"To kwestia serca" - twierdził prezes Kaczyński, gdy w 2017 roku PiS składało projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Dziś jego partia rezygnuje z zakazu hodowli zwierząt futerkowych, uboju rytualnego i wykorzystywania ich w cyrkach. "Triumf interesów nad moralnością. Jesteśmy rozczarowani, ale walczymy dalej" - mówi Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!
To koniec nadziei na poprawę losu zwierząt w Polsce. Rewolucyjny projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt zgłoszony przez posłów PiS w listopadzie 2017 roku został radykalnie okrojony przez... posłów PiS.
Autopoprawka do projektu nowelizacji to zła wiadomość dla organizacji pozarządowych, które od dłuższego czasu zabiegały o zmianę przepisów.
"Jesteśmy głęboko rozczarowani, że te ważne zapisy zniknęły z nowelizacji. Nie rozumiemy, dlaczego tak się stało" - mówi OKO.press Cezary Wyszyński z Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!.
"Większość opinii publicznej jest przeciwna hodowli zwierząt na futra, ubojowi rytualnemu i wykorzystywaniu zwierząt w cyrkach. W każdym z tych przypadków jest to ponad 50 proc."
O tym, że PiS wycofa się z większości kluczowych zmian z projektu nowelizacji, OKO.press pisało już w czerwcu 2018 roku. To wtedy do mediów trafiły anonimowe informacje o tym, że zakaz hodowli zwierząt futerkowych jest nie w smak części elektoratu partii Kaczyńskiego.
Orędownikiem utrzymania w Polsce hodowli futrzarskich był i jest minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. W lipcu potwierdził, że ten biznes w Polsce zostanie, choć hodowców czekają "rygorystyczne kontrole". Twierdził też, że pozwolenie na ubój rytualny można utrzymać, bo nie potępia go Kościół katolicki.
Ostateczne fiasko "dobrej zmiany" dla zwierząt pokazuje, że deklarowana miłość do zwierząt prezesa Kaczyńskiego musiała ustąpić politycznym kalkulacjom w roku wyborczym.
"Projekt z listopada 2017 roku był przedstawiany jako spektakularny. Ale ustawa przeleżała prawie rok w »sejmowej zamrażarce«. Już to sprawia, że można wątpić w prawdziwość intencji projektodawcy. Dziś z tych najdalej idących zmian, mających ochronić miliony zwierząt eksploatowanych przemysłowo, nie pozostało prawie nic. Zresztą psy także nadal mają pozostać na łańcuchach. To sytuacja skandaliczna. Opinia publiczna w mojej ocenie została wprowadzona w błąd rok temu" - mówi mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka Praw Zwierząt.
Jednym z głównych elementów postulowanej reformy był zakaz hodowli zwierząt na futra. Organizacje ekologiczne od lat apelowały o jego wprowadzenie.
O tym, że zakaz to "kwestia serca, które trzeba mieć w XXI wieku w cywilizowanym europejskim kraju" mówił też w spocie Fundacji Viva! prezes PiS Jarosław Kaczyński. Obecnie milczy.
Z "sercem" wygrały bowiem interesy producentów futer.
"Lobby futrzarskie zatriumfowało. Choć wielokrotnie pokazywaliśmy, że dochody z hodowli futerkowych nie są tak duże, jak mówią futrzarscy przedsiębiorcy. Większość ich argumentów »ekonomicznych« jest nieprawdziwa" - komentuje Wyszyński.
Decyzja o rezygnacji z zakazu zapadła już w lipcu 2018 roku. We wrześniu minister przekonywał, że "zwierzęta futerkowe to naturalny dział polskiego rolnictwa".
Z wprowadzeniem do projektu poprawek PiS zwlekał jednak aż do 3 stycznia 2019. Najpewniej po to, by przeczekać wybory samorządowe. Jak podkreśla Cezary Wyszyński, problemy dotyczące hodowli zwierząt futerkowych wykraczają poza kwestię dobrostanu samych zwierząt:
"Działanie tego przemysłu ma, oprócz oczywistego cierpienia zwierząt, także wiele innych negatywnych konsekwencji. Spadają ceny okolicznych ziem, pobliscy mieszkańcy nie mogą prowadzić np. działalności agroturystycznej czy upraw ekologicznych".
We wrześniu 2018 roku ulicami Warszawy przeszła manifestacja pod hasłem "Gdzie ta dobra zmiana dla zwierząt?". Jednym z wielu tematów podnoszonych przez protestujących były problemy osób, które mieszkają w sąsiedztwie farm futrzarskich.
Poprawka likwiduje też postulowany przez obrońców praw zwierząt zakaz uboju rytualnego. Także i w tym przypadku nad dobrostanem zwierząt zatriumfowały interesy.
"To fakt, że ubój rytualny przynosi dochody. Ale są wartości ważniejsze niż pieniądze. Zabijanie zwierząt poprzez podcinanie im gardeł bez wcześniejszego ogłuszenia powoduje u nich ogromne cierpienie.
To znęcanie ze szczególnym okrucieństwem. Nie powinniśmy się w takich sprawach kierować jedynie pieniędzmi, to niemoralne" - mówi Cezary Wyszyński.
Problemów z moralnością uboju rytualnego nie widzi jednak Kościół katolicki, na którego opinię powoływał się w lipcu 2018 roku minister Ardanowski. W 2013 roku Konfederacja Episkopatu Polski poparła legalność uboju rytualnego, zwracając uwagę na sytuację gmin wyznaniowych:
„Prezydium KEP podziela troskę żydowskich gmin wyznaniowych oraz wyznawców islamu o zachowanie i realizację podstawowych praw wolności wyznania i kultu. Do nich należy również prawo do zachowania swoich obyczajów, w tym rytualnego uboju zwierząt” – pisali polscy biskupi.
Obecnie w Polsce rytualnie można zabijać zwierzęta, których mięso idzie na eksport. Zmiany, z których wycofał się PiS, miały ograniczyć ubój rytualny tylko do potrzeb lokalnych społeczności religijnych.
"W 2014 roku Trybunał Konstytucyjny uznał zakaz uboju rytualnego na terenie Polski za sprzeczny z prawem. To było szerokie orzeczenie, wymagające wprowadzenia w ustawie regulacji precyzujących zakres dozwolonego prawnie uboju na potrzeby religijne. Nowa ustawa miała nie tyle zakazywać uboju, co zdecydowanie go ograniczać do rzeczywistych potrzeb grup wyznaniowych w Polsce. Nawet z tego ograniczenia PiS się dziś wycofuje" - komentuje Karolina Kuszlewicz.
Autopoprawka posłów PiS jest rozczarowaniem dla osób, które walczyły o poprawę losu psów trzymanych na łańcuchach. Pierwotnie projekt w ogóle zakazywał takich praktyk. Po zmianach łańcuchy zostają, mają jedynie być dłuższe - mieć minimum pięć metrów.
Wykreślono także zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. W 2016 roku decyzję o zakazie udostępniania gruntów pod występy cyrków ze zwierzętami podjęły niektóre polskie miasta, m.in. Słupsk, Warszawa, Wrocław, Częstochowa czy Ruda Śląska. Po stronie cyrkowców stanęły jednak sądy. Odrzucając miejskie zakazy, w uzasadnieniach pisały m.in., że doszło do naruszenia konstytucyjnej zasady swobody działalności gospodarczej.
Zwierzętom wykorzystywanym w cyrkach mógłby pomóc powszechny zakaz. Na to jednak obrońcy ich praw będą musieli poczekać.
"Wycofanie się rządu oznacza, że będziemy musieli dalej walczyć o wprowadzenie tych zmian. Tylko tyle i aż tyle. Jestem pewien, że to tylko kwestia czasu" - podsumowuje Cezary Wyszyński.
"Dzisiejszy projekt ma zupełnie inny charakter, niż ten zgłoszony w listopadzie 2017 roku. Pozostają przepisy administracyjne, dotyczące zarządzania schroniskami, czipowania, bezdomności zwierząt. Czyli dotyczące tzw. zwierząt towarzyszących. A przecież tą wielką »dobrą zmianą dla zwierząt« miało być wreszcie uwzględnienie innych grup, jak zwierzęta wykorzystywane na futra czy w uboju rytualnym. Ich cierpienie obejmuje miliony istnień i znowu zostaje przykryte względami gospodarczymi i politycznymi" - zaznacza Karolina Kuszlewicz.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze