"Sposób traktowania w areszcie b. prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie naruszał zakaz tortur i poniżającego traktowania. Miał na celu zastraszenie środowiska sędziowskiego". Raport RPO potwierdza tę opinię krakowskich sędziów. A mimo to premier Morawiecki używa przykładu Krzysztofa S. jako dowodu dla Komisji Europejskiej, że reformy sądów były konieczne
Premier Morawiecki zamierza udowadniać Komisji Europejskiej, że zmiany w sądownictwie są konieczne, powołując się m.in. na sprawę karną przeciwko byłemu prezesowi Krakowskiego Sądu Apelacyjnego Krzysztofowi S. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" z 13 czerwca 2018 powiedział:
„W mojej opinii szczególnie znamienny jest przykład sądu z Krakowa.
Będę zachęcał pana przewodniczącego Timmermansa, aby się przyjrzał temu przykładowi bardzo uważnie. Wszystko wskazuje bowiem na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza”.
Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich potwierdza, że wobec prezesa Krzysztofa S. w areszcie bezprawnie stosowano szykany przez wiele miesięcy, bez podstawy prawnej, codziennie funkcjonariusze przeprowadzali w jego celi kontrole i stosowali kontrolę osobistą naruszającą intymność i godność sędziego.
Traktowanie byłego prezesa Sądu Administracyjnego w Krakowie odbierane jest przez środowisko sędziowskie w całej Polsce jako ostrzeżenie władzy dla niepokornych sędziów.
Kontrola RPO w Areszcie Śledczym w Krakowie została przeprowadzona po artykule "Polityki"
Były prezes SA w Krakowie Krzysztof S., wraz z 26 urzędnikami sądowymi z całej Polski miał – według prokuratury – stworzyć „grupę przestępczą”, która brała łapówki i prała brudne pieniądze. Sprawa dotyczy Centrum Zakupów dla Sądownictwa, podlegającego dyrektorowi (a więc nie prezesowi) Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Ale rząd PiS przedstawia ją opinii publicznej jako dowód na korupcję wśród sędziów.
Krzysztof S. przesiedział w areszcie dziewięć miesięcy. Stracił tam m.in. dwa zęby, upadając podczas spaceru, i nie dostał pomocy dentystycznej. Był też regularnie poddawany poniżającemu procederowi kontroli osobistej i kontrolom w celi. On i jego córka mówili "Polityce", że władze aresztu nie przedstawiły mu żadnej decyzji o objęciu go reżimem przeznaczonym dla więźniów niebezpiecznych (obejmuje on m.in. kontrole osobiste przy każdym wyjściu i powrocie do celi i całodobowy monitoring) i nie reagowały na jego skargi.
Takiego traktowania zakazał dopiero sąd, gdy rozpoczął się proces Krzysztofa S. Sąd uchylił wtedy areszt.
Po tekście w "Politcye" Biuro RPO przeprowadziło kontrolę w areszcie w Rzeszowie. Wysłannicy RPO odbyli rozmowy z funkcjonariuszami, zbadali dokumentację i zapisy z monitoringu. Potwierdzili to, na co skarżył się Krzysztof S., i ustalili, że szykany stosowano do niego bez podstawy prawnej. Nikt – ani dyrektor aresztu, ani sędzia penitencjarny – nie wydał decyzji o objęciu go kategorią „niebezpieczny”, a mimo to tak właśnie był traktowany.
Oto fragmenty notatki z wizytacji RPO w Areszcie Śledczym w Rzeszowie:
28 maja 2018 zebranie Sędziów Sądu Apelacyjnego w Krakowie podjęło uchwałę uznającą, że
sposób, w jaki w areszcie traktowano byłego prezesa, miał na celu zastraszenie środowiska sędziowskiego i narusza zakaz tortur i poniżającego traktowania.
„Stosowanie wobec jakiejkolwiek osoby pozbawionej wolności szczególnych obostrzeń, które nie znajdują uzasadnienia w jej sytuacji faktycznej i procesowej, należy uznać za poniżające i nieludzkie traktowanie w rozumieniu art. 3 Europejskiej konwencji praw człowieka [zakaz tortur i poniżającego traktowania] - piszą sędziowie. I dalej:
Opisane działania podjęte wobec sędziego Krzysztofa S. odbieramy jako celowe, zmierzające do upokorzenia Pana sędziego, jak też ukierunkowane na zdeprecjonowanie, zastraszenie i podporządkowanie środowiska sędziowskiego władzy wykonawczej. Wpisują się one także w kampanię medialną prowadzoną przeciwko sędziom i władzy sądowniczej, czego dowodem były próby wykorzystania tzw. afery w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie dla uzasadnienia niekonstytucyjnych zmian ustrojowych podporządkowujących sądy władzy wykonawczej”.
Uzupełnienie tekstu Ewy Siedleckiej:
W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" 13 czerwca premier Mateusz Morawiecki bronił tezy, że dzięki reformom sądów PiS Polska jest "jednym z najbardziej praworządnych krajów UE". Dowodził też, jak niepraworządnym krajem była III RP:
Argumenty premiera należą do żelaznego od wielu lat repertuaru mediów niezłomnych. Są naciągane, przekłamane i wyolbrzymiane; o gumowych kulach OKO.press pisało tu, ogólnie o przestępstwach sędziów - tu, sprawa wyroku na telefon dotyczy pojedynczego przypadku udanej prowokacji dziennikarskiej tabloidu; warto też zajrzeć do raportu o sędziowskich przestępstwach z lat 2011-15 poprzedniej KRS.
"Pies z kulawa noga się tym [w UE] nie interesował, bo w Polsce rządziła bratnia, potulna partia" - podsumował premier.
"Gazeta Polska" zapytała też Morawieckiego o "pełzający bunt władzy sądowniczej", w tym wystąpienie krakowskich sędziów przeciw prezes Dagmarze Pawełczyk-Woickiej powołanej w styczniu 2018 przez min. Ziobrę (członkini nowej Krajowej Rady Sądownictwa). W odpowiedzi Morawiecki wytoczył argument "zorganizowanej grupy przestępczej" sędziów, czyli sprawę byłego prezes Sądu Administracyjnego w Krakowie Krzysztof S. Tym "argumentem" zajęła się Ewa Siedlecka.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze