0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sebastian Paroń / Agencja GazetaSebastian Paroń / Ag...

W wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" (datowanym na 7 stycznia 2018) premier Mateusz Morawiecki wypowiadając się na temat przemocy w rodzinie zabiera czytelników i czytelniczki w niebezpieczną podróż do przeszłości.

Dziennikarz zaczął od "klapsów od taty". "Dostawał je pan?". Morawiecki odpowiada twierdząco. "A swoje dzieci wychowywał pan z klapsami?" - dopytuje.

"Nie. Dzięki żonie i wspólnej cierpliwości - choć przyznaję, że czasami musiałem zagryźć zęby i znieść niesforność dzieci - udaje nam się je dobrze wychować. Bez klapsów" - odpowiada Morawiecki. I chwała mu za to, bo niektórzy politycy bez żenady opowiadają o biciu "ścierą przez łeb" (Tadeusz Cymański), czy stosowaniu "środków ostatecznych" (Jacek Wilk).

To daje pretekst do rozmowy o Konwencji Antyprzemocowej, którą Polska ratyfikowała w 2015 roku. Dziennikarz pyta: "Czy podziela Pan diagnozę, że źródłem agresji wobec kobiet i dzieci są nierówności płci i role kulturowe narzucone przez tradycję, a więc także Kościół katolicki?". Morawiecki odpowiada: "Nie zgadzam się z taką opinią. Do przemocy nie dochodzi tam, gdzie występuje dbałość o więzy rodzinne, o normalny dom, gdzie panuje miłość.

Przemoc pojawia się częściej w związkach nieformalnych, a nie tych usankcjonowanych prawnie.

Dlatego nie chciałbym, aby ta szkodliwa ideologia, jaką jest gender, przykryła realny problem przemocy domowej wobec dzieci i kobiet".

Nie można na krzywdę najsłabszych, bezbronnych patrzeć przez ideologiczne okulary, ale też nie można zamykać na nią oczu.
Tyle że to Morawiecki temat zwalczania przemocy ideologizuje
Gość Niedzielny ,04 stycznia 2018

Gender postrach prawicy

Długie lata (2012-2015) polski parlament debatował nad ratyfikacją Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie (tzw. Konwencja Antyprzemocowa). Argumentem dyskredytującym dokument, który wprowadza prawne standardy walki z przemocą w krajach członkowskich, był niezmienne "gender", czyli płeć społeczno-kulturowa.

Politycy PiS, a także część rządzącej wtedy koalicji PO-PSL, z Jarosławem Gowinem na czele, uznało zgodnie z naukami Watykanu, że gender jest "groźną ideologią", która godzi w tradycję i religię chrześcijańską, jest sprzeczna z polską Konstytucją, a także niszczy rodzinę i zaprzecza kobiecości.

Beata Kempa, dziś szefowa Kancelarii Premier Szydło, zgłaszała w Sejmie wniosek, by jej nie ratyfikować. Dowodziła, że nie ma czegoś takiego, jak równość płci: „Jak facet urodzi dziecko, pogadamy o równości płci. Równość szans – tak, ale równość płci to herezje”.

Podobne obiekcje miał ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Jarosław Gowin. Zastrzeżenia ministra budziły te artykuły konwencji, które nakazują państwom, by promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn. Nie przyjmował argumentu, że chodzi o wykorzenienie tych uprzedzeń, zwyczajów i tradycji, które oparte są na przekonaniu o niższości społecznej kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn. A także tych, które są wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla aktów przemocy.

Gowina niepokoił też nakaz edukacji i promocji równości między kobietami i mężczyznami.

Do tej skarbnicy antygenderyzmu, który Agnieszka Graff w wywiadzie dla Krytyki Politycznej, nazwała "twardym jądrem współczesnej prawicy", odwołuje się premier Morawiecki. I daje sygnał, że mimo obietnic z exposé ("Państwo jest naprawdę silne, jeśli jest w stanie ochronić swoich słabszych obywateli. Dlatego stanowczo mówię: nie ma zgody polskiego rządu na przemoc ani jakiegokolwiek przyzwolenia na przemoc") jego rząd nie zrobi nowego otwarcia w kwestii zwalczania przemocy. Pod jego rządami będzie miał się dobrze "PiS-wski patriarchat w wersji hardcore" (to określenie pożyczam od Michała Sutowskiego).

Przeczytaj także:

Miłość i małżeństwo receptą na przemoc

Zrozumienie i przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet i w rodzinie nie jest możliwie bez szukania jej źródeł. Morawiecki odwołuje się do aksjologii chrześcijańskiej i twierdzi, że gwarancją bezpieczeństwa w związku są:

  • jego instytucjonalizacja, czyli małżeństwo
  • oraz miłość.

Miłosna recepta na problem przemocy (poza tym, że brzmi infantylnie w ustach premiera) w oczywisty sposób wykracza poza kompetencje państwa związane z ochroną przed przemocą.

Jednak teza o tym, że w związkach nieformalnych jest więcej przemocy jest niebezpieczną manipulacją.

Nie ma polskich badań, które rozróżniałyby skalę przemocy ze względu na rodzaj związku. Szukając sprawców przemocy badania sprawdzają "partnera" - a nie oddzielnie męża, konkubenta czy chłopaka.

Magdalena Grabowska, socjolożka, współautorka raportu STER o przemocy seksualnej, mówi OKO.press: "W badaniach standardem jest posługiwanie się rozróżnieniem na osoby znajome i nieznajome, co pozwala zbadać, czy przemoc miała miejsce w bliskiej relacji czy poza nią".

Wprowadzenie rozróżnienia związanego z formą związku może być także mylące. Niektóre badania w Stanach Zjednoczonych prowadziły do wniosku, że przemoc w relacjach nieformalnych jest większa niż w małżeństwach , ale potem zauważono, że nie można z tego wnioskować, że małżeństwo jako takie chroni przed przemocą. Po prostu mniej agresywne pary pobierały się, a bardziej agresywne małżeństwa rozwodziły. Trudno uznać, że małżeństwo jest formą prewencji przed przemocą.

Magda Grabowska dodaje, że wrażenie mniejszej przemocy w małżeństwie może w Polsce wynikać z norm obowiązujących w patriarchalnej rodzinie. "W małżeństwie zgłaszanie przemocy - szczególnie seksualnej - jest w Polsce niemal niemożliwe. Stąd tak rozbudowana szara strefa przemocy rodzinnej, która wymyka się statystykom".

Jak podkreśla Grabowska, z badań STER wynika, że wśród policjantów i prokuratorów pokutuje np. założenie, że mąż nie może zgwałcić żony. "Dodatkowo, wychodzenie z przemocowego związku formalnego jest znacznie trudniejsze niż w przypadku związków nieformalnych. Małżeństwo jest chronione nie tylko przez instytucje, ale i całą kulturę, która piętnuje kobiety oskarżające mężów o przemoc".

Powszechne jest też w Polsce przyzwolenie na bicie dzieci. Aprobuje je prawie połowa badanych, znacznie częściej (57 proc.) mężczyźni niż kobiety (38 proc.).

Morawiecki: "nierówności nie są problemem"

Z wywodu Morawieckiego wynika prosty wniosek. Skoro w związkach nieformalnych jest więcej przemocy, to powinniśmy robić wszystko, by rozpowszechniać instytucję małżeństwa i skłaniać pary do pobierania się.

Jednocześnie premier wprost odrzuca tezę, że nierówności genderowe (płci) i szerzej role kulturowe są podstawą przemocy.

Takie rozumowanie idzie pod prąd nowoczesnej profilaktyki i przeciwdziałania przemocy. Kluczowym ich elementem jest bowiem podnoszenie przez edukację świadomości ról kulturowych. Wyrwanie się kobiety - bo to one w ogromnej większości są ofiarami przemocy - z zaklętego kręgu przemocy jest możliwe dopiero, gdy uświadomi sobie ona, że działania sprawcy są niedopuszczalne, bezprawne i nic ich nie usprawiedliwia, a rolą "słabszej płci" nie jest poświęcać siebie dla rodziny, "nieść swój krzyż" itp.

Konwencja Antyprzemocowa, którą premier odrzuca jako wrogą ideologię, zobowiązuje Polskę do stworzenia krajowego programu przeciwdziałania przemocy, który uwzględniałby perspektywę płci, a edukację zaczynał od walki ze stereotypami. Odpowiedzialny za wdrożenie Konwencji rząd PiS - do tej pory nie podjął żadnych kroków, by uwzględnić te wytyczne. Wręcz przeciwnie. Minister Anna Zalewska w lipcu 2017 roku wycofała ze szkół konieczność prowadzenia "działań antydyskryminacyjnych".

Kto nosi ideologiczne okulary

Morawiecki mówi, że nie można na krzywdę patrzeć przez ideologiczne okulary. Jednocześnie sam wyraża ideologiczną krytykę Konwencji i tym samym jego wypowiedź sankcjonuje stan obecny. Bo teraz premier osobiście jest odpowiedzialny za to, że w polskim porządku prawnym nie następują zmiany:

  • nie ma instytucji, która koordynowałaby rządowe działania na rzecz przeciwdziałania przemocy;
  • nie wprowadzono pojęcia przemocy ekonomicznej do polskiego prawa;
  • nie dostosowano definicji gwałtu w krajowym ustawodawstwie do tej zawartej w konwencji;
  • nie opracowano kompleksowego systemu oceny ryzyka przemocy i procedur mających na celu ochronę kobiet;
  • państwo nie współpracuje w zakresie przeciwdziałania i zwalczania przemocy z organizacjami pozarządowymi;
  • rząd nie dostosował procedury Niebieskiej Karty do wymogów konwencji;
  • nie przebudował systemu pomocy dla ofiar przemocy, tak by opierał się na pomocy specjalistycznej;
  • nie stworzył specjalistycznych placówek pomocy ofiarom przemocy. Jest nadal udzielana w Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej i Ośrodkach Interwencji Kryzysowej.

Wciąż brakuje miejsc, w których ofiary przemocy mogą szukać wsparcia. A wśród tych, które istnieją, tylko część jest finansowana ze środków publicznych. Nie działa system 24-godzinnej bezpłatnej infolinii. Brakuje szkoleń dla specjalistów.

Rząd nie zadbał też o profilaktykę. Brakuje krajowego programu przeciwdziałania przemocy, który uwzględniałby perspektywę płci, a edukację zaczynał od walki ze stereotypami.

Również orzecznictwo w sprawach o przemoc wobec kobiet wskazuje, że państwo nie szkoli organów i instytucji, z którymi mają do czynienia kobiety doświadczające przemocy. Nadużywana jest np. mediacja sądowa – metoda rozwiązywania sporu, która w sprawach o przemoc nie jest zalecana ze względu na brak równowagi stron (kobiety są często zastraszane).

Recepta Morawieckiego - miłość i małżeństwo - nie zastąpi tych wszystkich działań. Usprawiedliwia za to ich zaniechanie.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze