0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Dziś mijają 24 dni od wprowadzenia pierwszych ograniczeń w poruszaniu się i apeli o pozostanie w domu. 19 dni od szumnego ogłoszenia „tarczy antykryzysowej”, a sześć od przyjęcia jej przez Sejm. W międzyczasie okazuje się, że system kwarantanny ma poważne luki, Polska robi zbyt mało testów i nie prowadzi testów post-mortem, zaś Agencja Rezerw Materiałowych zamiast szykować się na epidemię, skupowała węgiel.

Najważniejszy temat dla polityków obozu rządzącego w tych dniach? Jak zapewnić Andrzejowi Dudzie szybką reelekcję za wszelką cenę.

Ta cena może być bardzo duża, bo wybory 10 maja to niemal pewne niepotrzebne zgony z powodu zakażenia koronawirusem. To też prosta droga do podważenia wyników wyborów w przypadku głosowania korespondencyjnego.

Jedyny legalny w tym momencie sposób, aby odsunąć datę wyborów prezydenckich na późniejszy termin, to ogłoszenie jednego z trzech stanów nadzwyczajnych. Do obecnej sytuacji najbardziej odpowiedni jest stan klęski żywiołowej.

PiS jednak nie zamierza go wprowadzać. A ich główny argument za tym, żeby tego nie robić, to kłamstwo.

Przekaz dnia

Politycy PiS powtarzają podczas wizyt w mediach oraz przy okazji wpisów w mediach społecznościowych: jeśli wprowadzimy stan klęski, Polska zbankrutuje.

Jacek Saryusz-Wolski tak odpowiedział na Twitterze na słowa Marcina Kierwińskiego z KO:

Z kolei wicepremier Gowin, który tak heroicznie sprzeciwiał się wyborom korespondencyjnym, że aż rekomendował swoim posłom głosowanie za projektem, na spotkaniu z samorządowcami mówił:

„Być może polski budżet stać jest na to [stan klęski żywiołowej] przez jeden, dwa, może trzy miesiące. Ale na pewno nie dłużej”.

Stanisław Karczewski w TVP 1 stwierdził rano 6 kwietnia, że wprawdzie finanse publiczne są w bardzo dobrym stanie, ale stan klęski żywiołowej pociąga za sobą ogromne koszty. Według wicemarszałka Senatu doprowadziłoby to w krótkim czasie do zrujnowania finansów publicznych.

Minister od poczty

Tego samego dnia, gościem Programu Pierwszego Polskiego Radia był wicepremier i mister aktywów państwowych Jacek Sasin. Jako minister odpowiadający za Pocztę Polską stał się ostatnio również nieoficjalną, jednoosobową komisją wyborczą. Jeśli PiS przepchnie zmiany w prawie, to on za pomocą rozporządzeń będzie mógł decydować o dodatkowych skrzynkach pocztowo-wyborczych i sposobie dostarczania pakietów wyborczych przez listonoszy.

Prowadząca rozmowę Katarzyna Gójska-Hejke zapytała Sasina o skalę ewentualnych odszkodowań po wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Wicepremier odpowiedział:

„Skala byłaby niewyobrażalna, myślę, że nikt nie jest w stanie dzisiaj nawet policzyć rzeczywiście tej skali roszczeń. My rozwiązujemy w ten sposób, bo trzeba oczywiście pomagać przedsiębiorcom, trzeba pomagać tym, którzy tracą, w ramach możliwości państwa i tutaj kolejną ustawę o tarczy antykryzysowej przygotowujemy, kolejny pakiet takich rozwiązań idących w miliardy złotych. Natomiast to są rzeczywiście zupełnie nieodpowiedzialne oczekiwania".

To byłaby kompletna ruina w tej chwili budżetu państwa, czyli doprowadzilibyśmy w prosty sposób do niewypłacalności Polski
"Na podstawie ustawy z 2002 roku o odszkodowaniach za ograniczenie praw obywatelskich z powodu wprowadzenia stanów nadzwyczajnych, wielomilionowe odszkodowania w ogóle nie są możliwe" - prof. Ewa Łętowska
Program Pierwszy Polskiego Radia,06 kwietnia 2020

Tezę o wielomilionowych odszkodowaniach na naszych łamach obaliła prof. Ewa Łętowska

"Czysta, interesowna manipulacja"

„Na podstawie ustawy z 2002 roku o odszkodowaniach za ograniczenie praw obywatelskich z powodu wprowadzenia stanów nadzwyczajnych, wielomilionowe odszkodowania w ogóle nie są możliwe.

Te pogłoski to czysta, interesowna manipulacja, mająca obrzydzić samą ideę formalnego ogłoszenia stanu klęski żywiołowej” – tłumaczyła prof. Łętowska - sędzia TK w stanie spoczynku, była Rzeczniczka Praw Obywatelskich, była sędzia NSA.

Profesor Łętowska wyłożyła też szczegółowo, jaki będzie los takiego wniosku o odszkodowanie w związku z ewentualnym wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej:

„Ustawa z 2002 roku określa, że wnioski o odszkodowanie mają być składane do wojewody. I on jakieś groszowe odszkodowanie pewnie da, a jak się komuś to nie spodoba, to będzie mógł pójść do sądu powszechnego. Sądy bez doświadczenia w takich sprawach, będą je mieliły z trudem.

Wyliczenie straty będzie się przerzucać na biegłych. I widzę już te procesy ciągnące się latami. Firmy na tych procesach nic nie ugrają. Bo przecież różnica między wartością firmy po kryzysie i przed epidemią, nie jest tylko konsekwencją wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, ale samej epidemii.

Mówienie więc, że nie można wprowadzić stanu klęski żywiołowej, ponieważ grożą gigantyczne odszkodowania to szwindel.

Tym bardziej, że sytuacja obecna, gdy mamy stan nadzwyczajny de facto, bez jego wprowadzania, jest z punktu widzenia odszkodowań paradoksalna.

W stanach »normalnych«, a podobno taki teraz mamy, należy się pełne odszkodowanie, obejmujące też doznaną stratę, ale również utracony zysk”.

Pełną argumentację prof. Łętowskiej można podsumować tak:

  • Wprowadzenie któregokolwiek ze stanów nadzwyczajnych de facto ogranicza, a nie rozszerza prawo firm do odszkodowań;
  • Wniosek o odszkodowanie rozstrzyga wojewoda, jeśli odmówi – można iść do sądu;
  • Przepisy są ogólne, a załatwienie takiej sprawy w sądzie będzie trwało;
  • Ewentualne odszkodowania przysługiwałyby za straty poniesione wskutek wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, a nie wskutek samej epidemii.

W żaden sposób nie oznacza to masowego wypłacania odszkodowań firmom przez państwo.

Koronacja w maju?

Zdanie prof. Łętowskiej podziela większość prawników.

„Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie ma żadnego bezpośredniego znaczenia dla finansów państwa” - powiedział portalowi money.pl prof. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jarosław Gowin musi sobie zdawać sprawę, że polskim finansom publicznym nie grozi bankructwo po wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Wicepremier w stanie dymisji albo blefuje, by podtrzymać swoją argumentację, że jedynym wyjściem z sytuacji jest jego projekt zmiany konstytucji, albo jako członek rządu ma wiedzę o tym, że polski budżet wbrew propagandzie jest w opłakanym stanie, a zrównoważony był tylko dzięki kreatywnej księgowości.

Politycy PiS robią podobnie – argumentując za koniecznością przeprowadzenia 10 maja wyborów.

Walka o koronację Andrzeja Dudy mimo epidemii trwa.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze