze – został udostępniony ponad 4800 razy i polubiony przez ponad 36 tysięcy użytkowników. Zestawmy to z najpopularniejszym tweetem z hashtagiem #marsznienawiści. To film z konta Prawa i Sprawiedliwości. Sklejono w nim wypowiedzi polityków opozycji i aktorów, w których używają oni wulgaryzmów lub których słowa mogą być odebrane jako kontrowersyjne (są to krótkie fragmenty, ich kontekstu nie sposób ocenić). Materiał został podany dalej 789 razy, a polubiony – 1685 razy. To ponad 22 razy mniej niż tweet Tuska.

Zrzuty ekranu z postami Tuska i PiS

Przy czym na Facebooku pozytywne reakcje na wpisy o marszu 4 czerwca nie były niczym wyjątkowym. Post Tuska należy do całej serii szeroko udostępnianych postów na ten temat. Inny wpis lidera Platformy miał 2,6 tys. udostępnień, a wpis Platformy Obywatelskiej opublikowany tuż przed marszem – tysiąc. Dużą popularnością cieszyły się także posty prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, dziennikarza Kuby Wojewódzkiego czy posłanki PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Z kolei na Instagramie najbardziej popularne wpisy pochodziły z konta Rafała Trzaskowskiego. Tylko jeden z nich – selfie prezydenta z marszu z podziękowaniami dla uczestników – zostało polubione ponad 55 tysięcy razy.

Zrzuty ekranu postów Trzaskowskiego, Kuby Wojewódzkiego i Kidawy-Błońskiej

Wyśmiewanie wpisu TVP Info

Na TikToku, czyli platformie społecznościowej, której znaczna liczba użytkowników to ludzie młodzi, najczęściej komentowany był materiał z konta Sursum10, przedstawiający zdjęcia z warszawskiego metra. Kadry pokazujące tłumy na peronach metra tuż przed marszem 4 czerwca wywołały falę reakcji z gratulacjami, wyrazami dumy i pozdrowieniami.

Ponad 1200 reakcji i 1300 komentarzy pojawiło się na Facebooku pod postem TVP Info. „Tusk się przeliczył. Nie pół miliona, lecz ok. 100 tys.” – tak brzmiał komentarz do zdjęcia, na którym widać było wypełniony ludźmi Plac Zamkowy. Na 1200 reakcji pod postem aż 1100 to prześmiewcze emotikonki. Lektura komentarzy także nie pozostawia złudzeń co do opinii użytkowników sieci. Zacytujmy kilka z nich:

  • „Wystarczy pokazać to uczciwie, a ludzie sami ocenią. TVP Info chyba czas się pakować”.
  • „Jeśli TVP Info stwierdziło, że na marszu było 100 tys. obywateli, to należy to uznać za spektakularny sukces. Zazwyczaj narracja jest taka, że to byli niedzielni spacerowicze. Funkcjonariusze TVP, wasz czas w mediach publicznych powoli się kończy i wkrótce będziecie co najwyżej mogli redagować gazetkę promocyjną w Stokrotce”.
  • „Liczycie ludzi na marszach opozycji tak samo jak zadłużenie kraju i inflację”.
  • „Nie krępujcie się. Nikogo nie było. Mała kolejka do lodziarni na Starówce”.
  • „Reżimowa telewizja propagandowa nadaje dalej i nie rozumie co się dzieje. Zrozumiecie”.
Zrzut ekranu wpisu TVP.Info

PiS nie radzi sobie w sieci?

Reakcje w sieci na marsz 4 czerwca pokazują już po raz kolejny, że nastroje społeczne wśród użytkowników sieci zmieniły się w sposób niekorzystny dla PiS. Podobna sytuacja miała miejsce po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego pomysłu waloryzacji świadczenia na dziecko do 800 zł.

Ale w sieci widać jeszcze jedna rzecz, dość zaskakującą. PiS był formacją, która w latach 2015-2016 wygrywała także dlatego, że potrafiła narzucać w mediach społecznościowych swoje przekazy. Dominowała zwłaszcza na Twitterze, co miało wpływ na nastawienie dziennikarzy do kandydatów PiS, a w szerszej perspektywie – na ówczesne materiały dziennikarskie i nastroje społeczne. Stale dostępny dzięki tweetom kandydat na prezydenta Andrzej Duda, kreowany między innymi w sieci na bezpośredniego, otwartego, przyjacielskiego człowieka, stanowił mocny kontrast dla poważnego i odległego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Znakiem rozpoznawczym PiS był wówczas także świetny kontakt z influencerami oraz szybkie reagowanie na przekazy Platformy Obywatelskiej. Zazwyczaj jeszcze w czasie partyjnej konwencji PO czy ważnej konferencji prasowej PiS publikował swoją odpowiedź – nośną, ciekawą, szeroko rozpowszechnianą – na przekaz Platformy.

Nieudana próba reakcji

Przed marszem 4 czerwca PiS miał dużo czasu, by się na ten dzień przygotować. Donald Tusk zapowiedział demonstrację w kwietniu. Można było się spodziewać, że partia rządząca zechce zdominować media społecznościowe i narzucić korzystna dla siebie narrację. Ale tak się nie stało.

To, co obserwowaliśmy, jeśli chodzi o hashtag #marsznienawiści, było nieudaną próbą wygenerowania jakiejkolwiek odpowiedzi na działania opozycji.

Wydaje się, że w jej powodzenie nie wierzyli nawet sami politycy PiS. Ta partia wyraźnie słabnie w internecie. A w nowych warunkach sieciowych (nowe platformy, nowe trendy, inne grupy odbiorców) zyskanie popularności będzie wyjątkowo trudne. Dziś nie wystarczy dominować na Twitterze, by spać spokojnie przed wyborami. Powinny o tym zresztą pamiętać wszystkie ugrupowania polityczne.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze