0:000:00

0:00

"Kury nie są w stanie rozprostować skrzydeł, a króliki przyjąć naturalnej pozycji ciała, bo klatki są za małe. Świnie trzymane są w kojcach, w których nie mogą wykonać nawet jednego kroku, nie mówiąc już o obróceniu się. W takim stanie spędzają większość swojego życia" - tak chów klatkowy opisuje w rozmowie z OKO.press Marta Gregorczyk z polskiego oddziału organizacji Compassion In World Farming (CIWF), działającej na rzecz humanitarnego traktowania zwierząt gospodarskich.

Członkowie międzynarodowej CIWF są pomysłodawcami kampanii „Koniec Epoki Klatkowej”, do której dołączyło ponad 170 podmiotów zajmujących się dobrostanem zwierząt i ochroną środowiska z całej UE.

W ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (EIO) organizacje te chcą nakłonić Komisję Europejską, by zakazała w Unii chowu klatkowego zwierząt - m.in. kur, królików i świń. 30 maja 2019 Inicjatywa osiągnęła wymagany przez KE milion podpisów. W momencie, gdy powstaje ten artykuł, jest ich 1 011 250.

„Milion podpisów to ogromny krok, ale to jeszcze nie koniec. Zbudowaliśmy największą koalicję na rzecz zwierząt gospodarskich w historii i jesteśmy niezwykle dumni z tego wspólnego wysiłku. Jednak walka o uwolnienie zwierząt hodowlanych z klatek jeszcze się nie skończyła. Musimy zbierać podpisy, aby upewnić się, że Unia Europejska zrozumie jak ważna jest ta sprawa dla obywateli UE” - tłumaczy Małgorzata Szadkowska, prezeska Compassion Polska.

Według badań Eurobarometru z 2016 roku aż 90 proc. obywateli UE chce poprawy ochrony zwierząt.

Ma to już wpływ na europejską politykę, gdzie ruchy prozwierzęce i partie Zielonych przybierają na sile.

Sytuacja ewoluuje także w Polsce, gdzie na rządzący PiS wylała się fala krytyki po tym, jak partia zrezygnowała z przepisów zakazujących hodowli zwierząt na futra.

Polską niedawno wstrząsnęła też historia stada dzikich krów z Deszczna, którym politycy odmawiają prawa do życia na wolności.

Przeczytaj także:

Zbiórka trwa

Akcja „Koniec Epoki Klatkowej” nie skończy się na milionie podpisów, bo zebrane głosy nie są jeszcze zweryfikowane. KE sugeruje, by dla pewności, że wymóg formalny zostanie spełniony, było ich co najmniej 1 250 000.

Zbiórka potrwa więc do 11 września 2019 roku. Compassion Polska zapowiada podwojenie wysiłków, by zakończyła się sukcesem.

Petycję można podpisać poprzez formularz internetowy, dostępny na stronie: www.koniecepokiklatkowej.pl.

Gdy podpisy zostaną potwierdzone, organizatorzy będą mogli przedstawić Inicjatywę na spotkaniu z Komisją oraz wysłuchaniu publicznym w PE. Następnie w ciągu trzech miesięcy KE zdecyduje jakie (i czy w ogóle) działania podejmie w tej sprawie.

Autorzy Inicjatywy są zdania, że projekt ten może zmienić cały system produkcji żywności i sektor hodowlany w Europie. Jeżeli UE zakaże hodowli klatkowej, będzie to krok milowy na rzecz poprawy dobrostanu zwierząt.

Okrutne praktyki

Niestety dziś większość hodowli zwierząt gospodarskich w Unii to hodowle przemysłowe, w których powszechnie stosuje się klatki. Zwierzęta najczęściej hodowane w klatkach to:

  • kury nioski;
  • króliki;
  • świnie;
  • cielęta.

"Klatki są stosowane, bo hodowla przemysłowa sprowadziła zwierzęta do roli przedmiotów. Chodzi o to, by jak najniższym kosztem wyprodukować jak najwięcej mięsa, mleka i jaj. Dlatego upycha się ogromne liczby zwierząt w wielkich hangarach. Klatki pomagają upchnąć ich jak najwięcej" - tłumaczy Marta Gregorczyk z Compassion Polska.

Dla zwierząt oznacza to niewyobrażalny ścisk.

Króliki w klatkach
fot. Compassion In World Farming

„Powoduje to ogromne cierpienie. Świnie cierpią z powodu odleżyn. Kurom przycina się dzioby, by ze stresu nie wydziobywały sobie nawzajem piór, nie kaleczyły się. Ale przycinanie mechaniczne bywa niedokładne, co powoduje, że zwierzęta te padają z głodu, bo nie mogą normalnie jeść” - ubolewa aktywistka.

Rozwiązania

Aktywiści podkreślają, że w Europie istnieją już hodowle, które odrzuciły klatki i stosują systemy alternatywne. To np. niektóre hodowle kur niosek.

W Unii Europejskiej od 2012 roku nie można stosować tzw. klatek bateryjnych (ang. battery cages), w których powierzchnia przeznaczona dla jednej kury była mniejsza niż kartka A4. Hodowcy stosują jednak na masową skalę tzw. klatki wzbogacone, w których miejsca jest niewiele więcej, a kury nadal nie są w stanie rozprostować skrzydeł.

„Robiąc zakupy, możemy zdecydować, czy kupimy jajka »trójki« z hodowli klatkowej, gdzie mamy pewność, że zwierzę cierpiało, nigdy nie widziało słońca ani trawy. Czy też wybierzemy zerówki lub jedynki - z hodowli ekologicznej lub wolnego wybiegu” - tłumaczy Gregorczyk.

Aktywiści wskazują, że w niektórych krajach z powodzeniem funkcjonują zakazy stosowania klatek dla zwierząt.

„Np. w Szwecji, Norwegii i Szwajcarii nie można stosować kojców porodowych dla świń. W Belgii w niektórych regionach wprowadzono systemy alternatywne w hodowli królików, by mogły swobodnie się poruszać. W Niemczech w 2025 roku wejdzie w życie krajowy zakaz hodowli kur w klatkach” - dodaje aktywistka.

Kojec porodowy dla świń
fot. Compassion in World Farming

Inicjatywa „Koniec Epoki Klatkowej” miała swoje oficjalne otwarcie w PE - towarzyszyły jej przemówienia polityków i aktywistów, a także wystawa zdjęć. Projekt wspiera grupa europosłów.

„Mamy poparcie społeczne i polityczne, ale lobby jest silne. Hodowcy będą starali się takich zmian nie wprowadzać, bo są to ogromne pieniądze. Wszystko kosztem cierpienia zwierząt, ale także rosnącej oporności bakterii na antybiotyki” - podkreśla Gregorczyk.

650 ton antybiotyków rocznie

„W hodowli przemysłowej, a zwłaszcza klatkowej, zwierzęta dostają antybiotyki niemal cały czas, prewencyjnie. Te warunki są tak złe, że w innym wypadku hodowcy musieliby liczyć się z ogromnymi stratami” - mówi Marta Gregorczyk.

Zgodnie z danymi Europejskiej Agencji Leków, już teraz więcej antybiotyków stosuje się w hodowli zwierząt niż w leczeniu ludzi.

„W samej Polsce zwierzętom podaje się 650 ton antybiotyków rocznie. Ta ilość z roku na rok rośnie” - tłumaczy Gregorczyk.

Nie pozostaje to bez wpływu na ludzkie zdrowie.

„Rośnie oporność bakterii na antybiotyki, przez co infekcje, które kiedyś leczyliśmy bez problemu - np. anginę - leczy się coraz trudniej. Coraz więcej osób będzie umierać, bo nieleczone infekcje bakteryjne są niebezpieczne dla życia ludzi” - dodaje Gregorczyk.

Na rezygnacji z klatek skorzystalibyśmy więc także my sami, bo więcej przestrzeni dla zwierząt sprawi, że antybiotyki nie będą musiały być stosowane w hodowlach na masową skalę. To także okazja, by zadbać o środowisko i klimat.

„Nie zapominajmy o ukrytych kosztach środowiskowych. Hodowle przemysłowe mają duży wpływ na zanieczyszczenie przyrody - w tym wód i gruntów. Emitują olbrzymie ilości gazów cieplarnianych” - podkreśla specjalistka z Compassion Polska.

Inne organizacje

O poprawę losu zwierząt hodowlanych od lat zabiegają liczne organizacje działające na ich rzecz.

To m.in. polskie stowarzyszenie Otwarte Klatki, którego aktywistki i aktywiści prowadzą kampanię pod hasłem „Jak one to znoszą?". W oparciu o śledztwa i reportaże wcieleniowe przygotowali raport na temat wątpliwego dobrostanu kur niosek.

Chów klatkowy kur niosek
fot. Otwarte Klatki

W efekcie kampanii liczne sieci handlowe obiecały zrezygnować ze sprzedaży jaj z chowu klatkowego. Z ich wykorzystywania wycofują się też powoli producenci żywności, sieci restauracji i hotele.

Podobne działania prowadzi Fundacja Alberta Schweitzera w ramach akcji "Polska bez Klatek". Na swojej stronie internetowej FAS publikuje spis firm, które wycofały się ze sprzedaży jaj "trójek", a także czarną listę tych, które odmówiły zmian i nie reagują na apele aktywistów.

Obie organizacje są też partnerami inicjatywy "Koniec Epoki Klatkowej" i zbierają pod nią podpisy.

"Zbiórka podpisów w Polsce idzie bardzo prężnie, bo Polki i Polacy są zainteresowani poprawą dobrostanu zwierząt. Badanie IBRIS z 2018 roku pokazało, że ponad 80 proc. z nas uważa hodowlę klatkową kur niosek za nieodpowiednią" - komentuje Maria Madej z Otwartych Klatek.

"Ta petycja może sprawić, że realnym stanie się uwolnienie z klatek wszystkich zwierząt hodowlanych w Europie, czyli zakończenia jednego z największych współczesnych okrucieństw w tej części globu" - podsumowuje Karolina Skowron, dyrektorka Fundacji Alberta Schweitzera.

Niniejsza publikacja powstała dzięki współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie. Zawarte w niej poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze