W 11-minutowym wystąpieniu 6 września Morawiecki "prosił Wysoką Izbę o wzniesienie się ponad podziałami" i poparcie stanu wyjątkowego. Dla zachęty obrzucił opozycję 14 obelgami, insynuacją, że wstydzi się tego, co robi i wezwaniem, by przeprosiła za "festiwal żenady". Podobną mowę wygłosił w 2018 roku
"Dziś, w dniu próby, proszę Wysoką Izbę o wzniesienie się ponad podziały polityczne, ponad to, co w ostatnich tygodniach doprowadziło do nieporozumień, ale też do napięć, do sporów, często prowokowanych przez niektórych państwa sojuszników, akolitów, ale to wszystko proponujemy odłożyć do zamkniętego, niechlubnego rozdziału historii i proponujemy, abyście wszyscy państwo poparli decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego" - mówił premier Morawiecki w sejmowej debacie 6 września 2021.
Już w tej pozornie koncyliacyjnej wypowiedzi użył trzech słów nacechowanych negatywnie (zaznaczamy je wytłuszczoną czcionką), w tym pochodzącego z greki "akolity", słowa rzadko używanego w debacie publicznej, które ma się kojarzyć "obco" (jego znaczenie w liturgii katolickiej nie jest szerzej znane).
Reszta jego wypowiedzi jest szczelnie wypełniona hejtem pod adresem opozycji. Epitetów w różnej postaci jest co najmniej 14. Jest oczywiste, że deklarowany cel zachęty do głosowania za stanem wyjątkowym jest fałszywą deklaracją, która ma dodatkowo nadać wiarygodność oskarżeniom.
Morawiecki przybiera tu postać ojca narodu, który chce zgromadzić wszystkich jego synów (i córki), ale konsekwentnie dezawuuje oponentów politycznych i dąży do ich symbolicznego zniszczenia. Premier używa chwytów erystycznych, przeciwstawienia my patrioci - wy zdrajcy, my mądrzy - wy głupcy, podważa moralne kwalifikacje oponentów, jest momentami wręcz okrutny. Co więcej, robi to z zaangażowaniem i widoczną satysfakcją.
Władza i on sam reprezentują patriotyczną troskę, "którą rozumie każdy Polak" (premier nie używa feminatywów).
Następuje tu utożsamienie nas, Polaków, z władzą PiS, Morawiecki próbuje zjednać odbiorcę i każdego patriotę "zapisać do PiS".
"Dla nas, dla Polaków, dla których tak droga jest nasza suwerenność, nasze bezpieczeństwo, strzeżenie tych granic powinno być czymś oczywistym, opartym o konsensus polityczny wszystkich sił politycznych".
Rząd występuje tu w roli odpowiedzialnego strażnika narodowego bezpieczeństwa: "Dla nas strzeżenie polskiej granicy, dbałość żeby była bezpieczna, należy do podstawowych obowiązków". Okazuje się też, że rząd robi to "nie po to, by ograniczać wolność (np. dziennikarzy), lecz po to, by zapewnić wolność".
Morawiecki nie objaśnia na czym to miałoby polegać, ale mnoży zatrważające wizje planów Moskwy i Mińska. "Jak łatwo o prowokację, gdy tuż za naszą granicą, może nawet kilkanaście kilometrów, trwają największe manewry rosyjsko-białoruskie w historii" - zawiesza głos.
Na tle patriotów z PiS opozycja jest po prostu zdradziecka. Głosowanie za stanem wyjątkowym mogłoby ją uchronić od dalszego "grania w tej orkiestrze, której dyrygenci w Mińsku i Moskwie cieszą się, jeśli w naszym parlamencie jest kłótnia".
Potem już zupełnie wprost: "Dawniej [nie wiadomo kiedy, ale dla konserwatysty "dawniej" to określenie pozytywne] takie działania traktowane były jak zdrada narodowa".
Premier okazuje udawaną wyrozumiałość i mnoży kolejne epitety: "Dziś wierzę, że to jest naiwność, głupota, chęć zbicia kapitału politycznego na tym nieszczęściu, które się tam dzieje". Czyli tak czy owak zdrada interesów narodowych, dla politycznych zysków i/lub z głupoty.
Morawiecki wraca drugi raz do figury marionetki, używanej w propagandzie wielu władców autorytarnych: w czasach PRL opozycję przedstawiano jako sterowaną przez imperialistów, a Orbán na krytykę mediów często odpowiada, że jej autorzy są kukiełkami Sorosa.
"Na tej scenie, która jest ustawiona w Usnarzu, wy odgrywacie rolę oklaskiwaną w Moskwie i Minsku" - mówi patrząc po ławach opozycji.
Oskarża też opozycję o wywieranie "antypatriotycznej presji" na funkcjonariuszy ochraniających Polskę na granicy z Białorusią.
Premier dwukrotnie wykorzystuje dwa wyjątkowe zdarzenia: wypowiedź Władysława Frasyniuka w TVN24 o "wojskowych śmieciach" i akcji aktywistów (z udziałem Bartosza Kramka), którzy próbowali przeciąć druty na granicy polsko-białoruskiej.
Morawiecki nadaje im nadznaczenie i przypisuje odpowiedzialność za nie całej opozycji.
"Wasi posłowie, współpracujący z wami blisko pan Kramek, pan Frasyniuk, wspierający jego słowa bez zastrzeżeń pan Wałęsa, te haniebne słowa, nikczemne słowa, powinniście za nie przeprosić" - mówi.
I drugi raz, znowu stosując figurę pars pro toto (część pokazując jako całość):
"to, co zrobili przedstawiciele PO, współpracujący z wami bardzo blisko pan Frasyniuk czy pan Kramek, to festiwal żenady, wielki wstyd, nie dziwię się, że chowacie głowy, że jest wam przykro, ale powinniście głośno przeprosić.
Poza pars pro toto, Morawiecki podkreśla tu odpowiedzialność opozycji za skrajne słowa i gesty, przypisując posłom i posłankom obecnym w Sejmie - na zasadzie czystej insynuacji - rzekomą reakcję na jego słowa.
"Nie dziwię się, że chowacie głowy, że jest wam przykro" - stwierdza, a przecież odbiorca jego słów nie śledzi reakcji ław opozycyjnych.
W podobnym duchu mówił też minister MSWiA Mariusz Kamiński: „Z Łukaszenką damy sobie radę, ale wy nam nie przeszkadzajcie i zróbcie to w imię lojalności państwowej i imię lojalności wobec waszych wyborców, również naszych obywateli niezależnie od ich poglądów politycznych”.
Premier Morawiecki nie pierwszy raz stosuje figurę "fałszywej prośby o poparcie". W debacie sejmowej nad wotum nieufności dla Beaty Szydło i Elżbiety Rafalskiej w sierpniu 2018 roku, w wystąpieniu, które trwało 41 minut, agresja wobec opozycji wystąpiła siłą rzeczy w większej dawce.
Morawiecki stosował tam podobną przewrotną retorykę: dezawuuje partnera, symbolicznie go niszczy, a jednocześnie wyciąga rękę do rzekomej zgody.
„Polska jest jedna, chcemy współpracować z wami. Chcemy współpracować ze wszystkimi dla poprawy losu wszystkich grup społecznych, które były zapomniane w tym waszym modelu neoliberalnym”. Już drugie zdanie znosi intencje pierwszego.
Po długiej liście obelg i zarzutów w wystąpieniu z 2018 Morawiecki dostrzega tę samą, co w niby-apelu o poparcie stanu wyjątkowego 2021 wspólną przesłankę wszystkich działań i zaniechań opozycji. Jest nią brak patriotyzmu, obojętność wobec ojczyzny i jej losów, a właściwie gorzej – zdrada, kierowanie się niepolskimi interesami.
Co trwa do dziś: „[wyście] nie kochali Polski. Czasami wydaje mi się, że wy tę Europę bardziej kochacie niż Polskę nawet".
W debacie na stanem wyjątkowym opozycja gra w orkiestrze rosyjskiej, w 2018 roku Morawiecki odwoływał się do częściej używanej przez władze - do dziś - metafory niemieckiej.
Premier odniósł się wtedy do sporu o budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i krytycznej opinii Rafała Trzaskowskiego o tej inwestycji. Zamiast merytorycznej polemiki użył insynuacji:
„Nie sądziłem, że wasz kandydat na prezydenta Warszawy może na serio tak sobie pomyśleć: Po co nam Centralny Port Komunikacyjny, skoro mamy port w Berlinie?”.
W tym miejscu widać było bodaj najwyraźniej, z jaką satysfakcją premier pastwi się nad opozycją przypisując jej zdradę interesów narodowych. Ciągnął ten wątek nakręcając się:
„Naprawdę nie sądziłem, wierzcie mi państwo, że ktoś może nie wiedzieć, czy kandyduje na prezydenta Warszawy czy burmistrza Berlina. A może to jest polityka, symptom polityki Platformy Obywatelskiej? Może właśnie zamiast nowoczesnej Polski, zamiast Centralnego Portu Komunikacyjnego, hubu, wy chcecie właśnie portu w Berlinie i portu we Frankfurcie nad Menem?”.
Warto odnotować, że Morawiecki idzie tu śladami mentora politycznego PiS Jarosława Kaczyńskiego, który jest mistrzem insynuacji i manipulacji. W ogłoszonym 9 czerwca 2020 ponad sześciostronicowym liście do wyborców PiS Kaczyński odwołuje się do tego samego moralnie wartościowanego podziału MY-ONI.
Głosi, że – jak to ujmuje politolog Jan Werner Müller – MY i tylko MY reprezentujemy interesy narodu, na mocy wyborów [2019 roku], w których naród powierzył nam władzę. Wyklucza ze wspólnoty opozycję przypisując jej wyłącznie złe, kłamliwe i podłe intencje, rysując obraz rozkradania przez nią kraju w czasach rządów PO-PSL, pomawiając, że chce użyć przemocy i obcej ingerencji w obalanie władzy PiS i strasząc na potęgę ewentualnym zwycięstwem Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich 2020.
Pada kilkadziesiąt słów-obelg, których treść deskryptywna liczy się mniej niż ładunek ekspresyjny (emocje) i perswazyjny (by zniechęcić odbiorcę do opozycji). Oceny działań opozycji (i samego Trzaskowskiego) mieszają się z odsądzaniem od czci i wiary rządów PO-PSL (z lat 2007-2015).
OKO.press analizując ten dokument zestawiło obelgi w alfabetycznej kolejności. Wymieniliśmy 56 epitetów, w wiernych cytatach, nie zaznaczając czy dotyczą obecnej opozycji, czy dawnych władz PO-PSL, bo oba wątki zlewały się w jedno oskarżenie, które ma odbiorcę poruszyć, oburzyć i przestraszyć:
Propaganda
Jarosław Kaczyński
Michał Kamiński
Mateusz Morawiecki
Rafał Trzaskowski
Rząd Mateusza Morawieckiego
Granica polsko-białoruska
stan wy
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze