0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i wiceminister obrony Michał Dworczyk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” dyskredytuje znaczenie, jakie afera korupcyjna w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) ma dla Polaków. Gdy dziennikarz Jacek Nizinkiewicz pyta czy będzie to temat poruszany przy świątecznych stołach, przedstawiciel rządu odpowiada, że interesuje się nim jedynie „kilku dziennikarzy i może jeszcze kilku finansistów”.

"Sprawa KNF to największa z rys na wizerunku rządu Mateusza Morawieckiego. Politycy opozycji porównują ją do afery Rywina, która w 2002 roku pogrążyła rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej – klęski, po której partia nie podniosła się już nigdy.

Oficjele PiS forsują narrację, według której kryzys zażegnano, rząd zareagował z należytym profesjonalizmem, a winni zostaną ukarani.

Jednocześnie używają argumentu znanego jako „A u was Murzynów biją”, podkreślając opieszałość PO w sprawie Amber Gold. Do niedawna nie mogli się też zdecydować, czy głównego podejrzanego aresztować, czy jednak nie.

13 listopada 2018 roku biznesmen Leszek Czarnecki ujawnił w „Gazecie Wyborczej” nagranie rozmowy z marca z szefem KNF Markiem Ch. Według Czarneckiego Ch. złożył mu propozycję korupcyjną. W zamian za przychylność KNF dla jego banków, które znalazły się w trudnej sytuacji, Czarnecki miał zatrudnić wskazanego przez Ch. prawnika z wynagrodzeniem opartym na prowizji od wartości banków Czarneckiego.W rozmowie nie pada kwota (ani procent), ale Czarnecki twierdzi, że chodziło o 1 proc. – nawet 40 mln zł w ciągu trzech lat.

Przeczytaj także:

Czy zatem rację ma minister Dworczyk, że to temat, który zwykłych Polaków niezbyt interesuje? Sprawdziliśmy.

Tysiące tweetów, setki tysięcy zapytań

Poświęcone aferze w KNF 14 artykułów OKO.press udostępniliście co najmniej 13,2 tys. razy. Z danych naszego profilu na Facebooku wynika, że posty z artykułami dotarły do ponad miliona odbiorców. Ale załóżmy, że minister nie miał tu na myśli czytelników OKO.press, serwisu uważanego przez media bliskie PiS za „asów propagandy antyrządowej”.

Spójrzmy zatem na dane z Twittera. Raport narzędzia do monitorowania mediów społecznościowych Twitter Binder pokazuje, że tylko między 26 listopada a 3 grudnia tag #KNF został użyty w co najmniej 2 tys. tweetów opublikowanych przez 1,3 tys. użytkowników. Publikacje z tym tagiem zostały wyświetlone 5,2 mln razy i mogło się z nimi zapoznać nawet 3 mln użytkowników. Dotyczy to jedynie wpisów opatrzonych konkretnym tagiem, a nie pokrewnych – zawierających np. nazwiska zamieszanych w aferę albo nazwy banków – wtedy liczba mogłaby być znacznie większa.

Również dane z wyszukiwarki Google przeczą słowom ministra Dworczyka.

Dane z Google Trends wskazują na duże zainteresowanie aferą. Porównamy poziom wyszukiwania trzech haseł: "pralka" (czerwona, bardzo popularne), "Bóg" (żółty, mniej) i "KNF" (niebieski) - generalnie rzadko wyszukiwane, ale zdecydowanie wygrywa po 13 listopada. Wykres wskazuje na poziom wybierania w procentach najwyższego wyniku (KNF po wybuchu afery).

Choć nie ma jeszcze konkretów, ile razy wyszukiwano informacje związane z aferą, to można się pokusić o ich wstępne wyliczenie na podstawie dostępnych danych w listopadzie:

Według narzędzia AdWords w październiku – jeszcze przed informacją o aferze – hasło „Leszek Czarnecki” wyszukano na terenie Polski 6,6 tys. razy. Google Trends pokazuje natomiast, że w listopadzie częstotliwość wyszukiwania tego hasła wzrosła 34 razy (w kategorii „Wiadomości” ustępując pod tym względem jedynie pytaniu z teleturnieju Milionerzy). Czyli użytkownicy z Polski nawet 221 tys. razy chcieli się dowiedzieć, kim jest człowiek, który ujawnił korupcję w jednej najważniejszych państwowych instytucji kontroli. A to znów jedno z wielu konkretnych haseł związanych z aferą, więc zainteresowanych całym tematem mogło być więcej.

PiS chce ukryć panikę?

Przy dużej dozie sympatii, ktoś mógłby jednak zaufać ministrowi i przyjąć, że to wszystko działalność finansistów i dziennikarzy. Tyle, że musieliby oni strasznie dużo siedzieć przy komputerach, bo jest ich w Polsce niewielu.

Według najnowszych danych zebranych na potrzeby europejskiego projektu MediaAct, w 2011 roku w zawodzie dziennikarza pracowało ok. 12 tys. Polaków, z kolei rok później na etacie było ich 9 tys. – wynika z badań prowadzonych pod kierunkiem prof. Tadeusza Kowalskiego z UW (nowszych danych brak). Z kolei finansistów należących bądź starających się o członkostwo w międzynarodowym stowarzyszeniu ACCA (Association of Chartered Certified Accountants) jest w Polsce ponad 4,2 tys. osób. Nawet zakładając, że dziś dziennikarzy byłoby dwa razy więcej niż siedem lat temu (wątpliwe, biorąc pod uwagę kryzys mediów tradycyjnych), to łącznie wciąż tylko 26 tys. osób. Pytanie wyszukiwarce każdy z nich musiałby zadać 32 razy.

Nie potrzeba zatem wielkiej matematyki, by widzieć, że wicepremier Michał Dworczyk mydli nam oczy. Wypowiadając się z taką dezynwolturą liczy – tak jak kiedyś szef TVP Jacek Kurski – że „ciemny lud to kupi”.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze