Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni wyjdą na ulice Warszawy w sobotę 8 sierpnia 2020. Zaprotestują m.in. przeciwko wrzutkom resortu Ziobry do tarczy 4.0, które de facto zaostrzają odpowiedzialność karną za nieumyślne błędy medyczne. Tymczasem kryzys w ochronie zdrowia tylko się pogłębia, a niewydolność systemu bije po oczach w czasach pandemii
„Dajcie szansę pacjentom, nie związujcie rąk medykom” - to hasło będzie motywem przewodnim manifestacji organizowanej przez Porozumienie Zawodów Medycznych w sobotę, 8 sierpnia 2020 roku. Protest popierają Naczelna Izba Lekarska oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
„Jesteśmy generalnie zawiedzeni poziomem ochrony zdrowia w Polsce. Od lat widzimy niedofinansowanie, luki kadrowe i ciężkie warunki pracy a pandemia pokazała, że bez realnych działań będzie tylko gorzej” - mówi OKO.press Krzysztof Hałabuz, Prezes Porozumienia Chirurgów „Skalpel".
Manifestacja rozpocznie się o godzinie 12.00. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przejdą tradycyjną trasą spod ministerstwa zdrowia Krakowskim Przedmieściem pod Sejm, gdzie ustawiona będzie scena.
„Ze względu na obostrzenia przy organizacji wydarzeń masowych, związane z epidemią, w jednym wydarzeniu może uczestniczyć 150 osób, dlatego zgłosiliśmy cztery takie zgromadzenia. Będziemy przestrzegać zasad bezpieczeństwa, zachowywać odległość między uczestnikami, nosić maseczki. Z racji wspomnianych obostrzeń, odnośnie liczby uczestników, nasz protest będzie miał wymiar symboliczny” - tłumaczy Hałabuz.
Postulaty, które chcą przedstawić rządowi medycy, pozostają niezmienne od dłuższego czasu.
"To wzrost nakładów na ochronę zdrowia do minimum 6,8 proc. Za tym powinno pójść skrócenie kolejek, poprawa warunków leczenia pacjentów oraz pracy i płacy pracowników medycznych" - wskazuje Hałabuz.
Ale lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni nie protestowaliby może w niesprzyjających warunkach epidemicznych, gdyby nie najnowsze pomysły resortu Zbigniewa Ziobry. Czyli zmiany w tarczy 4.0, które prezydent Andrzej Duda podpisał pod koniec czerwca.
„Zaostrzono prawo karne m.in. w stosunku do medyków, którzy nieumyślnie doprowadzą do śmierci pacjenta. W dobie walki z nieznaną dotychczas chorobą, dla której nie ma jasnych wytycznych co do postępowania leczniczego, gdzie dla ratowania życia pacjentów stosuje się eksperymentalne metody leczenia, taka zmiana jest niezrozumiała. Ta sytuacja była kroplą, która przelała czarę goryczy w środowisku medycznym” - wyjaśnia Hałabuz.
O zmianach w kodeksie karnym, które Zbigniew Ziobro ukrył w tarczy 4.0, pisaliśmy obszernie w OKO.press. To rozwiązania niemal bliźniaczo podobne do tych zawartych w noweli sprzed roku, którą Trybunał Konstytucyjny uznał w lipcu 2020 za niezgodne z Konstytucją.
Jak mówił nam dr Mikołaj Małecki z UJ i Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, przepisy dorzucone do tarczy zostały przyjęte w równie niekonstytucyjnym trybie. Sądy powszechne będą mogły podawać w wątpliwość ich zgodność z ustawą zasadniczą, zawieszając postępowania. „Czeka nas chaos prawny” - ostrzegał Małecki.
Co dokładnie zapisano w ustawie, która weszła już w życie? To m.in. art. 37 o kradzieży „szczególnie zuchwałej”, zagrożonej wyższą karą niż kradzież „zwykła". Jej definicja budzi poważne zastrzeżenia ekspertów, bo „zuchwałość” zdaje się być elementem niemal każdego przypadku przywłaszczania sobie cudzego mienia.
Do tarczy 4.0 trafił także art. 37a - identyczny jak w nieudanej noweli z 2019 roku. Karniści nazywają ten przepis modyfikatorem sankcji. W nowej wersji de facto zaostrza kary za niektóre przestępstwa (szczegóły poniżej).
Resort Zbigniewa Ziobry najwyraźniej od dawna miał ochotę na tę zmianę. Roku temu jako pretekstu użył skandalu pedofilskiego nagłośnionego przez film „Tylko nie mów nikomu”, teraz postanowił wykorzystać epidemię.
Ministerstwo sprawiedliwości tłumaczyło, że chciało jedynie wyłączyć „możliwość rażąco łagodnego potraktowania sprawcy” w przypadku wyłudzania pieniędzy „na koronawirusa”, a lekarze nie powinni obawiać się zmian. Medycy nie dali się jednak przekonać.
Przed zmianami art. 37a brzmiał następująco:
„Jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności…”
Jak tłumaczyliśmy, dawał on sądom pewną swobodę wyboru najbardziej adekwatnej kary. Takie podejście było w zgodzie z obowiązującym w Polsce, a wynikającym z art. 58 k.k. priorytetem kary wolnościowej. Podejście to miało gwarantować, że przestępcy trafią do więzienia tylko za odpowiednio poważne przewinienia.
Minister Ziobro odrzuca tę koncepcję. Zatrzymana przez TK nowela z 2019 roku wprowadzała drakońskie i wewnętrznie niespójne kary. „To populizm penalny” - oceniali karniści. Zmiana w art. 37a, która w końcu trafiła do tarczy 4.0, również jest tego przykładem. Przepis brzmi dziś następująco:
„Jeżeli przestępstwo jest zagrożone tylko karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, a wymierzona za nie kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast tej kary orzec karę ograniczenia wolności nie niższą od 3 miesięcy albo grzywnę nie niższą od 100 stawek dziennych, jeżeli równocześnie orzeka środek karny, środek kompensacyjny lub przepadek".
To przepis wewnętrznie sprzeczny, na co wskazywał na swoim blogu „Dogmaty Karnisty” dr Mikołaj Małecki. Sąd ma bowiem najpierw zdecydować, że oskarżonemu należy się rok więzienia. A potem zastanowić, czy nie zmienić jej na grzywnę lub prace społeczne (nie krótsze niż trzy miesiące).
To mechanizm absurdalny, którego zastosowanie w praktyce nastręczyłoby poważnych kłopotów interpretacyjnych. W praktyce więc większość z nich będzie skłonna orzekać kary więzienia i nie roztrząsać sprawy dalej.
Taki zresztą był cel zmiany, co wprost przyznał prok. Tomasz Szafrański podczas posiedzenia komisji senackich 17 czerwca 2020.
Stwierdził, że stary przepis to „idealna sytuacja” dla „zręcznych obrońców”, którzy potrafią wykazać, że kara więzienia nie należy się danemu sprawcy. „Możemy pogłaskać sprawcę po głowie i udawać, że go karzemy, bo do tego de facto sprowadza się w tej chwili tzw. kara zamienna” - powiedział.
Art. 37a nie odnosi się do konkretnego przestępstwa, ale zmiany w nim dotyczą wszystkich tych czynów, które zagrożone są dziś karą do 8 lat więzienia. To m.in.:
To dlatego ustawa wzbudziła sprzeciw środowiska lekarskiego. Przedstawiciele zawodów medycznych bezskutecznie apelowali do prezydenta Dudy, by jej nie podpisywał.
„Znowelizowany przepis (…) jest niestety kolejną już próbą ukrytego zaostrzenia odpowiedzialności karnej lekarzy i lekarzy dentystów za tzw. błędy medyczne” – pisał prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Pod koniec lipca 2020 „Rzeczpospolita” dotarła do projektu zmian w k.k. przygotowywanego przez ministerstwo zdrowia. Zmiany miałyby wyłączyć spod działania art. 37a osoby wykonujące zawody medyczne. Jednak zdaniem karnistów ulgowe potraktowanie medyków byłoby niesprawiedliwe.
Pomysły z projektu, który nie ujrzał jeszcze światła dziennego, krytykował dr Witold Zontek z UJ. „Moim zdaniem jest to nieuzasadnione uprzywilejowanie jednej grupy z uwagi na wykonywany zawód” - stwierdził.
„Identyczny błąd lub naruszenie zasad ostrożności przez przedstawiciela innej grupy zawodowej spowoduje, że nie będzie mógł on odpowiadać z łagodniejszego przepisu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której przedszkolanka nieumyślnie myli się i podaje zły lek dziecku lub ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego nieumyślnie powoduje śmierć, naruszając zasady sztucznego oddychania. Gdyby to samo zrobili lekarz czy pielęgniarka, odpowiadaliby na podstawie tych nowych przepisów, czyli łagodniej".
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze