Mury na granicach, przemoc, ani przechwytywanie łodzi na pełnym morzu nie zatrzymają osób migrujących do Europy z Globalnego Południa. Wzmożone migracje to nowa rzeczywistość na granicach Europy - pisze Maciej Grześkowiak, prawnik z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich
W ostatnich dziesięcioleciach globalna liczba osób migrujących (tak dobrowolnie, jak i przymusowo) lawinowo wzrasta. Pandemia COVID-19 tylko chwilowo zahamowała ten trend. W obliczu coraz większej liczby osób w drodze, tego procesu nie da się zatrzymać takimi środkami, jak budowa murów granicznych, przechwytywanie łodzi z migrantami na pełnym morzu, czy przerzucenie odpowiedzialności za osoby migrujące na państwa trzecie.
Wybudowany wzdłuż granicy polsko-białoruskiej mur nie jest w stanie trwale zatamować tego szlaku nieregularnej migracji (czyli migracji poza oficjalnymi przejściami granicznymi). Zdjęcia podkopów pod zaporą regularnie pojawiają się w mediach, a Straż Graniczna codziennie informuje o kolejnych „próbach nielegalnego przekroczenia granicy” oraz, coraz częściej, o zatrzymaniach osób udzielających pomocy migrantom. Dowodzi to, z jednej strony, ograniczonej przydatności zapory do osiągnięcia założonego celu, z drugiej zaś, że mamy do czynienia z otwarciem nowego kanału nieregularnej migracji do Europy z państw tzw. Globalnego Południa. Ponad rok od rozpoczęcia kryzysu humanitarnego wzdłuż granicy z Białorusią, nie można już traktować tej sytuacji jako chwilowej aberracji.
Powyższe nie powinno budzić zdziwienia – według danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, globalna liczba osób migrujących niemalże potroiła się między 1990 a 2020 rokiem. W ostatnich dekadach jeszcze dynamiczniej wzrastała globalna populacja osób migrujących przymusowo (tj. przede wszystkim uchodźców i tzw. uchodźców wewnętrznych): od końcówki ubiegłego wieku do początku 2022 roku ich liczba wzrosła niemalże pięciokrotnie, z ok. 22 milionów w 1999 roku do ponad 100 milionów w roku 2022.
Największe kryzysy ostatnich lat związane z migracją nie zostały rozwiązane – Syryjczycy, Wenezuelczycy oraz ludność Rohindża z Mjanmy wciąż nie mogą bezpiecznie wrócić do swych domów w państwach pochodzenia. Dodatkowo destabilizacja wielu regionów świata w ostatnich latach oraz pogrążanie się w chaosie lub spirali przemocy takich państw jak choćby Ukraina, Afganistan, Libia, Sudan Południowy, Liban, czy kraje afrykańskiego Sahelu, regularnie kreują coraz to nowe masowe exodusy ludności.
Co więcej, w związku z kryzysem klimatycznym należy przygotować się na coraz wyższe liczby tzw. uchodźców klimatycznych, którzy porzucają swoje miejsca zamieszkania z uwagi na katastrofy naturalne lub zmiany klimatyczne, niszczące warunki do życia. Naiwnym byłoby myśleć, że przynajmniej część z tych osób nie zaryzykuje niebezpiecznej przeprawy do Europy, pomimo kreowania przez państwa europejskie sztucznych barier.
Pomimo wciąż obowiązujących wysokich standardów ochrony azylantów na terytorium Unii Europejskiej, państwa członkowskie inwestują znaczne zasoby w próby powstrzymania osób migrujących, zanim osiągną one terytorium Unii. Według Komisarz Praw Człowieka Rady Europy, ok. połowa państw członkowskich tej organizacji stosuje obecnie taktykę pushbacków.
Praktykę przechwytywania łodzi z migrantami na pełnym morzu, stosowaną od lat przez Włochy, w ostatnich zaadoptowały Cypr i Malta. Na Węgrzech niemożliwe jest złożenie deklaracji azylowej na granicy, trzeba to zrobić wcześniej w jednej z węgierskich ambasad. W Grecji służby bezpieczeństwa regularnie używają przymusu bezpośredniego wobec osób próbujących przedostać się przez granicę z Turcją. To tylko kilka z wielu przykładów. Dzieje się to przy milczącej aprobacie Komisji Europejskiej, która nie zaangażowała się w obronę praw osób migrujących przez granicę polsko-białoruską, ani, co do zasady, nie czyni tego w przypadku innych państw, stosujących pushbacki.
Co ciekawe, mimo istniejącej i coraz bardziej rażącej rozbieżności między prawem a praktyką, stan prawny w Unii Europejskiej wciąż nie został dostosowany do realiów. W 2020 roku Komisja przedstawiła projekt tzw. Nowego Paktu o Migracji i Azylu, który znacząco zaostrzałby zasady dostępu do terytorium Unii. Mimo widocznych tendencji do zaostrzania polityki migracyjnej i azylowej Pakt wciąż nie wszedł w życie.
Również projektem pozostaje tzw. rozporządzenie o instrumentalizacji migracji, które ma być odpowiedzią na takie sytuacje jak ta przy granicy polsko-białoruskiej. Ma ono umożliwić państwom członkowskim ograniczenie stosowania niektórych gwarancji dla azylantów w sytuacji wystąpienia sytuacji instrumentalizacji migracji – gdy państwo trzecie, tak jak Białoruś Łukaszenki, celowo posługuje się migracją w celu destabilizacji któregoś z państw członkowskich. Projektowane rozporządzenie, jako nadmiernie restrykcyjne dla samych osób migrujących, skrytykowało ponad 70 europejskich organizacji pozarządowych. Na razie jednak, pomimo bardzo restrykcyjnych polityk w dziedzinie azylu, prowadzonych przez państwa europejskie, jak i samą Komisję Europejską, na papierze gwarancje dla azylantów zapisane w unijnym prawie pozostają na stosunkowo wysokim poziomie.
Jak wynika z wyżej przywołanych danych Komisarza Praw Człowieka Rady Europy, tworzenie barier w dostępie do terytoriów stało się dominującą polityką państw europejskich wobec migracji. Co ciekawe, proces ten nie rozpoczął się w ostatnich latach, a trwa co najmniej od upadku żelaznej kurtyny. Jak dowiedziono, paradoks, polegający na istnieniu bardzo wysokich standardów ochrony gwarantowanych prawem i jednoczesnym zaostrzaniu polityk wobec osób migrujących, jest jedynie pozorny. OKO.press pisało o tym tutaj:
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego przyjmowanie uchodźców z byłych republik radzieckich i państw satelickich ZSRR przez państwa zachodnioeuropejskie przestało mieć strategiczne polityczne znaczenie. Akt przyjęcia uchodźcy przestał być więc wyrazem polityki podważania pozycji Związku Radzieckiego, a stał się podatny na instrumentalną, polityczną kalkulację.
W tym samym czasie nastąpił, z jednej strony, znaczny rozwój standardów ochrony, napędzany głównie przez progresywne orzecznictwo dwóch europejskich trybunałów: strasburskiego i luksemburskiego, z drugiej zaś, wzrost nastrojów izolacjonistycznych wśród europejskich społeczeństw. Wykreowało to zachęty dla europejskich rządów, by inwestować w utrzymywanie osób migrujących jak najdalej od ich granic. Tylko wtedy bowiem, poprzez utrzymywanie migrantów poza swymi jurysdykcjami, kraje UE mogą próbować uchylać się od prawnych obowiązków zapewniania im szerokich praw.
Powyżej opisałem próby (na razie niezrealizowane), podejmowane na poziomie europejskim, dostosowania stanu prawnego do brutalnych realiów. Już teraz jednak można postawić tezę, że nawet znaczące zaostrzenie europejskiego prawa azylowego nie przyniesie rezultatu w postaci spadku nieregularnej migracji w kierunku Europy.
Świetnie ilustruje to przykład polski – pozbawienie osób przekraczających granicę polsko-białoruską niemalże wszystkich gwarancji przewidzianych w prawie, połączone z budową 5-metrowego muru wzdłuż granicy, nie zdołało zatamować tego szlaku migracji, ani zniechęcić osób migrujących do korzystania z niego.
Dlaczego tak się dzieje? W dosadnych słowach wytłumaczył mi to Libańczyk, z którym niedawno, przy okazji prowadzonych badań terenowych, rozmawiałem w libańskiej Dolinie Bekaa. Mojego rozmówcę zapytałem o przyczyny podejmowania przez uchodźców syryjskich i ubogich Libańczyków ekstremalnie niebezpiecznych prób przedostania się z Libanu na Cypr. Libańczyk odparł, że wielu śmiałków staje przed prostym wyborem:
zaryzykować śmierć na morzu, czy też pozostać na miejscu, w Libanie lub w Syrii, ryzykując śmiercią z głodu lub na skutek przemocy.
Należy domniemywać, że podobna logika kieruje tymi, którzy podejmują próby przedostania się przez granicę polsko-białoruską, pomimo wiążących się z tym trudności i niebezpieczeństw. W obliczu tego rodzaju kalkulacji coraz bardziej restrykcyjne polityki graniczne państw europejskich mogą okazać się nieefektywne do powstrzymania migrantów przed próbą dotarcia do Europy.
Niezależnie od powyższego trzeba wskazać, że jedynie niewielka część uchodźców przebywających w państwach tzw. Globalnego Południa planuje przeniesienie się do państwa trzeciego.
Spośród uchodźców syryjskich w Turcji, Jordanii, Libanie i Iraku, którzy nie planują powrotu do Syrii w najbliższym czasie, jedynie 19 proc. planuje wtórną migrację do państwa trzeciego. Dane te godzą w często powielany mit, jakoby główną motywacją osób migrujących z państw tzw. Globalnego Południa, miało być osiągnięcie finansowych korzyści, związanych z dotarciem na Globalną Północ.
Jednocześnie jednak, wraz z kaskadowym wzrostem globalnych migracji (tak dobrowolnych, jak i przymusowych), wzrośnie również liczba tych, którzy zaryzykują przeprawę do Europy. Trudno zakładać, że ta dynamika zostanie zatrzymana, albo nawet znacząco zahamowana, przez mury na granicach, przemoc wobec osób migrujących, czy doraźne przechwytywanie łodzi na pełnym morzu. Wzmożone nieregularne migracje do Europy, w tym także szlakiem przez Białoruś, należy zatem traktować jako nową rzeczywistość na granicach Europy. Nie zmienią jej niehumanitarne działania prawne i faktyczne.
Niniejszy tekst zawiera wyłącznie prywatne opinie autora.
Główny Koordynator do spraw współpracy naukowej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Prawnik, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UW i Zakładzie Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji UW. Wykładowca akademicki na Wydziale Prawa i Administracji UW. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się w obszarze ochrony praw człowieka. Kierownik projektu badawczego poświęconego niedostatkom uniwersalnego systemu ochrony uchodźców, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Zawodowo wywodzi się z sektora pozarządowego. Jako ekspert z zakresu ochrony uchodźców zajmował się implementacją programów humanitarnych na Bliskim Wschodzie. Współpracował też z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.
Główny Koordynator do spraw współpracy naukowej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Prawnik, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UW i Zakładzie Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji UW. Wykładowca akademicki na Wydziale Prawa i Administracji UW. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się w obszarze ochrony praw człowieka. Kierownik projektu badawczego poświęconego niedostatkom uniwersalnego systemu ochrony uchodźców, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Zawodowo wywodzi się z sektora pozarządowego. Jako ekspert z zakresu ochrony uchodźców zajmował się implementacją programów humanitarnych na Bliskim Wschodzie. Współpracował też z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.
Komentarze