0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Roman Bosiacki / Agencja GazetaRoman Bosiacki / Age...

Minister Michał Wójcik, choć nie pracuje już w resorcie sprawiedliwości, tylko w Kancelarii Premiera (zajmuje się tam "obroną praw obywatelskich" i "ochroną tożsamości europejskiej") jako wiceszef Solidarnej Polski wciąż broni w mediach pomysłów Zbigniewa Ziobry.

W rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24 20 stycznia 2021 przyszło mu bronić karnych delegacji dla prokuratorów, którzy ośmielili się skrytykować politykę ministra-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

Jak ustaliło OKO.press, w poniedziałek 18 stycznia 2021 roku sześcioro niezależnych śledczych, dostało decyzje o skierowaniu na pół roku do pracy na delegacji w innych jednostkach prokuratury. Część z nich jednocześnie zdegradowano.

Pod decyzjami o delegacjach miał podpisać się się sam Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski, zaufany Zbigniewa Ziobry.

"Delegowanie jest rozwiązaniem, które funkcjonuje w Polsce od wielu, wielu lat, nie tylko pod rządami tej ustawy, prawo o prokuraturze, od marca 2016 roku, ale także w czasach poprzedników" - przekonywał w TVN24 minister Wójcik.

Narrację tę powtórzył 21 stycznia 2021 w rozmowie z Gazeta.pl: "Kiedy prokurator Seremet [Andrzej Seremet był prokuratorem generalnym w latach 2010-2016 - red.] delegował kilkaset osób, bo tyle było delegacji za niego, to nie przypominam sobie, by ktokolwiek robił takie zamieszanie medialne".

Było coś takiego i to powiem od razu, bo państwo atakujecie prokuratora generalnego i krajowego, takie zjawisko – delegacjoza - i to było wie pan za kogo? Za prokuratora generalnego Seremeta, za czasów Platformy.
Za czasów PO także były delegacje - ale nie karne zsyłki wiele kilometrów od domu i bez zgody prokuratora.
TVN24,20 stycznia 2021

Wójcik znowu próbuje bronić decyzji Ziobry podpierając się argumentem ad Platformam.

Tymczasem ze statystyk prokuratury wynika, że jeszcze w grudniu 2015, przed "reformą" PiS, śledczych na delegacji było 383. Potem prokuratura przestała publikować te dane, ale dzięki interpelacji poselskiej wiemy, że półtora roku po zmianach - w grudniu 2017 - delegacji było już 841.

Nie tylko dlatego wypowiedzi ministra to wielopoziomowa manipulacja.

Sytuacja nadzwyczajna

Wójcik zapewniał, że dla kierownictwa prokuratury "nie ma znaczenia, czy ktoś należy do takiego czy innego stowarzyszenia". Jak pisał w OKO.press Mariusz Jałoszewski sześcioro delegowanych było jednak członkami niezależnego stowarzyszenia Lex Super Omnia, z czego troje to członkowie jego zarządu.

Przeczytaj także:

Wójcik podkreśla, że oprócz nich na delegację wysłano jeszcze kilkanaście innych osób. Nie wiadomo jednak, czy pozostali również trafili do prokuratur oddalonych wiele kilometrów od miejsca zamieszkania. Mogło chodzić także o delegacje "awansowe" do prokuratur wyższego szczebla, które obecne kierownictwo chętnie przyznaje posłusznym śledczym.

"Źle by było, gdyby w mediach decydowano o tym, jak ma funkcjonować prokuratura. Za to odpowiada prokurator generalny i prokurator krajowy. Nawiązuję do tego, co było kilka lat temu, kiedy delegacji było rocznie po kilkaset. Wtedy nikt się tym nie interesował, a teraz interesują się wszyscy. Normalne narzędzie, funkcjonujące od wielu lat" - wskazywał Wójcik w TVN24.

Minister manipuluje jednak, bagatelizując przeniesienia członków Lex Super Omnia. Ich sytuacja jest wyjątkowa z dwóch powodów:

  • zostali przeniesieni trybie niemal natychmiastowym (na zmianę miejsca pracy dostali kilka dni) i bez ich zgody;
  • przeniesiono ich do jednostek oddalonych o wiele kilometrów od miejsca dotychczasowej pracy.

W kilku przypadkach delegacja wiązała się też z faktyczną degradacją. Np. Katarzyna Kwiatkowska i Daniel Drapała, choć mają status prokuratorów prokuratury okręgowej, trafili do prokuratur niższego szczebla - rejonowych.

Czegoś takiego nie było nigdy

O tym, jak wyglądały prokuratorskie delegacje przed rewolucją PiS z 2016 roku OKO.press rozmawiało z prokuratorem Markiem Jamrogowiczem, byłym zastępcą Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, oraz z prokurator w stanie spoczynku Iwoną Palką. Oboje działają dziś w stowarzyszeniu Lex Super Omnia.

"Delegacje były, są i pewnie będą. Ale czym innym jest delegowanie do prokuratury wyższego szczebla w ramach uznania osiągnięć zawodowych, względnie referenta sprawy w związku z przejęciem jej do prowadzenia do takiej jednostki. Czy też delegowanie do innej równorzędnej prokuratury w tym samym okręgu w obliczu problemów kadrowych. A czym innym delegowanie kogoś na drugi koniec kraju, kilkaset kilometrów poza miejsce dotychczasowej pracy" - podkreśla prok. Jamrogowicz, który obecnie pracuje w Prokuraturze Okręgowej w Tarnowie.

Także zdaniem prokurator Palki delegacje na niższy szczebel były za poprzedniej władzy wyjątkiem. Jeśli prokuratorów delegowano, to właśnie w ramach "awansu na próbę" lub by uzupełnić braki kadrowe na różnych szczeblach.

"Delegowano prokuratorów najczęściej w ramach jednej apelacji [czyli regionu - red.], za uprzednią zgodą" - podkreśla Palka.

"Delegacje niejednokrotnie wynikały z tego, że liczba stanowisk w prokuraturach okręgowych czy apelacyjnych była zbyt niska. Trzeba było delegować prokuratorów do wykonywania zadań. Delegacja była także sposobem na awans, zwykle go poprzedzała i dawała sposobność wykazania się swoja wiedzą i umiejętnościami. Często trwało to zresztą zbyt długo" - przyznaje prokurator Jamrogowicz.

Problemy w Lidzbarku Warmińskim

Minister Wójcik przekonuje, że decyzja o delegacjach dla niepokornych prokuratorów była podyktowana właśnie trudnościami kadrowymi związanymi z pandemią koronawirusa.

"Nie mam pojęcia, co się stało w Lidzbarku Warmińskim, Golubiu-Dobrzyniu czy Śremie. Ale za czasów, gdy pełniłem funkcję, nie zdarzyła się sytuacja, by kogoś delegować bez jego zgody do odległej jednostki, tym bardziej prokuratorów z prokuratur warszawskich. Może sytuacja kadrowa w tych jednostkach się aktualnie poprawiła, ale zawsze były to najbardziej obciążone prokuratury prowadzące, również na szczeblu rejonowym, bardzo skomplikowane śledztwa, z dużymi problemami kadrowymi. Zabieranie z nich prokuratorów poza okręg warszawski po prostu się nie zdarzało" - wskazuje prok. Jamrogowicz.

Prokurator Iwona Palka mówi nam, że zarząd Lex Super Omnia zwrócił się już do poszczególnych jednostek prokuratury, by potwierdzić, czy wspomniane przez ministra problemy kadrowe to prawda.

"Zbieramy informacje. Zwróciliśmy się do jednostek, gdzie delegowano naszych kolegów, o dane statystyczne i kadrowe. Poprosiliśmy też o dane z miejsc, z których zostali delegowani. Do prokuratur okręgowych właściwych dla tych rejonów zwróciliśmy się z prośbą o kopie pism, w których informują przełożonych, że nie są w stanie w ramach tych okręgów zabezpieczyć prawidłowego funkcjonowania osłabionych kadrowo jednostek".

Jak podkreśla prokurator, karne delegacje na drugi koniec Polski miały miejsce już w przeszłości - za poprzedniego rządu PiS w latach 2005-2007.

"To nic innego jak kara. Rażący przypadek takiej dalekiej delegacji dotyczył p. prok. Wilkosz-Śliwy, która była delegowana z prokuratury krajowej do prokuratury rejonowej w Zabrzu. To wypróbowana przez nich metoda karania niepokornych prokuratorów. Pani Wilkosz-Śliwa ośmieliła się wówczas skrytykować pana prokuratora generalnego Ziobrę" - wspomina Palka.

Wsparcie obywateli i RPO

Do delegowanych prokuratorów z Lex Super Omnia płyną głosy wsparcia i oferty pomocy. Pomóc chcą prawnicy, sędziowie, zwykli obywatele. Śledczy mówią o niesamowitej życzliwości ludzi. O solidarność z represjonowanymi apelowała na konferencji prasowej 19 stycznia 2021 wicemarszałkini Sejmu Gabriela Morawska-Stanecka.

Sprawą zainteresował się także RPO Adam Bodnar. Poprosił prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę o wyjaśnienia:

  1. Czy w toku podejmowania decyzji o delegacjach prokuratorów wzięto pod uwagę sytuację rodzinną danego prokuratora (z uwagi na art. 47 Konstytucji, czyli prawo do życia rodzinnego).
  2. Czy uwzględniono kwestie zdrowotne związane z epidemią koronawirusa (art. 68 ust. 1 Konstytucji gwarantujący prawo do ochrony zdrowia)?
  3. Dlaczego udzielono delegacji właśnie tym, a nie innym prokuratorom (art. 32 ust. 1 - równe traktowanie oraz art. 57 Konstytucji o wolności zrzeszania się).

"Rzecznik Praw Obywatelskich nie kwestionuje potrzeb kadrowych mniejszych jednostek prokuratury, jednakże wątpliwość budzi podjęcie tych decyzji nagle, bez umożliwienia prokuratorom przygotowania się do tych delegacji. Delegacja wymaga od prokuratorów przecież przeorganizowania ich dotychczasowego życia zawodowego i rodzinnego" - wskazuje Bodnar w piśmie do Ziobry.

Podkreśla, że przy delegacji należy mieć na uwadze sytuację epidemiologiczną. Ta utrudnia podejmowanie podstawowych czynności, np. poszukiwania tymczasowego mieszkania.

Wątpliwości RPO budzi także argumentacja kierownictwa prokuratury, czyli rzekome problemy kadrowe.

"Zwrócić należy uwagę, że potrzeby kadrowe jednostek organizacyjnych prokuratury znajdujących się na terenie Warszawy i Wrocławia, z uwagi na liczbę postępowań prowadzonych w tych jednostkach, wydają się być niepomiernie większe niż potrzeby kadrowe jednostek organizacyjnych prokuratury, do których zostali delegowani wymienieni prokuratorzy" - pisze Bodnar.

Do prokuratorów - tak samo jak do innych zatrudnionych - stosuje się art. 111 kodeksu pracy. Wynika z niego, że pracodawca jest obowiązany szanować godność i inne dobra osobiste pracownika.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze