0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

W rozmowie z Dorotą Kanią w programie "24 pytania" w Polskim Radiu 24 2 kwietnia minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk przekonywał, że budowa kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną jest zgodna z prawem. A raczej stwierdzał, bo wielokrotnie powtarzał, że inwestycja jest realizowana "w oparciu o najbardziej restrykcyjne normy" i ma ona "najwyższy priorytet środowiskowy".

Ale szef resortu nie odniósł się - a wyraźnie życzliwa mu dziennikarka go o to nie zapytała - do zarzutów o nielegalność budowy kanału, choć są one poważne:

  • złamanie art. 34 ustawy o ochronie przyrody;
  • w konsekwencji powyższego - naruszenie przepisów dyrektywy ptasiej i dyrektywy siedliskowej, a więc filarów unijnego prawa ochrony środowiska;
  • naruszenia Kodeksu Postępowania Administracyjnego.

Przeczytaj także:

Wycinka wbrew kodeksowi postępowania administracyjnego

Od 15 do 20 lutego 2019 na Mierzei Wiślanej w miejscowości Nowy Świat (pomiędzy Przebrnem i Skowronkami) wycięto ok. 23 hektary lasu - blisko 10 tys. drzew - a harvestery pracowały dzień i noc. Spieszono się, by zakończyć pracę przed 1 marca, czyli przed początkiem sezonu lęgowego ptaków, gdy prawo już zabrania prowadzenia takich cięć w lasach.

Te działania nie byłyby możliwe, gdyby 5 grudnia 2018 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Olsztynie nie wydała przychylnej dla projektu decyzji środowiskowej. Napisała w niej, że "z przeprowadzonej analizy oddziaływania planowanej inwestycji na środowisko wynika, że (…) realizacja przedsięwzięcia nie powinna znacząco negatywnie oddziaływać na środowisko". Decyzja - na wniosek inwestora, czyli Urzędu Morskiego w Gdyni - miała rygor natychmiastowej wykonalności. Z decyzją nie zgodzili się ekolodzy ze stowarzyszenia EKO-UNIA, którzy 2 stycznia 2019 odwołali się do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (GDOŚ).

To znaczy, że gdy 15 lutego zaczęła się budowa przekopu, to przed GDOŚ nadal toczyło się postępowanie odwoławcze i - w związku z tym - decyzja RDOŚ była (i jest nadal) nieostateczna. W ten sposób doszło do naruszenia przepisów kodeksu postępowania administracyjnego.

Ponadto - uwagę OKO.press na to zwróciła Fundacja Frank Bold, zajmująca się prawem środowiskowym i wspierająca od tej strony EKO-UNIĘ - nadanie decyzji środowiskowej rygoru natychmiastowej wykonalności było całkowicie bezprzedmiotowe, ponieważ... ta decyzja nie podlega żadnemu wykonaniu. Ustala jedynie środowiskowe uwarunkowania dla planowanego przedsięwzięcia.

I właśnie z tego powodu Stowarzyszenie EKO-UNIA zdecydowało się zawiadomić Komisję Europejską. 17 lutego zwrócili się do komisarza ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Velli z prośbą o pilną interwencję w polskiej sprawie (o czym niżej). Ale to nie złamanie przepisów kodeksu postępowania administracyjnego jest największym problemem prawnym związanym z przekopaniem Mierzei Wiślanej i budową toru wodnego do portu w Elblągu.

Inwestycja "z zasady" nieszkodliwa dla przyrody

Jak napisaliśmy wyżej, zdaniem olsztyńskiej RDOŚ cała inwestycja "nie powinna znacząco negatywnie oddziaływać na środowisko". Warto tu dodać, że w czerwcu 2018 roku zupełnie odmienne stanowisko przedstawił RDOŚ w Gdańsku. Dyrektorka tej instytucji Danuta Makowska zapłaciła za swój krytycyzm stanowiskiem, a nowy dyrektor - Radosław Iwiński - nie miał już podobnych obiekcji co do "ekologiczności" całej inwestycji. Przypomnijmy, że w przeszłości wiele razy eksperci i organizacje ekologiczne wskazywały przekop może wpłynąć negatywnie na środowisko (szerzej pisaliśmy o tym tu).

Zdaniem Stowarzyszenia EKO-UNIA inwestycja będzie znacząco negatywnie oddziaływać na dwa obszary Natura 2000: Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana (PLH280007) oraz Zalew Wiślany (PLB280010). Na czym więc polega uchybienie?

"RDOŚ w Olsztynie bezpodstawnie uznał, że inwestycja nie będzie mieć znaczącego negatywnego oddziaływania na te obszary, a w związku z tym nie badał, czy spełnione zostały warunki wydania odstępstwa od zakazu takiego oddziaływania, wymienione w art. 34 ustawy o ochronie przyrody" - pisze w odpowiedzi na pytania OKO.press Fundacja Frank Bold.

Bo polskie prawo dopuszcza realizację przedsięwzięć negatywnie oddziałujących na obszary Natura 2000, ale tylko wtedy, gdy "przemawiają za tym konieczne wymogi nadrzędnego interesu publicznego, w tym wymogi o charakterze społecznym lub gospodarczym” przy jednoczesnym braku rozwiązań alternatywnych".

Art. 34 Zezwolenie na realizację przedsięwzięć o negatywnym oddziaływaniu na obszar Natura 2000

1. Jeżeli przemawiają za tym konieczne wymogi nadrzędnego interesu publicznego, w tym wymogi o charakterze społecznym lub gospodarczym, i wobec braku rozwiązań alternatywnych, właściwy miejscowo regionalny dyrektor ochrony środowiska, a na obszarach morskich - dyrektor właściwego urzędu morskiego, może zezwolić na realizację planu lub działań, mogących znacząco negatywnie oddziaływać na cele ochrony obszaru Natura 2000 lub obszary znajdujące się na liście, o której mowa w art. 27 projekt listy obszarów Natura 2000, ust. 3 pkt 1, zapewniając wykonanie kompensacji przyrodniczej niezbędnej do zapewnienia spójności i właściwego funkcjonowania sieci obszarów Natura 2000. 2. W przypadku, gdy negatywne oddziaływanie dotyczy siedlisk i gatunków priorytetowych, zezwolenie, o którym mowa w ust. 1, może zostać udzielone wyłącznie w celu:

1) ochrony zdrowia i życia ludzi; 2) zapewnienia bezpieczeństwa powszechnego; 3) uzyskania korzystnych następstw o pierwszorzędnym znaczeniu dla środowiska przyrodniczego; 4) wynikającym z koniecznych wymogów nadrzędnego interesu publicznego, po uzyskaniu opinii Komisji Europejskiej.

"Zgodnie z obowiązującą w prawie ochrony środowiska zasadą przezorności, wydanie odstępstwa jest konieczne nie tylko wtedy, gdy znaczące, negatywne oddziaływanie na obszary Natura 2000 jest udowodnione, ale również gdy istnieje ryzyko takiego oddziaływania, którego na etapie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach nie da się jeszcze precyzyjnie oszacować" - przekonuje Fundacja Frank Bold.

Prawnicy przypominają też, że art. 34 polskiej ustawy jest w gruncie rzeczy transpozycją art. 6 ust. 4. dyrektywy siedliskowej UE. Przy okazji złamano też art. 4 ust. 4 dyrektywy ptasiej.

"Dlatego zostały naruszone także przepisy prawa unijnego".

4. Jeśli pomimo negatywnej oceny skutków dla danego terenu oraz braku rozwiązań alternatywnych, plan lub przedsięwzięcie musi jednak zostać zrealizowane z powodów o charakterze zasadniczym wynikających z nadrzędnego interesu publicznego, w tym interesów mających charakter społeczny lub gospodarczy, Państwo Członkowskie stosuje wszelkie środki kompensujące konieczne do zapewnienia ochrony ogólnej spójności Natury 2000. O przyjętych środkach kompensujących Państwo Członkowskie informuje Komisję.

Jeżeli dany teren obejmuje typ siedliska przyrodniczego i/lub jest zamieszkały przez gatunek o znaczeniu priorytetowym, jedyne względy, na które można się powołać, to względy odnoszące się do zdrowia ludzkiego lub bezpieczeństwa publicznego, korzystnych skutków o podstawowym znaczeniu dla środowiska lub, po wyrażeniu opinii przez Komisję, innych powodów o charakterze zasadniczym wynikających z nadrzędnego interesu publicznego.

4. W odniesieniu do obszarów ochrony [...] państwa członkowskie podejmują właściwe kroki w celu uniknięcia powstawania zanieczyszczenia lub pogorszenia warunków naturalnych siedlisk lub jakichkolwiek zakłóceń wpływających na ptactwo, o ile mają one znaczenie w odniesieniu do celów niniejszego artykułu. Państwa członkowskie dążą również do uniknięcia powstawania zanieczyszczenia lub pogorszenia warunków naturalnych siedlisk poza tymi obszarami ochrony.

KE już nie "potwierdza konieczności", ale "nie kwestionuje przekopu"

Dorota Kania zapytała również ministra Gróbarczyka o relacje z Komisją Europejską (KE) w związku z inwestycją.

Komisja Europejska nie kwestionuje samego przekopu przez mierzeję, natomiast wnosi pewne uwagi do toru żeglugowego przez Zalew Wiślany oraz pogłębienia rzeki Elbląg.

Polskie Radio 24,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

Jeszcze niedawno resort mówił, że KE twierdzi, że przekop jest konieczny...

To zdecydowane osłabienie narracji przez resort gospodarki morskiej. Przypomnijmy, że do pierwszego spotkania w tej sprawie z przedstawicielami Komisji Europejskiej - a mają być też następne - doszło 1 marca 2019 r. Jeszcze tego samego dnia Michał Kania, dyrektor biura prasowego Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, przesłał do PAP komunikat: "Po piątkowym spotkaniu w Brukseli przedstawiciele Komisji Europejskiej (KE) potwierdzili konieczność budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną".

Komunikat był dość zaskakujący, ponieważ wcześniej KE artykułowała wątpliwości pod adresem tej inwestycji. 10 lutego 2019 roku zaapelowała do Polski o powstrzymanie prac do czasu sprawdzenia, czy decyzja środowiskowa jest zgodna z przepisami UE.

Kłamstwo ma jednak krótkie nogi, bo szybko okazało się, że - jak podał PAP - „służby Komisji nie potwierdziły potrzeby realizacji tego projektu”. Te informacje potwierdziło jeszcze Radio RMF24.

I o ile - tu szef resortu nie rozmija się z prawdą - KE nie jest z założenia przeciwna przekopaniu Mierzei i budowie toru wodnego między przyszłym kanałem żeglownym w Nowym Świecie a portem w Elblągu, to jednak naciska, by wszystko odbyło się zgodnie z unijnym prawem środowiskowym. A według informacji RMF24 - w szczególności wywiera presję na to, by Polska zmieniła decyzję środowiskową i uznała, że inwestycja ma wpływ na środowisko. I prawdopodobnie to są właśnie "pewne uwagi do toru żeglugowego przez Zalew Wiślany oraz pogłębienia rzeki Elbląg".

1,3 mld zł za zniszczenie przyrody

Przekop Mierzei Wiślanej pierwotnie miał kosztować 880 mln zł. Urząd Morski w Gdyni przyznał jednak niedawno, że kwota może skończyć nawet do 1,3 mld zł. I zastrzegł, że koszty mogą ulec zwiększeniu. Minister Gróbarczyk skomentował to dość beztrosko, wskazując, że po prostu wzrosły ceny na rynku budowlanym, ale zastrzegł, że dodatkowe środki są zabezpieczone. 24 kwietnia ma zostać wybrany wykonawca inwestycji.

Jeśli chodzi o szczegóły całej inwestycji, to będzie to nie tylko sam przekop przez Mierzeję Wiślaną o długości 1260 m, głębokości 5 m i szerokości od 100 do 25 metrów. Ale również biegnący przez Zalew Wiślany tor wodny łączący przekop z Elblągiem o długości 22 km, głębokości 5 m (przy średniej głębokości zalewu 2,7 m) i szerokości od 60 do 120 m. Do tego port postojowy dla statków i kotwicowisko. Dziś wiadomo też, że - by usypać sztuczną wyspę (trafi na nią urobek z dna Zalewu) - trzeba będzie przekopać jeszcze jeden tor wodny.

Wpływ tej inwestycji na przyrodę będzie ogromny. I jak przekonują eksperci – wbrew zapewnieniom rządu – szkodliwy. Przekop i tor wodny przetną obszary Natura 2000: specjalne obszary ochrony siedlisk Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana, a także obszar specjalnej ochrony ptaków Zalew Wiślany.

Krytyka inwestycji płynie również ze środowiska naukowego. I nie tylko od przyrodników, ale również od ekonomistów, czy specjalistów od transportu.

„Elbląg, […] nie ma wielkiego potencjału gospodarczego jako port morski, i wobec łatwo dostępnych wielkich i rozbudowujących się portów w Gdańsku i Gdyni dalej nie będzie miał znaczenia. […] Planowane nakłady finansowe są gigantyczne, […] możliwe skutki gospodarcze bardzo mizerne […], a straty w środowisku naturalnym bardzo istotne”

– napisali prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski, dr Michał Goc i prof. dr hab. Lech Stempniewicz w artykule „Przekop Mierzei: jak za jednym zamachem zaszkodzić Przyrodzie, stracić dużo pieniędzy i nie uzyskać nic w zamian” na stronie kolektywu naukowego Nauka dla Przyrody, który 1 marca opublikowaliśmy też na OKO.press.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze