0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

W przedwyborczej ofensywie kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen udzielił 2 marca 2025 wywiadu tygodnikowi „Do Rzeczy". Podzielił się w nim swoimi spostrzeżeniami na temat polskiej energetyki i tego, w jaki sposób można wpłynąć na obniżenie cen prądu. Z tej wypowiedzi wynika, że jego wiara w węgiel pozostaje niezachwiana, a wiedza o rynku energetyki – niewielka.

Polityk w ostatnich miesiącach coraz częściej sięga po te tematy. W mediach społecznościowych pisał, że Unia Europejska zmarnowała „lata na walkę z dwutlenkiem węgla, walkę z normalnością i wolnością słowa".

Swoją konwencję nie bez przyczyny zorganizował 22 lutego w Bełchatowie, gdzie działa największy w Polsce kompleks energetyczno-wydobywczy, przeznaczony do zamknięcia w 2036 roku. Na spotkaniu w Pile zauważał, że prąd w Polsce jest wyjątkowo drogi, a receptą na ten stan jest powrót do normalności, czyli polskiego węgla.

Przeczytaj także:

Polska energia węglem ma stać

Swoje poglądy potwierdził w wywiadzie dla „Do Rzeczy”:

„Jak po ewentualnym wyborze na urząd prezydenta zamierza pan uchronić Polskę przed złowieszczymi skutkami Zielonego Ładu?” – pytał dziennikarz portalu.

„Po pierwsze, zablokowałbym ustawy implementujące w Polsce unijny plan, żeby uniemożliwić jego wprowadzenie do polskiego porządku prawnego. Z rzeczy, które trzeba zrobić w trybie pilnym – ale niestety nie jest to prerogatywa prezydenta, w tej sprawie musiałbym porozumieć się z rządem – trzeba przestać pobierać opłaty z tytułu systemu ETS, za emisję dwutlenku węgla, po to, żeby wreszcie spadły ceny energii w Polsce. Żeby znowu opłacało się produkować prąd w polskich elektrowniach.

(…) Cały ten nawis regulacyjny trzeba usunąć, wtedy cena polskiego węgla radykalnie spadnie i można będzie kontynuować wydobycie w naszych kopalniach i mieć w Polsce tanią energię” – odpowiedział Mentzen.

Cały ten nawis regulacyjny trzeba usunąć, wtedy cena polskiego węgla radykalnie spadnie i można będzie kontynuować wydobycie w naszych kopalniach i mieć w Polsce tanią energię.

wywiad w „Do Rzeczy”,02 marca 2025

Sprawdziliśmy

Polski węgiel jest drogi z powodów zupełnie innych niż unijne regulacje (dostępność surowca, udział płac w kosztach), a odnawialne źródła energii są tańsze niż węglowe elektrownie

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Znów wojna z Brukselą?

W jego wypowiedzi pojawiło się kilka problematycznych wątków, do których warto się odnieść.

W pierwszej kolejności zajmijmy się blokowaniem ustaw, które miałyby wprowadzać do polskiego porządku prawnego zasady pakietu zmian znanego jako Europejski Zielony Ład. Przeciwstawianie się unijnym organom na różne sposoby przećwiczyliśmy w latach 2016-24. Decyzje PiS-u sprowadziły na nas wiele problemów, w tym zablokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy.

W dużej części chodziło o łamanie zasad praworządności i ignorowanie środków nacisku, które próbowała zastosować na nas Bruksela. W niektórych istotnych przypadkach chodziło jednak również o sprawy energetyki i ekologii. Wspomnijmy choćby o gigantycznych karach naliczonych po postanowieniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o wstrzymaniu działalności Elektrowni Turów i odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w Bogatyni.

Przypomnijmy: na jej działalność poskarżyli się Czesi, bo lej depresyjny powstały przez działalność polskiego kompleksu wpływała na wysychanie ujęć wody po czeskiej stronie. Rząd zignorował orzeczenie, a kary za jego niewykonanie sięgnęły 68,5 mln euro.

Ekipa Zjednoczonej Prawicy wojowała też z Brukselą w sprawie wycinek w Puszczy Białowieskiej, stawiała też opór wobec celów redukcji emisji gazów cieplarnianych. W żadnym z tych przypadków nie osiągnęła niczego, jedynie skłócając nas z ośrodkami władzy UE. Mentzen widocznie chciałby powrotu do strategii przyjętej przez PiS, narażając nas na konflikty z Brukselą i postępowania przed TSUE za ignorowanie wspólnotowego prawa.

ETS, czyli miliardy w budżecie

Chęć demontażu europejskiego porządku i powrotu do PiS-owskiej retoryki widać też w wezwaniu do zaprzestania pobierania opłat za emisje. Tak można w uproszczeniu nazwać środki, które przedsiębiorstwa energochłonne przekazują do budżetu państwa w ramach unijnego systemu ETS.

Przedsiębiorstwa ze wskazanych w unijnych regulacjach sektorów (w tym energetyki czy przemysłu ciężkiego) mogą skupować certyfikaty uprawniające do emitowania dwutlenku węgla. Im więcej ich potrzeba, tym są droższe – jak na każdym rynku papierów wartościowych.

Z jednej strony powinno to zachęcać biznes do ograniczania emisji, z drugiej – podwyższać wpływy z ETS do krajowego budżetu, które według zaleceń Brukseli powinny przynajmniej w połowie trafiać na rozwój zielonych źródeł energii.

Powtórzmy jeszcze raz to, co często pomijają politycy:

środki z ETS trafiają nie do Brukseli, nie do Berlina, nie w próżnię, a do polskiego budżetu.

Ten od 2013 do 2024 roku zarobił na wspólnotowym systemie niebotyczne 94 mld złotych. Kwota ta może wspierać transformację energetyczną i przejście w stronę tańszej energii ze słońca i wiatru. ETS, niezależnie od wyobrażenia Sławomira Mentzena, daje więc możliwość walki z wysokimi cenami.

Mimo potężnych zysków i dużych możliwości oferowanych przez ETS rząd PiS, w szczególności w okresie premierostwa Mateusza Morawieckiego, ruszył do zaciekłej walki z unijnym mechanizmem. Groził nawet jednostronnym zaprzestaniem jego stosowania, gdy ceny certyfikatów (również przez obecnych na rynku spekulantów) biły rekordy.

Morawieckiemu cztery lata temu nie udało się zyskać poparcia dla swojej propozycji wśród europejskich liderów i temat przepadł. Można się spodziewać, że Mentzen i w tym przypadku mógłby powrócić na ścieżkę spięcia z Brukselą.

Mentzen chce taniego węgla, którego już nie ma

W końcu polityk Konfederacji przedstawia niczym nieuzasadnione nadzieje na triumfalny powrót taniego, polskiego węgla do opłacalnych, polskich elektrowni węglowych.

Prawda jest taka, że polski węgiel przestał się opłacać nie przez to, że nie ma na niego zbytu w polskich elektrowniach, ani przez opłaty z ETS, które nie obejmują wydobycia tego surowca. Branża węglowa umiera naturalną śmiercią, a podatnicy dopłacają miliardy do podtrzymywania jej stanu wegetatywnego.

W samym 2025 roku do funkcjonowania kopalni dopłacimy 9 mld złotych – i to nie przez to, że Bruksela rzuca nam kłody pod nogi. A zatem dlaczego?

  • Popyt na węgiel spada w Polsce. W Polsce w 2024 roku udział węgla w miksie energetycznym spadł do 55 proc., a moce węglowe są zastępowane między innymi przez tańsze odnawialne źródła energii. OZE byłyby tańsze, nawet jeśli zdjęlibyśmy z energetyki obowiązek opłacania certyfikatów ETS.
  • Popyt na węgiel spada na świecie, a po polski surowiec nikt się nie zgłasza, bo nikt go nie potrzebuje.
  • Koszt wydobycia węgla w Polsce, zupełnie niezależny od europejskich regulacji, wynosi już ok. 1000 zł na tonę. Zasoby się wyczerpują, te, które zostają, są coraz słabszej jakości, górnicze pensje niezmiennie idą w górę, co ma wpływ koszt wydobycia. Taniego węgla już nie będzie, niezależnie od politycznych zaklęć Mentzena, bliźniaczych wobec wypowiedzi Andrzeja Dudy. Ten jeszcze kilka lat temu zapewniał, że węgla w Polsce starczy jeszcze na 200 lat.

Dlatego ci, którzy wierzą w świeżość spojrzenia i antysystemowość diagnoz Mentzena powinni więc pamiętać, że w jednej z najważniejszych dla państwa spraw kandydat Konfederacji kopiuje diagnozy i postawy PiS-u.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze