Rzeczniczka PiS Beata Mazurek zaklina rzeczywistość. To, że PiS chce aferze KNF uciąć głowę i sprowadzić ją do jednostkowego wyskoku, nie znaczy, że sprawa jest skończona. Przyglądamy się tym wątkom afery, które mogą mieć polityczne konsekwencje dla obozu rządzącego
PiS nie dopuści do powstania komisji śledczej ds. afery KNF. I robi wiele, by przekonać swoich wyborców, że sprawa się skończyła. OKO.press nie zajmuje się zwykle modlitwami. A taki właśnie charakter ma stwierdzenie rzeczniczki PiS z briefingu prasowego w Sejmie w piątek 23 listopada 2018.
Sprawa KNF-u i tego, co było na taśmach dla nas jest sprawą – z punktu widzenia politycznego – zamkniętą.
W skrócie: szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski złożył bankierowi Leszkowi Czarneckiemu propozycję korupcyjną. Po ujawnieniu 13 listopada nagrania rozmowy Chrzanowskiego i Czarneckiego przez "Gazetę Wyborczą", szef KNF podał się do dymisji.
Jak pisaliśmy w tekście "Cios nożem mikrofonowym. Jak media PiS próbują tłumaczyć aferę KNF", obóz rządzący próbuje przekonać opinię publiczną, że nic się nie stało, Chrzanowski działał sam, afera tak naprawdę dotyczy bankiera Leszka Czarneckiego, a wszystko, co należało w tej sprawie zrobić, zostało już zrobione, więc o co to całe halo.
Nic dziwnego, że Prawo i Sprawiedliwość chce sprawę zamknąć jak najszybciej. Nie ma nic gorszego dla rządzącej partii niż ciągnące się afery wytwarzające wrażenie, że "coś jest na rzeczy" jeśli chodzi o korupcję, i sieci powiązań ludzi władzy chciwych na pieniądze.
Tylko że w tym przypadku wola partii rządzącej, by uciąć aferze głowę, może nie wystarczyć. W sprawie KNF - jak mówi Mazurek, unikając słowa "afera" jak ognia - jest wiele wątków, które wymagają wyjaśnienia i którymi zajmują się dziennikarze różnych mediów.
Wymieńmy kilka z nich - te, które mogą mieć polityczne skutki dla Prawa i Sprawiedliwości:
To najważniejszy i potencjalnie najgroźniejszy politycznie osobo-wątek afery. Korumpujący Czarneckiego Chrzanowski jest człowiekiem Adama Glapińskiego, prezesa NBP. A Glapiński - człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego.
Obecny szef banku centralnego to postać kluczowa w obozie PiS. To jeden z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego od czasów Porozumiania Centrum. "Współtworzył potęgę finansową tego środowiska" - mówił Witoldowi Gadomskiemu z "Gazety Wyborczej" były polityk PiS. Po przyjściu do NBP Glapiński przeprowadził czystkę kadrową, odsunął doświadczonych specjalistów, wprowadził swoich ludzi.
Nazwisko szefa NBP wielokrotnie pada w nagranej przez Czarneckiego rozmowie, a z gabinetu Chrzanowskiego rozmówcy udali się właśnie do Glapińskiego. "W PiS obawiają się, że Giertych [w tym przypadku jako adwokat Czarneckiego] trzyma nagranie z Glapińskim w zapasie" - powiedział Gadomskiemu jeden z rozmówców. Sam Glapiński zapewnia, że nic kompromitującego go w tej rozmowie nie padło, ale kto by nie zapewniał?
Jeśli takie nagranie istnieje, byłoby polityczną bombą, ale nawet bez niego nad centralną postacią obozu władzy zebrały się czarne chmury. Czy Chrzanowski działał w porozumieniu z Glapińskim? Ile władzy Glapiński ma w PiS? Jaki wpływ na politykę państwa ma budowane przez niego w instytucjach finansowych zaplecze?
Aktualizacja: NBP chce zakazać dziennikarzom pisania o związkach Adama Glapińskiego z aferą KNF. Chodzi o kilkoro dziennikarzy „Newsweeka” i „Gazety Wyborczej”. NBP żąda też usunięcia 9 artykułów na ten temat, w tym z wydań papierowych, co nie jest wykonalne.
"Opowieść o zachłannym obozie władzy staje się coraz bardziej przekonująca" - skomentował rozwój afery KNF Piotr Zaremba, publicysta sympatyzujący z PiS w "Polska The Times".
Afera pomogła wyświetlić przed opinią publiczną politykę kadrową w NBP i innych instytucjach finansowych. Media donoszą o zatrudnianiu tam bliskich polityków rządzącej partii. Pisaliśmy w OKO.press o synu Mariusza Kamińskiego, zatrudnionym w Banku Światowym: "Bank Światowy obala krętactwa o Kacprze Kamińskim. Ale Sasin kłamie w żywe oczy Olejnik".
"To co dzieje się wokół NBP to powtórka z „misiewiczów”. Potrzebna jest kontrola NIK-u, który jest jedynym organem władnym kontrolować NBP. Jeśli rutynowe działanie jest odległe, to powinna zapaść decyzja o nadzwyczajnej kontroli NIK" - komentował dla portalu Money.pl Leszek Balcerowicz.
Media ujawniły już wiele innych posad obsadzanych po linii partyjnej lub rodzinnej, wśród nich są: Martyna Wojciechowska (była radna sejmiku mazowieckiego, szefowa departamentu komunikacji i promocji NBP, zasiada w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego), Kamila Sukiennik (szefowa gabinetu Glapińskiego, zasiada również w radzie nadzorczej Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych), Anna Kasprzyszak (dyrektor departamentu edukacji w NBP, była żona Mariusza Kamińskiego), Joanna Chrzanowska (zastępczyni Anny Kasprzyszak, żona Marka Chrzanowskiego. Powiązania między tymi osobami pokazuje infografika "Gazety Wyborczej".
Marek Suski, szef Gabinetu Politycznego premiera, próbował zbagatelizować osobowy wymiar afery, mówił: "Urzędników są tysiące i trudno brać odpowiedzialność za to, że ktoś popełni jakiś błąd, czy nie będzie prowadził jakichś rozmów, czy nawet nie weźmie łapówki. (... ) My nie obiecywaliśmy, że nagle zmienimy wszystkich urzędników w aniołów. Tym bardziej, że to jest w większości odziedziczony po poprzednikach zespół ludzi".
Przypomnijmy jednak, że Marek Chrzanowski był akurat urzędnikiem, którego nowa władza nominowała, a nie odziedziczyła. Podobnie jak wiele osób zatrudnionych w NBP.
Podczas nagranej przez siebie rozmowy Leszek Czarnecki opowiada, że przyszedł do niego senator Grzegorz Bierecki, twórca SKOK-ów, i chciał w Getin Banku złożyć depozyt o wartości 60-70 mln złotych. Czarnecki miał odmówić, zgłaszając wątpliwości co do źródła pochodzenia pieniędzy, i przekazał sprawę do KNF. Za opisanie tego wątku Bierecki zagroził "Gazecie Wyborczej" procesem.
Grzegorz Bierecki to bohater dziesiątków tekstów dziennikarki OKO.press Bianki Mikołajewskiej (wcześniej "Polityka i "Wyborcza"), która od lat opisuje system SKOK-ów. Bierecki współfinansuje związane z PiS media, a Jarosław Kaczyński poparł go w kampanii wyborczej do Senatu. Afera KNF znów kieruje uwagę opinii publicznej na działalność kas i ich powiązania z instytucjami państwowymi.
W nagraniu pada nazwisko Zdzisława Sokala - to przedstawiciel prezydenta Andrzeja Dudy w KNF i prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. To Sokal miał mieć plan przejęcia banku Czarneckiego za złotówkę. Rodzi to pytania o zaangażowanie zaplecza prezydenckiego w tę sprawę, zwłaszcza, że prezydent publicznie Sokala bronił.
W dodatku, "Rzeczpospolita" ujawniła że Sokala powołano do KNF bez kontrasygnaty premiera, czyli formalnie jest nieważne.
Dymisja Chrzanowskiego nie załatwia sprawy, jeśli chodzi o wiarygodność nadzoru nad systemem finansowym: "Dziś każdy posiadacz depozytu w polskim banku może się zastanawiać czy ktoś pilnuje bezpieczeństwa moich pieniędzy? Bo sytuacja wygląda mniej więcej tak, jakby, dajmy na to, policjant kierujący ruchem na skrzyżowaniu zszedł ze stanowiska i zaczął negocjować z właścicielem największej limuzyny czy za drobną opłatą ten nie mógłby on mieć zawsze pierwszeństwa. I jakby potem razem poszli omawiać cenę z szefem drogówki. Czy ktoś ma pewność, że na takim skrzyżowaniu nie dojdzie do wypadku? - komentuje dziennikarz ekonomiczny Maciej Samcik.
Niezależność nadzoru finansowego "musi być oczywiście uzupełniona o demokratyczną kontrolę" - mówił z kolei "Gazecie Wyborczej" Andrzej Wojtyna, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Na czym miałaby polegać? "Na transparentnym wyjaśnianiu oraz uzasadnianiu podejmowanych decyzji i na dzieleniu się oceną zagrożeń poprzez spotykanie się z analitykami i dziennikarzami, a także z parlamentarzystami".
Przedmiotem starcia między premierem Morawieckim a prezesem Glapińskimustawa o nadzorze finansowym i ochronie inwestorów na rynku finansowym. Pisał o tym portal TVN Konkret24: "Morawieckiemu udało się wprowadzić ważne dla niego poprawki, a zastrzeżenia prezesa NBP nie zostały wzięte pod uwagę".
PiS nie jest monolitem. Niby to wiadomo, ale afera KNF pokazała jak na dłoni podziały w PiS i dała poszczególnym frakcjom dodatkowe atuty. Po raz kolejny widać napięcie między Zbigniewem Ziobrą i Mateuszem Morawieckim. Do tej pory premier przegrywał w walce o wpływ nad nadzorem finansowym - teraz dostał pretekst, by go przejąć i obsadzić własnymi ludźmi.
Mianował nowym szefem KNF "swojego" prof. Jacka Jastrzębskiego, wicedyrektora departamentu prawnego banku PKO BP, banku państwowego, którym kieruje przyjaciel premiera Zbigniew Jagiełło.
Z kolei Ziobro nadzoruje śledztwo w sprawie wizyty Czarneckiego u Chrzanowskiego i wiele wskazuje na to, że ukrył przed Morawieckim informację o korupcji - pisze o tym m.in. "Newsweek".
Afera KNF wcale się nie zakończyła, pytań, na które trzeba odpowiedzieć jest aż nadto, a zaklęcia rzeczniczki Mazurek nie wystarczą zamiast odpowiedzi.
Aktualizacja 3 grudnia 2018: PiS nadal próbuje zaklinać rzeczywistość. Minister Dworczyk: "Aferą KNF interesuje się kilku dziennikarzy i finansistów".
Chronologia wydarzeń afery KNF (infografika "Gazety Wyborczej").
Gospodarka
Grzegorz Bierecki
Adam Glapiński
Beata Mazurek
Narodowy Bank Polski
Prawo i Sprawiedliwość
afera KNF
KNF
Leszek Czarnecki
Marek Ch.
Martyna Wojciechowska
nadzór bankowy
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze