0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja Wyborcza.plPawel Malecki / Agen...

W ciągu ostatnich 20 lat odsetek Polek i Polaków deklarujących się jako wierzący spadł o 10 pkt. proc., z 94 do 84 proc., ale praktykujących regularnie jest już mniej niż połowa z nas (spadek z 70 do 42 proc.) — to najważniejsze wnioski z lipcowego raportu CBOS "Polski pejzaż religijny — z dalekiego planu".

Zmianę najbardziej widać wśród najmłodszych. W 1992 roku regularny udział w praktykach religijnych deklarowało prawie 3/4 osób w wieku 18-24 lata. Dziś jest to mniej niż jedna na cztery osoby.

CBOS, "Polski pejzaż religijny — z dalekiego planu", lipiec 2022

Jak zaznacza CBOS, największy wpływ na podtrzymywanie religijności wśród młodych mają rodzice, a szczególnie matka. Jakie miejsce zajmuje szkoła? Z badań wynika, że nieobowiązkowe, ale wciąż domyślne lekcje religii, wybiera coraz mniej osób.

CBOS bada deklarację uczestnictwa w zajęciach wśród uczniów szkół ponadpodstawowych od 2010 roku. Przed dwunastu laty, w grupie 17-19 lat aż 93 proc. badanych uczęszczało na lekcje religii.

W 2018 roku ten odsetek spadł do 70 proc., a w 2022 — do 54 proc.

CBOS stwierdza, że "szkolna edukacja religijna w pewnym stopniu podtrzymuje religijność uczniów wyniesioną z domu, ale w niewielkim stopniu przyciąga tych, którzy z domu rodzinnego wynieśli niewiele”.

O tym, co naprawdę myślą uczniowie o lekcjach religii, z badań nie dowiemy się wiele. Pytanie, które zadała sondażownia, dotyczy tego, czy zajęcia, w porównaniu z innymi przedmiotami, są ciekawe. 42 proc. uważa, że nie różnią się od innych, za to tyle samo osób — po 29 proc. - stwierdziło, że są ciekawe lub nudne.

Uczniowie masowo wypisują się z lekcji religii

O odpływie młodych od szkolnych zajęć religii mówi się nie od dziś. Z danych zebranych przez stołeczny ratusz wynika, że podczas gdy w szkołach podstawowych 67 proc. uczniów chodzi na lekcje religii,

w liceach, technikach i szkołach branżowych ten odsetek spada do 30,9 proc.

Badania przeprowadzono w październiku 2021 r. w ponad 440 placówkach publicznych prowadzonych przez warszawski magistrat.

View post on Twitter

Tę tendencję widać też w innych dużych miastach. Dopóki to rodzice decydują o uczestnictwie w lekcjach religii, odsetek biorących udział w zajęciach utrzymuje się na względnie wysokim poziomie (choć nie można już powiedzieć, że na religię chodzą wszystkie maluchy). Gdy uczniowie mają możliwość decydować, wypisują się z lekcji.

W Lublinie w 2021 roku, na lekcje religii w szkołach podstawowych chodziło 91 proc. uczniów, w szkołach ponadpodstawowych — 67 proc. W Katowicach różnica jest jeszcze większa — 86 do 42 proc. Za to rekordzistą jest Łódź, gdzie w szkołach ponadpodstawowych na religię chodzi zaledwie 28 proc. uczniów (w podstawówkach — 71,5 proc.).

W sondażu CBOS zastrzeżono, że zmiana ma nie tylko charakter generacyjny, ale zależy też od miejsca zamieszkania. Tyle że krzywda spadku jest podobna dla miast powyżej 500 tys. i poniżej 50 tys. mieszkańców. W mniejszych miejscowościach początkowy pułap deklarujących się jako praktykujący regularnie był po prostu wyższy niż w największych polskich miastach.

CBOS, "Polski pejzaż religijny - z dalekiego planu", lipiec 2022

Religia dla najmłodszych uczniów to wciąż nie wybór

Przypomnijmy, że uczestniczenie w lekcjach religii, przynajmniej w teorii, jest fakultatywne. W wielu szkołach praktyka wciąż jest zupełnie inna.

Dyrektorzy, zasłaniając się trudnościami organizacyjnymi (układaniem planu, czy zatrudnieniem nauczycieli), a także nie oferując realnej alternatywy, w praktyce przymuszali rodziców do zapisywania dzieci, szczególnie najmłodszych klas, na lekcje religii.

Nieprawidłowości w realizacji przepisów od lat śledzi Fundacja Wolność od Religii.

Choć lekcje religii i etyki są dobrowolne i do ich podpisania potrzebne są dodatkowe druki, rodzice przyznają, że często szkoły z rozpędu zapisują całe klasy na lekcje religii. W najbardziej jaskrawych przypadkach uczniowie i rodzice poddawani są naciskom, a nieuczestniczenie w zajęciach religii traktowanie jest jako niewygodne (i niepotrzebne) odstępstwo od normy. A przecież modelowo to rodzice powinni występować do szkoły z wnioskiem o zorganizowanie lekcji religii.

Problemem jest też wciskanie religii pomiędzy zajęcia obowiązkowe, co oznacza, że dzieciaki albo mają okienko i — w najlepszym razie spędzają czas w świetlicy, w najgorszym na korytarzu — albo z rozpędu biorą udział w niechcianych lekcjach.

Przeczytaj także:

Wciąż 1/4 szkół nie informuje nawet o możliwości organizacji zajęć z etyki.

W 2015 Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował raport dotyczący dostępności w szkołach publicznych lekcji religii mniejszościowych oraz etyki. Według danych udostępnionych przez MEN w roku szkolnym 2014/2015 tylko niewiele ponad 11 proc. szkół organizowało zajęcia z etyki.

Dla porównania religia była dostępna w prawie 98 proc. placówek.

Dobrą ilustracją problemu jest też liczba etatów obydwu fakultatywnych przedmiotów. Według danych rządowych w roku szkolnym 2019/2020 było 732 etatów dla nauczycieli etyki. W tym samym czasie liczba etatów dla nauczycieli religii wynosiła aż 34 119.

Polki i Polacy odesłaliby religię do parafii

W ostatnich latach Kościół Katolicki w Polsce przeżywa poważny kryzys, a jego autorytet, szczególnie w roli wychowawczej, został poważnie nadszarpnięty. To widać nie tylko w odpływie młodych od lekcji religii. W sondażu OKO.press z grudnia 2020 zapytaliśmy, kto w zasadzie chce zajęć z religii w szkołach.

Obecnego rozwiązania broniło tylko 27 proc. badanych, za to aż 68 proc. odesłałoby religię do salek katechetycznych w parafiach.

Rząd, zupełnie wbrew logice, planuje jednak wdrożenie obowiązkowego wyboru: religia lub etyka. Pierwsze zmiany miały wejść w życie we wrześniu 2023, ale ministerstwo mówi dziś, że jest na etapie "prac koncepcyjnych". Jak wielokrotnie pisaliśmy, to oczywiście fałszywa alternatywa, bo brakuje nauczycieli, którzy mogliby uczyć etyki w szkołach:

Jak wyprowadzić religię ze szkół?

Na wyraźną zmianę postaw reaguje za to opozycja. Ograniczenie lekcji religii w szkołach znajduje się w agendzie Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, a także Lewicy.

Najbardziej drastyczne rozwiązanie proponuje Lewica, która chce jej całkowitego wyprowadzenia ze szkół. Nie jest to jednak takie proste, bo do prowadzenia zajęć zobowiązują nas zapisy konkordatu.

Jak pisał w OKO.press Piotr Pacewicz, religia została wprowadzona do szkół instrukcją ministra edukacji, prof. Henryka Samsonowicza z 1990 roku. Był to jeden z gestów wdzięczności demokratycznych elit za popieranie opozycji przez Kościół w czasach PRL i pomoc w porozumieniu Okrągłego Stołu, a także nadziei na wsparcie Kościoła dla integracji Polski z Unią Europejską.

Tę decyzję rządu Mazowieckiego próbowała zablokować ówczesna rzeczniczka praw obywatelskich, prof. Ewa Łętowska, lecz Trybunał Konstytucyjny oddalił jej skargę, stwierdzając, że religia w szkołach nie będzie miała wpływu na świeckość państwa ani na jej egzekwowanie.

Trzech sędziów TK zgłosiło wtedy jednak zdania odrębne, a sama rozprawa przed Trybunałem była słynna także z innego powodu. Otóż reprezentujący rząd przed TK zastępca Prokuratora Generalnego Janusz Eksner powiedział: "Jedną z przyczyn patologii społecznej jest skażenie ducha ateizmem, najgorszą z religii, pustoszącą umysły i serca". W tamtych czasach sprzed Twittera, było to przekroczeniem norm debaty publicznej. Eksner został zdymisjonowany przez premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Znowelizowana ustawa o systemie oświaty z 1991 roku mówiła o organizacji religii przez publiczne placówki „na życzenie rodziców”. Rozporządzenie ministra edukacji z 1992 roku przyklepało obecność religii w planie lekcji, a także formalnie potwierdziło możliwość wieszania krzyży w salach szkolnych.

W 2007 roku decyzją ministra edukacji Romana Giertycha stopień z religii zaczęto wliczać do średniej ocen na świadectwie. Protestowali posłowie koalicji Lewica i Demokraci, jednak znów – bezskutecznie. Trybunał Konstytucyjny nie uznał niezgodności zapisu z konstytucją.

Na mocy Konkordatu, który w 1993 roku Polska zawarła ze Stolicą Apostolską:

  • „Szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych.
  • Program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej.
  • W sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym”.

Art. 53 uchwalonej w 1997 roku Konstytucji stanowi, że:

„Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób”.

Zapis konkordatu gwarantuje dokładnie, że jeżeli są chętni, to państwo musi zapewnić naukę religii w szkole.

Pytanie, czy to okno "chętnych" wystarczyłoby, by lekcje religii całkowicie wyniosły się ze szkół, czy nie należałoby raczej wypowiedzieć konkordatu lub renegocjować jego zapisy.

Koalicja Obywatelska i Szymon Hołownia z Polską 2050 chcieliby doprowadzić do tego, by lekcje religii były realnie fakultatywne.

PO chciałaby wprowadzenia obowiązkowych zajęć z filozofii, z elementami religioznawstwa. Nowoczesna jeszcze w poprzedniej kadencji naciskała też na to, by finansowanie lekcji religii w szkołach spoczywało na Kościele, a nie państwie. Za to w szkołach ponadpodstawowych to uczniowie mieliby decydować, czy chcą uczęszczać na zajęcia z katechetą, czy księdzem.

Szymon Hołownia zaproponował, by proces decydowania o tym, co dzieje się w szkole był bardziej demokratyczny.

"Pozwolimy rodzicom, uczniom i wspólnotom szkolnym decydować o liczbie godzin religii w szkole. To nie minister i biskup dogadany z ministrem powinien podejmować takie decyzje nad głowami uczniów - mówił. - Zlikwidujemy wymóg uzyskania zgody biskupa na obniżenie liczby godzin nauczania religii. A uczniowie już od 15 r.ż. będą mogli zdecydować, czy chodzą na nią, czy nie. Po co w tej sprawie minister? Władzę chcemy sprawować tak, by gdzie się da oddać ją w ręce obywateli" — mówił lider Polski 2050 we wrześniu 2021.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze