Jadwiga Emilewicz powtarza zgraną manipulację rządu PiS: jeśli wprowadzimy stan nadzwyczajny, to na ulicę wyjdzie wojsko i pozamykane zostaną radia i portale internetowe. Minister celowo miesza różne stany nadzwyczajne. A nade wszystko udaje, że nie rozumie różnicy między możliwością a przymusem władzy
Rząd PiS rękami i nogami zapiera się przed wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego, który przesunąłby majowe wybory. Politycy zasłaniają się jednak innymi argumentami, twierdzą, że wprowadzenie któreś ze stanów przewidzianych w konstytucji:
We wtorek rano Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju, spytana o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, zaprezentowała tę trzecią, jedną z ulubionych manipulacji rządu:
Czy wiemy jakie są konsekwencje wprowadzenia stanu nadzwyczajnego? Wojsko na ulicach, pozamykane portale internetowe, rozgłośnie radiowe
Jadwiga Emilewicz po pierwsze celowo nie różnicuje stanów nadzwyczajnych, których polska konstytucja przewiduje trzy. Po drugie przedstawia wymienione w jednym ze stanów nadzwyczajnych możliwości jako środki, które rząd będzie musiał podjąć z mocy prawa. To oczywiście kłamstwo, które ma na celu wystraszyć opinię publiczną.
Konstytucja przewiduje trzy stany nadzwyczajne: stan wojenny, stan klęski żywiołowej oraz stan wyjątkowy. Wprowadzanie stanu wojennego nie wchodzi w grę, ponieważ Polski nikt zbrojnie nie napadł. Rząd Prawa i Sprawiedliwości ma zatem do dyspozycji dwa pozostałe stany:
Eksperci zgodni są co do tego, że zagrożenie, z którym obecnie mamy do czynienia, odpowiada regulacjom stanu klęski żywiołowej.
Ograniczenia, jakie w stanie klęski żywiołowej może nałożyć władza, są wyliczone w art. 21. Polegają one między innymi na:
Stan wyjątkowy przewiduje dużo głębiej sięgającą ingerencję w prawa i wolności. Władza może m.in.:
Ustawa ta reguluje użycie formacji policji i wojska do tłumienia niepokojów oraz zasady użycia przez nie broni palnej. Rząd zyskuje także możliwość zawieszania i ustanawiania komisarza dla samorządów lokalnych, które nie wywiązują się ze swoich zadań. Władze mogą nakazać także obywatelom przebywanie lub opuszczanie oznaczonych miejsc, czy informowanie organów ewidencji ludności o przybyciu do określonej miejscowości.
Podstawową manipulacją wypowiedzi polityków jest zatem mieszanie stanów nadzwyczajnych. Rząd sugeruje: chcecie wprowadzenia klęski żywiołowej? To na ulicę wyjedzie wojsko i będzie powszechna inwigilacja.
Nawet jednak w przypadku daleko idących ograniczeń praw i wolności oraz metod represji, jakie daje wprowadzenie stanu wyjątkowego, mówimy cały czas o ustawowej możliwości. Możliwości takie zostały przewidziane, by pomóc aparatowi państwa skutecznie walczyć z zagrożeniem. Ustawy o stanach nadzwyczajnych wymieniają ograniczenia, ale nie oznacza to, że władza musi je wszystkie hurtowo wprowadzać. A jeśli już na jakieś się decyduje, to ograniczenia te muszą być proporcjonalne. Art. 228 ust. 5 konstytucji głosi bowiem:
"Działania podjęte w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego muszą odpowiadać stopniowi zagrożenia i powinny zmierzać do jak najszybszego przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa".
Jeśli rząd wprowadziłby stan wyjątkowy, to należy rozumieć, że proporcjonalnie zastosowaną cenzurą portalu byłoby zdjęcie witryny celowo szerzącej dezinformację na temat koronawirusa. Na podobnej zasadzie, na której na podstawie swojego wewnętrznego regulaminu serwis Youtube usunął filmy hochsztaplera Jerzego Zięby.
Tymczasem Jadwiga Emilewicz sugeruje, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego (w tym wypadku wyjątkowego) miałoby oznaczać przymusowe niemal zdejmowanie portali informacyjnych. W jakim celu na ulicy miałoby się pojawić wojsko? By strzelać do wirusa?
Dodatkowym cynizmem takich wypowiedzi jest fakt, że władza już sięga do możliwości zarezerwowanych dla stanów nadzwyczajnych, wprowadzając je bocznymi drzwiami w rozporządzeniach opartych na tzw. ustawie antyzakaźnej. A tym samym robi to z naruszeniem konstytucji.
Zgodnie z art. 33 ust. 3 konstytucji "Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw". Tymczasem wiele z ograniczeń, które PiS wprowadził rozporządzeniami w rzeczywistości istotę tę naruszają - tak jak na przykład zakaz prowadzenia niektórych rodzajów działalności gospodarczej.
Tak głęboka ingerencja możliwa jest tylko poprzez ogłoszenie jednego ze stanów nadzwyczajnych, które konstytucja zezwala wprowadzać "w sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające" (art. 228 ust.1).
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze