0:000:00

0:00

„Żyję w państwie, które miliony marzeń młodych ludzi co roku zmienia w miliony złudzeń. Nasza przyszłość brutalna to życie ciągle na kredycie, to praca na śmieciówce, to ciągły stres. Brutalna prawda jest taka, że połowa naszego pokolenia będzie do 35. roku życia mieszkać z rodzicami" - mówił podczas sobotniej konwencji Lewicy Łukasz Michnik, działacz Młodej Lewicy z Olsztyna.

Przeczytaj także:

Fragment z tą wypowiedzią zaszerował na Twitterze Sławomir Mentzen, polityk Konfederacji i wiceprezes KORWiN, a także autor słynnej "piątki Konfederacji" („Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE"). Mentzen cytat opatrzył komentarzem:

"Brutalna prawda jest taka, że trzeba było się uczyć, pracować i oszczędzać. Nauczylibyście się malować ściany, spawać, prowadzić TIRa, to byście z rodzicami nie mieszkali. Niestety, zamiast pracować, wolicie zabierać tym, którym chciało się brać odpowiedzialność za własne życie".

Wypowiedź Mentzena przypomina oczywiście niesławny cytat Bronisława Komorowskiego "weź kredyt, zmień pracę". Przekonanie o tym, że złe warunki życiowe są wynikiem błędnych indywidualnych wyborów, a nie sytuacji społeczno-ekonomicznej, jest wśród polskich polityków i komentatorów bardzo rozpowszechnione. Polityk Konfederacji dokłada do tego liberalny podział na zaradnych i produktywnych (w domyśle: takich jak on) i ludzi niezaradnych, żyjących z socjalu.

W tej opowieści odnaleźli się też niektórzy politycy obozu władzy.

"Takiemu młodemu człowiekowi, który nie jest nauczony pracy, zaradności, odpowiedzialności i do 35. roku życia mieszka z rodzicami rzeczywiście nie pozostaje nic innego jak biegać po ulicach z flagami LGBT i pluć na Kościół i pomniki narodowe" - napisał na Twitterze poseł Solidarnej Polski Mariusz Kałużny (skasował Tweeta m.in. po tym, jak przypomniano mu, że w Warszawie za 750 zł. wynajmował 90 metrowe mieszkanie od Centralnego Ośrodka Sportu, państwowej instytucji, której był wicedyrektorem).

Nie pierwszy raz toczy się spór o to, czy młodzi Polacy nie są przypadkiem zbyt leniwi i "roszczeniowi" (cokolwiek by to miało znaczyć). Co jednak na temat ich sytuacji i perspektyw mówią dane?

Polska zagłębiem gniazdownictwa

W Polsce odsetek gniazdowników, czyli osób w wieku 25-34 lata mieszkających z rodzicami, jest rzeczywiście wysoki. Według danych z badania EU-SILC w 2018 roku wynosił on aż 45,1 proc., podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej wyniosła 28,6 proc. W minionej dekadzie skala zjawiska w UE utrzymywała się na zbliżonym poziomie. W Polsce jednak od 2005 do 2018 roku odsetek ten wzrósł o 9 proc.

Czy w takim razie, idąc tokiem myślenia Mentzena, oznacza to, że młodzi Polacy są bardziej gnuśni niż ich europejscy rówieśnicy? Nic na to nie wskazuje.

Według danych Eurostatu odsetek Polaków w wieku od 15 do 34 lat, którzy nie uczą się, ale są zatrudnieni, wynosi aż 53,4 proc. To więcej niż średnia europejska wynosząca 43 proc.

Kolejne 7 proc. jednocześnie uczy się i pracuje. (Łącznie uczy się lub szkoli zawodowo 33 proc. osób w tym wieku, pracujących i niepracujących).

W badaniu GUS w 2018 odsetek gniazdowników wśród osób od 25 do 34 lat oszacowano na 36 proc. W badaniu tym, w przeciwieństwie do badania EU-SILC, brano pod uwagę jedynie osoby, które nie posiadają współmałżonków. Gniazdownikami zdecydowanie częściej są mężczyźni (43 proc. mężczyzn w tym przedziale wiekowym), niż kobiety (29 proc.). Im starszy rocznik, tym dysproporcja między płciami jest większa. Autorzy raportu wśród powodów gniazdownictwa wymieniają względy indywidualnych preferencji, czy potrzebę opieki nad rodzicami. Zaznaczają jednak, że najczęstszym problemem w usamodzielnieniu się młodych dorosłych są dochody.

"Jak wynika z danych 60 proc. gniazdowników nie posiadało żadnego dochodu lub osiągało średni miesięczny dochód poniżej stawki minimalnej, która w 2018 roku wynosiła 2100 zł" - czytamy w raporcie GUS. I jednocześnie dowiadujemy się, że w badanym okresie aż dwie trzecie z gniazdowników pracowała i to najczęściej w pełnym wymiarze godzin.

Krótko mówiąc - młodzi pracują, a i tak nie stać ich na usamodzielnienie się.

Mieszkań po prostu brakuje

W 2018 to 380 mieszkań na 1000 osób. Średnia europejska to 435. Słabszy wynik wśród krajów UE odnotowano jedynie na Słowacji (369 mieszkań). Dla porównania wskaźnik ten wyniósł w Niemczech 509 mieszkań na 1 000 mieszkańców, na Węgrzech - 456, w Czechach - 455. W raporcie dotyczącym mieszkalnictwa z marca 2020 rząd podaje, że w 2019 wskaźnik skoczył do poziomu 386 mieszkań, ale jednocześnie, by nasycić rynek musiałby osiągnąć pułap 450.

W Polsce mamy niski odsetek mieszkań, które można wynająć, a ludzie mieszkają głównie w mieszkaniach własnościowych. Wg Eurostatu aż 84 proc. Polaków mieszka na swoim, a zdecydowana większość z nich nie jest obciążona kredytem (spłacający kredyty to 11,3 proc. ogółu). W bogatej Szwajcarii to zaledwie 42,5 proc., w Niemczech – 51,5 proc., we Francji – 65 proc.

Polska nie prowadzi polityki, która wspierałaby długoterminowy najem. Przeciwnie - stymulowano popyt na mieszkania poprzez programy państwowych dopłat do kredytów takich jak "Mieszkanie dla młodych" i "Rodzina na swoim". Program "Mieszkanie plus", który zakłada budowanie tanich mieszkań na wynajem na razie (po ponad 5 latach rządów PiS) jest jeszcze w powijakach.

W roku 2019 wśród wszystkich wybudowanych mieszkań aż 97,8 proc. stanowiło budownictwo deweloperskie oraz inwestycje realizowane przez osoby fizyczne. Budownictwo komunalne, mieszkania w ramach towarzystw budownictwa społecznego i mieszkania zakładowe – stanowiły w 2019 roku zaledwie 2,2 proc. Eksperci wskazują, że rozwój mieszkalnictwa oparty wyłącznie na mieszkaniach kupowanych na własność jest czymś, co po prostu nie może się udać - kredyt hipoteczny zawsze będzie poza zasięgiem sporej części społeczeństwa.

Według Habitat for Humanity, organizacji pozarządowej działającej na rzecz poprawy warunków mieszkaniowych osób niezamożnych, aż 70 proc. polskich gospodarstw domowych nie stać na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych na zasadach rynkowych.

Sam rząd stwierdza w ubiegłorocznym Raporcie o stanie mieszkalnictwa, że

"Wzrost liczby oddawanych do użytku mieszkań nie poprawia w znaczący sposób dostępności mieszkań dla osób o dochodach zbyt niskich, by nabyć lub wynająć mieszkanie na zasadach rynkowych, a jednocześnie zbyt wysokich, aby móc ubiegać się o najem mieszkania komunalnego.

Problem ten dotyka przede wszystkim ludzi młodych, którzy wchodzą na rynek pracy, rodzin wielodzietnych oraz osób samotnie wychowujących dzieci. W ostatnich ośmiu latach udział mieszkań, które służyłyby potrzebom osób o przeciętnych i niskich dochodach, stanowił średnio jedynie 2,5 proc. nowych zasobów mieszkaniowych".

Mieszkań komunalnych, o których mówi raport zresztą po prostu nie ma. Wg raportu NIK z czerwca 2019 - większość gmin nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych ludności. Czas oczekiwania na mieszkanie komunalne może dziś wynieść nawet 20 lat.

Wujek bezsensowna rada

Oczywiście, zawsze można jak Sławomir Mentzen wspaniałomyślnie doradzić ludziom, by po prostu przestali być osobami o przeciętnych i niskich dochodach. I zajęli się lukratywnymi w jego opinii zajęciami takimi jak malowanie ścian, spawanie, prowadzenie TIRa.

Należy jednak od razu spytać, kto sprzeda nam bułkę w sklepie, jeśli wszyscy nagle zaczną spawać? Jeszcze ważniejszym pytaniem będzie: dlaczego właściwie mamy pogodzić się z tym, że ciężko pracujący kasjer ma być pozbawiony szansy na mieszkanie w godnych warunkach?

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze