„Jest, pojawia się, rodzi się dużo więcej dzieci (...) o kilkadziesiąt tysięcy rocznie” - mówił premier Mateusz Morawiecki prezentując nowe założenia programu 500 plus. Premierowi dwoją się i troją nie tylko czasowniki, ale też dzieci. Mały "boomik" (zamiast zapowiadanego boomu) roku 2017 się skończył i w 2018 a także 2019 liczba urodzeń spada jak spadała
Nie pierwszy raz premier Mateusz Morawiecki myli się w ocenie sytuacji demograficznej kraju. Na początku sprawowania urzędu (lipiec 2018) przekonywał, że dzięki rządowemu wsparciu rodzin udało się "odwrócić demograficzne trendy". OKO.press pisało wtedy, że samo przekonanie premiera nie wystarczy, bo fakty są inne.
24 czerwca 2019 podczas inauguracji kampanii informacyjnej, dotyczącej rozszerzenia programu 500 plus na pierwsze dziecko, premier poszedł krok dalej. Sytuację w demografii nazwał „rewolucją społeczną”, a program 500 plus „najlepszą inwestycją w przyszłość kraju". Do tego wszystkiego podał dane, które nie znajdują potwierdzenia w żadnych statystykach.
„Jest to znakomita, najlepsza inwestycja w przyszłość naszego narodu. Już dzisiaj widzimy, że jest dużo więcej dzieci, pojawia się dzieci, rodzi się w porównaniu do tych statystyk, które były przedstawione przez GUS jeszcze 4-5 lat temu"
Roczne zestawienia liczby urodzeń nie zostawiają wątpliwości. Tylko w 2017 r. liczba żywych urodzeń przekroczyła liczbę 400 tys., a i tak wynik ten był o 11 tys. gorszy niż w 2012 roku, gdy na świat przyszło ponad 413 tys. dzieci.
Fakt, że tych kilkadziesiąt tysięcy dzieci rocznie jest, pojawia się więcej, jest wielką zasługą polskich rodzin mam nadzieję przy niewielkim, ale istotnym, znaczącym wsparciu również ze strony państwa polskiego.
Na upartego, można by powiedzieć, że w 2017 roku urodziło się o kilkadziesiąt (dokładnie 19,7 tys.) dzieci więcej niż rok wcześniej. Ale już w kolejnym - 2018 roku - liczba urodzeń spadła o 13 tys. To wciąż o 6 tys. więcej niż w 2016, ale widać, że skok miał charakter punktowy, a rokrocznie nie pojawia się kilkadziesiąt tysięcy dzieci więcej - jak chciałby premier.
Dodatkowo, analiza danych z pierwszego kwartału podpowiada, że rok 2019 będzie jeszcze dużo gorszy. Od stycznia do marca na świat przyszło 91 tys. dzieci. W analogicznym okresie w 2017 roku było ich o 10 tys. więcej, a w 2018 - o 6 tys.
Dane pokazują, że nie mamy do czynienia z "rewolucją" czy trwałą zmianą, ale chwilowym przyrostem liczby urodzeń. Wynika on przede wszystkim z realizacji odłożonych decyzji prokreacyjnych kobiet urodzonych w wyżu lat 80. W demografii, której nie mierzy się z roku na rok, w takim przypadku
mówi się o zmianie kalendarza urodzeń, a nie - wzroście.
Dodatkowo, przyrost 2017 roku zawdzięczamy głównie powiększaniu się rodzin, które już miały dziecko. Wciąż spada jednak ogólna liczba kobiet, które w ogóle decydują się na dziecko.
Jeśli mamy do czynienia z rewolucją, to w odwrotnym kierunku. Z roku na rok przesuwa się wiek, w którym kobiety decydują się na macierzyństwo. W tym momencie średnia to już 28 lat. Instrument „500 plus” ani nie zwiększa liczby kobiet, które decydują się na pierwsze dziecko, ani nie przyspiesza decyzji o rodzicielstwie.
Według dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego konsekwencją zmniejszenia ubóstwa i podnoszenia dobrobytu gospodarstw domowych, które decydują się na dzieci, jest wręcz mniejsza motywacja do posiadania większej ich liczby.
Rodziny są skupione na podnoszeniu statusu materialnego i inwestowaniu w rodzinę. A to oznacza, że z czasem także liczba osób decydujących się na drugie i trzecie dziecko znacząco zacznie spadać.
Spada też liczba kobiet w wieku rozrodczym w Polsce. Z materiałów przygotowanych dla OKO.press przez prof. Irenę Kotowską z SGH jasno wynika, że maleje nie tylko ogólna liczba kobiet (wykres niżej), ale przede wszystkim liczba kobiet w wieku o najwyższej płodności: 25-29 i 30-34 lata.
W stosunku do 2015 roku spadek liczebności tych grup wyniesie odpowiednio:
Lepsze warunki dla rodzenia dzieci w ostatnich latach to wypadkowa kilku czynników:
Wśród instrumentów sprzyjających podjęciu decyzji o urodzeniu dziecka można wymienić „500 plus”, ale nie można traktować go jak „najlepszą inwestycję” - ani w politykę demograficzną, ani przyszłość kraju.
Jeśli chodzi o skuteczność, państwo powinno inwestować przede wszystkim w zwiększenie dostępności instytucji opiekuńczych dla dzieci (żłobki) czy dopłaty do mieszkań, a także ulepszenie urlopów rodzicielskich tak, by obowiązki wychowawcze lepiej rozkładały się pomiędzy rodziców.
Za to najlepszą polityką demograficzną, taką, która pozwoli zapełnić miejsca na rynku pracy (do 2030 roku deficyt ma wynieść 4 mln), jest mądra polityka migracyjna.
Biorąc pod uwagę opłacalność budżetową, wzrost liczby urodzeń rzędu maksymalnie 20 tysięcy dzieci rocznie uzyskano inwestując ponad dwadzieścia miliardów złotych. Jedno dziecko „ekstra” kosztowało w 2017 roku budżet ok. milion złotych (oczywiście efekt demograficzny nie był jedynym, a nawet nie był najważniejszym celem programu 500 plus).
Dla porównania: w latach 2014-2016 koszt jednego dziecka z rządowego programu in vitro wyniósł ok. 25 tys., a w programach samorządowych ok. 30 tys., o czym pisaliśmy tutaj.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze