W listach do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela i sprawującej prezydencję w Unii kanclerz Niemiec Angeli Merkel polski premier napisał, że rząd PiS odrzuca pomysł powiązania budżetu UE z praworządnością.
Mateusz Morawiecki podkreślił, że rozwiązanie to „zagraża uchwaleniu budżetu UE”. „Bez gwarancji dla poszanowania traktatowych praw państw członkowskich nie widzimy możliwości ratyfikowania budżetu w Parlamencie” – stwierdził Morawiecki.
Mechanizm „fundusze za praworządność” został wstępnie zaakceptowany przez Parlament Europejski i Radę UE 5 listopada 2020. Gdy zostanie formalnie przyjęty, Komisja Europejska będzie mogła wnioskować o zawieszenie wypłat z budżetu i Funduszy Odbudowy dla państw, które nie przestrzegają wartości UE.
Zdaniem premiera mechanizm ten wprowadziłby „stan niepewności prawa”, przez który „teoretycznie bardzo ambitne rozwiązania budżetowe mogą w praktyce upaść”.
Jak pisaliśmy w OKO.press – rząd PiS samodzielnie nie może zatrzymać prac nad mechanizmem, bo Rada będzie głosować nad nim nie jednomyślnie, a większością kwalifikowaną. Może natomiast nie wyrazić zgody na cały wspólny budżet albo zablokować Fundusz Odbudowy.
Polskiego weta głośno domagała się w ostatnich dniach partia Zbigniewa Ziobry, skonfliktowanego z Morawieckim, zapowiedział je także prezes PiS. Czy premier posłuchał?
Morawiecki łagodniejszy niż Orbán
Podobny list do unijnych przywódców w ostatnich dniach wysłał także Viktor Orbán. Miał ostro zaoponować przeciwko powstaniu mechanizmu i zapowiedzieć budżetowe weto rządu Węgier.
Zdaniem Tomasza Bieleckiego, brukselskiego korespondenta Deutsche Welle, pismo polskiego premiera jest znacznie łagodniejsze. Bielecki podkreśla, że UE jest właśnie na finiszu negocjacji budżetowych. Nic dziwnego, że każde z państw próbuje wpłynąć na ostateczny kształt porozumienia.
Morawiecki, zamiast wetować budżet, mógłby np. odrzucić mechanizm praworządnościowy podczas głosowania w Radzie. Najpewniej zostałby przegłosowany (do zaakceptowania potrzeba głosów 15 z 27 państw reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii), ale w ten sposób wyraziłby swój sprzeciw bez wstrzymywania finansowej pomocy dla całego kontynentu.
Na szali są bowiem ogromne pieniądze – także dla Polski. Jak przytomnie ostrzega w liście sam premier, polskie weto „grozi […] pozbawieniem całej Europy narzędzi do walki z kryzysem”.
PE i Rada 10 listopada zakończyły negocjacje Wieloletnich Ram Finansowych. Jak pisaliśmy, Parlamentowi udało się przekonać Radę, by w budżecie znalazło się o 16 mld euro więcej, niż w pierwotnej propozycji głów państw Unii z lipca 2020. Dodatkowe pieniądze mają pomóc w zwalczaniu COVID-19.
Trzy sposoby na weto
W sumie budżet Unii na lata 2021-2027 ma wynieść rekordowe 1,8 biliona euro, a w ramach tego:
- 1,074 biliona euro na fundusze spójności, wspólną politykę rolną, transformację energetyczną, badania i rozwój;
- 750 mld euro na Fundusz Odbudowy – pomoc dla gospodarek walczących z koronakryzysem – z czego 390 mld w formie grantów, a 360 mld w formie tanich pożyczek.
Żeby w ogóle móc pozyskać te dodatkowe pieniądze i zwiększyć budżet do rekordowego poziomu, Unia będzie potrzebowała zgody narodowych parlamentów w państwach członkowskich.
Morawiecki i Orbán mogą więc zablokować albo cały budżet (jego zatwierdzenie wymaga jednomyślności w Radzie), albo sam Fundusz Odbudowy (brak ratyfikacji w narodowych parlamentach). Albo jedno i drugie.
W przypadku weta dla Wieloletnich Ram Finansowych Unia musiałaby w trybie awaryjnym przepisać na kolejny rok budżet z roku 2020. Wbrew zapewnieniom polityków PiS, byłby to poważny administracyjny problem dla całej Unii.
Część pieniędzy (np. na rolnictwo i projekty, które zaczęły się wcześniej) nadal płynęłaby do beneficjentów, ale pozostałe środki zostałyby zamrożone. Państwa członkowskie nadal płaciłyby składki, ale Bruksela nie mogłaby finansować żadnych nowych inwestycji.
Cały kontynent musiałby też na nowo otworzyć budżetowe negocjacje. W pocie czoła wypracowany kompromis trafiłby do kosza.
Zawetowanie WRF uniemożliwiłoby też powstanie Funduszu Odbudowy, bo jest on elementem porozumienia budżetowego. Polska mogłaby też zgodzić się na budżet, ale blokować sam Fundusz Odbudowy podczas ratyfikacji w Sejmie.
Unia ma możliwości, ale czeka
UE teoretycznie ma narzędzia, by powołać Fundusz Odbudowy do życia bez udziału Polski i Węgier (w Brukseli mówiło się o porozumieniu w formule poszerzonej strefy euro). Ale według doniesień brukselskich korespondentów na razie nikt nie szykuje się na taką ewentualność.
Jednym ze sposobów na załagodzenie sytuacji miałoby być dołączenie do rozporządzenia „pieniądze za praworządność” specjalnej łagodzącej deklaracji Komisji Europejskiej.
KE zapewniłaby w niej, że mechanizm nie będzie stosowany „uznaniowo”. Komisarz ds. budżetu Johannes Hahn nie wyklucza takiej możliwości. Choć w praktyce deklaracja miałaby niewielkie znaczenie, polski rząd mógłby ograć ją PR-owo. By przy ostatecznym wycofaniu się z weta, odtrąbić polityczny sukces.
Czas goni, bo nowe WRF powinny wejść w życie 1 stycznia 2021 roku. O jak najszybsze przyjęcie budżetu i Funduszu zaapelowali 11 listopada szefowie unijnych instytucji. Podkreślili, że Europa boryka się z drugą falą pandemii, a wspólnotowe pieniądze będą niezbędne, by wyjść z kryzysu.
Z kryzysem i pandemią walczy także Polska. W sumie z tradycyjnego budżetu i Funduszu Odbudowy w ciągu kolejnych siedmiu lat mielibyśmy dostać ponad 160 mld euro czyli ok. 700 mld złotych. W tym środki na spójność, rozwój obszarów wiejskich, transformację energetyczną, badania i rozwój, wymiany Erasmus itd.
Mateusz Morawiecki po lipcowym szczycie w Brukseli chwalił się udanymi negocjacjami. Jak w szczycie pandemii wytłumaczy obywatelkom i obywatelom, że de facto rezygnuje z pomocy?
Premier pod polityczną presją
Premier jest pod ogromną polityczną presją. Jako pierwszy polskie weto zapowiedział bowiem jego polityczny przełożony – Jarosław Kaczyński. Jak pisaliśmy w OKO.press, prezes PiS (już jako wicepremier) powiedział w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” 14 października, że Polska nie pozwoli się szantażować.
Przyjęcie przez Unię Europejską mechanizmu „fundusze za praworządność” porównał do metod stosowanych przez ZSRR, a wręcz gorszych. Tę samą antyunijną retorykę stosuje na potrzeby krajowej opinii publicznej premier Węgier Viktor Orbán. W piątek 13 listopada w węgierskim radiu ostrzegał przed budową nowego „Związku Sowieckiego”.
Morawiecki ma także problem ze Zbigniewem Ziobrą, którego partia wszem i wobec ogłasza, że już od dawna nawołuje do weta. „Spoczywa na nas odpowiedzialność, by pod presją i szantażem nie ulegać i wyzbywać się wartości, czyli Polski suwerennej i niepodległej od innych państw i rządów” – czytamy w oficjalnym stanowisku Solidarnej Polski z 10 listopada.
Jeśli Polska rzeczywiście postanowi skorzystać z „opcji atomowej”, zrobi to, by bronić „reform” sądownictwa przeprowadzonych przez resort Ziobry.
Na szali, poza konsekwencjami finansowymi, są także te polityczne. Jeszcze do niedawna Bruksela robiła wszystko, by nie alienować Polski i Węgier. Ale po słowach Kaczyńskiego – który odrzucił nawet łagodną wersję mechanizmu „pieniądze za praworządność” zaproponowaną przez Niemcy – dobra wola jakby się wyczerpała.
Polskie weto z pewnością rozwścieczy tych partnerów Polski, którzy jeszcze nam pozostali. Ale nawet nieudana próba szantażu nieprędko odejdzie w Brukseli w niepamięć. Opinia kraju „niepoważnego”, z którym nikt nie chce negocjować ani się układać, przylgnie do Polski na długie lata.
"Polska może stracić miliardy euro i resztki politycznej wiarygodności."
To nie Polska straci resztki politycznej wiarygodności, tylko polski rząd.
Moim zdaniem, im szybciej rząd straci te (mikroskopijne) resztki wiarygodności, tym lepiej dla Polaków, ponieważ będzie bliżej do odzyskania ich konstytucyjnych praw i wolności.
„Bez gwarancji dla poszanowania traktatowych praw państw członkowskich nie widzimy możliwości ratyfikowania budżetu w Parlamencie”. Gdzie jest poszanowanie przez polski rząd konstytucyjnych praw i wolności obywateli Rzeczpospolitej Polskiej?
Sam jestem w szoku i ciężko mi to przyjąć do wiadomości, ale jednak to Polacy wybrali tych ludzi. Wielokrotnie potwierdzili ten wybór, więc konsekwentnie wszyscy zapłacimy za to. Bo nawet przegrana PIS w najbliższych wyborach, jakie daje gwarancje, że oszołomstwo nie wróci do władzy za jakiś czas?
Najważniejsze, że te resztki wiarygodności przetrwają w polskim, katolickim narodzie i katolickim kościele.
Tradycyjnie, do użytku wewnętrznego przez władców narodu polskiego.
Chrześcijańskiego przedmurza i swojskej sławojki z lat 20 XX stulecia.
Tak jest. Cyfryzacja przenosi w czasie tylko wybrane narody.
Młodzież z zachodu już zwija się z zazdrości! Andruszkiewicz coś o tym wie.
Problem w tym, że Polska sobie jako tako poradzi jeśli zawetuje budżet, a nie poradzi sobie wiele innych państw typu Włochy, Grecja, Hiszpania czy Francja. I nie sądzę by te kraje mogły sobie pozwolić na weto budżetu przez Polskę. Środki niwelujące takie weto są, ale w unii nic nie jest szybko i zrobienie czegoś co będzie za rok czy dwa jest defakto nic nie zrobieniem. Zatem trwają zapewne teraz prace by ten mechanizm był, by kraje typu Niemcy czy Francja wyszły z "Twarzą" , a jednocześnie tak wykastrowane praktycznie , że się tego nie da w żadnym razie użyć, by Polska i Węgry się zgodzili.
Znając życie i zasadę: interesy mają głęboko w d…. zasady, Polska ( PIS) tą bitwę na 95 % wygra.
UE powinna opracować ramy prawne umożliwiające zawieszenie członkowstwa gównostanów typu państwo pislamskie.
Opracowanie takich ram jest możliwe, ale w unii takie rzeczy trwają 5 lat jeśli szybko, a 10 normalnie. UE to wielka biurokratyczna machina.
Uszanowanie suwerenności w detalu, też kosztuje. Biurokracja i skomplikowane procedury indywidualnie przypasowywane na miarę (Brexit jest tu ekstremalnym przykładem) kosztują lata rokowań. Trening cierpliwości na życzenie najbardziej wymagających populistyczno-nacjonalistycznych rządów państw UE takich jak Węgry, Włochy (bez Salviniego również), do niedawna Austria, nie zapominając o Bułgarii i Słowenii.
W lipcu Pinokio chwalił się ,że wynegocjował największy budżet dla Polski w historii jej obecności w UE. Dziś chce ten budżet wetować. Rządy PiSu to rządy ludzi niepoczytalnych.
Gdzie tu Pan widzi brak logiki ? B oto akurat jest logiczne co robi.
Włochy, Hiszpania czy Francja dobrze widzą, że Polska jako tako sobie poradzi bez funduszu ratującego gospodarki, a wiedzą też że Oni sami sobie nie poradzą. I tu Morawiecki nie musi się starać wetować, a to Hiszpania czy Włochy muszą błagać by tego nie robił. Idealna pozycja negocjacyjna.
Morawiecki powiedział w Sejmie z mównicy o swoich "negocjacjach" w Brukseli:
1. Wynegocjował 70 mld z Funduszu Spójności – Fundusz Spójności na wszystkie kraje Unii wynosi ok. 50 mld na siedem lat.
2. Tutaj cytat: "Jeśli chodzi o pieniądze z budżetu UE, dla Polski będzie to o ok. 20 mld euro mniej, niż mieliśmy na lata 2014-2020." W ramach różnych funduszy polityki spójności.
3. Stwiedził, że Polska dostanie 700 mld zł. Z tym, że dodał razem granty, pożyczki, pakiety odbudowy, pominął warunkowość wypłat.
A naprawdę w budżecie 2021-2027 dla Polski będzie tylko ok. 80 mld euro, a w latach 2014-2020 było ok. 105 mld euro.
4. Na rozwój obszarów wiejskich otrzymaliśmy o 2 mld euro mniej niż w latach 2014-2020.
5. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji został zmniejszony z 40 mld euro do 10 mld euro, a Polska dostanie ok. 2 mld euro zamiast 8 mld euro.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Co najmniej do kolejnych wyborów. Jeśli ktoś nie wymyśli ruchu, który pociągnie za sobą ludzi ( ideologia odpada, bo to dzieli ludzi – pragmatyzm musi być), to za 3 lata pis wymyśli tysiąc plus i znowu wygra. Pomysł na reformę oświaty, ochrony zdrowia, itd – takie rzeczy pozwolą ludziom się pod kimś zjednoczyć i wywalić PIS na śmietnik historii. LGBT, prawa garstki kobiet spowodują podział ludzi i PIS będzie dalej rządził.
Osobiście mam nadzieję ,że Morawiecki ma jednak więcej oleju w głowie i po prostu twardo negocjuje licząc ,że jeszcze coś ugra. Nieuchwalenie budżetu to byłaby katastrofa przede wszystkim dla Polski która dalej więcej z wspólnego budżetu bierze niż dokłada. O kompletnej izolacji politycznej po upadku jedynego liczącego się sprzymierzeńca(Trump) nie mówiąc. Premier o tym dobrze wie i może wbije coś do łba Kaczorowi który chyba coraz bardziej pogrąża się w szaleństwie…
Dla zmieniających gruntowne prawa z dnia na dzień, ignorujących całą serię opinii, uwag, wskazówek, porad, ostrzeżeń, upomnień i orzeczeń, zmieniających np. (przykład jeden z dziesiątek) prawo wyborcze, w dokładnie określonym czasem, zabronionym, niekonstytucyjnym terminie, fundujących swoim obywatelom „stan niepewności prawa” co 2 tygodnie, ten właśnie "„stan niepewności prawa”, powinien być ich żywiołem, tak aby mogli poznać go od drugiej strony.Walory poznawcze mogą być dosłownie b e z c e n n e. Jak mawia Andrzej D., uczyć się całe życie, to wspaniałe hobby.
Penitencjarność finansowa w naszym kraju m.in.:
-zmniejsza ilość wykroczeń
-zmniejsza ich popularność i tym samym społeczną szkodliwość, krzewiąc prawowitość
-poprawia bezpieczeństwo i higienę (np. drogowe, pracy, gastronomii)
-poprawia m.in. pracę urzędników państwowych (sprawa sankcji finansowej obniżenia 50% zarobków sędzi Morawiec)
-niszczy i ogranicza korupcję
-chroni przyrodę i zasoby naturalne
-ogranicza chuligaństwo i wandalizm
-promuje poszanowanie dóbr społecznych i kulturalnych
-ogranicza pandemię rekordowo w skali europejskiej
-przede wszystkim, zasila i uzupełnia zasoby budżetowe (m.in. dla infrastruktury, policji, powszechnej informacji, edukacji i prewencji bezpieczeństwa publicznego),
Dlatego, Unia Europejska powinna wziąść przykład z szerokiego spektrum, naszej, jednej z najbardziej rozwiniętych w Europie, finansowej penitencjarności polskiej.
Skoro, system kar finansowych, tak dobrze działa w skali pojedynczego kraju członkowskiego, jak pokazuje wzorcowy przykład Polski, mógłby poprawić wiele więcej w skali całej wspólnoty europejskiej.
UE powinna wziąść pod uwagę ogrom powyższych argumentów i zaostrzyć dotychczasowe wymagania standardów praworządności wobec państw niestosujących się do werdyktów organów prawnych systemu koalicyjnego UE.
Europa, a nawet cały śwat, może się jeszcze wiele od Polski nauczyć!!!
Nie wiem czy marionetka w rękach prezesa może cokolwiek zmienić w jego myśleniu. Zgoda na wprowadzenie uzależnienia kasy UE od praworządności, to dla prezesa Kaczyńskiego fiasko i koniec marzenia o bezkarnym podporządkowaniu sądów jak i olewania prawa oraz podporządkowania działania marionetkowego rządu woli partii i jej prezesa. Czyli koniec marzenia o władzy absolutnej w rękach prezesa. A to oznaczałoby przyspieszenie upadku partii, która jest dla prezesa ważniejsza niż Polska i jej Obywatele (uważni za ciemny lud od dawna). Natomiast marionetkowy premier walczy o przetrwanie i próbuje przerzucić decyzję o zablokowaniu kasy UE na sejm. Jednocześnie chyba jeden i drugi wiedzą, że nie są w stanie zablokować tych regulacji bez wzbudzenia kolejnych retorsji społecznych w kraju. W samej partii widać polaryzację sił z jednej strony Ziobro, Macierewicz i im podobni skrajni nacjonaliści, z drugiej wielu zdezorientowanych i przerażonych notabli partyjnych tym, że po ewentualnej utracie władzy trzeba będzie się rozliczyć za łamanie prawa i Konstytucji. Natomiast wyborcy? To z jednej strony armia ok 5 mln socjalnych beneficjentów żyjących na koszt pracujących i płacących podatki, gotowa jak niepodległości bronić wszelkich plusów. Z drugiej strony to armia prawie 9 mln emerytów i rencistów w znacznej części gotowa poprzeć tego kto obieca 13,14 i może 15 emeryturę i ok 16 mln pracujących zatrwożona w czasie epidemii czy utrzymają swoje miejsca pracy i biznesy. Reasumując równowaga na linii opozycja Zjednoczona prawica.
Taka przypowiastka: "Ledwie trzymający się na nogach, pijany brudny facet zaczepia w bramie sąsiada – Sąsiad kopsnij z dychę muszę dzieciakom dać jeść- nie dostaniesz, bo znowu kupisz mózgotrzepa, pobijesz kobitę i znowu tak jak wczoraj ona ucieknie z dzieciakami do matki, a ciebie znowu gliny wezmą na dołek, ledwie wróciłeś, a już się zdążyłeś napić, ten gość tam za rogiem dał ogłoszenie że zatrudni do pracy w ogrodzie, lepiej byś poszedł.- Taki z ciebie sąsiad K… , to ja ci nas..m na wycieraczkę."
Myślałam, że z wiekiem człowiek przestaje byc naiwny. A ja ciągle wierzę, że ten tzw. suweren się zorientuje, że niemiłosciwie mu panujący robi go w konia. PiS chciał panów Sikorskiego i Tuska za zdrade wsadzić do paki, to jak nazwać to co robi matołuszek. Przecież to jest ni mniej, ni więcej tylko klasyczny sabotaż. Chyba nie ma w Polsce takiego dużego i cieżkiego więzienia, do którego należałoby wsadzić całą formację PiS.
Suweren już się zorientował i nadal ponad 36% poparcia. Suweren kształtowany wiekami i żyjący pod batogiem Pana, Wójta i Plebana, tak łatwo się z tego nie wyzwoli. Obecne społeczeństwo bez obrazy to w ok. 95% potomkowie chłopów pańszczyźnianych, dla których pojęcie WOLNOSCI nie jest zbyt ważnym. Nie jest z racji tej, iż przez pokolenia ich codziennym problemem było przetrwanie pod batogiem Pana, Wójta i Plebana. Okres PRLu niewiele tu zmienił. Warto przeczytać ostatnio wydaną książkę prof. Adama Leszczyńskiego pt. „Ludowa historia Polski” czy tez Jana Sowy pt. „Fantomowe ciało króla” aby zrozumieć jak bardzo aktualne są słowa Zygmunta Freuda cyt.: „Większość ludzi tak naprawdę nie pragnie wolności, ponieważ wolność niesie ze sobą odpowiedzialność, …a odpowiedzialność jest dla większości ludzi przerażająca”. Demokracja to wymagająca pani. Wymaga od obywateli wiedzy, stosownych kwalifikacji demokratycznych. Tego nie zdobywa się w kilka dekad tylko uporczywą pracą pokoleniami liczoną. Dlaczego u nas jest tak niezbyt dobrze? Ujął to chyba właściwie prof. Markowski cyt. „Jeżeli w czymś możemy upatrywać niskich kwalifikacji polskiego obywatela, jego słabego kapitału społecznego, to w specyficznym typie katolicyzmu; w tradycji, w której się wyrasta: zdrowaśkach, odpuszczaniu win, spowiedzi i korupcjogennym dawaniu na tacę za wszystkie grzechy, połączonym z przekonaniem, że to załatwia sprawę. Mówiłem wielokrotnie i pisałem, głównie na podstawie badań, że najbardziej odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest właśnie brak tradycji oświeceniowej i purytańskiej, protestanckiej, gdzie grzech jest grzechem, a odpowiada się za niego bezpośrednio przed Bogiem. To ten kulturowy sos, w którym wrastamy w życie, sprawia, że mamy ułomne kwalifikacje demokratyczne.”
Nazywanie dużej grupy społeczeństwa tzw. suwerenem to wyraz pogardy dla niej. Trudno wtedy liczyć na przeciągnięcie jej na swoją stronę. Pańszczyzny i wynikającej z niej ciemnoty "lepsza część" społeczeństwa broniła do dosłownie "upadłego" Powstania Styczniowego, któremu upaść pomógł car likwidując pańszczyznę. Dziś KK jest w Polsce potężny jak chyba nigdy dotąd. Wszystkie formacje rządzące po 1990 r. zawdzięczają mu swoją władzę. Zresztą, właściwą diagnozę postawił już Tadeusz Kościuszko i nadal jest aktualna jak również jego zalecenia.
No i znowu dumny naród będzie wstawać z kolan. Nie wiem tylko czy stać go będzie na nowe endoprotezy.
Brawo morawiecki
Czy wy nii widzicie ze mozliwosc karania za tzw praworzadnosc oznacza koniec niezaleznosci rzadow.
Nast rozbiór Polski.
7 milionów ludzi z wykształceniem podstawowym głosowało na PIS. To w większości starzy ludzie, którzy nie czytają gazet, książek, nie mają innych programów poza TVP PIS. młodzi mają sieć, komórki i przekonali się co może zrobić pisowski TK. Opozycja powinna ruszyć tyłek do małych miast i wsi.
Mam nadzieję, że młodzi w rodzinach pisowskich zaczną przekonywać dziadków i rozmawiać z nimi.
Robienie z Niemców okupantów nic już nie daje.