„Żyję w państwie, które miliony marzeń młodych ludzi co roku zmienia w miliony złudzeń. Nasza przyszłość brutalna to życie ciągle na kredycie, to praca na śmieciówce, to ciągły stres. Brutalna prawda jest taka, że połowa naszego pokolenia będzie do 35. roku życia mieszkać z rodzicami” – mówił podczas sobotniej konwencji Lewicy Łukasz Michnik, działacz Młodej Lewicy z Olsztyna.
Fragment z tą wypowiedzią zaszerował na Twitterze Sławomir Mentzen, polityk Konfederacji i wiceprezes KORWiN, a także autor słynnej „piątki Konfederacji” („Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE”). Mentzen cytat opatrzył komentarzem:
„Brutalna prawda jest taka, że trzeba było się uczyć, pracować i oszczędzać. Nauczylibyście się malować ściany, spawać, prowadzić TIRa, to byście z rodzicami nie mieszkali. Niestety, zamiast pracować, wolicie zabierać tym, którym chciało się brać odpowiedzialność za własne życie”.
Wypowiedź Mentzena przypomina oczywiście niesławny cytat Bronisława Komorowskiego „weź kredyt, zmień pracę”. Przekonanie o tym, że złe warunki życiowe są wynikiem błędnych indywidualnych wyborów, a nie sytuacji społeczno-ekonomicznej, jest wśród polskich polityków i komentatorów bardzo rozpowszechnione. Polityk Konfederacji dokłada do tego liberalny podział na zaradnych i produktywnych (w domyśle: takich jak on) i ludzi niezaradnych, żyjących z socjalu.
W tej opowieści odnaleźli się też niektórzy politycy obozu władzy.
„Takiemu młodemu człowiekowi, który nie jest nauczony pracy, zaradności, odpowiedzialności i do 35. roku życia mieszka z rodzicami rzeczywiście nie pozostaje nic innego jak biegać po ulicach z flagami LGBT i pluć na Kościół i pomniki narodowe” – napisał na Twitterze poseł Solidarnej Polski Mariusz Kałużny (skasował Tweeta m.in. po tym, jak przypomniano mu, że w Warszawie za 750 zł. wynajmował 90 metrowe mieszkanie od Centralnego Ośrodka Sportu, państwowej instytucji, której był wicedyrektorem).
Nie pierwszy raz toczy się spór o to, czy młodzi Polacy nie są przypadkiem zbyt leniwi i „roszczeniowi” (cokolwiek by to miało znaczyć). Co jednak na temat ich sytuacji i perspektyw mówią dane?
Polska zagłębiem gniazdownictwa
W Polsce odsetek gniazdowników, czyli osób w wieku 25-34 lata mieszkających z rodzicami, jest rzeczywiście wysoki. Według danych z badania EU-SILC w 2018 roku wynosił on aż 45,1 proc., podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej wyniosła 28,6 proc. W minionej dekadzie skala zjawiska w UE utrzymywała się na zbliżonym poziomie. W Polsce jednak od 2005 do 2018 roku odsetek ten wzrósł o 9 proc.
Czy w takim razie, idąc tokiem myślenia Mentzena, oznacza to, że młodzi Polacy są bardziej gnuśni niż ich europejscy rówieśnicy? Nic na to nie wskazuje.
Według danych Eurostatu odsetek Polaków w wieku od 15 do 34 lat, którzy nie uczą się, ale są zatrudnieni, wynosi aż 53,4 proc. To więcej niż średnia europejska wynosząca 43 proc.
Kolejne 7 proc. jednocześnie uczy się i pracuje. (Łącznie uczy się lub szkoli zawodowo 33 proc. osób w tym wieku, pracujących i niepracujących).
W badaniu GUS w 2018 odsetek gniazdowników wśród osób od 25 do 34 lat oszacowano na 36 proc. W badaniu tym, w przeciwieństwie do badania EU-SILC, brano pod uwagę jedynie osoby, które nie posiadają współmałżonków. Gniazdownikami zdecydowanie częściej są mężczyźni (43 proc. mężczyzn w tym przedziale wiekowym), niż kobiety (29 proc.). Im starszy rocznik, tym dysproporcja między płciami jest większa. Autorzy raportu wśród powodów gniazdownictwa wymieniają względy indywidualnych preferencji, czy potrzebę opieki nad rodzicami. Zaznaczają jednak, że najczęstszym problemem w usamodzielnieniu się młodych dorosłych są dochody.
„Jak wynika z danych 60 proc. gniazdowników nie posiadało żadnego dochodu lub osiągało średni miesięczny dochód poniżej stawki minimalnej, która w 2018 roku wynosiła 2100 zł” – czytamy w raporcie GUS. I jednocześnie dowiadujemy się, że w badanym okresie aż dwie trzecie z gniazdowników pracowała i to najczęściej w pełnym wymiarze godzin.
Krótko mówiąc – młodzi pracują, a i tak nie stać ich na usamodzielnienie się.
Mieszkań po prostu brakuje
W 2018 to 380 mieszkań na 1000 osób. Średnia europejska to 435. Słabszy wynik wśród krajów UE odnotowano jedynie na Słowacji (369 mieszkań). Dla porównania wskaźnik ten wyniósł w Niemczech 509 mieszkań na 1 000 mieszkańców, na Węgrzech – 456, w Czechach – 455. W raporcie dotyczącym mieszkalnictwa z marca 2020 rząd podaje, że w 2019 wskaźnik skoczył do poziomu 386 mieszkań, ale jednocześnie, by nasycić rynek musiałby osiągnąć pułap 450.
W Polsce mamy niski odsetek mieszkań, które można wynająć, a ludzie mieszkają głównie w mieszkaniach własnościowych. Wg Eurostatu aż 84 proc. Polaków mieszka na swoim, a zdecydowana większość z nich nie jest obciążona kredytem (spłacający kredyty to 11,3 proc. ogółu). W bogatej Szwajcarii to zaledwie 42,5 proc., w Niemczech – 51,5 proc., we Francji – 65 proc.
Polska nie prowadzi polityki, która wspierałaby długoterminowy najem. Przeciwnie – stymulowano popyt na mieszkania poprzez programy państwowych dopłat do kredytów takich jak „Mieszkanie dla młodych” i „Rodzina na swoim”. Program „Mieszkanie plus”, który zakłada budowanie tanich mieszkań na wynajem na razie (po ponad 5 latach rządów PiS) jest jeszcze w powijakach.
W roku 2019 wśród wszystkich wybudowanych mieszkań aż 97,8 proc. stanowiło budownictwo deweloperskie oraz inwestycje realizowane przez osoby fizyczne. Budownictwo komunalne, mieszkania w ramach towarzystw budownictwa społecznego i mieszkania zakładowe – stanowiły w 2019 roku zaledwie 2,2 proc. Eksperci wskazują, że rozwój mieszkalnictwa oparty wyłącznie na mieszkaniach kupowanych na własność jest czymś, co po prostu nie może się udać – kredyt hipoteczny zawsze będzie poza zasięgiem sporej części społeczeństwa.
Według Habitat for Humanity, organizacji pozarządowej działającej na rzecz poprawy warunków mieszkaniowych osób niezamożnych, aż 70 proc. polskich gospodarstw domowych nie stać na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych na zasadach rynkowych.
Sam rząd stwierdza w ubiegłorocznym Raporcie o stanie mieszkalnictwa, że
„Wzrost liczby oddawanych do użytku mieszkań nie poprawia w znaczący sposób dostępności mieszkań dla osób o dochodach zbyt niskich, by nabyć lub wynająć mieszkanie na zasadach rynkowych, a jednocześnie zbyt wysokich, aby móc ubiegać się o najem mieszkania komunalnego.
Problem ten dotyka przede wszystkim ludzi młodych, którzy wchodzą na rynek pracy, rodzin wielodzietnych oraz osób samotnie wychowujących dzieci. W ostatnich ośmiu latach udział mieszkań, które służyłyby potrzebom osób o przeciętnych i niskich dochodach, stanowił średnio jedynie 2,5 proc. nowych zasobów mieszkaniowych”.
Mieszkań komunalnych, o których mówi raport zresztą po prostu nie ma. Wg raportu NIK z czerwca 2019 – większość gmin nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych ludności. Czas oczekiwania na mieszkanie komunalne może dziś wynieść nawet 20 lat.
Wujek bezsensowna rada
Oczywiście, zawsze można jak Sławomir Mentzen wspaniałomyślnie doradzić ludziom, by po prostu przestali być osobami o przeciętnych i niskich dochodach. I zajęli się lukratywnymi w jego opinii zajęciami takimi jak malowanie ścian, spawanie, prowadzenie TIRa.
Należy jednak od razu spytać, kto sprzeda nam bułkę w sklepie, jeśli wszyscy nagle zaczną spawać? Jeszcze ważniejszym pytaniem będzie: dlaczego właściwie mamy pogodzić się z tym, że ciężko pracujący kasjer ma być pozbawiony szansy na mieszkanie w godnych warunkach?
Konfederacja i jej wolny rynek😄😄😄
Sobie zapewnili dostęp do państwowego koryta i pouczają innych o zaradności. Wszyscy nie mogą zostać politykami tak samo jak społeczeństwo nie może składać się z samych złodziei.
Mam 3 koła do ręki po 10 latach pracy i studiach mgr. Wqr… mnie, że nie mogę sobie pozwolić na samodzielny wynajem mieszkania i luz finansowy bez kombinowania. Wynajem + czynsz + opłaty w stolicy to ok. 2000 zł/mc.; bilet miejski – 100 zł/mc. ; jedzenie 600-800 zł/mc.- zostaje ok. 100-300 zł, które jak odłożę to starcza na pokrycie jakiś niespodziewanych wydatków jak naprawy. Po takich wydatkach kupuję potem tańsze żarcie, żeby szybciej się odbić lub oddać długi.
Może kiedyś w końcu będzie dochód gwarantowany. W Polityce był o tym artykuł. Wszystko przemawia za tym, że to najlepszy pomysł. Trzymaj się 🖐️
Jak to sfinansować bez nakręcania inflacji? Może pińćsetplusy zlikwidować?
Jakoś żadne z państw, w których tego typu uszczęśliwienia obywateli spróbowano, odstąpiło od wdrożenia na stałe płacy gwarantowanej. W naszym średnio zamożnym kraju potrzebne są mieszkania na wynajem ale nie na rynku prywatnym za zbójeckie ceny.
W naszym średnio zamożnym kraju natychmiast należy zweryfikować prawo do zajmowania mieszkań socjalnych i kwaterunkowych. Sprawdzić dokładnie zarobki lokatorów. Wiele osób o wysokich dochodach dalej korzysta z tych mieszkań, lub mieszka w mieszkaniach czy domach zbudowanych fikcyjnie na rodziców, a mieszkania wynajmuje innym zawierając umowę o nadzór nad mieszkaniem. Znam osoby pracujące na czarno, i zarabiające netto prawie 5 tyś miesięcznie z jedną oficjalną śmieciówką, mieszczącą się w limitach dochodów przewidzianych dla mieszkań socjalnych. I nie myślą z tych mieszkań rezygnować. Gdyby to zweryfikować, to szacuję, że ok 60 % tych mieszkań wróciłoby do gmin i mogłoby być wynajętych osobom naprawdę ich potrzebujących. A i ilość osób pracujących na czarno zapewne by się wtedy zmniejszyła. Oczywiście zawsze pozostaną alimenciarze, którzy też celowo ukrywają dochody.
Kpiny bez sensu zupełnie: pan z Lewicy miał na myśli przede wszystkim tzw. Prekariat, pan z konfederacji: osoby wykonujące najprostsze zawody i niezaradnych młodych (a takich jest wielu). A tymczasem pseudoelity z pisu w rządzie i z po w miejskich samorządach bawią się w najlepsze.
Pytanie dlaczego ludzie wykonujący najprostsze zawody nie mieliby mieć prawa do godnego życia? Pandemia jeśli cokolwiek pokazała, to że bez sprzedawców, dostawców, kurierów i sprzątaczy społeczeństwo niespecjalnie może funkcjonować. Ktoś musi te prace wykonywać. No i wg pana Mentzena tacy ludzie są "leniwi". Obrzydliwe.
Powiem więcej: praca np. sprzątaczki, choć wymaga bardzo niskich kwalifikacyj, jest też pracą bardzo uciążliwą i m.in. z tego powodu powinna być wynagradzana o wiele lepiej. "Niewidzialna ręka rynku" nie wycenia pracy uczciwie.
Owszem, jest sporo ludzi niezaradnych, ale żadne nawoływania nie zmienią ich w zaradnych. To kwestia predyspozycji, charakteru, poziomu inteligencji, kapitału społecznego, chorób obniżających poziom energii życiowej itd. Zawsze będzie tak, że spory odsetek ludzi, z różnych przyczyn, często bez własnej winy, nie nadaje się do bycia rzutkim biznesmenem lub młodzieńcem tyrającym w trzech różnych miejscach na półtora etatu.
A ja nie rozumiem dlaczego gniazdownictwo jest uznawane za coś negatywnego skoro najlepsze rody hołdują tradycji domów wielopokoleniowych…
Tylko że te najlepsze rody nie gnieździły się w siedzibach o powierzchni 50 metrów kwadratowych 😉
Może dlatego, że "najlepsze rody" nie muszą hołdować tej tradycji na 60m²?
Ja mimo wszystko mam ogromną potrzebę prywatności. Zarabiam kiepsko, w sensie rodzinnym i seksualnym jestem Kobietą Niepodległą, nie będę niczyją matką, żoną ani kochanką – ale nie chcę mieszkać inaczej niż samotnie.
Łolaboga, a to się porobiło…tradycyjnie, samo z siebie się porobiło.
Nie tylko promocja i reklama krajowej banksterki z cyklu: \"zastaw się, a postaw się\". Również i opuszczanie rodzinnego gniazda – najświętszej wartości narodowej, propagują teraz bosaki. Końfeudalizacja ujmuje się za ojkofobią w imię kapitalistycznej lichwy – jak przystało na neo-nazi w gajerach będących w fazie alfa swego "marszu po władzę". Zamiast familijnej atmosfery z tamtych lat – generacja długów. Według bosaków, na pandemiczną deprechę najlepsza pożyczka w ciemno (tylko dla zatrudnionych w pełnym wymiatrze i najlepiej na stałe). No i intensywny program poszukiwań kąta, stancji, kawalerki, możliwie bez przedpłaty kaucji poręczycielskiej. Kopia trumpowskiego MAGA po polskiemu. Jakieś braki? Na alternatywy-prawatywy, tylko bosaki.
Prawacki lek na elity, kasty i resztę świata wychodowany na uprzywilejowaniu roszczeń katolsko-naziolskich kosztem m. in. zaniedbań egzystencjalnie ważnych konkretów.
Pokolenie BCB – Bardzo Cienkich Bolków. Mając dwadzieściakilka lat ze zdziwieniem się orientują, że po europeistyce, socjologii czy innym kulturoznawstwie trudniej o sensowną pracę za sensowne pieniądze. I przychodzi żal, że jednak nie chciało się uczyć na medycynie, informatyce czy studiach technicznych.
Zamiast wtłaczać studentom humana, że są elitą, której się należy, trzeba im organizować kursy spawania, obsługi wózka widłowego czy prawo jazdy kat. C.
Zaprezentowana kategoryzacja dowodzi jak demokrację i szacunek dla człowieka pojmuje autor. Za lat kilka inżynierowie też nie będą zawodem poszukiwanym. Zastąpią ich roboty.
Dobrych inżynierów nieprędko, ale innych fachów wymienionych przez kolegę – już tak. Już obecnie spawanie, przenoszenie towarów na magazynie czy prowadzenie ciężarówek jest bez zarzutu realizowane przez AI i roboty, kwestia upowszechnienia tego na skalę masową to góra kilkanaście lat. Także przeciętni informatycy mogą powoli pakować walizki – najnowsze wersje AI już piszą bezbłędnie proste programy komputerowe.
Odpowiadając na pytanie retoryczne: jeśli braknie sprzedawców do sklepów, to spadnie liczba sklepów i powstaną inne formy zakupów, do których będzie potrzeba mniej ludzi. No i oczywiście wzrosną zarobki sprzedawców. Nadal są zawody, których zaufanych przedstawicieli trudno znaleźć, jak np. mechanik samochodowy, budowlaniec. Wiem, że nie wszyscy mogą nimi zostać, ale wielu ludzi mogłoby jeszcze spróbować.
Cześć , jesteś wolnym mężczyzną, czujesz się samotny, chciałbyś to zmienić ? Nie czekaj odezwij się. Samotna, wolna, bez nałogów i niezależna. Nie dawno wróciłam z Anglii do kraju. Poznam Pana do wspólnych spotkań, wspólnych spacerów, wspólnie spędzania czasu, a jak zaiskrzy to może i więcej 🙂 Naturalnie przed spotkaniem chciałabym się lepiej poznać, wymienić się numerami telefonów i zdjęciami jeżeli jesteś zainteresowany kontakt i moje zdjęcia znajdziesz na moim profilu randkowym http://panieonline.pl/monia89